Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Ksiądz Absurdalny

09.12.2004

Rozmowa z księdzem Markiem Wójcickim, twórcą i opiekunem literackim Absurdalnego Kabaretu z Domu Pomocy Społecznej "Republika" w Chorzowie, zwycięzcy Przeglądu Artystycznego Kabaretów Autorskich - PAKA, Kraków 1999. Odznaczonym medalem Przyjaciela Integracji.

Kto był pierwszy, Absurdalny Kabaret czy Ksiądz?

Najpierw pojawiłem się w pobliskiej parafii, na której terenie znajdował się Dom Pomocy Społecznej. W tymże domu znalazłem się w charakterze, jaki odpowiada roli księdza. Prowadziłem przez kilka lat m. in. lekcje religii dla 40 chłopców i mężczyzn z różnym stopniem niepełnosprawności. Ponieważ co chwila ktoś z nich wstawał i mówił jakiś wierszyk albo śpiewał piosenkę, bo chciał się pochwalić, stwierdziłem, że trzeba by dla nich stworzyć specjalny repertuar, żeby nie byli skazani bez przerwy na disco polo i wierszyk o Koperniku, bo innego nie znali tak dobrze.

Czy ludzie nie myśleli, że Ksiądz zwariował?

Nie mam pojęcia. Myślę, że zaintrygował ich sam pomysł. Większość ludzi nie ma na co dzień możliwości zobaczenia osób niepełnosprawnych w akcji scenicznej. Nawet jeśli była to początkowo pusta ciekawość, szybko zmieniała się w zainteresowanie sztuką kabaretową.

Kiedy już byli i Ksiądz, i Kabaret, zaczęły przychodzić zaproszenia, zaczęły się wyjazdy. Jak do tego doszło, że Absurdalny Kabaret zaczął funkcjonować na zewnątrz?

Od razu dostrzegłem dwie korzyści dla aktorów kabaretu. Dzięki pracy artystycznej mają zajęcie, ćwiczą pamięć, edukują się oraz czują się ważni i potrzebni. A z drugiej strony mają kontakt ze społeczeństwem. Premierowe przedstawienie w październiku 1993 roku odbyło się dla normalnej publiczności. Na początku publicznością byli moi parafianie, ale drugie, trzecie przedstawienie już nie wymagało "organizowania" publiczności. Bardzo szybko uzyskaliśmy rozgłos w Chorzowie.

Jak do tego doszło, że wzięliście udział w największym i prestiżowym Przeglądzie Artystycznym Kabaretów Autorskich?

Kilkakrotnie zapraszano nas na festiwale, w których aktorami i widzami były osoby niepełnosprawne oraz garstka osób pracujących z nimi. Zamknięty krąg. Stwierdziłem, że taki zamknięty krąg nie ma sensu, bo ludzi, którzy pracują z niepełnosprawnymi, nie trzeba przekonywać do niepełnosprawności. Kiedy więc pojawiła się propozycja występu na "pełnosprawnym", normalnym festiwalu na Tyskich Spotkaniach Teatralnych w Tychach, pojechaliśmy jak w dym. Na miejscu okazało się, że byliśmy jedynym zespołem złożonym z osób niepełnosprawnych, i zdobyliśmy grand prix festiwalu. To był przełom. W grudniu 1998 roku otrzymałem telefon z Krakowa od organizatorów PAKI. Doszliśmy do finału, gdzie dopuszcza się 8 - 9 grup. Był to jeden z naszych najlepszych występów. I wielki sukces.

Niektórzy mają wątpliwości do strony etycznej waszych występów kabaretowych. Na ile aktorzy Absurdalnego Kabaretu są świadomi tekstu, który mówią?

Po pierwsze, żadnego artysty, który schodzi ze sceny, nie pytamy, czy rozumiał grany tekst. Chociaż w przypadku artystów grających w sztukach Gombrowicza, Witkacego moglibyśmy dowiedzieć się ciekawych rzeczy. Po drugie, nigdy nie upierałem się przy tym, że nasi aktorzy w stu procentach rozumieją teksty. Oceniam ten stopień rozumienia na mniej więcej osiemdziesiąt procent, ale traktuję je jako punkt wyjścia do dalszej edukacji. Tak samo było z nami w dzieciństwie. Najpierw nauczono nas piosenki, wierszyka, a potem zaczęliśmy kojarzyć znaczenie słów.

Moi panowie aktorzy naprawdę rozwijają się i "łapią" nieznane słówka. Nawet się chełpią, że je znają. Kiedyś Jacek, to było jeszcze przed powstaniem kabaretu, kiedy mówiłem o szpitalu, do którego chodziłem z posługą, wstał i zapytał: "czy ksiądz wie, że w szpitalu zakaźnym trzeba ręce myć w chloraminie?"

Co osiąga Absurdalny Kabaret, występując?

Jest to najlepsza terapia, bo najlepiej leczą ludzie. Tworzę tylko pretekst do spotkania, pomagam chłopcom spotkać się z innymi ludźmi, przygotowuję do takich kontaktów. Natomiast to, co się emocjonalnie dokonuje między aktorami a publicznością, to już jest niewielka moja zasługa.

Jest Ksiądz dalej - oprócz pracy kabaretowej - księdzem w parafii. Czy jest Ksiądz wzywany na dywanik do biskupa?

Środowisko duchownych jest naprawdę otwarte i wie doskonale, co to jest poczucie humoru.

Rozmawiali: Agnieszka Pilsc, Piotr Stanisławski

"Integracja", nr 1/2001, str. 18-19.

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas