Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Kościół bez barier

02.04.2010
Autor: Piotr Pawłowski. Fot.: Piotr Stanisławski
Źródło: Integracja

Z arcybiskupem, metropolitą warszawskim, doktorem teologii Kazimierzem Nyczem rozmawiał Piotr Pawłowski.

Piotr Pawłowski: Czy wyobraża sobie ksiądz arcybiskup warsztaty, na których sadzamy księży na wózki lub zawiązujemy im oczy, aby mogli poczuć, jak żyje osoba z niepełnosprawnością? Warsztaty takie miałyby służyć przystosowaniu Kościoła do potrzeb osób niepełnosprawnych.
Abp. Kazimierz Nycz:
Na pewno istnieje potrzeba przygotowania kościołów i pomieszczeń sakralnych oraz przysakralnych dla osób niepełnosprawnych. To jest jeden problem. Inną sprawą jest przygotowanie Kościoła, jako wspólnoty ludzi wierzących, która potrafi być wrażliwa i gotowa do niesienia pomocy osobom niepełnosprawnym i do współpracy z nimi. Jedno i drugie jest ważne, ale to drugie jest rzeczywiście ważniejsze, bo dotyczy nie tylko księży i katechetów, ale też świeckich, którzy uczestniczą w niedzielnej mszy świętej. Nie wiem, czy od razu należy wsadzać ich na wózek inwalidzki, ale jest potrzebna jakaś forma warsztatów i przygotowanie nas na spotkania z osobami niepełnosprawnymi podczas tzw. formacji kapłańskiej, która jest przeznaczona dla młodych i starszych księży, także dla proboszczów. Teraz wiele rzeczy się pod tym względem zmienia i zmieniło w ciągu ostatnich 20 lat - czasu wolności w Polsce. Ja widzę bardzo istotne zmiany, jeśli chodzi o formację seminaryjną.

Główny Urząd Statystyczny podał, że Kościół nie rozumie niepełnosprawności, bo traktuje ją jako chorobę. Ja np. poruszam się na wózku, ale nie jestem chory.
Myślę, że nie można badań GUS-owskich uogólniać, mówiąc że w świadomości przeciętnego księdza czy kleryka człowiek niepełnosprawny jest człowiekiem chorym. Może jeszcze te pozostałości dawnego myślenia gdzieś są. Przez wiele lat byłem wykładowcą w Papieskiej Akademii Teologicznej. W przygotowaniu do katechezy, czyli wykładów, zajęć, ćwiczeń, a także w przypadku tworzenia programów dla klas integracyjnych, szkół specjalnych nikt nie traktuje niepełnosprawności jak chorobę. Z tego nie wynika, że nie jest wciąż potrzebne szczególne podejście do tych spraw. Katecheta, musi wiedzieć, że inaczej trzeba katechizować osobę, która jest niewidząca, inaczej osobę, która jest niesłysząca, a inaczej niepełnosprawnego intelektualnie lub osobę ograniczoną tylko ruchowo.

Spróbujmy na chwilę wejść do kościoła. Przypomina mi się sytuacja, gdy prosiłem swojego księdza proboszcza, aby wybudował podjazd, gdyż do budynku prowadziło mnóstwo schodów. Ksiądz odpowiedział mi, że podjazdu nie potrzeba, bo jest u nas wielu kochanych parafian, którzy będą mnie nosić. II Synod Plenarny wskazał, że kościoły trzeba dostosowywać. Mało tego - powinny być także specjalnie konfesjonały przygotowane dla osób niesłyszących i słabosłyszących. Czy myśli ksiądz arcybiskup, że te zmiany zachodzą?
Zachodzą. Zawsze można powiedzieć, że w napełnionej do połowy szklance jest tylko połowa wody. Ja mówię, że jest aż połowa wody. Pamiętam takie czasy, a jestem księdzem 36 lat, kiedy było ogromnie dużo do zrobienia w tej sprawie. Gdybym dzisiaj przeszedł przez parafie i kościoły w diecezji krakowskiej, zobaczyłbym tam wybudowanych 150 nowych kościołów, które dzięki wymogom architektonicznym są dostosowane. Nastąpił więc duży postęp. Są kościoły starsze, które było łatwo przystosować i wybudować podjazd. Są też takie, gdzie są większe trudności architektoniczne z dostosowaniem. Na przykład gotycki kościół Dominikanów w Krakowie, gdzie jest kilkanaście schodów w dół - tam zrobienie zejścia było bardzo trudne. Ale zrobiono to. Więc to się moim zdaniem poprawia.

W nowych kościołach, w których nieraz spowiadam, widzę, że sporo jest konfesjonałów, gdzie można wózkiem podjechać, a nawet wjechać do środka. Ostatnio taki konfesjonał widziałem na Stegnach w Warszawie. Więc to się zmienia. Na pewno jest jeszcze sporo do zrobienia. Nie zakładam też złej woli księdza, który mówi, że nie potrzeba podjazdu.


