Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Życie usłane schodami

10.03.2004
Autor: Piotr Stanisławski

Coraz częściej na ulicy, w urzędach, sklepach, kinach, restauracjach, muzeach i kościołach widać niepełnosprawnych. Od kilku lat powoli wychodzą ze swoich domów. To w dużej mierze zasługa już usuniętych barier architektonicznych. Choć wiele w tej sprawie już zrobiono, a zmiany zauważają wszyscy, to Polska wciąż znajduje się na początku drogi.

Wyrażenie "likwidacja barier architektonicznych" robi w Polsce od kilku lat dużą karierę. Stało się hasłem i niemal znakiem rozpoznawczym wszystkich, którzy chcą podkreślić swoje zainteresowanie rozwiązywaniem problemów osób niepełnosprawnych. A ten problem należy do najważniejszych. Trudno mówić bowiem o integracji społecznej osoby niepełnosprawnej, jej aktywności lub choć częściowej samodzielności, jeśli nie może ona W)jśćz domu, dostać się do urzędu, zakładu pracy, pójść do wybranej szkoły, pojechać pociągiem do Puszczy Białowieskiej czy w końcu - wejść do znanego w mieście pubu.

Wyścig z przeszkodami

Pan Mirosław Rutkowski jeszcze cztery lata temu był kierowcą, a dziś porusza się na wózku inwalidzkim. Jadąc z towarem służbowym samochodem, miał zderzenie z wyjeżdżającym nieprawidłowo z bocznej drogi innym autem. Po rocznej rehabilitacji wrócił do domu. Już następnego dnia "poszedł na miasto". Po powrocie zrozumiał, że prawdziwa szkoła życia dla kogoś takiego jak on, zaczyna się na ulicy, między tysiącami schodów i krawężników, w przejściach podziemnych, przy nadziemnych kładkach, na dworcu, w autobusie, sklepie czy na poczcie. Mówi, że życie to wyścig z przeszkodami.

- Gdy wróciłem do firmy, dyrektor powiedział, że zorganizuje mi inną pracę. Zrobiłem kurs komputerowy i zacząłem pracować w biurze - mówi Mirosław Rutkowski. - Problemem były tylko trzy schody przy wejściu. Specjalnie więc dla mnie wylano pochylnię. To był naprawdę wspaniały gest. Ale po wyjściu z pracy było już tylko gorzej. Życie na wózku pokazało mi, jak wiele barier muszę pokonać, by załatwić prostą sprawę. Uważam siebie za silnego psychicznie człowieka, ale były chwile, kiedy myślałem , że się poddam.

Pan Mirosław jest cztery lata po rozwodzie i mieszka sam na VI piętrze. W bloku jest winda, lecz w korytarzu do drzwi wyjściowych jest 6 stopni, a potem jeszcze 5 na ulicę. Po schodach potrafi sam zjeżdżać, nauczył się tego podczas rehabilitacji, ale dwa razy w roku musi wymieniać koła. Jechać już się nie da. Składał wniosek do administracji budynku o pochylnię. Odpisano mu, że koszt budowy oszacowano na 47 tys. zł, bo konieczne jest przełożenie instalacji. Okazało się to zbyt kosztowne. Do budynku pomaga mu się dostać właściciel sklepiku przylegającego do bloku albo jego syn. Za pomoc sprawia im raz w miesiącu jakiś prezent.

- Na pocztę się nie dostanę, bo są dwa stopnie, sąsiad załatwia mi wszystkie rachunki i przesyłki. Nie wejdę też do większości sklepów ani do mojej ulubionej pizzerii. Podobnie do urzędów. Czasami panowie urzędnicy schodzą do mnie i wchodzą po kilka razy. Nawet przed PCPR są trzy stopnie. Niedawno poszedłem do znanej mi galerii, obejrzeć wystawę fotograficzną. Dopiero na miejscu dotarło do mnie, że nie wejdę do środka, bo na zewnątrz i w środku są schody. Schody to moje największe przekleństwo - kończy.

Jaka średnia krajowa?

Nie robiono dotychczas kompleksowych badań pokazujących, ile procent obiektów i które są w Polsce niedostępne dla niepełnosprawnych. Powód wydaje się prozaiczny: wszystkim przecież wiadomo, że stanowią one większość. Tym bardziej na uwagę zasługuje badanie, jakie we własnym województwie, w 2001 roku, przeprowadziło Mazowieckie Centrum Polityki Społecznej (patrz tabelka). Badanie stanowi część wdrażanego "Programu Wojewódzkiego na Rzecz Poprawy Warunków Życia Osób Niepełnosprawnych w Województwie Mazowieckim na lata 2001-2003". Z raportu wynika (ankiety skierowano do wszystkich Powiatowych Centrów Pomocy Rodzinie; jedynym, który nie wziął udziału w badaniu - już po. raz drugi - był powiat warszawski), że na terenie województwa mazowieckiego zaledwie 7,2 proc. obiektów użyteczności publicznej jest całkowicie dostępnych dla niepełnosprawnych, a 15,2 proc. jest dostępnych tylko w części. Tylko 1,3 proc. budynków znajdowało się w trakcie adaptacji. Poza tym w kilku powiatach nie znaleziono ani jednego dostosowanego budynku użyteczności publicznej, a kilka innych powiatów nie osiągnęło nawet 2 proc. Czy województwo mazowieckie może stanowić jakąś średnią dla całego kraju? Chyba nie, bo skoro taka sytuacja panuje w najbogatszym w Polsce województwie, to jak może być w pozostałych, biedniejszych?

