Sprawnie pod namiotem
Coraz więcej obiektów turystycznych, także tych tańszych, dostosowanych jest dla osób niepełnosprawnych. Wśród nich są kempingi i pola namiotowe z pełnym zapleczem socjalnym: kuchnią, pralnią, toaletami, prysznicami, a nawet sauną. Wystarczy odrobina odwagi i można, z pewnymi ograniczeniami oczywiście, ruszyć pod namiot. Przekonamy się wtedy, że nie jesteśmy na polu jedynymi ludźmi z niepełnosprawnością.
Dlaczego namiot?
Największą zaletą namiotu jest jego ekonomiczność. Nie
trzeba rezerwować miejsca ani wpłacać zaliczki, która może
przepaść, jeśli zmienią się plany. Nie ma też obaw, że jeśli
wrócimy z wczasów wcześniej, stracimy kwotę za wcześniej ustalony
czas pobytu w miejscu noclegowym. Zatem gdy się nam znudzi bądź nie
spodoba, pakujmy manatki i wyjeżdżajmy, a zapłacimy tylko za okres
faktycznego biwakowania w danym miejscu.
Należy też wspomnieć o rzeczy przykrej, choć prawdziwej. Większość tanich noclegów w prywatnych kwaterach (szczególnie w górach) jest dla nas niedostępna, gdyż zwykle są to adaptowane pod wynajem poddasza. Nie ma w nich mowy o jakimkolwiek dostosowaniu. Jeśli lokum znajdzie się na parterze, to zwykle i tak prowadzi do niego jeden bądź więcej schodków lub przeszkodę stanowi wysoki próg. No i oczywiście niedostosowana toaleta. Gospodarze, nieprzygotowani na pobyt osoby z niepełnosprawnością, często nas po prostu spławiają. Bo po co kłopoty? Najczęściej radzą iść tam, gdzie jest dostosowanie, a tego jak na lekarstwo. Polecono mi kiedyś horrendalnie drogi hotel w Zakopanem. Wysoka cena zniechęciła mnie skuteczniej niż perspektywa żmudnego przekonywania gospodarza, że jakoś sobie poradzę.
Fot. www.sxc.hu
Zdarza się też, że ludzie, u których moglibyśmy zamieszkać,
wiedzą, że dostępnych kwater jest mało, więc windują cenę, mając
niemal pewność, że u nich zostaniemy (bo mimo wszystko wychodzi
taniej niż w hotelu). Jakby nie patrzeć, nasze pole manewru jest
niewielkie. Wtedy właśnie alternatywą staje się namiot.
Na kempingach, szczególnie poza sezonem, może trafić się wolny
domek. Wtedy dochodzi jeszcze szansa na zmianę lokum w trakcie
pobytu.
Rozpoznanie
Zanim zdecydujemy się na wyjazd, warto wykonać próbę
generalną. Pożyczamy zatem namiot, śpiwór, materac lub karimatę.
Nie ma sensu ich kupować, jeśli jeszcze nie wiemy, czy będą
potrzebne. Szukamy miejsca: podwórko własne, rodziny lub znajomych
to najlepsza lokalizacja na początek. Będzie spokój i czas na
przetrenowanie wszystkich czynności. W razie niepowodzenia łatwo
wrócić do łóżeczka i pościeli w domu…
Rozbijamy namiot samodzielnie albo z pomocą innych osób. Tym, że sami nie potrafimy, nie należy się przejmować: na polu namiotowym zawsze znajdzie się ktoś, kto nam pomoże. Podobnie jest z ułożeniem wszystkiego wewnątrz: karimaty, śpiwora i reszty rzeczy. Najważniejsze to móc samodzielnie ułożyć się do snu. W tym raczej nikt nas nie wyręczy.
W zależności od tego, czy jesteśmy sami, czy z kimś, nie wolno zapomnieć o opanowaniu pozostałych czynności: wejścia z poziomu terenu na wózek (i zejścia z niego), rozsunięcia/zasunięcia namiotu, wejścia/wyjścia do/z namiotu, zabezpieczenia wózka folią (przed deszczem lub mgłą) lub wyprowadzenia go do przedsionka. Dlaczego to takie ważne? Opanowanie tych czynności pozwala uniezależnić się od pomocy, np. w każdej chwili można wyjść do toalety. A co równie ważne, pozwala samodzielnie wracać o różnych porach, kiedy niekoniecznie będzie miał kto nam pomóc. Jeśli próba biwakowania wypadnie pomyślnie, to można zaryzykować wypad gdzieś dalej.
