Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Życie na krechę

14.12.2009
Autor: Janka Graban. Fot.: www.sxc.hu
Źródło: Integracja 6/2009

Trwa bożonarodzeniowy szał zakupów. Handlowcy zacierają ręce, bo w tym czasie wyprzedaje się wszystko, co jest na półkach. Bankowcy niestrudzenie kuszą atrakcyjnymi pożyczkami na niecodzienne zakupy. W wielkich przestrzeniach sklepowych tłok, gwar, kolejki przy kasach i sączące się w tle kolędy. Żenujące to i smutne.

Najbardziej w tym wszystkim szokują mnie atrakcyjne pożyczki. Szybka procedura, kasa od ręki, bez zgody współmałżonka... Dla kogo ta oferta? Dla ludzi, którzy ledwo wiążą koniec z końcem i jeszcze mocniej muszą zacisnąć pasa?

"Specjaliści twierdzą, że żyjemy ponad stan. Zadłużenie wzrasta, a zarobki stoją w miejscu lub nawet spadają" – alarmowała jesienią na swoim portalu Wirtualna Polska, a "Tygodnik Powszechny" (nr 43/09) opublikował dramatyczny raport Elżbiety Isakiewicz "Smuta Polaka bankruta" – o niespłaconych kredytach.

Centrum handlowe

Płacz i płać
Nie ma szczegółowych badań na temat tego, ile osób z niepełnosprawnością bierze kredyty, na co je przeznacza i jak spłaca. Pewnie nie stanowimy wyjątków. Na podstawie listów od Czytelników mniej więcej wiem, jak to wygląda w naszym środowisku. Podejmuję zatem temat ku przestrodze, ale i dla każdego z nas, aby zastanowił się nad stanem własnych finansów. Taka refleksja musi się pojawić, kiedy decydujemy się na kredyt. Spłacanie, a na pewno niespłacanie bankowych pożyczek może przewrócić do góry nogami życie kredytobiorcy i jego rodziny. To idzie jak lawina. Podstawowy problem polega na tym, że ratunku zaczyna się szukać wtedy, kiedy niewiele można już zrobić – tylko płakać i płacić.

"Ratujcie naszą rodzinę. Mamy troje dzieci, w tym jedno niepełnosprawne" – napisała pani Olga z woj. podlaskiego. "Zamarzyły mi się rodzinie święta, takie jak w telewizji. Mieliśmy parę dni radości, a teraz trzeci rok nie możemy się pozbierać. Zalegamy z czynszem na 15 tys. zł, mamy teraz sprawę o eksmisję"...

W dobrej wierze pani Olga wzięła świąteczny kredyt. Spłacała go zresztą solidnie, ale dziecko miało nawrót choroby i potrzebowało drogich lekarstw. Przestała płacić raty. Rodzina została pozwana przez urząd miasta. Może uda im się wynegocjować jakiś sposób spłacania czynszowego długu? W bankach raczej nie ma przebacz!

Zanim popłyną łzy
– Gdybym mogła podjąć pracę... – wzdycha pani Beata, matka czwórki dzieci, w tym jednego chorującego. – Dowiedziałam się w opiece społecznej, że w razie pracy stracę pieniądze na córkę. Syn przestał chodzić do szkoły i pracuje u gospodarzy, żeby mi pomóc. Wszystko to za mało, jestem bezradna, nie wiem, co dalej robić...

Kiedy przychodzi życiowe zagubienie, warto przeanalizować swoje sprawy z osobą postronną (np. pracownikiem socjalnym). To nie wstyd pytać o radę. Gdy latami borykamy się z trudami życia, chwile żalu sygnalizują potrzebę analizy swojej sytuacji.

Podjęte działania okażą się nieskuteczne, kiedy ograniczą się do listu: "Bardzo proszę o pomoc dla mojej rodziny. Potrzebujemy ubrań, butów, jedzenia, nie mamy węgla na zimę. Nie chcę pójść do OPS-u ani Caritasu w naszym mieście, bo się wstydzę – i biedy, i niepełnosprawnych dzieci, którymi zostałam pokarana..." – napisała do nas matka z woj. podkarpackiego.