wykres przystosowania budynków do niepełnosprawności w woj. mazowieckim
 

Bariery w ustawach

W Polsce jest wiele ustaw i rozporządzeń, które obligują do dostosowania obiektów dla osób niepełnosprawnych. Jednak niepełnosprawni wiązali nadzieję na znaczną poprawę dostępności budynków przede wszystkim z Prawem Budowlanym (Pr. Bud.), które weszło w życie w styczniu 1995 roku. W odniesieniu do nowych budynków nakazuje ono bowiem takie ich projektowanie i budowanie, by zapewniały dostęp osobom niepełnosprawnym, szczególnie zaś tym poruszającym się na wózkach inwalidzkich. Natomiast w odniesieniu do obiektów wzniesionych przed 1995 rokiem obowiązuje akt wykonawczy, jakim jest Rozporządzenie Ministra Gospodarki Przestrzennej i Budownictwa w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki oraz ich usytuowanie. Podczas przebudowy, rozbudowy, odbudowy, a nawet przy zmianie sposobu użytkowania, muszą być udostępnione także niepełnosprawnym. Te same przepisy występują także w znowelizowanych przepisach Prawa Budowlanego oraz w Rozporządzeniu Ministra Infrastruktury z 2002 roku.

Prawo obliguje, ale...

Państwo Katarzyna i Zbigniew Zabędowscy dwa lata temu wpłacili w spółdzielni pieniądze na nowe mieszkanie. Projekt im się spodobał, a po roku wprowadzili się do trzypokojowego mieszkania na parterze.
- Ale jeszcze tego samego roku przeszłam poważną operację kręgosłupa, groził mi całkowity paraliż. Skończyło się tak, że usiadłam na wózku inwalidzkim. Dostałam orzeczenie o stopniu niepełnosprawności i jeździłam codziennie na rehabilitację - mówi pani Katarzyna.

Zwrócili się wtedy do spółdzielni o wybudowanie pochylni w klatce schodowej lub zainstalowanie urządzenia podnoszącego. Powołali się na Prawo Budowlane, które zobowiązuje, aby nowe budynki dostępne były dla niepełnosprawnych. Spółdzielnia odpowiedziała, że nie ma już obowiązku dostosowania klatki, i że sami muszą znaleźć na to środki. Gdyby zgłosili się w czasie budowy, to wtedy zrobiłaby to spółdzielnia. Napisali więc skargę do Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego. Ten jednak ją odrzucił, stwierdzając, że budynek oddano zgodnie z prawem.

- Jak w końcu jest z tym prawem? W jednym miejscu stwierdza ono, że nowe budynki powinny być dostępne dla niepełnosprawnych, a w innym, że w budynkach mieszkalnych musi być jedynie zapewniona MOŻLIWOŚĆ dostosowania. Staraliśmy się jeszcze o dofinansowanie ze środków PFRON, ale powiedziano nam, że PFRON nie udziela dofinansowania na likwidacji barier architektonicznych w nowych budynkach, bo te, zgodnie z ustawą z 1994 roku, powinny być całkowicie dostosowane. Gdzie tu logika?! - pyta pan Zbigniew.

Faktycznie istnieje przepis, który w odniesieniu do nowych wielorodzinnych budynków mieszkalnych, niewyposażonych w windy, nie nakłada obowiązku dostosowania ich wewnątrz dla osób niepełnosprawnych. Znajduje się on w Rozporządzeniu Ministra Infrastruktury (akcie wykonawczym do Prawa Budowlanego) w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie. Stwierdza się w nim, że w budynkach tych należy "zapewnić możliwość wykonania pochylni lub zainstalowania odpowiednich urządzeń technicznych, umożliwiających dostęp osobom niepełnosprawnym do mieszkań położonych na parterze" (§ 55.1). Inaczej mówiąc, wymaga się jedynie zarezerwowania miejsca i przestrzeni na ewentualną pochylnię oraz instalację urządzenia podnoszącego. I to jedynie do mieszkań położonych na parterze (potocznie pochylnie błędnie nazywa się podjazdami, podczas gdy te ostatnie są przeznaczone dla pojazdów - red.). Nie dziwi więc, że tego typu budynki mieszkalne pozostają dla osób niepełnosprawnych niedostępne, mimo że Prawo Budowlane w nadrzędnym przepisie obliguje przy budowie nowych obiektów do zapewnienia niezbędnych warunków do korzystania z nich przez osoby niepełnosprawne (Pr. Bud. art. 5.1 pkt 3).

Developerzy stawiający niskie wielorodzinne budynki mieszkalne, w świetle § 55.1 mogą więc, ale nie muszą budować pochylni lub instalować przy schodach urządzeń podnoszących. Na pewno zrobią to wtedy, gdy wiedzą, że któreś z mieszkań zostanie zakupione przez osobę niepełnosprawną. Wtedy pokrywają koszty takiego dostosowania. Jeśli jednak wśród przyszłych mieszkańców nie ma osoby niepełnosprawnej, mogą tego nie zrobić. I tak często się dzieje, gdyż pozwala to zaoszczędzić spore środki finansowe. Późniejsze koszty dostosowania spadają na osobę niepełnosprawną.

W tym samym Rozporządzeniu Ministra Infrastruktury znajduje się inny przepis, który wydaje się dyskryminować osoby niepełnosprawne. Mówi się w nim, że wymaganie dostępności dla osób niepełnosprawnych nie dotyczy budynków w zakładach karnych, poprawczych, w aresztach śledczych i schroniskach dla nieletnich i również "budynków w zakładach pracy, niebędących zakładami pracy chronionej"! (§ 16.2). W ministerstwie wyjaśniano, że chodzi tu tylko o część produkcyjną pozostałych zakładów, natomiast część administracyjna powinna być dostępna.

