Gesty i czyny
Na szczęście nie brakuje społeczników i wolontariuszy. Im nie są obojętni ludzie doświadczeni przez zły los. Starają się pomagać, jak tylko mogą.
W 2007 roku Ewa Skrzypek z Wolsztyna zobaczyła w telewizji, jak w Krakowie zbierane są książeczki dla małych pacjentów oddziału dziecięcego jednego z tamtejszych szpitali. Wybrała się do szpitala w Wolsztynie i zaproponowała, że podobną akcję zorganizuje u nich w mieście. Lekarze podpowiedzieli, żeby zbierać pluszowe zabawki.
Na zdjęciu: Ewa Skrzypek z mężem
Doszło do pierwszej zbiórki. Pani Ewa poinformowała o niej lokalne
media, odwiedzała przedszkola, szkoły, firmy. Zabawki przynoszono
do jej Szkoły Tańca „Latina”, którą prowadzi z mężem. W kilka
tygodni uzbierali aż 19 worków pluszaków. Zbiórki organizowane są
cyklicznie. Nie tylko w Wolsztynie, ale i okolicy, bo do akcji
włączyła się zielonogórska szkoła. Używane zabawki są odświeżane. W
ubiegłym roku część maskotek przekazano do jednego ze szpitali w
Poznaniu.
Dla starszych i samotnych
Irena Michalewicz z podleszczyńskich Włoszakowic od zawsze
angażowała się w różne akcje społeczne. Od 20 lat (została wtedy
wiceprezeską miejscowego Caritasu) prowadzi cykliczną
działalność.
W kwietniu w miejscowej wiejskiej sali organizuje spotkania ze starszymi, schorowanymi i często samotnymi osobami. Seniorzy wracają do domów z paczkami smakołyków, które pani Irena zdobywa od sponsorów. W maju organizuje spotkania dla osób niepełnosprawnych, podopiecznych miejscowego Środowiskowego Domu Samopomocy. Pani Irena często pomaga w tej placówce.
W sierpniu i październiku poświęca czas dla chorych dorosłych.
Jeździ z nimi na odpusty i pielgrzymki, a w grudniu organizuje
Wigilię dla potrzebujących. Oczywiście wtedy też rozdaje paczki
przygotowane z produktów, które wcześniej przekazali na rzecz
potrzebujących właściciele miejscowych sklepów.
Najpierw ekologia
Bogusława Kiziok z Nowej Soli, wychowawczyni w szkolnej
bursie przy tamtejszym Zespole Szkół nr 2, w kwietniu tego roku z
okazji „Dnia Ziemi”, wraz z Gimnazjum nr 2, zorganizowała zbiórkę
surowców wtórnych dla uczniów swej szkoły, ale i dla mieszkańców
miasta. Poprosiła miejscowe nadleśnictwo o drzewka. Każdy mógł
przynieść makulaturę i plastikowe butelki, a w zamian dostawał
drzewko. W akcji udział wzięło blisko 150 osób. Surowcami
zapełniono dwa kontenery.
Podobną zbiórkę pani Bogusława zorganizowała w połowie września wraz z Leszkiem Urlickim, nauczycielem z jej szkoły. Tym razem rewanżowali się biletami do kina. Z odpadami przyszło aż 240 osób.
W czasie obu akcji do worków pakowano nakrętki od butelek. Za pierwszym razem przekazano je do lokalnego szpitala, gdzie zbierano nakrętki, by kupić za nie wózek dla niepełnosprawnej dziewczynki. Jesienią nakrętki przekazano miejscowemu Ośrodkowi Pomocy Społecznej. Zbiórkę w szkole przedłużono do 7 października. Przyłączyło się do niej sześć studentek z Bytomia Odrzańskiego, ze swymi rodzicami. Zebrali 5 kg nakrętek. W sumie w Nowej Soli zgromadzono ich 13 kg.
Na siarczystym mrozie
Jagoda i Iza Góreckie są kuzynkami z Pobiedzisk pod
Poznaniem. Pierwsza ma 17, a druga 15 lat. Mimo młodego wieku od
dawna działają jako wolontariuszki w miejscowym Stowarzyszeniu na
Rzecz Dzieci i Młodzieży Niepełnosprawnej. Prezes Stowarzyszenia
cztery lata temu wysłała Izę do Małgosi Jerzewskiej.
