Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Debata: Jak działać, by nie upaść?

09.11.2009
Autor: Fot.: Filip Miłuński, Boris Peterka/www.sxc.hu
Źródło: Integracja 5/2009

Z badań Stowarzyszenia Klon/Jawor wynika, że co roku powstaje mniej organizacji pozarządowych. Mniej jest też wolontariuszy. Za kilka lat oni – główna siła robocza organizacji – mogą zniknąć, a ich miejsca zajmą etatowi specjaliści. Jeszcze większym problemem jest finansowanie działań, pozyskiwanie środków i konkurowanie o ich przyznanie. O problemach tych dyskutowali goście debaty, która odbyła się w siedzibie Stowarzyszenia Przyjaciół Integracji.

Uczestnicy debaty:
Marta Lempart, dyrektor Wydziału Programowania i Realizacji Zadań PFRON
Aleksandra Włodarska, prezes Polskiej Fundacji Pomocy Dzieciom Niedosłyszącym "Echo"
Małgorzata Pacholec, dyrektor Biura Polskiego Związku Niewidomych
Marek Plura, poseł na Sejm RP
Piotr Pawłowski, prezes Stowarzyszenia Przyjaciół Integracji

Debatę prowadził Piotr Stanisławski, dziennikarz i fotograf magazynu "Integracja"

Piotr Stanisławski: Formuła organizacji pozarządowej zmienia się. W jakim kierunku ona zmierza?

Małgorzata Pacholec: Myślę, że to jest naturalny etap przemian społecznych. Prawdopodobnie mamy nasycenie organizacjami. W pierwszych latach po 1989 roku był wielki boom na powstawanie ruchu samopomocowego i organizacji osób niepełnosprawnych. Może to dobrze, że nie przybywa już nowych organizacji w takim tempie, bo to oznaczałoby, że wiele pól działalności jest niezagospodarowanych. Postępuje profesjonalizacja już działających organizacji. Dziś od nich wymaga się umiejętności zarządzania i pozyskiwania środków. W dużym stopniu właśnie to decyduje teraz o utrzymaniu się w sektorze. Dużo organizacji nie podołało temu i przestało istnieć. W środowisku osób niewidomych obserwujemy znaczny przyrost nowych stowarzyszeń i organizacji. Możemy zadać sobie pytanie, skoro tak jest, to w jakich obszarach Polski Związek Niewidomych jest mniej aktywny. Zaczęliśmy zatem analizować programy i działania, aby podnieść jakość wszystkich usług.

Małgorzata Pacholec. Fot.: Filip Miłuński
Na zdjęciu: Małgorzata Pacholec. Fot.: Filip Miłuński

Marta Lempart: W Funduszu mamy bardzo małą wiedzę o organizacjach, które nie korzystają z naszego dofinansowania. Zwykle ze środków Funduszu nie korzystają małe organizacje, co nas bardzo martwi, bo to oznacza, że w jakiś sposób nie jesteśmy jednakowo otwarci na wszystkich. Analizowaliśmy niedawno wyniki konkursu na zlecanie zadań dla organizacji. I w pierwszym konkursie ze wszystkich zgłoszeń 20 proc. było od nowych organizacji, których nie mieliśmy jeszcze w systemie. W drugim konkursie było ich więcej, bo aż 30 proc.! Zdajemy sobie sprawę z tego, że nie obejmujemy wsparciem wszystkich organizacji działających na rzecz osób niepełnosprawnych. Nie mamy wiedzy o tych, które nie korzystają ze wsparcia Funduszu, i o tym, jakie są tego przyczyny. Być może część z nich zdobywa środki na działalność innymi sposobami.

Piotr Pawłowski: To dobrze, jeżeli radzą sobie bez wsparcia z PFRON.

Marta Lempart: One mogą być zmuszone same sobie radzić, bo może my nie jesteśmy dostatecznie na nie otwarci. Zawsze trzeba stawiać sobie pytanie, dlaczego ktoś nie korzysta ze wsparcia. Czy nie dlatego, że bariera jest po naszej stronie? Być może powodem jest nierówny i utrudniony dostęp do nas. Rzadko się zdarza, aby ktoś rezygnował ze wsparcia środkami Funduszu. Jeśli z nich nie korzysta, to najprawdopodobniej z powodu jakichś barier. Zamierzamy zatem bardziej przyjrzeć się wspieraniu małych inicjatyw i nowo powstających organizacji.

