Dobry człowiek pod koszem
Niezwykła zawodniczka, Amerykanka Tamika Catchings, która urodziła się z poważnym niedosłuchem, poprowadziła w minionym sezonie koszykarki Lotosu PKO BP Gdynia do tytułu mistrzyń Polski. Niemal 30-letnia skrzydłowa to dziś prawdziwa gwiazda.
Ktokolwiek będzie mówił o pięciu najlepszych zawodniczkach na świecie, obojętnie, czy jest ze Stanów Zjednoczonych, Europy czy z jakiegoś innego miejsca, z pewnością wśród nich wymieni Tamikę Catchings – uważa trener Lotosu Jacek Winnicki.
Koszykówka we krwi
Niewiele zapowiadało tę wielką karierę. Przed laty trudno było
przypuszczać, że mała dziewczynka z aparatem słuchowym, w okularach
i z poważną wadą wymowy będzie gwiazdą sportu.
– Myślę, że zmotywowała mnie właśnie niepełnosprawność słuchu – mówi „Integracji” Tamika Catchings. – Wiele dzieci w szkole śmiało się ze mnie. Stwierdziłam więc: OK, możecie się ze mnie naśmiewać. Ale na boisku koszykówki pokażę wam, na co mnie stać.
Dlaczego akurat tam? Odpowiedź nie jest trudna, gdy spojrzy się na jej rodzinę. Ojciec, Harvey Catchings, przez 11 sezonów był centrem w NBA. W koszykówkę na wysokim poziomie grała także siostra Tamiki, a wciąż gra kuzyn. Choć Tamika uprawiała kilka dyscyplin, poszła w ślady ojca. Mówiono o niej: „córka Harveya”. Dziś to o nim mówią: „ojciec Tamiki”.
Serce do gry
Można by powiedzieć, że ma talent po ojcu. To jednak tylko część
prawdy. Tamika do wszystkiego doszła ciężką pracą na treningach.
Wyróżnia się też niezwykle ważną cechą: ma wielkie serce do gry.
Gdy jest na boisku, to nie odpuszcza. – Nigdy się nie poddaję –
mówi.
– Życie jest za krótkie by się poddawać.
Sama przyznaje, że jest uzależniona od zwycięstw. Nienawidzi
przegrywać. Treningi i grę zawsze traktuje bardzo poważnie, a takie
podejście nie jest tak oczywiste dla Amerykanek, które tak jak
Tamika przyjeżdżają pograć w Europie po zakończeniu sezonu
WNBA.
– Tamika jest profesjonalistką w pełnym tego słowa znaczeniu – mówi
trener Winnicki. – Pomaga zawodniczkom. Po treningu zostaje z nimi
podzielić się wrażeniami. Jak ma uwagi dotyczące całego zespołu, to
spotyka się ze mną, rozmawia.
Gra gestów
Na boisku Tamika nie używa aparatu słuchowego. Próbowała, ale nie
zdaje to egzaminu. Okazuje się, że w koszykówce dobry słuch nie
jest niezbędny.
– To gra, w której wykorzystuje się język gestów – tłumaczy. –
Problem mam tylko wtedy, gdy na trybunach jest naprawdę głośno, a
trener krzyczy coś z boku. Wtedy moje koleżanki
z drużyny przekazują mi, czego trener od nas oczekuje.
Dzięki doświadczeniu Tamika doskonale „czyta grę”, wie co robić, potrafi ustawić się na boisku.
– Myślałam, że będziemy mieli większy problem z komunikacją – przyznaje Paulina Pawlak, rozgrywająca i kapitan Lotosu PKO BP Gdynia, reprezentantka Polski. – Właściwie już na pierwszym treningu okazało się, że nie ma żadnych problemów. Gdy jest dużo kibiców, to w hali robi się głośno i nie tylko Tamika czasami czegoś nie usłyszy. My dużo pokazujemy na boisku, ale nawet bez tego doskonale się rozumiemy.
Tamika bardzo szybko wkomponowała się w drużynę i także dzięki temu jej statystyki z gry w polskiej lidze są imponujące. W najważniejszych w sezonie meczach półfinałowych i finałowych była najlepsza w Lotosie w średniej zdobytych punktów (15,7 na mecz), w zbiórkach w obronie (6,9 na mecz), przechwyconych piłkach (2,9) i zablokowanych rzutach rywalek (1,6); druga natomiast w średniej asyst (2,9) i zbiórkach w ataku (1,6).
Nic dziwnego, że otrzymała puchar dla najbardziej wartościowej zawodniczki finałów (MVP), mimo iż nie wystąpiła w 4. z pięciu meczów z KSSSE AZS-PWSZ Gorzów Wlkp. (w jedynym przegranym przez jej drużynę). W 3. meczu podczas walki o piłkę przeciwniczka trafiła Tamikę w oko. Amerykanka straciła na chwilę przytomność, miała zszywaną powiekę. W ostatnim meczu wystąpiła na własne życzenie. Nie wyobrażała sobie, że może zostawić koleżanki. Wyznała, że zagrałaby nawet bez oka, ale skończyło się na ochronnych okularach. Po meczu płakała z radości.
Sięgnąć gwiazd
Wysoka pozycja w drużynie i sukcesy nie przewróciły Tamice w
głowie.
– Nie „gwiazdorzy” w drużynie – przyznaje Paulina Pawlak. – Jest otwarta, można z nią o wszystkim porozmawiać. Nie wywyższa się, a wydaje mi się, że ma prawo, bo jest świetną zawodniczką i wiele osiągnęła. Jest po prostu dobrym człowiekiem.
Oto dowód. Pięć lat temu koszykarka założyła Fundację „Catch the Stars” (w wolnym tłumaczeniu: „Sięgnij Gwiazd”; „Catch” to pseudonim Tamiki). W Indianapolis organizacja wspiera dzieci ze społeczności zagrożonych wykluczeniem społecznym. Koszykówka i inne propozycje spędzania czasu są alternatywą dla życia na ulicy, mają uchronić dzieci przed zejściem na złą drogę.
– Mamy chłopców i dziewczynki w wieku 9-13 lat, zapewniamy im programy edukacyjne i sportowe – tłumaczy Tamika. – Trzeba dać im szansę, wskazać różne możliwości. Gdy byłam młodsza, wiele osób pomogło mi dotrzeć do miejsca, w którym jestem. Teraz ja chcę pomagać.
Zawodniczka nie jest jedynie twarzą fundacji. Bierze udział w
zajęciach dla dzieci. Nie wyklucza stworzenia w Gdyni filii swej
organizacji. Tamika Catchings jest po prostu dobrym
człowiekiem.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- „Wejdź Nowa” z własnym zakończeniem. Teatr Pinokio w Łodzi znów przełamuje bariery dostępu do kultury
- Dentezja – bezpłatna stomatologia bez barier dla osób z niepełnosprawnością w Warszawie
- Gospodynie turnieju minimalnie lepsze. Porażka Polek w meczu otwarcia MŚ
- Nowy system rezerwacji wizyt w urzędzie miasta
- Codziennie stajemy do walki: z miastenią twarzą w twarz
Dodaj komentarz