Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Piotr Pawłowski: nie odbierajmy uczniom relacji społecznych

04.05.2017
Autor: Piotr Pawłowski, fot. A. Świetlik
Piotr Pawłowski, prezes Stowarzyszenia Przyjaciół Integracja

Ministerstwo Edukacji Narodowej proponuje rezygnację z możliwości realizowania nauczania indywidualnego w siedzibach przedszkoli i szkół. Dla części dzieci z niepełnosprawnością pozostałaby tylko nauka w domach. 5 maja obchodzimy Europejski Dzień Walki z Dyskryminacją Osób z Niepełnosprawnością, który z dyskusją o propozycji MEN ma, niestety, duży związek. Piszę to jako osoba, która przechodziła nauczanie indywidualne.

Konwencja Narodów Zjednoczonych o prawach osób niepełnosprawnych mówi wyraźnie o zapewnieniu włączającego systemu edukacji na wszystkich jej poziomach. Oznacza to także obecność dziecka z niepełnosprawnością w szkole. Wiem, że technologicznie, metodologicznie i mentalnie jesteśmy przygotowani na to, żeby mogło ono w szkole przebywać. Jeśli nie na wszystkich lekcjach, to na pewno na tych, które są dla niego odpowiednie.

Jestem przekonany, że projekt rozporządzenia Ministerstwa Edukacji Narodowej, ograniczający możliwość przebywania części dzieci z niepełnosprawnością w budynkach szkół, jest napisany w dobrej wierze. Jednak do Integracji docierają sygnały, że dyrektorzy i nauczyciele bywają nieprzygotowani na nauczanie dziecka ze specjalnymi potrzebami. Istnieje więc uzasadniona obawa, że dla wszystkich tych, którzy nie chcą dziecka z niepełnosprawnością w murach szkoły, to rozporządzenie będzie furtką do tego, żeby „skazać” je i jego rodziców na izolację, zamknięcie w czterech ścianach. Wszystko tylko po to, by... mieć kłopot z głowy.

Sam przechodziłem nauczanie indywidualne. Miałem 16 lat, gdy uległem wypadkowi. To było w latach 80. Dla młodego człowieka, który usiadł na wózek, nauczanie indywidualne było wówczas jedyną szansą kontynuowania szkoły. Nauczyciele przychodzili więc do mnie do domu, miałem odpowiednio dużo czasu na naukę. Na pewno niebywałą zaletą było to, że gruntownie przerobiłem program liceum ogólnokształcącego, które skończyłem z najwyższymi ocenami. Pojawiło się jednak zupełnie coś innego, czego zupełnie się nie spodziewałem, a byłem tym zaskoczony, gdy wybrałem się na studia.

Otóż w momencie, gdy pojawiłem się wśród rówieśników w murach uczelni wyższej zauważyłem, jak wiele indywidualne nauczanie odebrało mi funkcji społecznych. Nie wiedziałem, jakie się czyta książki, bo nie miałem kontaktu z rówieśnikami. Nie wiedziałem, jakiej się słucha muzyki, na co się chodzi do kina, jakich słów się używa. Nie wiedziałem tego wszystkiego, co potrzebne jest młodej osobie, która dorasta, co jest niezbędne do tego, aby poradzić sobie w życiu, w relacjach międzyludzkich. Szalenie istotne jest, żeby tego nie zgubić.

Pamiętam też, że podczas mojej okazjonalnej obecności w szkole na różnych akademiach byłem jak przybysz z innej planety. Byłem obiektem zainteresowania, zaciekawienia, zdumienia, czasem przerażenia, że są takie osoby, które poruszają się na wózku czy w jakiś inny sposób są niepełnosprawne. Brak tej codziennej wspólnej obecności był więc dla moich rówieśników czymś negatywnym. Nie nabrali wiedzy, że żyjemy w społeczeństwie, w którym są też osoby z różnymi ograniczeniami albo jakkolwiek inne. Nawiązując do słów Jeana Vaniera, organizatora wspólnot L'Arche, dzieci z niepełnosprawnością są dla dzieciaków pełnosprawnych szansą na budowanie wrażliwości, solidarności, szansą na to, by zobaczyć, że na świecie są nie tylko osoby w pełni sprawne, ale też ludzie z różnymi niepełnosprawnościami, którzy powinny czuć się pełnoprawnymi członkami społeczeństwa.