Aleksandra Włodarska: Małe organizacje nie korzystają ze środków PFRON głównie dlatego, że nie są w stanie podołać stawianym wymaganiom. Samo pisanie wniosków może okazać się barierą nie do przeskoczenia, nie mówiąc o procedurze rozliczania środków. Dla wielu podmiotów już pierwszy etap wymaga zatrudnienia specjalistów i prawników. Małe organizacje są zakładane m.in. przez rodziców dzieci niepełnosprawnych. Wypełniają lukę, której nie są w stanie zająć duże organizacje. Ja, będąc prezesem Fundacji "Echo", jestem w jednej osobie szefową, księgową, piszę wnioski, rozliczam środki. Muszę się znać na wszystkim, bo nie stać mnie na zatrudnienie specjalistów, a działać musimy. W pierwszym konkursie zabrakło kilku punktów, aby przyjęto nasz projekt. Na pewno należałoby zorganizować szkolenia dla małych organizacji, na temat tego, jak ubiegać się o środki, a nawet jak wypełnić wniosek.

Piotr Pawłowski: To nie jest złe, że Pani nauczyła się księgowości. Właśnie dzięki temu wiele organizacji pozarządowych potrafi wykonać pewne zadania o wiele taniej niż instytucje administracji publicznej.

Piotr Stanisławski: Liczba organizacji zajmujących się osobami z niepełnosprawnością sugerowałaby, że swym działaniem obejmują cały kraj. Tymczasem w wielu miejscach Polski nie ma żadnej organizacji lub do wielu osób nie docierają. Z jakiego powodu?

Marta Lempart: Moim zdaniem dzieje się tak dlatego, że nie mają wsparcia. W tym roku Fundusz przejął na siebie ciężar finansowania wielu zadań, ponieważ zainteresowania tym nie wykazywały samorządy. Nie możemy oczywiście wycofać się z obecnych procedur przyznawania środków. Należy jednak tak zaplanować wydatki, aby móc wspierać i małe organizacje. Trzeba też pamiętać o tym, że ilość środków na dodatkowe zadania zmniejsza się, kiedy zatrudnianie osób niepełnosprawnych wzrasta, ponieważ mniej środków wpływa do PFRON.

Marek Plura: Przypuszczam, że wśród nowych organizacji, które wystartowały w tym roku w konkursie PFRON, część korzystała już ze środków Funduszu, ale za pośrednictwem Powiatowych Centrów Pomocy Rodzinie. W tym roku środków w samorządach jest mniej, stąd organizacje zwracają się bezpośrednio do PFRON. Co do białych plam w Polsce: nie wszędzie organizacja pozarządowa pojawia się w sposób samorodny, trudno o nie zwłaszcza na obszarach o dużym rozproszeniu ludności. Pomoc tam dotrze wtedy, kiedy samorząd zmieni przyzwyczajenia i zacznie sensownie planować wydatki na rzecz aktywizacji osób niepełnosprawnych. Zahamowanie przyrostu liczebności tych organizacji to także efekt polaryzacji sektora wsparcia osób niepełnosprawnych. Wolałbym, aby organizacji było mniej, ale by świadczyły wyższej jakości usługi i aktywizowały osoby wyizolowane ze społeczeństwa.

Piotr Pawłowski: Skoro powstaje mniej nowych organizacji, to może rzeczywiście rynek się nasycił. Z drugiej strony nie wszędzie organizacje pozarządowe są potrzebne, bo dobrze działają urzędy i instytucje lokalne. Poza tym jest wiele społecznych inicjatyw, które rozwiązują jednostkowe, lokalne problemy, do których nie potrzeba struktury formalno-prawnej ani organizacji pozarządowej. Myślę, że ze środków publicznych powinny być finansowane stałe i profesjonalnie działania tych organizacji, które wspierają państwo w rozwiązywaniu problemów społecznych.

