W szkole czy w domu? Walka o nauczanie
„Chcecie zamknąć nasze dzieci w gettach” – nie przebierają w słowach rodzice dzieci z niepełnosprawnością. 10 maja zdecydowali się protestować przed Sejmem. „Niepełnosprawność ucznia nie jest przesłanką do objęcia go indywidualnym nauczaniem” – odpowiada Ministerstwo Edukacji Narodowej (MEN). Kto w tym sporze ma rację i czy rzeczywiście propozycje MEN bardzo zmienią sytuację uczniów z niepełnosprawnością?
Opublikowany w kwietniu 2017 r. projekt rozporządzenia w sprawie indywidualnego obowiązkowego rocznego przygotowania przedszkolnego dzieci i indywidualnego nauczania dzieci i młodzieży (plik PDF, 53 KB) wywołał lawinę komentarzy i bardzo żywą reakcję rodziców dzieci z niepełnosprawnością oraz mediów. Propozycja, by usunąć możliwość prowadzenia nauczania indywidualnego w domu, była nawet porównywana do zamykania dzieci z niepełnosprawnością w gettach i izolowania ich od rówieśników.
10 maja 2017 r. przed Sejmem zgromadzili się rodzice, którzy sprzeciwiają się zapisom zaproponowanym w rozporządzeniu Ministerstwa Edukacji Narodowej, fot. M. Różański
„Getto domowe zamiast szkoły”, „MEN wyklucza chore dzieci”, „MEN odcina dzieci niepełnosprawne od rówieśników”, „MEN chce się pozbyć „problematycznych” dzieci ze szkół” – takie tytuły nosiły artykuły dotyczące projektu ministerstwa, które z kolei broniło się, że nowymi regulacjami chce skończyć z nadużywaniem stosowania nauczania indywidualnego w przypadku dzieci z niepełnosprawnością.
Kto w tym sporze ma rację?
Tylko konkretne przypadki
Na początku trzeba podkreślić, że nauczanie indywidualne nie dotyczy wszystkich dzieci z niepełnosprawnością lub tylko ich. Może być wprowadzone tylko w bardzo konkretnych i uzasadnionych przypadkach.
Według Prawa oświatowego, które wejdzie w życie 1 września 2017 r., a do którego odnosi się wspomniane rozporządzenie, nauczaniem indywidualnym mogą być objęte dzieci i młodzież, których stan zdrowia uniemożliwia lub znacznie utrudnia uczęszczanie do przedszkola lub szkoły.
Ta forma kształcenia jest organizowana na podstawie orzeczenia, które jest wydawane przez zespół działający w publicznych poradniach psychologiczno-pedagogicznych, w tym w poradniach specjalistycznych. Obecnie istnieje możliwość rozwiązania pośredniego – dziecko z odpowiednim orzeczeniem może odbywać kształcenie indywidualne w placówce – szkole lub przedszkolu.
Ministerstwo uspokaja
Zdaniem Ministerstwa Edukacji Narodowej, takie rozwiązanie było nadużywane. Anna Ostrowska, rzecznik prasowy MEN, 5 maja br. przekazała zrzeszonym w jednym z portali społecznościowych protestującym rodzicom oświadczenie, w którym podkreśla m.in. że „indywidualne nauczanie nie jest formą kształcenia dzieci niepełnosprawnych”, a także: „organizowanie indywidualnego nauczania dla dzieci z powodu ich niepełnosprawności nie jest prawidłowe”.
Dalej czytamy, że „dla dzieci niepełnosprawnych organizowane jest kształcenie specjalne. Kształcenie specjalne nie oznacza kształcenia w szkole specjalnej. Organizuje się je w szkołach ogólnodostępnych, integracyjnych, specjalnych, zgodnie z rozporządzeniem w sprawie warunków organizowania kształcenia, wychowania i opieki dla dzieci i młodzieży niepełnosprawnych, niedostosowanych społecznie i zagrożonych niedostosowaniem społecznym”.
Rzeczniczka MEN podkreśla też, że „nie można zastępować indywidualizacji kształcenia oraz odpowiednich dla dziecka form wsparcia nauczaniem indywidualnym. Dzieci, które wymagają wsparcia w nauce, powinny mieć zapewnioną pomoc ze strony szkoły – indywidualizację kształcenia, dostosowanie wymagań edukacyjnych, różne formy pomocy psychologiczno-pedagogicznej np. zajęcia dydaktyczno-wyrównawcze czy klasy terapeutyczne. Dyrektor szkoły powinien korzystać z dostępnych możliwości wspierania dziecka.