Wiem, że czasy się zmieniły i że dziś dzieci poruszające się na wózkach bez większego problemu znajdą swoje miejsce w klasie. Teraz stoi przed nami inne wyzwanie, polegające na zapewnieniu nauki i kontaktu z rówieśnikami uczniom o jeszcze większych potrzebach. Szkoła jest właśnie tym miejscem, w którym wszyscy powinni się siebie wzajemnie „nauczyć” – jak razem funkcjonować, współpracować, współistnieć. To jest szansa, by później, w dorosłym życiu, nie doszło do sytuacji, gdy na ulicy nie wiemy, jak się zachować, widząc osobę z niepełnosprawnością. Staje się to jeszcze ważniejsze, gdy niepełnosprawność pojawi się w naszej rodzinie.

Nie pozbawiajmy się tego wszystkiego, pamiętając przy tym, że nauczanie indywidualne jest znacznie droższe niż edukacja włączająca. Przecież tak daleko doszliśmy już w rozumieniu niepełnosprawności i we włączaniu osób z niepełnosprawnością.

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

  • niepełnosprawne dzikusy
    Hanna Pasterny
    08.05.2017, 13:32
    Uważam, że bardzo ważne jest zapewnienie niepełnosprawnemu uczniowi nie tylko dostępu do edukacji, ale też kontaktów z rówieśnikami. Ograniczenie nauczania indywidualnego do lekcji w domu nie jest krokiem w dobrą stronę. Jednak koniecznie trzeba coś zrobić, by wyeliminować nadużycia w tej dziedzinie. Czy w zajęciach indywidualnych rzeczywiście zawsze chodzi o dobro ucznia, czy o zdobycie pieniędzy na dodatkowe godziny dla nauczycieli? Oczywiście są dzieci, które ze względu na specyfikę niepełnosprawności potrzebują nauczania indywidualnego. Jednak czy potrzebuje go dziecko z dysfunkcją wzroku? Powinno nauczyć się brajla i poruszania z białą laską, ale w ramach zajęć rewalidacyjnych. Tymczasem bywa, że przez lata dziecko niewidome czy słabowidzące ma lekcje indywidualne, a z klasą tylko religię i godzinę wychowawczą. Wiem, że taka praktyka była stosowana również w jednej ze szkół dla słabowidzących. Uczennicy narzucono zajęcia indywidualne pod pretekstem dbania o jej zdrowie. Wyjaśniono jej, że skoro jest po operacji jaskry, ma słabszą odporność, więc nie może uczyć się z klasą. Dużo indywidualnych lekcji jej przepadało, bo nauczyciele zajmowali się w tym czasie np. przygotowaniem przedstawienia. Na szczęście dziewczyna była na tyle ambitna i zdeterminowana, że zmieniła szkołę. Znam też słabowidzącą licealistkę, która ma nauczanie indywidualne już od podstawówki. To dla mnie nie do pojęcia. Jestem niewidoma. Chodziłam do szkoły podstawowej dla niewidomych, potem było ogólnodostępne liceum i studia. Do dziś trwają niektóre znajomości i przyjaźnie z tamtych czasów. Uważam, że integracja społeczna jest równie ważna, a czasem ważniejsza od wyników w nauce. Wpływa na całe nasze życie, a umiejętności komunikacyjne są kluczowe w znalezieniu pracy i odniesieniu sukcesu zawodowego. Na szkolnych wycieczkach zawsze szłam z kimś z klasy. Niewidoma licealistka, która z klasą ma tylko religię, z wielkimi oporami pojechała na wycieczkę, ale chodziła tylko z nauczycielami, a mieszkała z panią pedagog. Bała się zaufać rówieśnikom, twierdząc, że na pewno źle ją poprowadzą i się przewróci. Gdy słabowidząca gimnazjalistka wchodziła do sali na godzinę wychowawczą, koledzy z czegoś się śmiali. Zrobiła aferę, że wyśmiewają się z niej, a gdy innym razem na korytarzu trafiła w nią kulka z papieru, że jest dyskryminowana. Mama przybiegła na skargę do dyrektora. Nauczanie indywidualne powinno być ostatecznością, a lekcje w domu tylko w przypadku choroby, nie niepełnosprawności. Należy zachować umiar i jakoś to kontrolować. W przeciwnym razie wyhodujemy rzesze aspołecznych dzikusów.
    odpowiedz na komentarz
  • Integracja
    EK
    07.05.2017, 20:54
    Niepełnosprawność niepełnosprawności nie równa, inaczej jest jeśli ktoś uległ wypadkowi w wieku 16 lat i porusza się na wózku a inaczej jeśli ma np. zespół aspergera czy inne zaburzenie emocjonalne. Dzieci z zaburzeniami najczęściej skupiają uwagę na sobie i zwyczajnie przeszkadzają w prowadzeniu lekcji, należy też wspomnieć że potrafią krzyczeć, pluć a nawet bić inne dzieci. Jeśli mówimy o korzyściach i integracji musimy też brać pod uwagę dzieci bez zaburzeń i dysfunkcji które też powinny mieć możliwość normalnie się uczyć.
    odpowiedz na komentarz
  • Może posłuchajmy osób,które mają do powiedzenia na ten temat najwięcej..
    Mama Matka
    06.05.2017, 22:05
    Jedna z wypowiedzi ujmująca w sposób tak nam bliski to co i my czujemy..Mądre słowa i jak prawdziwe...Nasze dzieci potrzebują wsparcia,pomocy i zrozumienia.Wielu z nich może wiele osiągnać i na swój sposób być szczęśliwym.Nikt nie wie czy za chwilę sam nie będzie osobą niepełnosprawną..czy nie urodzi się w rodzinie chore dziecko..?Mój świat zmienił się po urodzeniu syna ale poznałam wspaniaych ludzi,którzy żyja pełnią człowieczeństawa..i ich dzieci czy bliscy są dla nich bardzo ważni.Dlatego ze smutkiem obserwuję to co sie obecnie dzieje..Mateusz,zresztą też, bo jego poczucie bycia takim jak inni, zaczyna znikać...bo jest chory..nie chodzi i chcą takich ludzi izolować..On już zna ten świat ,gdzie można to pogodzić..i co?Pozostanie tęsknota , poczucie krzywdy..i ogromna samotność. Nie zamykajcie naszych dzieci w domach!!!Mają prawo uczęszczać do szkół i z pomocą "prawdziwych ludzi" ,osiągać swoje marzenia..
    odpowiedz na komentarz
  • Ja to mam za soba
    Elzbieta Wojtun
    06.05.2017, 18:27
    Ja to mam za soba,przez 20lat udowadnialam calemu swiatu ,ze nie ma prawa wykluczac mojego syna poruszajacego sie na wozku,nigdzie go nie chciano,u wszystkich budzil dyskomfort,ale udalo sie,chodzil od 3roku zycia do przedszkola,przeszedl wszystkie etapy nauki,zrobil tak,jak wszyscy przed matura prawo jazdy,teraz studiuje,odbywa staz na lotnisku.Wydawalo mi sie,ze wreszcie cos drgnelo,ze przetarlismy sciezki dla innych w swoim srodowisku,sama tez jako nauczyciel pracuje z dziecmi o specjalnych potrzebach,a teraz cofamy sie o 20lat zamiast nadrabiac zaleglosci w tej kwestii,jedyne co mnie cieszy ,to fakt ,ze moj syn dorosl
    odpowiedz na komentarz
  • Edukacja włączająca
    marta
    05.05.2017, 20:35
    Od wczoraj, po komentarzu Magdaleny Marczak, mamy Uli, ten temat mi siedzi w głowie. Jakkolwiek to zabrzmi, ale " wypadłam" od rozporządzeń, bo na urlopie z maluchem mama bardziej niż dyrektor jestem, ale nie wierzę, że Ktoś to mógł tak pomyśleć dzieciom, bo jako dyrektor przedszkola - ja i mój Zespół, robiliśmy wszystko, żeby WŁĄCZAĆ, a nie WYKLUCZAĆ ... poszperam, żeby sprawdzić ... Praktyk na pewno tego nie wymyślił, bo - jak choćby tą salę integracji sensorycznej zabrać ma terapeuta do domu przedszkolaka? Jak w domu ucznia zbudować tą, bezcenną moim zdaniem dla rozwoju dziecka, relację rówieśniczą? ale może ja za mało wiem :(
