Zmiany w szkole. Izolacja czy nadzieja?
Od nowego roku szkolnego 2017/2018 obowiązują nowe przepisy dotyczące kształcenia uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. Najwięcej obaw i protestów wywołały zmiany związane z kształceniem indywidualnym, które odbywać się może tylko w domu. Rodzice, mimo zapewnień ministerstwa o stworzeniu alternatywnych i bardziej przyjaznych rozwiązań, bali się, że ich dzieci będą skazane na izolację w czterech ścianach. Jak to wygląda w praktyce?
Do tej pory Kuba,14-latek z zespołem Aspergera, był objęty kształceniem indywidualnym na terenie placówki, gdzie jednocześnie uczestniczył w części lekcji razem z innymi uczniami. Jednak od nowego roku szkolnego Kuba będzie się uczył całkowicie sam. MEN bowiem wskazał, że rozwiązanie indywidualnego kształcenia, obowiązujące jeszcze w poprzednim roku szkolnym, było nadużywane i prowadziło do izolacji dzieci z niepełnosprawnością.
Strach rodziców
Zarówno pani Ewelina, jak i reszty rodziców nie przekonują zapewnienia resortu edukacji, że na miejsce nauczania indywidualnego w placówce, istnieje możliwość uzyskania dla dziecka indywidualnego programu edukacyjno-terapeutycznego. Rodzice, ale też szkoły i poradnie psychologiczno-pedagogiczne obawiają się, czy szumne zapowiedzi ministerstwa nie rozbiją się o twarde realia polskiego szkolnictwa – na czym ucierpią dzieci.
„Nie było idealnie, ale jakoś działało”
- Dotychczasowe rozwiązanie, czyli nauczanie indywidualne w placówce, choć nie było idealne, sprawdziło się w praktyce i było odpowiedzią na możliwości wielu szkół – komentuje tegoroczne zmiany w edukacji socjolog dr Paweł Kubicki ze Stowarzyszenia Nie-grzeczne dzieci im. Hansa Aspergera. – Jednocześnie to, co w teorii proponuje MEN nie jest takie złe. Zapewnia możliwość dopasowania sposobu nauczania do możliwości i potrzeb ucznia, na bieżąco kontrolując jego postępy w nauce oraz to, jak radzi sobie w kontaktach z rówieśnikami – dodaje socjolog.
Zdaniem dr Kubickiego najbardziej pokrzywdzeni w obecnej sytuacji są uczniowie, którzy byli wcześniej „wypychani” na nauczanie indywidualne i już przyzwyczaili się do tego trybu.
Edukacja włączająca
- Do tej pory pedagodzy i nauczyciele twierdzili, że nauczanie indywidualne w szkole to najlepsze rozwiązanie dla tych uczniów. A teraz muszą wybrać jedno z dwóch rozwiązań. Jednym z nich jest nauka wraz z resztą klasy w jednym pomieszczeniu, czyli de facto: edukacja włączająca – stwierdza badacz.
Według socjologa zarówno dla uczniów, jak i nauczycieli oraz dyrektorów szkół jest to skok na głęboką wodę. Zwłaszcza, że do tej pory te same placówki nie widziały możliwości kształcenia dzieci w takiej formie, dlatego kierowano ich na nauczanie indywidualne. Zdaniem dra Kubickiego problem dotyczy przede wszystkim uczniów ze spektrum autyzmu, w tym z zespołem Aspergera.
Indywidualne programy – zobaczymy, uwierzymy
- Drugą propozycją jest możliwość nauczania ze wsparciem w szkole z możliwością indywidualizacji na poszczególnych lekcjach, ale tylko w granicach możliwości placówki i za zgodą organu prowadzącego – tłumaczy badacz. – Ma ona polegać na tym, że uczeń ze specjalnymi potrzebami chodzi na część przedmiotów z klasą, a część realizuje w trybie indywidualnym.
Jak zauważa Paweł Kubicki, brakuje konkretów na temat godzin, w jakich ma się odbywać „nowe” kształcenie i jak mają wyglądać rzeczywiste obowiązki szkoły wobec ucznia.
„Uczniowie z niepełnosprawnością, którzy mogą uczęszczać do szkoły, ale wymagają tego, aby część zajęć prowadzona była w formie indywidualnej lub w mniejszej grupie, będą odbywać takie zajęcia w szkole. Zespół nauczycieli może wskazać takie rozwiązanie w indywidualnym programie edukacyjno-terapeutycznym” – czytamy na stronie resortu edukacji.