Jedna rzecz zwraca szczególną uwagę, gdy czyta się te dwa przepisy: nie uwzględniają one pewnej podstawowej i, niestety, okrutnej prawdy, że każdy mieszkaniec jakiegokolwiek bloku i użytkownik jakiejkolwiek klatki schodowej czy pracownik zakładu pracy, może w każdej chwili zostać osobą niepełnosprawną. Wtedy nie tyko będzie musiał zmagać się z własną niepełnosprawnością, ale jeszcze z barierami i często wysokimi kosztami dostosowania.

Wąskie klatki

Nadal często wejścia do budynków projektowane są ze schodami. To prawdziwa zmora budownictwa, nie tylko mieszkaniowego. Żeby się dostać na parter lub do windy, trzeba jeszcze pokonać kilka stopni. Przepis Rozporządzenia Ministra Infrastruktury wymaga jedynie, by można je w razie potrzeby zaadaptować, czyli zainstalować w nich w przyszłości urządzenia podnoszące. Niestety, zainstalowanie platformy (o ile da się to zrobić) oznacza, że rozłożona pokryje całą powierzchnię schodów, uniemożliwiając przejście innym.

- Naprawdę można znaleźć niewiele przykładów, gdzie klatka schodowa może zostać później bez problemu zaadaptowana - mówi dr Katarzyna Jaranowska, architekt, nauczyciel akademicki na Politechnice Warszawskiej - Pomimo że przepisy wymagają, aby dokumentacja każdego projektu budowlanego zawierała opis dostępności dla osób niepełnosprawnych, nie zawsze, niestety, jest to robione dobrze, a czasami bardzo pobieżnie. I taki projekt może uzyskać w wydziale architektury akceptację oraz pozwolenie na budowę. Nieraz miałam w ręku dokumentację dotyczącą np. wykonania pochylni, która była zatwierdzona przez wydziały architektury niezgodnie z przepisami, choć one jasno określają, jakie warunki należy spełnić, projektując pochylnię - kończy dr Katarzyna Jaranowska.

Jak zbudować pochylnię?

Niepełnosprawni dostają się do własnych mieszkań nie tyko przez główne wejście. Czasem spółdzielnia zgadza się na wykonanie pochylni bezpośrednio do balkonu lokatora.

- Znam też i takich, którzy dostają się do mieszkania na drugim piętrze za pomocą windy z platformą przymocowaną do balkonu - mówi Zofia Stanisławczyk, konsultant ds. niepełnosprawnych w Ośrodku Pomocy Społecznej na Mokotowie w Warszawie - Lecz administracja potrafi również wylać beton wprost na część schodów albo założyć na nich metalowe szyny. Potrafi też zamontować poręcze z rur, które zimą - jes1i się ktoś ich uchwyci - mogą już nie "puścić" dłoni pechowa - dodaje.

W 2001 roku rząd przekazał zadania rehabilitacji zawodowej, społecznej oraz likwidacji barier architektonicznych powiatom. Odtąd osoby niepełnosprawne, chcące uzyskać dofinansowanie na te cele, zgłaszają się do Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie. Tam składają odpowiedni wniosek i całą wymaganą dokumentację (patrz ramka). Powiaty same decydują, jaką część otrzymanych z Funduszu środków przeznaczą na usuwanie barier architektonicznych, a jaką na inne zadania (wszystkie 380 powiatów otrzymuje według rozdzielnika, łącznie ok. 40 proc. środków, jakie Fundusz uzyskuje od zakładów pracy niezatrudniających niepełnosprawnych).

- Na pewno osoby niepełnosprawne bardzo to odczuły - mówi Zofia Stanisławczyk. - Ale nawet pieniądze przekazywane przez PFRON, to kropla w morzu potrzeb. W naszym ośrodku już kilka lat temu powstał zespół do spraw osób niepełnosprawnych. Przeprowadziliśmy ankietę z pytaniami dotyczącymi największych potrzeb tej grupy ludzi, mieszkających w naszej dzielnicy. Okazało się, że dwa największe problemy, jakimi powinniśmy się od razu zająć, dotyczą barier architektonicznych oraz sytuacji osób upos1edzonych umysłowo. Stworzyliśmy więc dwa programy, które zaakceptowała dzielnica. Na likwidację barier każdego roku w budżecie dzielnicy zarezerwowano 100 tys. zł.

W ciągu 10 lat ośrodkowi udało się wybudować 10 pochylni dla osób poruszających się na wózkach, przerobić windy oraz dostosować kilka mieszkań i łazienek. Średnie koszty związane z wykonaniem jednej pochylni wyniosły ok. 35 tys. zł. Jeśli uda się uzyskać dofinansowanie ze środków PFRON, wtedy 80 proc. kosztów likwidacji barier w domach niepełnosprawnych pokrywa Fundusz, pozostałe 20 proc. musi wyłożyć zainteresowany.

- Czasami płacimy te 20 proc. za osobę niepełnosprawną, bo zazwyczaj nie stać jej na zapłacenie takiej sumy - mówi Zofia Stanisławczyk. - Najgorsze jednak jest to, że na niepełnosprawnego spada obowiązek zebrania całej dokumentacji pod budowę pochylni, a więc zebranie pozwoleń, zaświadczeń, że nie ma tam instalacji gazowych, elektrycznych, kablówki, od konserwatora zabytków. Musi jeszcze załatwić projekt, kosztorysy, znaleźć wykonawcę. Pozwolenie goni pozwolenie. Dla wielu niepełnosprawnych to prawdziwa "drogą przez mękę". My jako urzędnicy nie jesteśmy w stanie tej drogi przebrnąć w rok, a co dopiero osoba niepełnosprawna. Budując pochylnię, sami więc zbieramy całą dokumentację.

W przygotowywanej nowelizacji Prawa Budowlanego zapisano już, że, budowa pochylni nie wymaga pozwolenia na budowę, co zapewne wielu niepełnosprawnym ułatwi procedurę załatwiania formalności.