Marta Lempart: Dla mnie profesjonalizacja organizacji pozarządowych oznacza, że utrzymują się one nie tylko ze środków publicznych, lecz korzystają z różnych źródeł finansowania. Jakaś część pracy ich personelu skierowana jest na zdobywanie środków. Biorą pełną odpowiedzialność za własne funkcjonowanie i działania.

Na zdjęciu: Marta Lempart. Fot.: Filip Miłuński
Na zdjęciu: Marta Lempart. Fot.: Filip Miłuński
 

Piotr Stanisławski: Badania Stowarzyszenia Klon/Jawor pokazują jeszcze jedną rzecz: następuje rozwarstwienie sektora na wielkie organizacje, które korzystają z większości dostępnych środków publicznych, oraz małe, dla których zostaje już niewiele. Jak najlepiej dzielić środki publiczne?

Piotr Pawłowski: Musimy pamiętać, że duże organizacje różnią się od małych skalą działań. Duże wcale nie są bogatsze z tego powodu, że otrzymują więcej pieniędzy. Polski Związek Niewidomych ma wiele oddziałów, z których każdy realizuje kilka programów. To skala i rodzaj działań determinuje ilość potrzebnych środków.

Małgorzata Pacholec: Niestety, obecny system podziału pieniędzy nie gwarantuje, że organizacje otrzymają pieniądze na podstawowe działania. A te powinny być zagwarantowane przez państwo jako standardowy pakiet. Teraz wszystko zależy od konkursu, czy organizacja wygra, czy nie. Dziś najłatwiej zdobyć pieniądze na szkolenia zawodowe i konferencje, tańce i wycieczki, a trudniej na działania długotrwałe, wymagające stałego wsparcia związanego z wyciąganiem ludzi z izolacji. Nie ma w tej chwili w Polsce gwarancji przez państwo wspierania działań najbardziej podstawowych. Każdego roku 4 tys. osób traci wzrok, dla nich PZN prowadzi różne programy, w tym 100-godzinny kurs orientacji przestrzennej. Gdybyśmy nie wygrali projektów w konkursie albo nie aplikowali o środki z braku wymaganych 10 proc. własnych środków, to nikt by się tymi ludźmi nie zajął. Co by się z nimi stało? My oczywiście nie zrezygnujemy z pomagania im, ale przecież i nam może powinąć się noga i możemy nie wygrać konkursu, bo np. popełnimy błąd we wniosku i odpadnie projekt, od którego zależy pomoc wielu ludziom. Brakuje nam gwarancji.

Marek Plura: Ja się z tym zgadzam, ale "niestety". Nikt w Polsce ani w innych krajach nie daje organizacjom pozarządowym gwarancji, że przez nieograniczony czas będą realizowały swoje zadania. Gwarancji wygrania kontraktu z NFZ nie dostaje Pogotowie Ratunkowe ani szpitale. Gwarancja istnieje pośrednio. Szpitale choć nie muszą wygrywać kontraktów, to je wygrywają. Tak samo PFRON będzie organizował kolejne konkursy, do których będą mogły przystępować organizacje działające na rzecz osób niepełnosprawnych. Pamiętam głosy z ubiegłego roku, że jak wejdą konkursy, to nastąpi koniec świata. Tymczasem nic się nie zawaliło, mamy za to 20 proc. więcej beneficjentów aplikujących po środki bezpośrednio do PFRON. I dodajmy, że zrobili to dobrze, wypełnili wysokie administracyjne wymagania dotyczące przejrzystości wniosku. Ja nie mam obaw o system wsparcia, mam jednak wciąż nadzieję, że zacznie on funkcjonować we współpracy z samorządem terytorialnym. Nie ma jeszcze w tej kwestii pełnego zrozumienia. Samorządy wciąż w śladowym stopniu zlecają zadania własne organizacjom pozarządowym.

Marta Lempart: Twierdzenie, że w systemie wsparcia jedne rzeczy są ważniejsze od innych, że na realizację jednych powinien być rozpisany konkurs, a inne należałoby finansować automatycznie, jest niewłaściwe. To nie jest równe traktowanie.

Małgorzata Pacholec: Przeglądałam niedawno informację, na jakie zadania najczęściej aplikowały małe i lokalne organizacje. Oczywiście dobrze, że Fundusz otworzył szeroko drzwi na małe organizacje, z tego należy się cieszyć. Ale na co przyznawano pieniądze – to inna sprawa.

Marta Lempart: Krzywdzące są dla Funduszu twierdzenia, że wydaje pieniądze na "wycieczki i zabawy", bo to są śladowe ilości – w I konkursie 7 proc. środków. Aż 52 proc. środków wydaliśmy na finansowanie placówek prowadzących rehabilitację. Przypominam, że to w ogóle nie jest nasze zadanie – placówki lokalne i regionalne powinny być finansowane przez samorządy (niestety, nie są). Nie mogliśmy jednak zostawić 400 placówek bez pomocy. Pozostałe 48 proc. środków musiało wystarczyć na 11 zadań.

Aleksandra Włodarska: My również zwracaliśmy się do samorządu po środki na placówki. Można jednak było aplikować tylko na jedno zadanie. Jako mała organizacja z PFRON dostawaliśmy ok. 130 tys. zł. To połowa rocznego zapotrzebowania. Urząd wojewódzki przeznaczył 20-30 tys. zł na jedno zadanie. Jak za takie pieniądze zrealizować przez rok stałe zadanie?

Na zdjęciu: Aleksandra Włodarska. Fot.: Filip Miłuński
Na zdjęciu: Aleksandra Włodarska. Fot.: Filip Miłuński

Piotr Pawłowski: Konkursy muszą być, powinny natomiast obejmować okresy dwu-, trzyletnie, a nie roczne.

Marta Lempart: Zastanawiamy się nad konkursami trzyletnimi.

Piotr Stanisławski: Przed jakimi zadaniami stoją organizacje działające na rzecz osób z niepełnosprawnością?

Marta Lempart: Przed przyjęciem na siebie odpowiedzialności za finansowanie funkcjonowania, zdobywanie środków na lokal, opłacanie rachunków itd. Dobrze wiemy, że organizacje wypełniają w części braki systemowe, dlatego myślimy o rozwiązaniach, które pozwolą finansować programy trwające dłużej niż rok. Myślimy także o zorganizowaniu szkoleń dotyczących zasad ubiegania się o środki z Funduszu, o środki unijne oraz z innych źródeł.

Aleksandra Włodarska: Jest jeszcze inny problem. Środki, które zdobywamy od sponsorów albo z 1 %, zamiast poświęcać na rozwój, musimy przeznaczyć na pierwsze pół roku działalności podstawowej, gdyż środki z PFRON dostajemy z dużym opóźnieniem.

Marta Lempart: Niestety, tyle to trwa. Nie mogę obiecać, że środki na pewno będą w lutym lub w styczniu, gdyż jest to niemożliwe. Wcześniej musi zostać uchwalony budżet i plan finansowy Funduszu. I to się raczej nie zmieni. W 2009 r. do 31 marca mieliśmy zawarte wszystkie umowy konkursowe i wypłacone 60 proc. środków. Konkurs ogłosiliśmy w październiku, żeby do 31 marca wypłacić pieniądze.

Marek Plura: Aby poprawić sytuację z przekazywaniem pieniędzy na początku roku, trzeba by wprowadzić powszechną i przejrzystą procedurę tzw. środków niewygasających, która pozwoli otrzymane środki w roku bieżącym przeznaczać na realizację tego samego zadania w następnym roku. To jedyne realne rozwiązanie.

Piotr Stanisławski: Tegoroczna kampania 1% prowadzona przez organizacje pozarządowe była bardzo widoczna w mediach. Mieliśmy wiele spotów telewizyjnych, reklam na billboardach, plakatów na przystankach, autobusach i ulicach. W rywalizacji o zdobycie przychylności darczyńców organizacje zwykle pokazywały osoby z niepełnosprawnością jako biedne i potrzebujące pomocy. Do niedawna z tym stereotypem walczyły, a teraz, zabiegając o pieniądze, często do niego wracają. Tym samym wzmacniają obraz biednego, nic niepotrafiącego niepełnosprawnego.