„Potrzebę organizacji zajęć indywidualnych lub zajęć w małej grupie od tego roku szkolnego określa zespół nauczycieli i specjalistów pracujących z uczniem w szkole” – poinformowała nas mailowo Anna Ostrowska, rzecznik prasowy MEN. – „Zespół ten opracowuje dla ucznia indywidualny program edukacyjno-terapeutyczny, w co mają być włączeni także rodzice ucznia. Zalecenia co do objęcia ucznia indywidualnymi zajęciami lub zajęciami w małej grupie będą mogły być wskazywane również w orzeczeniach o potrzebie kształcenia specjalnego. Tyle, jeśli chodzi o zapewnienia ministerstwa. To rozwiązanie ma służyć rozwijaniu edukacji włączającej i zwiększeniu możliwości edukacyjnych” – podsumowuje.
Niestety, zarówno rodzice jak i specjaliści są dość sceptyczni w ocenie pomysłów ministerstwa.
- Nie znam jeszcze szkoły, która by oferowała tego typu rozwiązania i dopiero teraz będzie można je wypracować – stwierdza dr Kubicki, który obawia się o kwestie egzekwowania od placówek realizacji indywidualnych programów edukacyjno-terapeutycznych, a od samorządów - konkretnych pieniędzy. Zwłaszcza, że już w tej chwili trudno jest uzyskać dla dziecka choćby zajęcia rewalidacyjne (wyrównawcze) w wymiarze większym niż przepisowe dwie godziny w tygodniu. A co dopiero mówić o realizacji zajęć indywidualnych, których liczba nie będzie wskazana np. w otrzymywanym przez ucznia orzeczeniu o potrzebie kształcenia indywidualnego.
Rodzice, skarżcie się!
- Dla większości będzie to moim zdaniem jak w Ewangelii św. Mateusza: „Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma” – mówi dr Kubicki. – Rodzice, którzy są zamożniejsi i zaradniejsi będą w stanie uzyskać dla swoich dzieci lepsze warunki niż do tej pory, a ci rodzice, z których dziećmi szkoły sobie nie radziły i wysyłały na nauczanie indywidualne, nie będą sobie z nimi radzić w placówkach – przewiduje socjolog. - Jest cień nadziei związany z elastycznością nowych przepisów. Wszystko będzie zależało od tego, jak ministerstwo, kuratoria, ale też media będą reagować w konkretnych przypadkach. Jest więc szansa, że uda się wypracować praktykę dobrą dla uczniów. Obawiam się, że skończy się na wariancie zerojedynkowym, tzn. albo nauczanie indywidualne w domu, albo brak indywidualizacji w szkole – stwierdza badacz.
Dr Kubicki zwraca także uwagę, że taka zmiana sama w sobie jest czaso- i pracochłonna, a dodatkowo towarzyszy jej ogromna reforma całego systemu edukacji, co w żadnym stopniu nie ułatwia wprowadzenia zmian potrzebnych uczniom z niepełnosprawnością.
„Jeśli szkoła nie będzie realizowała swoich zadań prawidłowo to taki fakt należy zgłaszać do właściwego kuratorium oświaty. Kuratorzy oświaty w ramach sprawowanego nadzoru pedagogicznego, w przypadku stwierdzenia nieprawidłowości w organizacji kształcenia uczniów z niepełnosprawnościami, wydają dyrektorowi zalecenia, które jest on zobowiązany wypełnić – odpowiadana na pytanie o egzekwowanie praw uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi Anna Ostrowska.
Pozostaje tylko pytanie, ile takich skarg będzie powstawać i ile z nich odniesie rzeczywisty skutek.
Komentarze
-
Nadużycia
11.09.2017, 14:37Może wreszcie na nauczanie indywidualne nie będą wysyłani uczniowie niewidomi i słabowidzący. Zajęcia rewalidacyjne oczywiście są potrzebne, ale dlaczego taki uczeń przez lata ma indywidualne lekcje polskiego, historii itd.? Czy nie dlatego, by nauczyciele mieli dodatkowe płatne godziny?odpowiedz na komentarz -
Indywidualny Program Edukacyjno- Terapeutyczny
08.09.2017, 17:07Na pytanie co dzieje się z IPETem w szkole integracyjnej nauczyciel szkoły mówi "trafia do szuflady" smutne i prawdziwe, że to my rodzice musimy walczyć o to by placówki i nauczyciele dostosowali się do zaleceń IPETu i orzeczeń o kształceniu specjalnym. Jeśli my nie zawalczymy o nasze dzieci nie liczmy na to że zrobi to szkoła, która nawiasem mówiąc bierze 60 tys. subwencji oświatowej na kształcenie naszego dziecka(tyle w przypadku sprzężonej niepełnosprawności)odpowiedz na komentarz -
Dana
08.09.2017, 12:20Z praktycznego punktu widzenia. Jeżeli jest możliwość integracji z dziećmi czy młodzieżą zdrową w szkole to apeluję do Was rodzice nie skazujcie dziecka na izolację w domu - a dużo wiem na ten temat. Lepiej spokojnie walczcie aby nie było dyskryminowane. To jego przepustka w dorosłe życie i budowanie wiary w siebie.odpowiedz na komentarz
Dodaj komentarz