    odpowiedz na komentarz
  • Bez komentarza
    Małgorzata Augustynowicz
    05.05.2017, 19:46
    W pełni zgadzam siel
    odpowiedz na komentarz
  • Nikt nie odbiera uczniom z niepełnosprawnościami relacji spolecznych
    Barbara, mama dziewczynyki z zespołem Aspergera
    05.05.2017, 13:20
    Rozporządzenie o NI nie dotyczy uczniow z niepełnosprawnościami i orzeczeniami PKS. Dotyczy wskazań ze względu na stan zdrowia (chorobę). Dzieci z PKS dotyczy rozporządzenie o kształceniu uczniów niepelnosprawnych; rozporządzenie. o opiece psycholog-pedagogicznej, roz. o zasadach działania publicznych poradni psych-pedagogicz. Nikt nie ogranicza możliwości korzystania z uspolecznienia w szkole dzieciom niepełnosprawnym. Mogą korzystać z dostosowanej do ich potrzeb organizacji kształcenia. Mało tego nauka przedmiotów to tylko element edukacji, są jeszcze działania terapeutyczne, zapisane w orzeczeniach, szkoła musi je realizować. Pozostałe rozporządzenia zakładają tworzenie klasy terapeutycznej, zajęcia dla uczniów z trudnościami w nawiązywaniu relacji spol, zajęcia dla uczniów zdolnych, i szereg innych prowadzonych w mniejszym niż klasowy zespole 4-10 osób). Mamy edukację włączająca i nie musimy bazować na NI lecz na organizacji nauczania i terapii dostosowanej do konkretnego ucznia i jego deficytow. Nie usprawiedliwiajmy szkół ich nieprzygotowaniem, a egzekwujmy to, co nam się należy. Dzieci z autyzmem czy zespołem Aspergera mogłyby w szkolach mieć zajęcia 1:3-5 uczniów (jeśli mimo nauczycieli wspierających nie radzą sobie w zespole wieloosobowym), a w szczególnych przypadkach 1:1. Środki doraźne nie sprawdzają się w przygotowaniu osób z niepełnosprawnościami do dorosłego, samodzielnego człowieka. Za uczniami z autyzmem czy ZA idzie duża subwencja, wykorzystajmy te kilkadziesiąt tysięcy zł efektywnie, egzekwujmy zapisy tych rozporządzeń,.które dot. Niepełnosprawnych i precyzujmy właśnie ich zapisy. Czytajmy też propozycje aktów prawnych w szerszym kontekście, a nie wyrywkowo i nie dajmy się manipulować. Nie stać nas ma marnowanie potencjału ludzi, którzy mogą żyć godnie, samodzielnie i przygotowani do tego powinni opuścić system edukacyjny. Zamiast wegetacji na garnuszku opieki społecznej niech pracują na swój i innych pożytek. Spychanie dzieci na NI (obojetnie czy w szkole czy w domu) z powodu złego funkcjonowania systemu nie zmieni nic w podejściu do pracy edukacyjno-terapeutycznej z osobami niepełnosprawnymi. .
    odpowiedz na komentarz
  • Pomysł MEN-u jest chory i bezduszny!
    Taki jeden rencista
    04.05.2017, 20:39
    Cofnie Polskę o kilkadziesiąt lat wstecz z oczywistą szkodą dla dla dzieci (nie tylko tych niepełnosprawnych). Ale "oni" i tak zrobią co chcą, bo już wielokrotnie dali temu przykład... :(
    odpowiedz na komentarz
  • nadużycia
    Aleksandra
    04.05.2017, 20:05
    Cyt. do Integracji docierają sygnały, że dyrektorzy i nauczyciele bywają nieprzygotowani na nauczanie dziecka ze specjalnymi potrzebami. Istnieje więc uzasadniona obawa, że dla wszystkich tych, którzy nie chcą dziecka z niepełnosprawnością w murach szkoły, to rozporządzenie będzie furtką do tego, żeby „skazać” je i jego rodziców na izolację, zamknięcie w czterech ścianach. Wszystko tylko po to, by... mieć kłopot z głowy. TO NAJGORSZY BO BARDZO REALNY MINUS NOWYCH ZMIAN
    odpowiedz na komentarz
Prawy panel

Wspierają nas