Marek Plura: Rozumiem ten "żebraczy" mechanizm wykorzystywany przez PR-owców w kampaniach 1%. Jest obliczony na wyciśnięcie łez i wzruszenie, bo to najskuteczniejsze. Takie kreowanie negatywnego wizerunku osoby niepełnosprawnej dotyczy także, a może przede wszystkim organizacji prowadzących duże kampanie medialne. Inwestują bardzo duże pieniądze po to, aby zbierać po kilkanaście milionów złotych. Lokalnych organizacji nie stać na kreowanie wizerunku, poza pokazywaniem przykładów tego, co udało się zrobić w mieście czy gminie. Paradoksalnie, to właśnie te organizacje ratują honor idei 1%, bo budują pozytywny przekaz. Potrzeba nam publicznej debaty, co w kampanii 1% jest moralne, a co nie. Eskalacja wpływu PR-owców na kształt kampanii 1% jest ogromna i w jakiejś mierze szkodzi wizerunkowi osób niepełnosprawnych.

Na zdjęciu: Marek Plura. Fot.: Filip Miłuński N
a zdjęciu: Marek Plura. Fot.: Filip Miłuński

Piotr Pawłowski: Szczerze trzeba powiedzieć, że są organizacje pozarządowe, których nie stać na taką promocję, ale są też takie, które związane są z firmami, koncernami, dzięki czemu stać je na tego rodzaju reklamę. Wydaje mi się, że przy kampanii 1% jakaś promocja musi być, bo jeśli organizacja nie będzie promować swojej działalności, to nie dotrze do zainteresowanych osób i nie zbierze środków. Promocja jest zawsze niezbędna. Tyle że została naruszona równowaga. Przy wielu prywatnych bogatych przedsiębiorstwach i firmach powstały różne fundacje, które „zgarniają” największą część z tego tortu. A to, że reklamy pokazują głównie potrzebujących niepełnosprawnych? Taki mamy świat. Badania potwierdzają, że ludzie skłonni są sięgać do kieszeni wtedy, gdy rzecz dotyczy dzieci i biednych.

Piotr Stanisławski: Czy to oznacza, że na organizację, która pokazywałaby w kampanii 1% osobę z niepełnosprawnością aktywną i samodzielną, ludzie nie przekazywaliby pieniędzy?

Piotr Pawłowski: Może taka organizacja wygrałaby konkurs na najlepszy spot reklamowy, ale sukcesu finansowego by nie odniosła.

Małgorzata Pacholec: Organizacje zbierają środki z 1% już od 4 lat. Obserwując ten proces, zauważamy widoczny rozwój, poprawiono sposób rozliczania 1%. Obecny rok jest jednak pierwszym, kiedy reklama tak mocno była obecna w całym przedsięwzięciu. Jest wolna konkurencja. Z czasem wszyscy się do tego przyzwyczaimy. Mnie bardziej interesuje to, aby coraz więcej osób w ogóle przekazywało swój 1% podatku na organizacje pozarządowe. Większość społeczeństwa tego nie robi. To mnie martwi o wiele bardziej.

Aleksandra Włodarska: Wolna konkurencja nie jest tak do końca "wolna". Małe organizacje nie mają szans na reklamę. Link sponsorowany na stronie internetowej kosztuje 2 tys. zł. O reklamie w gazetach czy telewizji nie ma mowy, bo kosztują ogromne pieniądze. Skąd miałyby je wziąć?

Małgorzata Pacholec: My mamy 17 podmiotów prawnych, które mogą zbierać środki z 1%. Praktycznie nie prowadzimy centralnie kampanii medialnej, nie mamy dużego doświadczenia. Ale kołom w regionach poszło całkiem dobrze. Ich reklama polegała na przekazywaniu ulotek znajomym. Koło w miasteczku, które rozdało tysiąc ulotek, zebrało sporo pieniędzy. Nie przeceniajmy kampanii medialnych – można i prostymi środkami przekonać do siebie ludzi, zwłaszcza w terenie. Telewizja to niejedyne medium.

