Życie bywa...różne. Są górki i dołki. Proste i kręte ścieżki. Jest słońce i
deszcz. Burza i tęcza. We wszystkim muszą być proporcje. Równowaga. Yin i
Yang.
Niby to oczywiste i wszyscy o tym wiemy, ale nich rzuci kamień ktoś, komu nie
zdarzyło się o tym zapomnieć. Ba! Kto nawet zaczął w to wątpić...Los nie
zawsze jest dla nas łaskawy, często podkłada nam kłody pod nogi. Bardzo łatwo
jest, wtedy w paść w taką czarną dziurę. Pojawia się lęk, bezsilność, strach,
brak nadziei...Zjadają cię od środka. Z każdym dniem, co raz bardziej, jak
dziką zwierzynę. Próbujesz z tym walczyć. Próbujesz wyjść z tej czarnej
dziury. Bezskutecznie...Aż pewnego dnia przestajesz z tym walczyć. Zaczynasz
akceptować to, co w tobie ciemne. Nie próbujesz tego stłamsić, udawać, że tego
nie ma. Po prostu stwierdzasz, że skoro to się pojawiło to ma coś ważnego do
zakomunikowania. I wtedy zaczynają dziać się cuda! Pomału, kroczek po kroczku
zaczynasz wychodzić z czarnej dziury. Wydobywasz się na powierzchnie. Widzisz
słońce, jesteś tym oszołomiony, w końcu tyle czasu spędziłeś w ciemności.
Przed tobą wiele dróg. Nie wiesz, którą wybrać. Jesteś jednocześnie przerażony
i zafascynowany. Na początku błądzisz. Idziesz przez bagna i ogrody pełne
chwastów, a później trafiasz na piękną łąkę pełną kwiatów i motyli. Kładziesz
się na trawie. Patrzysz w niebo na ocean białych chmur i nagle uświadamiasz
sobie, że było warto przez to wszystko przejść.
Warto było błądzić, by na końcu zaleźć szczęście
Komentarz