Kobieta przy choince

Załamanie może okazać się trampoliną do lepszego życia. W takim czasie dobrze jest skierować myśli na proste, codzienne sprawy. Zrobić bilans miesięcznych kosztów: czynsz, prąd, gaz, TV i internet. Policzyć wydatki na żywność, leki, kosmetyki itp. Zastanowić się na czym zaoszczędzić.

Uwierzmy też, że Pan Bóg nie ma upodobania w karaniu kogokolwiek. Sami siebie karzemy najskuteczniej...

Ponad stan
Kiedy zaczyna się życie ponad możliwości finansowe? Granica pomiędzy biedą a niefrasobliwością jest płynna. Porównam dwie wielodzietne rodziny. Obie mają niepełnosprawne dzieci i ciężką sytuację finansową – tak się przedstawiły w listach do redakcji. Rodzice w jednej rodzinie nie pracują, bo w okolicy nie ma pracy: "Żyjemy jedynie z zasiłków i darów od dobrych ludzi"... Druga rodzina, w tym samym województwie o wysokiej skali bezrobocia: "utrzymuje się z pracy dorywczej, od wiosny do później jesieni. Zbieramy zioła i grzyby na sprzedaż... pomagają zdrowe dzieci, a opieką nad chorym dzielimy się z całą rodziną...".

Pierwsi napisali do nas prośbę o opublikowanie apelu o pomoc w spłacie zadłużenia za mieszkanie i dwa kredyty w bankach: "Każda  kwota będzie dla nas bardzo pomocna, bo na wiosnę sąd wyznaczył eksmisję..." – i wszystko wskazuje na to, że tak się stanie. Druga rodzina poinformowała nas o podjęciu energicznych działań ratunkowych, które mogą odmienić ich życie. "Złożyliśmy podanie o dodatek mieszkaniowy i o lokal socjalny, ponieważ możemy sobie nie poradzić z opłatami" – wyjaśniają. "Kiedy znajdziemy pracę, to się nam polepszy. Ważne, byśmy trzymali się razem...".

Podobna sytuacja życiowa... miejsce zamieszkania... status społeczny. Nawet niepełnosprawność dziecka taka sama. Jak różne jednak postawy wobec życiowych problemów...

Kobieta na zakupach

Wszędzie są święta
Każdy chciałby być młody, piękny i bogaty. Ja też, ale jest, jak jest. Przed dramatycznymi wyborami staje wielu ludzi. Pan Kazimierz z Kościerzyny mieszkał na czwartym piętrze bloku bez windy. Napisał: "W 45. roku życia zdiagnozowano u mnie zesztywniające zapalenie stawów kręgosłupa (ZZSK). Musiałem korzystać z pomocy opiekunki z OPS. Powoli poznawałem swoje ograniczenia. Kiedy usiadłem na wózek i przeszedłem na rentę, to ciągle przeliczałem, na co mi ona wystarczy? Powiedziałem sobie: trudno, i złożyłem podanie o miejsce w domu opieki".

Pan Kazimierz ma tam opiekę i może być w miarę samodzielny, a co najważniejsze, jak sam przyznaje, wreszcie nie spędza świąt sam. Gdy nachodzi go chandra, to przypomina sobie ostatnie domowe Boże Narodzenie, kiedy miał pół chleba, cztery ziemniaki i trochę oleju. Wyczekiwał opiekunki jak zbawienia. Dopytywany, jak to było możliwe, odpowiada: "Już nigdy więcej" i głos mu się załamuje...

Życzę zatem, Drodzy Czytelnicy, żeby nikomu nie zabrakło drugiego człowieka, dobrego słowa i pogody ducha nie tylko w święta. I aby tak było częściej między świętami.