Marek Plura: Lokalnie działająca organizacja jest w stanie zaprzyjaźnić się z mieszkańcami. Może też bezpośrednio podziękować darczyńcom, zaprosić ich na wspólne święto, pokazać, na co pieniądze zostały przeznaczone, np. wyjazd dzieci niepełnosprawnych na wycieczkę, zakup telewizora czy wózka. To jest pozytywna siła 1% budowana lokalnie. W pozyskiwaniu 1% pojawił się nurt tzw. indywidualnego przypadku, kiedy organizacja pomaga konkretnej rodzinie lub osobie niepełnosprawnej w zbiórce 1% wśród sponsorów i znajomych. To też jest pozytywne. Ale także tam oddziaływanie oparte na wywołaniu współczucia i posłużenie się negatywnym stereotypem będzie najskuteczniejsze.

Piotr Pawłowski: Czy to nie jest tak, że krytykujemy duże organizacje, które dzięki reklamie w mediach zbierają spore środki z 1%, gdyż im trochę zazdrościmy? Ten tort 1% jest nadal w dużej mierze niepodzielony, wciąż czeka wiele pieniędzy do wzięcia. Co by tu mówić, duże organizacje i fundacje firm robią wiele dobrego na rzecz dzieci z niepełnosprawnością, wyposażają szpitale itp. Nie możemy nikomu zabraniać działań związanych z pozyskiwaniem 1%. Chyba że te środki wydawane są na inne cele. Powinniśmy raczej apelować do przekazujących 1% podatku – o mądrość i roztropność w wyborze organizacji, na którą przekazują środki. W tym kierunku powinna zmierzać debata, a nie dyskutowania, kto powinien dostać 1% , a kto nie.

Na zdjęciu: Piotr Pawłowski. Fot.: Filip Miłuński
Na zdjęciu: Piotr Pawłowski. Fot.: Filip Miłuński

Marek Plura: Uściślę, że debata nie powinna dotyczyć tego, kto powinien otrzymać środki, ale czego nie powinno się robić, namawiając ludzi do przekazania pieniędzy. Nie wyobrażam sobie, aby kolejne kampanie 1% opierały się znów na wizerunku osoby niepełnosprawnej tylko jako wyciągającej rękę o pomoc. Muszą być też pozytywne przykłady.
 

Aleksandra Włodarska: Mnie denerwuje to, że są firmy, które wysyłają e-maile lub dzwonią i namawiają organizacje, by zleciły im profesjonalne przygotowanie reklamy w zamian za przekazanie jakiejś części z zebranej sumy 1%. One żerują na idei 1%.

Piotr Stanisławski: Ale właściwie dlaczego tego nie robić? Jeżeli firma dysponująca lepszymi narzędziami, doświadczeniem i wiedzą potrafi zebrać wielokrotnie więcej środków dla organizacji niż ona sama, to czy nie jest to dobra oferta?

Aleksandra Włodarska: Ale ten 1% ma iść nie na rzecz takich firm, tylko osób niepełnosprawnych. Dla mnie zgoda na coś takiego jest moralnie dwuznaczna i czułabym dyskomfort.

Piotr Pawłowski: Na pewno 1% wymaga refleksji i debaty na temat tego, czy dobrze działa i faktycznie pomaga i wspiera organizacje pozarządowe, czy jedynie kilka bardzo silnych medialnie komercyjnych organizacji. Dla organizacji pozarządowych 1% jest istotnym i cennym wsparciem. Warto zastanowić się, jak organizacje pozarządowe mają dalej funkcjonować i jak być finansowane. Z jednej strony są bowiem małe, wolontariackie organizacje, które sporadycznie realizują pewne działania i akcje, z drugiej zaś – duże, które oferują usługi w sposób ciągły.