Sąsiedzkie targi

Nawet jeśli niepełnosprawnemu uda się zebrać wszystkie dokumenty na budowę pochylni i zgromadzić 20 proc. kosztów, to może natrafić na inny i to bardzo duży opór. Wspólnotę mieszkaniową. Ona również musi wyrazić zgodę na budowę. Decydujący głos mają lokatorzy mieszkający na parterze. Dla nich pochylnia pod oknami to zwiększone ryzyko włamania i kradzieży oraz dodatkowy hałas dzieci, które wybierają sobie te miejsca na zabawę, a nawet jazdę na rolkach. Pozostaje też kwestia konserwacji pochylni oraz zgoda dozorcy, by ją zamiatać i odśnieżać.

- Proponują wtedy interes, zamianę, coś za coś. Zgadzają się na pochylnię, ale na przykład za wymianę w ich mieszkaniach okien - mówi Zofia Stanisławczyk.

Wspólnota może także nie zgodzić się na różne inne zmiany i przeróbki. W jednym z wieżowców w centrum Warszawy planowano wykonanie niewielkich zmian na parterze, które ułatwiłyby niepełnosprawnym wejście do dwóch wind.

- Uczestniczę w tych naradach mieszkańców i obraz, niestety, wyłania się straszny - wspomina dr Katarzyna Jaranowska. - Padały głosy, że niepełnosprawni w tym budynku są niepotrzebni, że przez nich ludzie będą musieli dłużej czekać na windę, że wszystko się spowolni, że powinni zbudować sobie oddzielną windę. I nie zgadzają się, mimo że nic by to finansowo ich nie kosztowało. A kto jest na zebraniu? Większość to ludzie starsi, emeryci, którzy w każdej chwili mogą znaleźć się w podobnej sytuacji. Byłam w szoku. Nie tylko więc prawo, nie tylko przepisy, normy i pieniądze. Ważne jest jeszcze zrozumienie drugiego człowieka.

Bezmyślne remonty

W Kielcach kosztem 2 mln zł remontowano rondo im. Giedroycia. Po zakończeniu przebudowy okazało się, że na przejściu dla pieszych położono krawężniki wysokie na 5 cm, choć przepisy dopuszczają maksymalną wysokość do 2 cm. Trzeba było kuć i poprawiać. Kilka lat temu remontowano ulicę Nowy Świat w Warszawie. Gdy planowano jej modernizację, mówiło się o dostosowaniu dla niepełnosprawych wszystkich wejść do sklepów. Pozostały niedostępne. Podobnie było z remontem ulicy Marszałkowskiej, na odcinku Rotunda - pl. Konstytucji. Z czerwonej kostki zrobiono efektowne alejki dla rowerzystów, położono trawniki, gdzieniegdzie chodnik ułożono w wymyślne wzory. O niepełnosprawnych nie pomyślano. Schody jak straszyły przed wieloma wejściami, tak nadal straszą.

- To kolejny absurd, a tak naprawdę, przepraszam za wyrażenie, zwykła głupota, że przy okazji remontów ulic i chodników nie zrobiono pochylni. Dlaczego tego nie dopilnowano, czy była to wina architekta, czy inwestora, czy nadzoru budowlanego, czy o niepełnosprawnych po prostu nie pomyś1ano? Tego nie wiem - mówi prof. dr hab. Ewa Kuryłowicz, architekt, projektant i nauczyciel akademicki na Politechnice Warszawskiej. - Można było tego dopilnować.

W Polsce i na świecie

Projekt dostosowania jakiegoś obiektu użyteczności publicznej dla osób niepełnosprawnych może jednak zostać dobrze opracowany, a w trakcie budowy zaniechany albo wykonany w wersji "oszczędniejszej" lub po prostu wykonany z błędami. Inwestor przy odbiorze obiektu potrafi się z tego wytłumaczyć i obiecać, że windę czy jakieś inne urządzenie, zainstaluje później, jak tylko będzie miał pieniądze. Nierzadko jednak, już na etapie powstawania projektu, inwestorzy piszą oświadczenie, że zainstalują windę czy podnośniki w późniejszym czasie. I jest to jeden z najczęstszych powodów tego, że niektóre nowo oddane obiekty, a już szczególnie budynki starsze, dopiero niedawno zmodernizowane, są niedostępne dla niepełnosprawnych.

Podobne kłopoty nie ominęły też budowy metra w Warszawie. Na początku nie przewidywano instalacji wind dla niepełnosprawnych. Mówiono, że wykona się tylko odpowiednie szyby, a windy zainstaluje później. Szczęśliwie jednak udało się je od razu zamontować. Ale i tak, w tej jednej z największych inwestycji stolicy, nie spełniono wszystkich wymagań. Najbardziej razi posadzka z płyt granitowych na peronach stacji. Jest tak wypolerowana i śliska, że może stanowić dla niektórych ludzi zagrożenie. Nawet w kuźni architektów, jaką jest Politechnika Warszawska, zdarzyła się wpadka. Gdy kilka lat temu remontowano tam wszystkie toalety, nie pomyślano o niepełnosprawnych. Z żadnej z nich nie skorzysta osoba na wózku. Na taką toaletę trzeba poczekać do następnego remontu, gdy cały budynek kompleksowo zostanie przystosowany dla niepełnosprawnych.