Nie dajcie się zaskoczyć

Wszystkiego w życiu nie przewidzimy. Możemy jednak, na wszelki wypadek, zawczasu mieć listę adresów (i telefonów) do pomocnych instytucji i organizacji, najbliższych miejsca zamieszkania. Jeśli nie uzyska się tam pomocy,  to choć informację, gdzie jej szukać. Lista jest otwarta...

Wsparcia, pomocy lub informacji warto szukać w takich miejscach, jak:
1. Rodzina – jako pierwsza instancja jest moralnie zobowiązana do pomocy, ale z rodzinami bywa różnie, dlatego, jak się nie da współpracować, to trzeba iść dalej...
2. Ośrodki Pomocy Społecznej – (są w najmniejszych miejscowościach, trzeba tylko liczyć się z procedurą weryfikacyjną, np. wywiadem środowiskowym, a ponadto spełnić dość rygorystyczne wymagania finansowe)
3. Pełnomocnicy miast (i gmin) ds. osób niepełnosprawnych, o ile tylko działają (trzeba sprawdzić, są w wielu samorządach)
4. Najbliższa organizacja pozarządowa zajmująca się niepełnosprawnością (jako osoby z niepełnosprawnością czy mając takie osoby w rodzinie, koniecznie musimy mieć stały kontakt z tymi organizacjami)
5. Centra Integracja: w Gdyni, Krakowie, Katowicach, Warszawie, Zielonej Górze
6. Infolinia Integracja: 0801 801 015 (koszt 0,40 zł za połączenie)
7. Biura Porad Obywatelskich – (poradnictwo obywatelskie, wspierające nasze działania; adresy poszczególnych biur można znaleźć poprzez wyszukiwarkę internetową)
8. Lokalne media, wierni sojusznicy ludzkiej niedoli (na pewno mają dyżury dziennikarskie, jak np. oddziały „Gazety Wyborczej” w każdym województwie)
Ponadto warto znać adresy do:
9. Ośrodka Interwencji Kryzysowej
10. Polskiego Czerwonego Krzyża
11. Caritas Polska
12. Centrum Pomocy Rodzinie
13. Biura Pełnomocnika Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych
14. Najbliższego oddziału PFRON
15. Najbliższego oddziału NFZ

 

Komentarz

  • W całości popieram wypowiedź Jasia.
    Mariola
    16.12.2009, 11:56
    Za ok. 700-800 zł netto renty nie da się żyć. Więc trzeba szukać metody, by przeżyć. A tu ucieka się w kredyt, który być może wyrówna niedobór. Na pracę jeśli ktoś jest ''ruchowcem'' nie ma co liczyć. Bo nikt go nie chce. Po co kłopot na głowę. Kłopot, bo biurokracja czyni cuda w naszym kraju. Zanim pracodawca zdobędzie dofinansowania to nieźle musi się na główkować, jak przejść przez papiery. Więc na dodatkowy dochód z pracy nie ma co liczyć. Nawet do telepracy nie ma ogólnego przekonania. A widmo niedogrzanego mieszkania, skromnego jedzonka nie tylko na święta wita w domu. Jeszcze gorzej mają osoby na wózkach. Zero pomocy z OPS- bo się nie kwalifikują, a PCPR likwidacji barier nie robi bo nie mają kasy. Więc, jak czytam wypowiedzi na forach osób z chorym narządem ruchu i ze wsi, to aż zatrwożenie bierze, jak te osoby przeżywają brak pieniędzy. PUP z kolei nie robi nic by starać się przynajmniej aktywizować. Ograniczają się jedynie do wywieszki ofert na tablicach. Ofert, które nie mają nic wspólnego z dostosowaniem pracy do niepełnosprawności. Nie mówiąc o pomocy w założeniu działalności, czy odpowiednim szkoleniu- bo o takim nie mają pojęcia. Więc najlepiej nie robić nic i trzymać ciepła posadkę. A tysiące osób niepełnosprawnych musi się ograniczać na maxa w wydatkach. Pozdrawiam

Dodaj odpowiedź na komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin
Prawy panel

Wspierają nas