Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Nikt mi nie zabroni, nawet ZUS!

14.01.2019
Autor: Sylwia Błach, fot. archiwum autorki
Źródło: Integracja 6/2018
Sylwia Błach

Oszołomieni wyciągali ręce. Z niepewnością przyjmowali to, co było im dawane. Czasem się kłaniali, obdarzali szerokim uśmiechem i dobrym słowem. Kiedy indziej uciekali w popłochu, za rogiem wyrzucając niechciany nabytek, wycierając ręce, jakby choroba była zaraźliwa. Brali ode mnie ulotki znanej sieci komórkowej, gdy pełna wiary zbierałam na wymarzone wakacje.

Pierwsze zlecenia dostałam w wieku nastoletnim. Były to czasy, gdy codziennie zaglądałam do internetu i odpowiadałam na kilka ogłoszeń. Nie mając doświadczenia zawodowego, kusiłam ceną. A potem przez wiele godzin tworzyłam teksty do internetu. Często za tak śmieszną stawkę godzinową, że rozsądniejsi ludzie kpili, iż moja praca to sztuka dla sztuki. Potem ja ich wyśmiałam, gdy mając bogate portfolio, zaczęłam dyktować warunki cenowe.

W swoim życiu pisałam już chyba wszystko: wśród zleceń były zarówno bajki dla dzieci, jak i opisy produktów do sklepu erotycznego. Tworzyłam felietony, treści na strony www... Często z branż, o których najpierw musiałam się wiele nauczyć. Moment zdobywania wiedzy lubiłam najbardziej. Od dziecka lubiłam pisać, więc rozwój w branży copywriterskiej był dla mnie naturalny. Ale jako nastolatka robiłam znacznie więcej.

Przez krótki czas chodziłam z ulotkami. To była świetna okazja do rozwoju umiejętności interpersonalnych. Bo praca to nie tylko pieniądze, ale też doświadczenie. Dla kogoś, kto był tak chorobliwie nieśmiały jak ja, rozdawanie ulotek stanowiło terapię szokową.

Zgłaszałam się też do zleceń graficznych. Uczyłam się projektowania graficznego, a potem uznałam, że to kolejna świetna okazja do zarobienia pieniędzy. Próbowałam robić biżuterię – tu akurat poległam. Nauczyłam się jednego: talent plastyczny mam mizerny.

Nigdy jednak się nie poddawałam, nim spróbowałam.

Pierwsza praca sama mnie znalazła. Gdy któryś raz z rzędu zgłosiłam się do wyborów Miss Polski na wózku jako kandydatka, prezes Fundacji Jedyna Taka zwróciła uwagę na mój długi opis samej siebie. Zostałam zatrudniona. Pracowałam zdalnie, rozwijałam się i, co najważniejsze, lubiłam to. Potem zaczęłam programować – najpierw na studiach, następnie zawodowo. Był moment, gdy pracowałam w dwóch firmach i nie odchodziłam od komputera przez 13 godzin dziennie. Robiłam grę i wierzyłam w jej sukces. Ostatecznie nadeszła fala goryczy: nie dostałam wynagrodzenia za kilka miesięcy pracy. Nie żałuję jednak tamtego wysiłku. Nigdzie nie nauczyłabym się tak wiele w tak krótkim czasie.

Teraz znów programuję zawodowo. Piszę też artykuły, robię strony www. Co jakiś czas prowadzę szkolenie programistyczne lub mam wystąpienie motywacyjne.

Na każde zlecenie, które dostaję, pracowałam latami. Każde doświadczenie, każda rozdana wizytówka, każde wystąpienie na kole naukowym, konwencie i każda godzina ciężkiej pracy zaowocowały tym, że teraz zawiesiłam rentę, bo przekroczyłam wszystkie progi podatkowe.

I dlatego gdy ktoś mi mówi, że nie pracuje, bo nie może, mam ochotę go wyśmiać. Mam rdzeniowy zanik mięśni, mieszkałam w małej miejscowości i miewałam już okresy bezrobocia, gdy nie mogłam nic znaleźć. Wiem, że to każdego dopadnie. Raz nawet wyleciałam z pracy – nie dlatego, że coś zawaliłam, tylko potrzebowali bardziej doświadczonego programisty. Nie wierzę w to, że ktoś nie może – świat idzie do przodu i rynek pracy się zmienia. Można wypełniać ankiety, uzupełniać dokumentację, rozmawiać przez telefon, odpisywać na mejle, być dziennikarką, prowadzić social media czy rozwijać się jako wirtualna asystentka. Warto poświęcić ulubiony serial na rzecz nauki nowej umiejętności.

Nikt mi nie zabroni pracować, bo dzięki pracy funkcjonuję w społeczeństwie. Ty też możesz. A jeśli się boisz, bo w orzeczeniu masz napisane: „całkowita niezdolność do pracy”, to skończ z tym i przeczytaj Konstytucję RP. W naszym kraju gwarantuje ona prawo do pracy i nikt nie może go odebrać. Tak odpowiedział mi prawnik, gdy poszłam do niego z tą wątpliwością. Powodzenia!


Sylwia Błach – pisarka, blogerka, działaczka społeczna, modelka, ambasadorka kampanii Dotykam = Wygrywam, promującej samobadanie piersi. Wolontariuszka Fundacji Jedyna Taka, laureatka stypendium ministra za wybitne osiągnięcia. Wyróżniona przez markę Panache w konkursie Modelled by Role Models Nowy Wymiar Piękna jako „Wzór do Naśladowania”. Finalistka konkursu Mocne Strony Kobiety magazynu „Cosmopolitan”. Pracuje jako programistka i jest doktorantką na kierunku: informatyka. Choruje na rdzeniowy zanik mięśni, porusza się na wózku. Prowadzi blogi, jeden poświęcony literaturze, niepełnosprawności, programowaniu i podróżom, a drugi – modzie i urodzie. W 2017 r. znalazła się w I edycji Listy Mocy, publikacji wydanej przez Integrację, z sylwetkami 100 najbardziej wpływowych Polek i Polaków z niepełnosprawnością. Więcej: sylwiablach.pl.


okładka 6 numeru magazynu Integracja z Ewą Pawłowską prezes IntegracjiArtykuł pochodzi z nr 6/2018 magazynu Integracja.

Zobacz, jak możesz otrzymać magazyn Integracja.

Sprawdź, jakie tematy poruszaliśmy w poprzednich numerach (w dostępnych PDF-ach).

Komentarz

  • Droga Sywlio
    Anna
    23.01.2019, 23:33
    Są ludzie, którzy naprawdę nie są wstanie pracować, zrozumiesz to kiedyś, kiedy nie będziesz wstanie nic wokół siebie zrobić. Nie każdy ma tak sprawny umysł aby programować, projektować, itp, nie każdy nadaje się do rozmów telefonicznych, czy obsługi komputera dłużej niż godzinę dziennie. Pracowałam do póki mogłam, byłam rozchwytywana, potem już nie dałam rady, dostałam rentę czasowo, a później nie przyznano mi jej ponieważ mam zbyt bogate wykształcenie i doświadczenie zawodowe, dla nich mogę pracować na leżąco w domu. Pewnie i tak, ale co zdziała człowiek, który codziennie jest na bardzo dużych dawkach opioidów, które ledwie działają?

Dodaj odpowiedź na komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin
Prawy panel

Wspierają nas