Małgosia ma 21 lat, ale zatrzymała się w rozwoju – w wyniku
karłowatości kości – na poziomie pięciolatki. Musi być cewnikowana,
z trudem chodzi. Pomogły jej endoprotezy wszczepione w Poznaniu,
ale niezbędna jest kosztowna rehabilitacja. Ma też dużo potrzeb,
niezbędne dla niej są: pieluchy, ręczniki, piżamy i ubrania.
Dziewczyną opiekują się dziadkowie, obydwoje na emeryturze.
Na zdjęciu: Kuzynki Góreckie (z lewej Jagoda, z prawej Iza) z
Małgosią Jerzewską
Małgosi pomagają obie kuzynki. Najpierw przeprowadziły zbiórkę
pieniędzy wśród uczniów i nauczycieli w miejscowej szkole
podstawowej. Zebrały 1600 zł.
Przedsięwzięciem na dużo większą skalę było przygotowanie koncertu
charytatywnego. Odwiedziły 64 firmy i w każdej zostawiły
przygotowane przez siebie informatory o chorobie Małgosi, wraz z
prośbą, by jak najwięcej osób wsparło ich podopieczną podczas
koncertu.
Impreza odbyła się w styczniu w miejscowym Domu Kultury. Była
biletowana, ale oprócz tego po sali krążyli wolontariusze,
zbierający pieniądze do puszek. Uzyskano 2 tys. zł.
Tydzień wcześniej mimo siarczystego mrozu, wraz z kilkoma
koleżankami, kwestowały pod miejscowymi kościołami. Zebrały 1600
zł. Nic dziwnego, że przez trzy kolejne niedziele powtarzały tę
akcję. Mogły przekazać dziewczynie 4 tys. zł. Zdobyły (to chyba
najlepsze określenie) dla Małgosi blisko 10 tys. zł! I deklarują,
że nadal będą pomagały.
Wzajemne wsparcie
Sześć lat temu mąż Teresy Jęśkowiak z Leszna zachorował na
alzheimera. Niewiele dowiedziała się od lekarzy o chorobie, więc
sama poszerza wiedzę. Intensywnie studiuje medyczne książki i
poradniki – większość dostaje od stowarzyszeń alzheimerowskich z
innych miast.
Dwa lata temu stworzyła wspomagającą się grupę w rodzinnym Lesznie.
Kilkanaście osób, z miasta, i okolicznych miejscowości spotyka się
mniej więcej raz w miesiącu. Nie wszyscy mają w rodzinach osoby z
alzheimerem, ale chcą pomagać tym, którzy borykają się z
problemem.
Na zdjęciu: Teresa Jęśkowiak
Najwięcej można dokonać, działając w organizacji, więc pani Teresa
taką założyła. W listopadzie 2009 roku 17 osób powołało
Leszczyńskie Stowarzyszenie Alzheimerowskie. Na czele 5-osobowego
zarządu stanęła jako prezes właśnie pani Teresa. Spotykają się –
jak dawniej – raz w miesiącu, a ostatnio zorganizowali konferencję
na temat choroby.
Pani prezes deklaruje, że chętnie przyjmą nowe osoby i w miarę sił
i możliwości będą im pomagać. W walce z alzheimerem nikt nie
powinien zostać sam.
Podobnie i w innych kłopotach...
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Rusza głosowanie na najlepszego i najpopularniejszego sportowca 2024 roku – tegoroczne #Guttmanny nadchodzą
- Seniorzy w artystycznym żywiole
- Wspólna lekcja wrażliwości. Premiera spektaklu „Brzydkie Kacząko”
- Jak muzyka pomaga przebodźcowanym dzieciom? Ciekawe wyniki badań z polskich przedszkoli
- Nawet 30 kilometrów do ginekologa? Nierówny dostęp do ginekologów w Polsce - jak miejsce zamieszkania łączy się z jakością życia Polek?
Komentarz