Czy chodzi o pieniądze?
Te wyjaśnienia nie przekonały jednak rodziców, którzy 10 maja 2017 r. przybyli pod Sejm, by zaprotestować przeciw krzywdzącym ich zdaniem propozycjom ministerstwa. Swoje obawy opisali na jednym z portali społecznościowych:
„MEN pozbawia rodziców decydowania o diagnozowaniu dziecka, na diagnozę i decydowanie o dalszym losie szkoła nie będzie potrzebowała zgody rodziców! Dzieci z autyzmem, ADHD i zachowaniem trudnym według MEN będą kierowane do ośrodków wychowawczych .O tym też zdecyduje szkoła za plecami rodzica! Prawo oświatowe zmierza też do pozbawienia naszych niepełnoprawnych dzieci subwencji, tym samym jedynej karty przetargowej, którą czasami miał rodzic. Szkole nie będzie się opłacało „brać” wysoko funkcjonującego dziecka z autyzmem, zespołem Downa czy niepełnosprawnością intelektualna, bo nie dostaną za to pieniędzy. Tym samym cała rzesza dobrze funkcjonujących dzieci trafi do szkół specjalnych” – czytamy w uzasadnieniu majowego protestu.
- Błagam, nie zabierajcie nam nauczania indywidualnego w szkole – apelowała jedna z uczestniczek protestu, pani Dorota, matka chłopca z zespołem Aspergera. – Jeśli mój syn zostanie w domu, to ja będę go musiała wozić na zajęcia, pilnować go i być z nim przez cały dzień, co uniemożliwi mi pracę i pozbawi własnego życia.
Protest rodziców, mimo licznych wydarzeń w Warszawie, spotkał się z dużym zainteresowaniem mediów, fot. M. Różański
Moje dziecko odżyło
Przykład jej i syna potwierdza słuszność postulatów protestujących.
- W tym roku przeszliśmy na nauczanie indywidualne na terenie szkoły i to była prawdziwa rewelacja. Dziecko odżyło! – mówiła pani Dorota. – W zeszłym roku syn z ledwością zdał IV klasę. Dziś ma czerwony pasek na świadectwie. Jednocześnie pozostaje zintegrowany z rówieśnikami. Ma lekcje wychowania fizycznego, plastyki i techniki z klasą. Powiedział mi nawet, że nauczanie indywidualne to najlepsza rzecz, jaka przytrafiła mu się w życiu.
- Nadużycia likwiduje się poprzez kontrole, szkolenia, wdrażając mechanizmy wsparcia, a nie likwidując całkowicie dane rozwiązanie – odnosiła się do argumentów ministerstwa inna z protestujących matek, pani Monika. – Ułatwianie nauki dzieciom z chorobami kardiologicznymi, hematologicznymi czy zaburzeniami ze spektrum autyzmu to nie są nadużycia. Jeśli dziecko przez trzy miesiące przebywa w szpitalu i potem musi nadrabiać zaległości, to nauczanie indywidualne w placówce mu to umożliwia. Tak samo dzieci mające problemy z koncentracją na przedmiotach, które są dla nich trudne, również mogą potrzebować tego indywidualnego nauczania. Ale jeśli są w stanie funkcjonować w grupie na innych lekcjach, to powinny mieć do tego prawo.
Zebrani pod Sejmem rodzice wskazywali na brak chęci dialogu ze strony resortu edukacji. Podkreślali tez inne niekorzystne zmiany, m.in. dotyczącą alternatywnych metod komunikacji czy odebrania możliwości wydawania orzeczeń przez prywatne poradnie, co znacznie wydłużyło kolejki w państwowych placówkach.
Protestujących rodziców wsparli politycy partii opozycyjnych, m.in. Nowoczesnej i Razem, a także Związek Nauczycielstwa Polskiego.
Rzeczniczka zaprzecza
Te dość daleko idące obawy rodziców są, zdaniem Ministerstwa Edukacji Narodowej, nadinterpretacją faktów.
„Nieprawdą jest, że szkoła będzie decydowała o losie dziecka – czytamy we wspomnianym oświadczeniu rzecznika prasowego. – Gdy w wyniku udzielanej dziecku pomocy psychologiczno-pedagogicznej nie następuje poprawa funkcjonowania dziecka, za zgodą rodziców dziecka, dyrektor szkoły będzie mógł wystąpić do publicznej poradni, z wnioskiem o przeprowadzenie diagnozy problemu dziecka w celu wskazania sposobu rozwiązania tego problemu”.