Przygotowania
Wybór pierwszego kempingu najlepiej zacząć od większej
miejscowości lub jej okolic. Zaletą takiego rozwiązania jest
możliwość ewakuacji do „luksusu”, czyli dostosowanego hotelu lub
pensjonatu, w razie niepowodzenia naszego przedsięwzięcia.
Sporo wiadomości dotyczących kempingów można znaleźć w Internecie i różnego typu broszurach (polecam targi turystyczne i biura informacji turystycznej). O tym, czy miejsce jest dostosowane, mówi międzynarodowy symbol: biały zarys wózka na niebieskim tle (bądź podobny). Warto obejrzeć też galerię zdjęć. Czasem są tam nawet zdjęcia dostosowanej toalety. Nie zaszkodzi jednak upewnić się przez telefon co do szczegółów wyposażenia.
Fot. www.sxc.hu
Z zasady jestem nieufny, dlatego staram się sprawdzać, czy dany kemping rzeczywiście jest dostosowany. I jeśli mogę - to najlepiej osobiście. Gdy jestem w pobliżu miejscowości, do której planuję wybrać się pod namiot, staram się wygospodarować czas na odwiedziny wybranego miejsca noclegowego. Rozmawiam z obsługą, rozglądam się, próbuję skorzystać z toalety. Pozwala mi to uniknąć przykrych niespodzianek, np. zbyt wąskich drzwi, i nieoczekiwanych problemów, które mogą pojawić się już po przyjeździe.
Nigdy też nie poprzestaję na znalezieniu jednego miejsca, nawet sprawdzonego i w pełni dostosowanego. Zawsze szukam jeszcze rezerwowych - na wszelki wypadek.
Po podjęciu decyzji związanej z miejscem wyjazdu nie zaszkodzi poprosić o rezerwację. Teoretycznie miejsce pod namiot zawsze się znajdzie, ale w praktyce może być różnie. Potwierdzenie, nawet to przesłane mailem, trzeba wydrukować i w razie problemów okazać. Jest to szczególnie pomocne za granicą. Odpada wtedy argument, że przez telefon zostaliśmy źle zrozumiani bądź my coś źle zrozumieliśmy i miejsc nie ma. Właścicielowi pola namiotowego będzie trudno odmówić, gdy mamy potwierdzenie na piśmie.
Namiot zawsze lepiej mieć nieco większy niż wynika to z planowanej liczby osób. Będzie więcej miejsca na bagaże i na wózek. Trzeba pamiętać też o tym, że wygodniej mieć więcej rzeczy blisko siebie, gdyż trudniej nam będzie po nie wychodzić.
Niestety, namiot oraz związane z nim akcesoria zajmują sporo miejsca. Wózek też ma swoje „potrzeby”. Z mojego doświadczenia wynika, że dobrze jest zabrać komplet kluczy, zapasową dętkę, pompkę i latarkę.
Musimy mieć też więcej ubrań na zmianę. Nie można chodzić w mokrych rzeczach. Konieczne jest zabranie wszystkich lekarstw; zwłaszcza wydawanych na receptę. Unikniemy wtedy poszukiwań lekarza, który zgodzi się je wypisać bez uprzedniego skierowania na badania.
Na posłanie w namiocie składają się materac bądź karimata i śpiwór lub koc (do wyboru). Pamiętajmy jednak, że śpimy prawie na ziemi, dlatego w nocy i nad ranem może być chłodno. W dobry sen warto zainwestować.
Mój sposób to spanie na brzuchu. Całkowicie odpoczywa wtedy najbardziej obciążana część mojego ciała. Takie spanie wymaga jednak większej powierzchni. Jest też niebezpieczne z uwagi na prawdopodobieństwo przeziębienia pęcherza. Dlatego rozkładam dwie karimaty owinięte w koc (nie lubię materacy), by się nie rozsunęły i bym nie spał w dziurze na ziemi. Polecam karimaty grubsze. Przez te cienkie zimno potrafi przeniknąć nawet w upalne noce. Nie wyśpimy się wtedy na pewno, a możemy się przeziębić i cały urok wyjazdu pryśnie.