Na zdjęciu: Piotr Pawłowski i abp. Kazimierz Nycz. Fot.: Piotr Stanisławski

To nas bardzo cieszy. Jak dziś wygląda dostęp do seminarium osób z różnymi niepełnosprawnościami? Doskonale wiemy, że bycie księdzem na wózku nie jest raczej możliwe. Czy myśli ksiądz arcybiskup, że Kościół otwiera się także na te zmiany?
Otwiera się. Nie widzę przeszkody do bycia klerykiem w seminarium i przygotowania się do kapłaństwa dla osoby na wózku . W seminariach polskich spotykałem różne typy niepełnosprawności. W Krakowie, w którym wiele lat temu byłem biskupem i księdzem, w tej chwili został - ku zdumieniu wszystkich - przyjęty człowiek, który jest całkowicie niewidzący. Oczywiście, niewątpliwie będzie miał sporo trudności w sprawowaniu kapłaństwa, ale pewien typ jego wrażliwości może sprawić, że będzie potrzebny do tego, aby pełnić posługę czy to konfesjonału, czy spotkań, czy indywidualnego duszpasterstwa.

W imieniu widzów programu „Integracja” chciałbym księdzu arcybiskupowi złożyć życzenia dobrych świąt i budowania Kościoła bez barier.
Ja też chciałbym życzyć wszystkim, aby te święta wielkanocne - poprzedzone, tak jak to zawsze jest w te święta, wielkimi trzema dniami, w których pochylamy się nad Chrystusową męką, śmiercią, aby przeżyć to Zmartwychwstanie - były w życiu każdego z nas przeżywaniem naszej Paschy. Bo Pascha Jezusa - Jego przejście przez mękę, śmierć do zmartwychwstania - jest dla nas wierzących także naszą Paschą, naszym przejściem, wyjściem z niewoli grzechu do życia w wolności dzieci Bożych. A kiedyś, jak Pan Bóg tak będzie chciał, będzie także - jak u Jezusa - przejściem przez mękę i śmierć po to, aby wejść do domu Ojca, dokąd będziemy przeprowadzeni przez Tego, który pierwszy zmartwychwstał.

Dziękuję bardzo.
Szczęść Boże!

Komentarz

  • Bardzo ciężko jest zmienić mentalność człowieka
    Marcin z Kamienia Pomorskiego
    16.04.2010, 12:57
    Przedewszystkim konieczne jest mentalne odrodzenie kościoła, aby nie traktowano niepełnosprawności, jako swoistej "kary boskiej". Jestem niepełnosprawnym ruchowo katolikiem. Poruszam się jeszcze o własnych siłach, choć czuję, że jest coraz trudniej. Ponieważ odczuwam dotkliwy ból - nie jestem w stanie "uśmiechać się po amerykańsku". Staram się, jak mogę, ale niestety nie mogę powiedzieć, abym czuł się uszczęśliwiony reakcjami kościoła (wspólnoty) na moją obecność. Wiem, że spowiedź mogę odbyć (bez większych wstrząsów) u starszych, emerytowanych księży, którzy w przeciwieństwie do czynnych w posłudze kapłanów - starają się stawać na wysokości zadania - różnie im to wychodzi, ale w przeciwieństwie do młodszych księży, gdy nie rozumieją sytuacji, potrafią czasem dopytać się, i próbować wyjaśniać zawiłości. Dlaczego Kościół w wypowiedziach biskupów pokazuje swoją otwartość na nas, a w praktyce jest dalece inaczej. Od siedemnastu lat muszę przekonywać księży, zakonników i zakonnice, że TEŻ JESTEM CZŁOWIEKIEM i w pełni realizuję swoje człowieczeństwo. To bardzo boli, że wyśmiewana jest duchowość osób niepełnosprawnych. Ja nie widzę różnicy między wpełni sprawnymi, a niepełnosprawnymi - w rzeczywistości jesteśmy sobie bardzo potrzebni, bo się uzupełniamy. Trudno mi o tym pisać, ale jako lektor często jestem wtłączany w trudne sytuacje - kiedy ludzie chcą ze mną rozmawiać o swoich trudnych sytuacjach: bólu, cierpieniu zadawanym przez innych itp. Zawsze odsyłam ich do księży, ale oni jeszcze mocniej nalegają na rozmowę. Mieszkam na terenie diecezji szczecińsko-kamieńskiej i bardzo często spotykam się z niezrozumieniem za równo księży, jak i osób świeckich. O agresywnych zachowaniach ze strony zakonnic nie chcę wspominać.

Dodaj odpowiedź na komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin
Prawy panel

Wspierają nas