Rzeczniczka MEN zaprzeczyła też twierdzeniu protestujących, że np. dzieci z autyzmem, ADHD i zachowaniem trudnym będą kierowane do ośrodków wychowawczych (poprawczaków). Również obawy dotyczące subwencji oświatowej są, zdaniem przedstawicielki resortu, całkowicie nieuzasadnione.
„Nieprawdą jest, że ograniczane są środki przekazywane na organizację kształcenia dzieci niepełnosprawnych. Na kształcenie dzieci niepełnosprawnych przeznaczanych jest ponad 6,5 mld zł rocznie z budżetu państwa” – podkreśliła Anna Ostrowska.
Poinformowała, że kwoty dodatkowo wspierające kształcenie dzieci z niepełnosprawnością rosną od wielu lat.
Jednak to negowanie przez ministerstwo obaw rodziców w żaden sposób do nich nie przemawia.
- Nie przekonuje nas powtarzanie jak mantrę „nieprawda, nieprawda, nieprawda” w sytuacji, gdy wszystkie fundacje i stowarzyszenia przewidują te same zagrożenia, co my, rodzice – zauważa Elżbieta Marciniak, matka chłopca z autyzmem.
Nie przekonuje jej i innych rodziców także argument, że szkoły będą w stanie zapewnić ich dzieciom właściwe wsparcie w ramach edukacji włączającej czy integracyjnej, gdyż samorządy i ich fundusze będą skupione na wprowadzaniu w życie zmian związanych z likwidacją gimnazjów.
Sprzeciw ekspertów
Projekt rozporządzenia spotkał się również z krytyką specjalistów z zakresu kształcenia dzieci z niepełnosprawnością, ale też ekspertów zajmujących się prawami człowieka. Zdecydowanie mniej radykalnie od protestujących rodziców wypowiedziało się m.in. Stowarzyszenie Pomocy Dzieciom z Ukrytymi Niepełnosprawnościami im. Hansa Aspergera Nie-Grzeczne Dzieci. Stanowczo sprzeciwiło się jednak propozycjom ministerstwa.
„Nowe rozporządzenie w sprawie nauczania indywidualnego (NI) oznacza w praktyce zamknięcie chorego dziecka (wraz z jednym z rodziców) w domu, a dyrektor placówki oświatowej będzie mógł (ale nie będzie miał obowiązku) zapewnić dziecku objętemu NI możliwość udziału w kółkach zainteresowań i akademiach – czytamy na stronie realizowanego przez stowarzyszenie projektu Wszystko Jasne. – Zgadzamy się, że nauczanie indywidualne bywa nadużywane. Natomiast jego likwidacja nie rozwiąże przyczyn problemów, o których wspomina MEN. Zakaz nauczania indywidualnego nie spowoduje wybudowania wind czy nabycia przez nauczycieli umiejętności pracy z dzieckiem z zaburzeniami psychicznymi” – odpowiadają członkowie stowarzyszenia na argumenty ministerstwa.
Podobne stanowisko zajęli Rzecznik Praw Obywatelskich i Rzecznik Praw Dziecka, a także Helsińska Fundacja Praw Człowieka.
„Zgadzamy się, że trudności wychowawcze, bariery architektoniczne czy brak wykwalifikowanej kadry nie powinny być podstawą orzeczenia w sprawie nauczania indywidualnego – czytamy w liście, jaki Fundacja wystosowała do minister edukacji narodowej, Anny Zalewskiej. – Nadużycia należy eliminować. Nie powinno to jednak oznaczać pozbawienia dzieci możliwości realizacji części zajęć szkolnych wspólnie z rówieśnikami”.
Protestujący zwracali się ze swoimi transparentami bezpośrednio do minister edukacji narodowej, Anny Zalewskiej, która jednak nie zdecydowała się spotkać z nimi, fot. M. Różański
Obronić dzieci przed podwójną traumą
- To bardzo niedobre myślenie, by nauczanie indywidualne umieszczać tylko w domu rodzinnym – popiera argumenty przeciwników propozycji MEN prof. Barbara Marcinkowska z Instytutu Pedagogiki Specjalnej Akademii Pedagogiki Specjalnej (APS). – To oznacza dla dziecka podwójną traumę – cierpi ono nie tylko z powodu choroby czy zaburzenia, ale przede wszystkim z racji oddzielenia od rówieśników, co jest złe na każdym etapie rozwoju.
