Kulomiot Lech Stoltman: teraz czuję głód i będę walczył!
Lech Stoltman, kulomiot, zawodnik klubu Start Gorzów Wielkopolski na igrzyskach paraolimpijskich w Rio de Janeiro zdobył brązowy medal. Na paralekkoatletycznych mistrzostwach świata w Dubaju będzie bronił tytułu wicemistrza świata wywalczonego w 2017 w Londynie. Z powodu choroby zabrakło go rok temu w Berlinie na mistrzostwach Europy, podczas których Polska wygrała klasyfikację medalową i rozgromiła pozostałą część starego kontynentu. Po wypadku motocyklowym, któremu uległ w 2005 roku nie miał na ciele nawet jednego siniaka. Ucierpiał kręgosłup. Na jeden dzień przed startem rozmawiała z nim rzeczniczka Polskiego Komitetu Paraolimpijskiego Paulina Malinowska-Kowalczyk.
Paulina Malinowska-Kowalczyk: Powiedziałeś kiedyś, że masz dwa marzenia, pojechać na mistrzostwa świata w Dubaju i na igrzyska paraolimpijskie do Tokio. Jedno marzenie właśnie się spełnia.
Lech Stoltman: Dokładnie. To marzenie się spełniło. Żeby się dopełniło, chciałbym tutaj zdobyć medal.
Od czternastu lat jesteś na wózku. Silny mężczyzna, który sięga po sukcesy. Jak patrzysz na te lata z perspektywy tego miejsca – z Dubaju.
To były bardzo fajne lata mojego życia, mimo, że trafiłem na wózek. Mogłem się realizować jako sportowiec, mogłem zwiedzać świat.
Co ci dał sport?
Pewność siebie, hart ducha i mobilizację. Sport uczy też determinacji, wytrwałości w dążeniu do celu i cierpliwości.
Były momenty słabości, załamania, że chciałeś to wszystko rzucić?
Nie. Sport wyciągnął mnie z tej depresji na początku po wypadku. Dzięki temu, że trenuję jestem dużo sprawniejszy. Nie wyobrażam sobie dnia, kiedy nie będę mógł trenować, nie wyobrażam sobie, że mógłbym rzucić sport.
Drugie miejsce w rankingu predestynuje cię do podium. Jak chcesz się na tej arenie zaprezentować?
Z jak najlepszej strony. Pracowałem na to ciężko cały rok. Nie mogłem pojechać na mistrzostwa Europy w Berlinie, to teraz czuję głód i będę walczył.
Jak się przygotowywałeś? To był trening czysto fizyczny, czy też pracowałeś także nad „głową”?
Trening nad kondycją fizyczną.
Oszczędny jesteś w słowach.
No tak (śmieje się).
Twój start jest od razu po ceremonii otwarcia. Tuż przed startem jakie emocje ci towarzyszą?
Ciśnienie podniesione, emocje od rana, startuje dopiero o godz. 19.00 i będę miał cały dzień na przygotowania. I cały dzień w stresie. Ale ta godzina mi pasuje, czuje się najbardziej silny, najbardziej rześki.
Kogo najbardziej się boisz? Kto może ci przeszkodzić w walce o podium?
Na pewno Bułgar (Ruzhdi Ruzhdi), który jest rekordzistą świata. I Serb (Nebojsa Duric) – też się dobrze prezentuje. Algierczyk (Mourad Bachir) ma dobry wynik, no i jeszcze Polacy, moi koledzy Karol Kozuń i Damian Ligęza.
Ile centymetrów dzieli cię od rekordzisty świata?
Około 30 cm. Jego rekord świata to 12,47 m, mój najlepszy wynik z tego roku to 12,14 m.
Myślisz, że da się go pokonać, możesz być lepszy od niego?
Staram się zachować spokój, ale w głowie gdzieś siedzi, że chcę pokazać się z jak najlepszej strony. 30 cm to dużo i mało. Nie wiem, czy mnie aktualnie na to stać, ale na pewno jestem w formie życia.
Plan maksimum to pierwsze miejsce?
Maksimum tak, ale będę też zadowolony z trzeciego.
Medal z Rio zadedykowałeś żonie. Jeśli zdobędziesz krążek w Dubaju, dla kogo będzie?
Dla córki.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Polki z awansem do ćwierćfinału MŚ! Bezapelacyjne zwycięstwo z Brazylią
- Trzecia edycja kalendarza „Portret bez barier" 2025 – Równość, integracja i przełamywanie granic w świecie mody
- Zgłoś najlepszego sportowca Warszawy
- Mikrogaleria Pana Siateczki
- „Wejdź Nowa” z własnym zakończeniem. Teatr Pinokio w Łodzi znów przełamuje bariery dostępu do kultury
Dodaj komentarz