- W Polsce nadal pokutuje myś1enie, że zapewnienie dostępności obiektów dotyczy tylko niewielkiej liczby ludzi poruszających się na wózkach. Stawia się wtedy pytanie, czy dla tak malej grupy warto ponosić dodatkowe koszty. Niektórzy inwestorzy myś1ą niestety podobnie - mówi dr inż. Liliana Schwartz, urbanista, projektant, przewodnicząca Normalizacyjnej Komisji ds. Osób Niepełnosprawnych, członek międzynarodowych komitetów i grup roboczych ds. poruszania się i transportu osób niepełnosprawnych przy OECD-ECMT i TRB-NAS USA. - Gdyby jednak mówiło się więcej o tym, że naprawdę pomaga się wszystkim - bo nie tylko niepełnosprawnym, ale także ludziom w podeszłym wieku, o kulach, laskach, osobom z dziećmi w wózkach, na pewno wpłynęłoby to na zmianę podejścia do problemu. Kiedyś wszyscy będziemy przecież starsi i mniej sprawni.

W Stanach Zjednoczonych, Kanadzie czy innych krajach nie projektuje się inaczej dla pełnosprawnych a inaczej dla niepełnosprawnych. Zasady projektowania uwzględniają wszystkie wymagania dla wszystkich mieszkańców i użytkowników.

Kontrole i kary

Może więc stać się tak, że postawiony czy zmodernizowany obiekt nadal nie będzie dostępny dla niepełnosprawnych. Podczas odbioru budynków sprawdza się jedynie, pod względem formalnym, zgodność przedstawionych dokumentów o wykonanych robotach (że wykonano je zgodnie z projektem), sprawdza się wydane opinie, wpisy, oświadczenia, m.in. kierownika budowy, inspektora nadzoru inwestorskiego oraz autora projektu. Za ich wiarygodność, a także za ukryte wady w projekcie czy wykonaniu, urzędnik administracji architektoniczno-budowlanej nie odpowiada. Jeśli podczas odbioru nikt nie wniósł żadnych skarg, obiekt zostaje oddany do użytkowania.

- Zdarza się przy odbiorze obiektu, że coś zostało wykonane z pewnymi błędami - mówi dr Katarzyna Jaranowska. - Wszyscy sobie zdają sprawę, że obiekt już zbudowano, że często zmiany oznaczają nowe koszty, nowe terminy, dochodzi problem kar, ustalenie winnego, a w konsekwencji, kto za to wszystko zapłaci i w jakim terminie należy to poprawić.

Jeśli podczas odbioru urzędnik administracji architektoniczno-budowlanej stwierdzi jakieś nieprawidłowości (np. brak urządzenia dla osób niepełnosprawnych, brak pochylni czy wykonanie jej niezgodnie z przepisami) może wydać pozwolenie na użytkowanie tylko części obiektu, która jest przystosowana, zaznaczając, że pozostała część budynku otrzyma pozwolenie na użytkowanie po zainstalowaniu urządzenia. Może także powiadomić urząd nadzoru budowlanego, by przeprowadził kontrolę już na tym etapie. Skargę może również złożyć osoba fizyczna, kiedy obiekt jest już użytkowany. Za każde uchybienie, powiatowe inspektoraty nadzoru budowlanego wymierzyć mogą karę pieniężną w wysokości 500 zł, jeśli kontrola wykaże, kto jest winien. Zalecą jednocześnie wykonanie tej części w zadeklarowanym terminie. Jeśli nadal brakuje urządzenia lub pochylni, inspektor znowu może nałożyć na "winowajcę" karę pieniężną. Pod warunkiem, że pojawi się, by to sprawdzić. W innym przypadku powinno być wszczęte postępowanie w celu znalezienia dowodów na ukaranie architekta, kierownika budowy czy inwestora.

W praktyce jednak już samo ustalenie, kto zawinił, trwać może latami albo w ogóle nie zostanie wyjaśnione, a obecnego zarządcy obiektu nie można za to ukarać. Do tego dochodzą rzadkie kontrole inspektorów nadzoru budowlanego, którzy na głowie mają setki podobnych spraw i niewielkie środki, nierzadko brak samochodu, a czasem nawet komputera. W praktyce więc nawet przez lata obiekt może pozostawać niedostosowany.

- W Polsce tak naprawdę nie ma egzekucji przepisów, a więc wypracowanego, sprawnego systemu kontroli przestrzegania przepisów i karania za realizacje niezgodne z nimi - dodaje dr Liliana Schwartz. - Dlatego jest, jak jest.

Pewne nadzieje na poprawę sytuacji wiąże się z wprowadzanymi zmianami w Prawie Budowlanym. Obowiązkowe kontrole nadzoru budowlanego zaraz po zakończeniu budowy pozwoliłyby na bieżąco ustalać winnych różnych nieprawidłowości.

Wymyślić toaletę

Wielu architektów i wykonawców wskazuje na inną ważną przyczynę, która sprawia, że spotyka się tak różnie dostosowane pomieszczenia dla niepełnosprawnych. To brak polskich standardów i uszczegółowionych przepisów. One :to powinny dokładnie określać parametry, jakim odpowiadać mają różne urządzenia przeznaczone dla niepełnosprawnych, a także wyjaśniać, jak i gdzie je montować. Żadne inne pomieszczenia użyteczności publicznej nie są tak krytykowane przez niepełnosprawnych z dysfunkcjami narządów ruchu, jak toalety i łazienki. Na ich przykładzie można zobaczyć, jak często stosuje się całkowicie różne, nierzadko złe, rozwiązania. Spotkać można poręcze o najdziwniejszych kształtach, różnych wielkościach, długościach i grubościach, przymocowane w różnych miejscach i na dowolnych wysokościach. Ponieważ przepisy nie podają, w jakiej odległości i na jakiej wysokości od umywalki, muszli czy natrysku powinno mocować się uchwyty, nie dziwi fakt, że panuje tu taka dowolność.