Fot. www.sxc.hu
Warto także wziąć zapasowe okrycie. I oczywiście przybory toaletowe oraz ubrania, które nadają się do noszenia między ludźmi. Na kempingu, jak wszędzie, należy bezwzględnie dbać o czystość i schludność ubioru. Na nas częstokroć ludzie patrzą „chętniej” niż na innych i krytyczniej nas oceniają. Nie ukryjemy się w tłumie, trzeba zatem świecić przykładem, zwłaszcza za granicą.
Proponowany tu ekwipunek raczej trudno będzie przewieźć pociągiem, mile widziany jest zatem samochód. Auto to też ratunek w razie kaprysów pogody. Można się w nim schronić, gdy namiot przecieka albo zamókł. Można również, po zapaleniu silnika i włączeniu dmuchawy, wysuszyć mokre rzeczy albo rozgrzać się w zimną noc.
W naszym klimacie słoneczna aura nie jest pewna nawet latem, pogodę warto więc sprawdzić przynajmniej na kilka kolejnych dni. I wziąć pod uwagę porę roku. W polskich warunkach można przyjąć, że czas biwakowania rozpoczyna się w II połowie maja, a kończy w I połowie sierpnia. W innych terminach noce bywają na tyle chłodne, że łatwo o przeziębienie.
Pobyt
Zaraz po przyjeździe, zwykle jeszcze przed rozbiciem
namiotu, należy dopełnić spraw formalnych (np. zameldowanie).
Pozwala to ocenić rzeczywiste warunki, poszukać odpowiedniego
miejsca i ewentualnie pomocników oraz poznać sąsiadów. Warto wybrać
miejsce odsłonięte wczesnym rankiem (aby ogrzewało nas słońce), a w
późniejszych godzinach - zacienione. Dobrze, jeśli uda się ulokować
namiot niedaleko samochodu bądź gdy samochód znajdzie miejsce
parkingowe niedaleko namiotu - wówczas łatwiej będzie z niego w
razie potrzeby skorzystać. To zresztą też główny magazyn rzeczy
wartościowych.
Warto spytać obsługę o to, czy obowiązuje cisza nocna i o której najpóźniej możemy wrócić na kemping. Ceną za niefrasobliwość może być zamknięta brama i brak możliwości dostania się na teren pola namiotowego. Trzeba też rozejrzeć się za mapami czy broszurami dotyczącymi najbliższej okolicy. Czasem, szczególnie za granicą, mogą być dostępne specjalnie przygotowane foldery dla osób niepełnosprawnych.
Powoli odchodzi do lamusa wożenie ze sobą konserw, kuchenek i butli turystycznych. Na nowoczesnych polach są zarówno kuchenki, jak i lodówki. Przyznam jednak, że nie używam tego sprzętu. Nie przywożę też ze sobą żywności ani garnków czy sztućców. Za to czajnik i kubek są niezbędnym ekwipunkiem. Pozostawiam to jednak indywidualnemu wyborowi.
Fot. www.sxc.hu
Zwykle w niewielkiej odległości od kempingu jest sklep, a w nim potrzebne towary. Nierzadko w okolicy jest też miejsce, gdzie można zjeść gorący posiłek.
Niespodzianki
Największą wadą tego rodzaju eskapad są duże wahania
pogody. Nie tylko deszcz, ale i zimno potrafią skutecznie - nawet w
środku lata - zniechęcić do biwakowania. Wtedy warto zachować
zdrowy rozsądek, czyli wyjechać bez utraty pieniędzy.
Czasem zdarzają się nietypowe, ale przyjemne sytuacje. Zdarza się, że ludzie, patrząc na nas, nie mogą wyjść z podziwu. Szokujemy ich, że zamiast do sanatorium czy ośrodka rehabilitacyjnego zdecydowaliśmy się na pobyt pod namiotem. Bądźmy zatem przygotowani na to, że dadzą upust temu zadziwieniu.
Kemping i namiot mogą stać się kolejnym miejscem integracji. Niejeden z nas nigdy by o tym nie pomyślał. Warto zatem spróbować!
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Rusza głosowanie na najlepszego i najpopularniejszego sportowca 2024 roku – tegoroczne #Guttmanny nadchodzą
- Seniorzy w artystycznym żywiole
- Wspólna lekcja wrażliwości. Premiera spektaklu „Brzydkie Kacząko”
- Jak muzyka pomaga przebodźcowanym dzieciom? Ciekawe wyniki badań z polskich przedszkoli
- Nawet 30 kilometrów do ginekologa? Nierówny dostęp do ginekologów w Polsce - jak miejsce zamieszkania łączy się z jakością życia Polek?
Komentarz