Małgorzata Pacholec: My w skali kraju mamy zatrudnionych na umowę o pracę ponad 900 osób, nie mówiąc
o bardzo wielu zatrudnionych na zlecenie. To powoduje inną odpowiedzialność, zasięg działań, nawet inne cele. Inne jest też utrzymanie takiej organizacji. Jeżeli są podmioty, które robią coś w sposób systemowy, nieprzerwanie, z grupą wykwalifikowanych ludzi, powinny mieć zapewnione zlecenia zadań przez samorząd.

Piotr Stanisławski: Co dla organizacji pozarządowych jest w najbliższych latach najważniejsze?

Na zdjęciu: Piotr Stanisławski. Fot.: Filip Miłuński
Na zdjęciu: Piotr Stanisławski. Fot.: Filip Miłuński

Piotr Pawłowski: Przede wszystkim współpraca. Jeśli ludzie będą potrafili się dogadać, to naprawdę wiele rzeczy osiągną wspólnie. Trzeba wykrzesać energię i wolę do współpracy i porozumienia także u tych, którzy stoją obok. Trzeba wyjść ze stereotypu, że organizacje pozarządowe to grupa krasnoludków, które coś tam próbują zrobić dla innych. One mają realny wpływ na poprawę jakości życia.

Marek Plura: Najbliższe 5 lat w Polsce to tak naprawdę być albo nie być dla wolontariatu. Wolontariat rzeczywiście podupada. Był okres rozwoju, choć może nie było rozkwitu. Teraz jednak ten obszar się kurczy. Nie wiem, dlaczego tak się dzieje, natomiast bez rozbudowy wolontariatu żadna organizacja nie będzie mogła zainwestować w przyszłość
i skupić ludzi wokół swojej sprawy i idei na dłużej.

Małgorzata Pacholec: W PZN dużo rozmawiamy o przyszłości. Chcemy wyraźnie określić, co będziemy w najbliższych latach robić i jakie zadania realizować. Aby podnieść jakość pracy i zarządzania, zaczęliśmy standaryzować nasze usługi. Na 360 kół jedna trzecia już wzięła udział w szkoleniach. Na to teraz kładziemy główny nacisk.

Aleksandra Włodarska: Niewielkie organizacje powinny zdać sobie sprawę z tego, że dla zrealizowania celów muszą wyjść ze swego kręgu i łączyć się w koalicje, podejmować większą współpracę z samorządem, aby wspólnie rozwiązywać problemy. To one mają zgłaszać inicjatywy i pomysły. Musimy razem walczyć o nasze sprawy, w pojedynkę będzie bardzo ciężko. Nie wyobrażam sobie, aby małe organizacje zajmowały się jeszcze działalnością gospodarczą, bo to dla nich za duży wysiłek. Trudno mi też wyobrazić sobie ich istnienie bez wolontariatu. Oczywiście wyzwaniem będzie pozyskiwanie środków, przeformułowanie, aby nie myśleć tylko o PFRON i samorządzie, ale szukać nowych sposobów finansowania zadań.

Piotr Pawłowski: Organizacja pozarządowa jest elastyczną formą, każda musi określić, czym chce być i podejmować odpowiednie decyzje. Jeśli ktoś chce opierać swoje działania tylko na wolontariacie, to niech tak robi, lecz działalność gospodarcza nie jest zła i może bardzo pomóc. Dużo zależy od aspiracji i celów, jakie sobie postawimy. To liderzy decydują o formule działań organizacji. Od profesjonalizmu jednak nie uciekniemy, bo pozyskiwanie środków i ich rozliczanie wymagają profesjonalizmu. Jest potrzebny zwłaszcza wtedy, gdy korzysta się ze środków publicznych.