- Modne jest instalowanie miski ustępowej na wspornikach, kolumienkach albo wieżyczkach mauretańskich, nie mówiąc o obramowaniach wokoło nich, uniemożliwiających podjechanie wózkiem. Są umieszczone za wysoko dla stojącego koszykarza NBA, a cóż dopiero dla człowieka siedzącego na wózku! - mówi Anita Siemaszko, poruszająca się na wózku -Takie rozwiązania spotykam najczęściej w hotelach i na lotniskach. Czasem toaleta dla niepełnosprawnych straszy otworem, do którego mógłby wpaść zapaśnik sumo. Umywalki również są za duże, nie pozwalają dosięgnąć do kurka, by umyć ręce.

Jedyny dokument, w którym jest mowa o warunkach technicznych w publicznych pomieszczeniach higieniczno-sanitarnych dla niepełnosprawnych, to Rozporządzenie Ministra Infrastruktury z 12 kwietnia 2002 roku. Wszystko, co w nim zapisano w sprawie tych pomieszczeń, mieści się w kilku krótkich, bardzo ogólnych punktach (§ 86). Bez żadnych komentarzy, szczegółów i ilustracji.

- W punktach tych zapisano jedynie, że w pomieszczeniu powinna być zainstalowana odpowiednia miska ustępowa, natrysk, jeśli się go przewiduje, i instalacja uchwytów ułatwiających korzystanie z toalety - mówi prof. Ewa Kuryłowicz. - Ale gdzie i jak, już nie zapisano i nie pokazano na rysunku, tak aby nie zostawić niedomówień. A tak właśnie robi się w prawach budowlanych innych krajów. Poza tym do obracania wózka lepsza jest przestrzeń prostokątna a nie kwadratowa.

Poradniki i wytyczne

Niektórzy wykonawcy pomieszczeń sanitarnych przeznaczonych dla niepełnosprawnych szukają szczegółowych informacji w różnego rodzaju specjalistycznych poradnikach. Tyle tylko, że zalecenia w nich przedstawiane są różne albo niezgodne z najnowszą wiedzą. Ich autorzy opierają się na odrębnych źródłach, czasem zachodnich, czasem zaś na własnych pomiarach, a czasami kierując się wskazówkami jakiejś niepełnosprawnej osoby. Choć fachowe poradniki powstawały, wciąż trudno je znaleźć na rynku. Istnieją jeszcze wewnętrzne wytyczne dotyczące różnych obiektów, nie mają one jednak rangi rozporządzeń. Na przykład w wytycznych opracowanych przez Urząd Kultury Fizycznej zaleca się, by w budowanych obiektach sportowych przeznaczyć na widowni 6 miejsc dla osób na wózkach inwalidzkich. Nie wiadomo tylko dlaczego właśnie 6 i czy wielkość ta odnosi się jednakowo dla obiektów z widownią na 150 i 500 miejsc?

- Każdy inwestor zada to samo pytanie. A wygląda na to, że liczba miejsc na widowni nie ma tu znaczenia. A to właśnie powinno decydować o liczbie miejsc przewidzianych dla niepełnosprawnych na wózkach. Poza tym powinno to być jednak rozporządzenie, jak w przypadku hoteli, a nie tylko wewnętrzne wytyczne - dodaje prof. Ewa Kuryłowicz

Pułapki w hotelach

- Ponieważ nasze dziecko jeszcze nigdy nie było w Krakowie, postanowiliśmy z mężem, że latem wybierzemy się tam na tydzień, całą trójką - wspomina pani Aldona Bartosz. - W domu mieliśmy bardzo dobry przewodnik turystyczny po Polsce. Udało nam się w nim znaleźć hotel na naszą kieszeń i, co najważniejsze, był dostosowany (mąż porusza się na wózku). Zadzwoniliśmy więc, aby zarezerwować miejsce i przy okazji wypytać o szczegóły. Ku naszemu zaskoczeniu okazało się, że przystosowany pokój znajduje się na piętrze i nie ma windy, by tam się dostać. Pani uroczym głosem oznajmiła, że to żaden problem, bo jest obsługa hotelu, która pomoże męża wnosić i znosić. O resztę już nie pytałam, tylko podziękowałam.

Jak to się dzieje, że są hotele, na których widnieje znany nam wszystkim niebieski znaczek z osobą na wózku, informujący o dostępności hotelu dla niepełnosprawnych, a potem okazuje się, że albo nie ma windy czy platformy, a jak jest, to nie do wszystkich pomieszczeń gastronomicznych i rekreacyjnych, albo pokój i łazienka są źle wyposażone i zbyt małe, nie mówiąc o "tylko dwóch" stopniach przed wejściem. Okazuje się, że sporo hoteli nie zostało dotąd zweryfikowanych i skategoryzowanych pod względem oferowanych usług, zgodnie z wymaganiami określonymi w znowelizowanej ustawie. Nawet Polskie Zrzeszenie Hoteli, gdy rekomenduje dany hotel, to nie sprawdza, czy jest on kompleksowo przystosowany dla potrzeb gości niepełnosprawnych. Robią to tylko Wojewódzkie Komisje Kategoryzacyjne. Jednak proces kategoryzacji hoteli wciąż się przeciąga.

- Należy przypuszczać, że niektóre komisje kategoryzacyjne nie sprawdzają zbyt wnikliwie hoteli pod kątem potrzeb osób niepełnosprawnych - mówi prof. Zenon Błądek, architekt, wykładowca w Wyższej Szkole Hotelarstwa w Warszawie oraz na Wydziale Architektury Politechniki Poznańskiej. - Likwidacja wielu barier to nierzadko pozorne działania przystosowawcze, wynikają one czasem z braku elementarnej wiedzy o potrzebach tej grupy ludzi. A egzekwowanie przystosowania, dopiero w dniu odbioru obiektu albo w czasie kategoryzacji, jest niekiedy niemożliwe i wiąże się z bardzo dużymi kosztami - kończy prof. Błądek.