Prof. Marcinkowska podkreśla jednocześnie, że nauczanie indywidualne jest ostatecznością i powinno być stosowane tylko wówczas, gdy dziecko ze względów zdrowotnych albo innych ważnych nie może uczęszczać do szkoły. Jest ona też zwolenniczką zachowania możliwości odbywania kształcenia indywidualnego w siedzibie szkoły.
- Realizowanie zajęć tylko w domu to pójście na łatwiznę i może odbić się na przyszłości dziecka – tłumaczy prof. Barbara Marcinkowska.
Zauważa też, że dzieci uczące się w domu mogą mieć problem z realizacją treści programowych.
- Ciężko sobie wyobrazić choćby przeprowadzanie doświadczeń chemicznych i fizycznych w domu – podkreśla. – Jak w takich warunkach nauczyć dziecka odkrywania świata i realizować z nim podstawę programową? Za pomocą domowego komputera nie da się pokazać wszystkiego.
Odebrane funkcje społeczne
Podobnego zdania jest prezes Integracji, Piotr Pawłowski, który niedawno podzielił się z Czytelnikami portalu swoimi doświadczeniami związanymi z edukacją w domu po wypadku, który wydarzył się, gdy miał 16 lat. Owszem, z nauczycielami w domu przerobił gruntownie program liceum.
„Pojawiło się jednak zupełnie coś innego, czego zupełnie się nie spodziewałem, a byłem tym zaskoczony, gdy wybrałem się na studia – napisał. – Otóż w momencie, gdy pojawiłem się wśród rówieśników w murach uczelni wyższej zauważyłem, jak wiele indywidualne nauczanie odebrało mi funkcji społecznych. Nie wiedziałem, jakie się czyta książki, bo nie miałem kontaktu z rówieśnikami. Nie wiedziałem, jakiej się słucha muzyki, na co się chodzi do kina, jakich słów się używa. Nie wiedziałem tego wszystkiego, co potrzebne jest młodej osobie, która dorasta, co jest niezbędne do tego, aby poradzić sobie w życiu, w relacjach międzyludzkich. Szalenie istotne jest, żeby tego nie zgubić. Pamiętam też, że podczas mojej okazjonalnej obecności w szkole na różnych akademiach byłem jak przybysz z innej planety. Byłem obiektem zainteresowania, zaciekawienia, zdumienia, czasem przerażenia, że są takie osoby, które poruszają się na wózku czy w jakiś inny sposób są niepełnosprawne. Brak tej codziennej wspólnej obecności był więc dla moich rówieśników czymś negatywnym. Nie nabrali wiedzy, że żyjemy w społeczeństwie, w którym są też osoby z różnymi ograniczeniami albo jakkolwiek inne”.
Dobro dzieci przede wszystkim
Obie strony konfliktu kierują się dobrem dzieci. Przeciwnicy projektu walczą o to, by dzieci, które nie mogą normalnie uczęszczać na lekcje ze swoimi rówieśnikami, mogły zachować choćby możliwość chodzenia z nimi do tej samej szkoły. Ministerstwo zaś, poprzez radykalne ukrócenie tej możliwości, chce zmniejszyć liczbę dzieci kierowanych na nauczanie indywidualne i sprawić, by np. uczniowie z niektórymi niepełnosprawnościami korzystali z edukacji w placówkach w ramach edukacji integracyjnej lub włączającej.
MEN zachęca też, by do 19 maja br. wziąć udział w konsultacjach projektu rozporządzenia (tuż pod czerwoną nazwą rozporządzenia należy kliknąć link „Wyślij komentarz do projektu”; czyha tam niestety weryfikacja za pomocą Captchy, co nie jest dostępne dla osób niewidomych) i korzystając z tej formy wyrażać swoje obawy i przedstwiać swoje pomysły na to, by dzieci chore i te z niepełnosprawnością mogły zdobywać wiedzę, także z zakresu relacji rówieśniczych, w jak najlepszych dla siebie warunkach. Bo przecież o to w tym wszystkim chodzi.
Polecamy
Co nowego
- Ze wsparciem samej Ewy Pajor. Polki otworzą pierwsze w historii MŚ w ampfutbolu!
- Jesień pod znakiem profilaktyki
- Głos nauczycielski: MEN planuje zmianę sposobu finansowania uczniów z niepełnosprawnościami
- „Ubezwłasnowolnienie i DPS to byłaby dla mnie masakra”
- Rusza głosowanie na najlepszego i najpopularniejszego sportowca 2024 roku – tegoroczne #Guttmanny nadchodzą