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

  • Gratulacje za wymoderowanie komentarza
    Etna
    13.11.2009, 18:30
    Nie muszę pisać. Zacznę działać... Prawda w oczy kole...
    odpowiedz na komentarz
  • Trudne życie małych organizacji
    Teresa Juros Stowarzyszenie INTEGRACJA
    12.11.2009, 20:41
    Najbardziej zainteresował mnie wątek nt. dostępności (a właściwie braku) małych organizacji do środków PFRON.Cztery lata temu odważyliśmy się złożyć wniosek o dofinansowanie naszej działalności w ramach programu PARTNER.Przez 3 lata realizowaliśmy z powodzeniem, ku wielkiemu zadowoleniu naszych podopiecznych projekty wspierające rehabilitację fizyczną i społeczną.Ośmieleni nabranym doświadczeniem i pozytywną oceną realizacji przez organ kontrolny PFRON, mieliśmy już gotowy wniosek na rok 2009,ale niestety dopiero w ostatniej fazie doczytaliśmy co PFRON rozumie przez "działalność ciągłą".NIE JESTEŚMY INSTYTUCJĄ-ZAKŁADEM PRACY I NIE SPEŁNIALISMY TEGO WARUNKU. ODPADLIŚMY WIĘC "W PRZEDBIEGACH" I MIMO POZYTYWNYCH EFEKTÓW REALIZACJI PROJEKTÓW W LATACH POPRZEDNICH NASI PODOPIECZNI MUSIELI OBEJŚĆ SIĘ SMAKIEM. TYLKO NIE WIEMY JAK IM TO WYTŁUMACZYĆ. BARDZO SZKODA, ZE PODCINA SIĘ SKRZYDŁA MAŁYM ORGANIZACJOM, KTÓRE ROBIĄ WIELE DOBREGO.
    odpowiedz na komentarz
  • Super poruszony temat
    Krystyna
    11.11.2009, 11:17
    Jak może być więcej wolontariuszy, skoro to oni sami muszą finansować z własnych kieszeni całą administrację stowarzyszenia, napisanie, zarządzanie i realizację projektu. Owszem dotacja pochodzi z Gminy, a le ta nic nie pomaga oprócz przyznaniu kasy! A już na pewno nie przyzna środków na zarządzanie projektu. Więc wolontariusze muszą sami opłacić, koszty komputera, księgowania, telefonu, dowozu uczestników na realizację projektu- bo gmina nie pozwala na te wydatki. Wolontariusze do czasu sami wspomagają swoją kieszenią. Mieszkam w takiej gminie. Nie interesuje ich, że organizacja pozarządowa nie ma środków na wkład własny, a przecież realizuje ich zadania. Zadanie, które jeśli nie stowarzyszenie to ich jednostki musiałby to robić za konkretną kasę, albo pomoc społeczna, choć ta idąc na łatwiznę woli wypłacić minimum i mieć spokój. Praca wolontariuszy też kosztuje, a ludzie nie zarabiają tysięcy w małych gminach, żeby samoistnie wykonywać pewne działania.
    odpowiedz na komentarz
  • PZN Club!
    Radek
    10.11.2009, 13:43
    Polski Związek Niewidomych to w dużej mierze istny Klub Seniora, gdzie starsze Panie mające naturalne wynikające z wieku problemy z oczami spotykają się na różnego rodzaju imprezki, a to wigilia, a to jakiś wyjazd, a młodzi przynajmniej w mniejszych kołach nie mają czego szukać. Szanuję ludzi starszych i wiem, że też mają swoje problemy i potrzeby, ale działalność całej organizacji jak dla mnie mija się z celem. Wybrałem się parę razy na te spotkania, ale Panie emerytki widzą 5 razy lepiej ode mnie, a niektóre sądząc po sprawności widzą całkiem dobrze, ale pieniążki teoretycznie przeznaczone na rehabilitację idą na rozrywki starszych Pań, które tylko sobie opowiadają gdzie to były ze związku diabetyków, niedosłyszących, związku emerytów i rencistów itp. itd. Wszystkie Panie to zazwyczaj dobre znajome przewodniczącej/ego danego koła i tylko przychodzą się dopytywać o jakiś wyjazd bo dawno nigdzie nie były i nawet nie dopuszczają myśli, że za "ich" pieniądze mogłoby być zorganizowane coś innego. Wiem, że bardzo wiele młodych osób właśnie z wyżej wymienionych powodów zrezygnowało z członkostwa w PZN, ewentualnie płacą składkę, żeby mieć podbitą legitymację i zniżkę na PKS. ŻENADA!!! Po co te organizacje?
    odpowiedz na komentarz
Prawy panel

Wspierają nas