Właściciele hoteli podkreślają, że brak dokładnych przepisów, tak potrzebnych przy urządzaniu i wyposażaniu pomieszczeń zgodnie z potrzebami osób starszych i niepełnosprawnych, jest jedną z przyczyn obecnego stanu rzeczy. Zgodnie z ustawą o usługach turystycznych, każdy obiekt skategoryzowany powinien mieć informację dotyczącą przystosowania obiektu do obsługi osób niepełnosprawnych, wywieszoną na zewnątrz obiektu. Powinna to być pełna informacja o rodzaju hotelu, nadanej kategorii oraz jego dostosowaniu.

Prezent na 2003 rok?

Niepełnosprawni mogą mieć jednak jeszcze większe trudności w znalezieniu dla siebie miejsca w hotelach. Poprzednie Rozporządzenie Ministra Gospodarki nakładało obowiązek przystosowania w hotelach pokoi dla niepełnosprawnych w stosunku 1 do 30 (na każde 30 jednostek mieszkalnych - 1 jednostka przystosowana). Niestety, w znowelizowanym rozporządzeniu z 8 sierpnia 2002 roku proporcja ta została zmieniona na niekorzyść niepełnosprawnych. Obecnie wymaga ono dostosowania jednego pokoju dla niepełnosprawnych w obiektach do 50 pokoi!, a drugiego - dopiero przy następnych 100 pokojach! Oznacza to, że hotel o 49 pokojach (ok. 100 miejsc noclegowych) nie musi w ogóle mieć pokoju dla niepełnosprawnych, i że dopiero w hotelu o 150 pokojach, niepełnosprawni mogą spodziewać się dwóch takich pokoi. Tak więc obiekt ze 149 pokojami wciąż będzie mógł mieć tylko jeden taki pokój.

Wygląda na to, że wszystkie mniejsze hotele i motele, bez względu na standard, mogą w świetle tego dokumentu być niedostępne dla niepełnosprawnych. Propozycja zmian, co jest zrozumiałe, wyszła z branży hotelarskiej. Dziwi tylko, że zmianę tę przyjęto, choć konsultowana była m.in. z Ministerstwem Pracy i Polityki Społecznej i Polską Izbą Turystyki oraz, że o zmianie wiedziało Biuro Pełnomocnika ds. Osób Niepełnosprawnych. W ministerstwie wyjaśniono, że zadecydowały przede wszystkim argumenty hotelarzy. Narzekają oni, że wykorzystanie pokoi dla niepełnosprawnych jest minimalne, że nawet klienci pełnosprawni, w przypadku braku miejsc, nie są nimi zainteresowani. Pokoje więc stoją puste. Na koniec podkreślono, że są to wymagania minimalne, i że ustawa nie ogranicza przystosowywania większej liczby takich pokoi. Czy najlepszym dowodem, że właściciele hoteli myślą jedynie o "minimalnych wymaganiach" i ograniczeniu do minimum kosztów, nie jest właśnie zmiana tego rozporządzenia?

- Niestety, wszyscy wiemy, że takie nakazowe minimum staje się często normą - stwierdza prof. Zenon Błądek. - Zresztą i tak ok. 30 proc. łóżek w hotelach stoi pustych i niewykorzystanych, co mieści się w światowej normie. W tej sytuacji nie powinno być problemem przyjęcie kilku więcej gości niepełnosprawnych. Warto podkres1ić, że w okresie wyraźnego wzrostu starzenia się społeczeństwa zapotrzebowanie na przystosowaną bazę dla niepełnosprawnych będzie rosło.

Norma luksusem

Nikt nie może zaprzeczyć, że w ciągu ostatniej dekady wiele zrobiono, aby niepełnosprawni mogli w większym niż dotąd stopniu uczestniczyć w życiu społecznym. Dzięki już zlikwidowanym barierom architektonicznym wielu z nich mogło wyjść z domu, podjąć pracę, pójść do kina, do urzędu, rozpocząć studia, zobaczyć Wieliczkę, Zamek Królewski w Warszawie czy wjechać na plażę. Pozostaje jednak jeszcze bardzo wiele do zrobienia. Mimo że mamy tyle ustaw i przepisów obligujących do dostosowania nowych, jak i modernizowanych obiektów do potrzeb osób niepełnosprawnych, to wciąż do rzadkości należy pochylnia przed sklepem lub usytuowanie wejścia na poziomie chodnika, sygnalizacja dźwiękowa na przejściach czy urządzenia podnoszące w urzędach. Słaba egzekucja przepisów jeszcze pogłębia problem. Do tego dochodzą wspomniane wcześniej w artykule kontrowersyjne przepisy (pokoje hotelowe dla niepełnosprawnych, budynki zakładów pracy oraz budynki mieszkalne bez wind).

Najważniejsza jednak kwestia dotyczy społecznej wrażliwości na niepełnosprawność. Odnosi się to również do zasady "drugiego etapu", która musi wśród niepełnosprawnych budzić stare skojarzenia, że traktuje się ich jak ludzi "drugiej kategorii". Najpierw bowiem robi się coś dla pełnosprawnych, a dopiero potem, jeśli znajdą się dodatkowe pieniądze, dla niepełnosprawnych.

