Michał Woroch – Osobowość Internetowa 2017
Zanim został podróżnikiem, chciał być kucharzem. Na gotowanie nie pozwolił mu jednak lekarz, którego musiał odwiedzić przed wyborem szkoły.
- Trafiłem do lekarza, który miał w rodzinie osobę chorą na rdzeniowy zanik mięśni. Powiedział mi wtedy, że nie tylko na gotowanie nie będę miał siły, ale w ogóle nie widzi niczego, co mógłbym robić – wspomina Michał Woroch, który wtedy jeszcze nie wiedział, że wbrew ograniczeniom, jakie postawiła przed nim choroba, i wbrew zaleceniom lekarzy, zostanie podróżnikiem.
Miłość wraca do życia
Zanim jednak ruszył w pierwszą podróż, musiał odzyskać chęć do życia. Stracił ją w dniu, w którym usiadł na wózek.
- Całe dnie spędzałem w łóżku – wspomina. – Wstawałem pięć minut przed powrotem mamy z pracy, żeby jej nie było przykro. Tak wyglądał każdy mój dzień. Zrezygnowałem ze studiów informatycznych. Przestałem snuć plany na przyszłość. Na nic nie czekałem.
Do życia wrócił dzięki miłości. Dla dziewczyny przeprowadził się do innego miasta. Rozpoczął pracę, wrócił na studia, chociaż już nie na wydział informatyki.
- Na informatykę nie wróciłem – podkreśla. – Miałem pracę, dziewczynę, opiekowałem się małą dziewczynką i co najważniejsze, dopiero co poradziłem sobie z trudnym tematem, czyli godzeniem się z niepełnosprawnością. Choroba postępowała. Nie chciałem spędzać pięciu lat na intensywnej nauce, zwłaszcza że zanim wróciłem na studia, przez trzy lata pracowałem. Wybrałem grafikę komputerową i kulturoznawstwo. To był wspaniały czas.
Osprzęt własnej konstrukcji
W pierwszą podróż ruszył... przez przypadek. Znajomy zaproponował mu udział w „Wielkim Wyścigu”, zorganizowanym przez radiową Trójkę. Uczestnicy tego przedsięwzięcia musieli dotrzeć z Madrytu do Warszawy autostopem. Wyprawa zrobiła na nim wielkie wrażenie, ale bakcyla podróży połknął dopiero w Mongolii.
- Człowiek, którego nawet dobrze nie znałem, zapytał, czy nie chciałbym z nim pojechać do Mongolii. Chciałem – podkreśla. – Trzy miesiące później byliśmy już w trasie. Wszystko na studenckich warunkach, z ograniczonym budżetem.
Podróżowali Koleją Transsyberyjską, samochodem i konno. On był zdeterminowany, by pokonać wszystkie przeszkody. Jednak nie wszyscy widzieli w nim podróżnika.
- Przed wyjazdem próbowałem się nauczyć jazdy konnej, ale mi się nie udało – wspomina. – W stadninach słyszałem tylko, że przy mojej chorobie samodzielna jazda poza padokiem i bez instruktora nie będzie możliwa. Wróciłem więc do domu i skonstruowałem z linek żeglarskich, pasa strażackiego i pasów samochodowych wiązanie.
Osprzęt własnej konstrukcji testował już warunkach bojowych. Działał bez zarzutu. Po wielu dniach podróży dotarli do Tsaatanów, społeczności mieszkającej na północy Mongolii i zajmującej się wypasem reniferów. Trzy tygodnie życia w trudnych warunkach, wśród mongolskich nomadów wystarczyły, by Michał Woroch zachwycił się różnorodnością świata i zapragnął ją poznawać. W Mongolii stał się podróżnikiem.
Przez dwie Ameryki
Ważną rolę w kolejnych wyprawach odegrał Maciej. Poznali się w szpitalu. Snuli plany, ale Maciej nie od razu uwierzył, że dwóch chłopaków na wózkach może zawojować świat. Postawił warunek.
- Powiedział, że jeśli uda mi się zdobyć samochód, którym damy radę ruszyć w podróż, to on ze mną pojedzie – pamięta Michał.
Pierwszym zakupionym samochodem w 2012 r. przejechali 17 tys. km po Europie. W 2016 r. wyruszyli na kolejną wyprawę. Tym razem z Ushuaia w południowej Argentynie przez dwie Ameryki na Alaskę.
- Przez 262 dni poruszaliśmy się Land Roverem Defenderem, do którego samodzielnie zaprojektowaliśmy szereg udogodnień – wspomina Michał. – Z początku, kiedy opowiadaliśmy o swoim planie, pukano się w czoło. Pomimo wszystkich przeciwności, ruszyliśmy w podróż życia. Przejechaliśmy 40 tys. km przez 14 państw.
Ta podróż jeszcze trwa, została przerwała z powodu problemów z silnikiem, ale Alaska na nich czeka. Silnik się poddał, oni nie. Jeśli wszystko się uda, na szlak wrócą w maju 2018 roku.
W stronę pięknego życia
Dla Michała Worocha każda podróż oznacza nowe przeżycia, odkrycia i doznania, ale wiąże się również z coraz bardziej odczuwalnym osłabieniem organizmu. Podróże nauczyły go spokoju i akceptacji. Oczyszczają umysł i powodują, że codzienne życie staje się prostsze.
- Gdy zakończę podróż na Alaskę, ruszę w stronę pięknego życia. Znajdę pracę. Usamodzielnię się finansowo. Zapewnię sobie spokój, wiedząc, że mam środki na opiekunów, rehabilitantów i pomoc w momencie, gdy choroba pozbawi mnie już samodzielności – mówi podróżnik, który swoimi wyprawami motywuje innych do działania.
Michał Woroch wie, że nie wszystko mu się uda. Nie na wszystko pozwoli mu stan zdrowia, ale nie traci pogody ducha.
- Boję się tylko braku samodzielności, ale wierzę, że pomimo tego, moje życie będzie piękne – podsumowuje.
Komentarze
-
„Krok po kroku”
16.03.2019, 23:17Właśnie przyszła pocztą Twoja książka. Zaczęłam i nie mogę się oderwać. Nie wiem, czy uda Ci się kontynuować podróż, ale to, co osiągnąłeś do tej pory jest absolutne. Jesteś potrzebny nam wszystkim jako wzór odwagi, hartu ducha i umiejętności wykorzystania swoich talentów. Mocno trzymam kciuki.odpowiedz na komentarz -
Mirosława Kamińska
15.04.2018, 12:03Brawo Michał!!! zazdroszczę Ci pasji i determinacji w spełnianiu marzeń. Życzę dużo zdrówka:)odpowiedz na komentarz
Polecamy
Co nowego
- „Wejdź Nowa” z własnym zakończeniem. Teatr Pinokio w Łodzi znów przełamuje bariery dostępu do kultury
- Dentezja – bezpłatna stomatologia bez barier dla osób z niepełnosprawnością w Warszawie
- Gospodynie turnieju minimalnie lepsze. Porażka Polek w meczu otwarcia MŚ
- Nowy system rezerwacji wizyt w urzędzie miasta
- Codziennie stajemy do walki: z miastenią twarzą w twarz
Dodaj komentarz