Gdzie ubiegać się o dofinansowanie

Wnioski osób fizycznych o udzielenie dofinansowania należy składać we właściwym terytorialnie Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie (PCPR). PCPRy dysponują ograniczonymi środkami finansowymi, a lista osób oczekujących na realizację likwidacji barier architektonicznych jest długa. 1. Wysokość dofinansowania dla osoby niepełnosprawnej może wynosić 80 proc. wartości całego przedsięwzięcia (wyjątkowo 100 proc., jeśli wnioskodawca jest uprawniony do uzyskania świadczeń z pomocy społecznej), wysokość dofinansowania nie może przekraczać 35 tys. zł, a likwidacja barier architektonicznych powinna być przeprowadzona w tym samym roku, w którym złożono dokumenty. 2. Do wniosku dołączamy kopię orzeczenia o stopniu niepełnosprawności, dokumenty potwierdzające własność lokalu (umowę najmu) i zaświadczenie o zatrudnieniu. 3. Po zakwalifikowaniu wniosku trzeba dostarczyć szkic mieszkania, projekt i kosztorys, ewentualnie pozwolenie na budowę (jeśli jest taka konieczność). 4. Jeżeli wniosek nie został rozpatrzony, w następnym. roku kalendarzowym trzeba złożyć go jeszcze raz.

Niebezpieczne zapisy

Przyczyn tego, że nowo powstające budynki są niedostępne dla osób niepełnosprawnych poszukiwałbym w błędnych zapisach legislacyjnych. Uważam, że architekci mają świadomość celowości dostosowania budynków. Wadliwa legislacja sprzyja natomiast nadużyciom na różnych etapach realizacji projektu. Nowe zapisy odnośnie zakładów pracy są bardzo niebezpieczne dla osób niepełnosprawnych. Poprzednio obowiązujące zapewniały bowiem obowiązek dostosowania wszystkich budynków dla potrzeb niepełnosprawnych. Teraz ten wymóg został ograniczony jedynie do budynków zakładów pracy chronionej.

prof. Stefan Kuryłowicz, architekt, współwłaściciel pracowni APA Kuryłowicz

O barierach w aktach prawnych

  • Rozporządzenie Ministra Transportu i Gospodarki Morskiej - drogi publiczne, skrzyżowania i przejścia dla pieszych powinny umożliwiać dogodne warunki do korzystania z nich przez osoby niepełnosprawne.
  • Ustawa o zagospodarowaniu przestrzennym - zobowiązuje uwzględnić wymagania osób niepełnosprawnych.
  • Rozporządzenie Ministra Infrastruktury - podaje jakim warunkom technicznym powinny odpowiadać budynki.
  • Ustawa o kulturze fizycznej - wszystkie nowe oraz modernizowane obiekty sportowe powinny być dostępne.
  • Rozporządzenie Ministra Spraw Wewnętrznych Administracji dotyczy zakresu i form projektu budowlanego.
  • Karta Praw Osób Niepełnosprawnych - uchwała sejmowa podkreślająca prawo dostępu do urzędów, obiektów użyteczności publicznej i do swobodnego przemieszczania się. Sejm uchwalając Kartę, powołał się na Konstytucję RP. Powszechną Deklarację Praw Człowieka, Konwencję Praw Dziecka, Standardowe Zasady Wyrównywania Szans Osób Niepełnosprawnych i akty prawa międzynarodowego.

Jak jest w Ameryce?

W Stanach Zjednoczonych prawo gwarantuje wszystkim osobom niepełnosprawnym dostęp do budynków publicznych, na takich samych warunkach jak sprawnej części społeczeństwa. Nie ma np. mowy o wchodzeniu do budynków tylnym wyjściem. W Ustawie o Niepełnosprawnych Amerykanach znajdują się wszystkie przepisy dotyczące osób poruszających się na wózkach, niewidomych, głuchych, niemych, a nawet cukrzyków i astmatyków. W kinach 1 proc. siedzeń musi być udostępnionych dla osób na wózkach, a obok każdego takiego miejsca znajdować się musi fotel dla osoby towarzyszącej. Miejsca te muszą być rozproszone równomiernie po całej sali. Do każdego wejścia do obiektów użyteczności publicznej, jeśli jest powyżej poziomu chodnika, musi prowadzić pochylnia. W miastach z metrem na każdej stacji znajduje się automat do sprzedaży biletów z oznaczeniami dla niewidomych. Ponad połowa miejskich autobusów ma specjalne wysuwane rampy dla wózków. Chodniki w miastach mają obniżone krawężniki przy przejściach dla pieszych. W sądzie sprawę przegrał projektant stadionu, który tak umieścił barierki oddzielające widownię od boiska, że przesłaniały one widok ludziom na wózkach.

Trzeba interweniować

Byłem kiedyś świadkiem uzgodnień pomiędzy architektem a inwestorem, jak ominąć temat barier. Inwestor miał podpisać oświadczenie, że wszystkie budowane mieszkania są sprzedane i wśród lokatorów nie ma osób niepełnosprawnych. Innym razem właściciel nowo wybudowanego sklepu z pięknymi schodami i bez pochylni oświadczył, że będzie to interes wyłącznie rodzinny, bez zatrudniania osób obcych. Zagroziłem, że będę każdorazowo składał doniesienia do prokuratury o łamaniu prawa. Trochę pomogło, ale nadal powstają różne dziwolągi budowlane, udające zgodność z prawem. Częste trudności w adaptacji starych budynków robią też konserwatorzy zabytków, którzy są aż nadto konserwatywni.

Krzysztof Listwon. radny, trzeci raz wybrany do Rady Miasta Ostrów Mazowiecka

Trzeba dotrzeć do studentów

Polskie przepisy budowlane nie są złe, wymagają jedynie rozszerzenia i uzupełnienia, aby wyeliminować luki pojawiające się na różnych etapach realizacji projektu. Dotrzeć też trzeba do tych, którzy kształcą studentów architektury. Tematyka dostępności budynków nie we wszystkich uczelniach prezentowana jest właściwie. Zdarza się, że podawane informacje są bardzo zawężone. A poza tym często rozwiązania przestrzenne ograniczają się tylko do potrzeb ludzi na wózkach, a pomijają osoby z innego rodzaju niepełnosprawnością.

Krzysztof Chwalibóg. architekt. członek SARP-u. red. nacz. miesięcznika "Architekt"
 

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas