Listy do redakcji: osoby z niepełnosprawnością są biedne z wyboru
Redakcja programu „Misja Integracja” otrzymała szczerą wiadomość od Pana Piotra Stelmaszka na temat zachowania osób z niepełnosprawnością. Przeczytajcie tą niecodzienną refleksję.
„Drodzy moi,
Zaczynam mieć serdecznie dość rozdmuchanej akcji „niepełnosprawni”. Tych informacji, publicznych dyskusji itp. Otoczeniu mąci się w głowach, ile to dobrodziejstw i przywilejów mają ci inwalidzi. Ostatnio zgłosiła się do mnie dama z propozycją, że się mną zaopiekuje na wycieczce zagranicznej, ponieważ takową wraz z opiekunem mam za darmo, bo jestem inwalidą. I nie chciała uwierzyć, że jest inaczej. Inwalidą owszem jestem (niewidomym), ale na własnym utrzymaniu. Byłem czynny zawodowo przez 35 lat i wprawdzie moja emerytura to nie owe magiczne 5 tys. (sporo mi do nich brakuje), ale też nie skamlę o godziwe życie i należne mi profity z tytułu ślepoty.
„Jak dają to bierz”
Obawiam się, że część inwalidów to ludzie z wyuczoną bezradnością i roszczeniami ponad miarę. Niczego od siebie nie wymagają, ale są wiecznymi petentami. Każdy chce żyć godziwie, ale i Pan Bóg ci pomoże, jeżeli pomożesz sobie sam. Ale trzeba chcieć...
Nie mogę zrozumieć filozofii biedy, to znaczy im masz mniej dochodów – tym śmielej wyciągasz łapę po pieniądze, a to z Aktywnego Samorządu {tylko do określonego wieku, bo potem albo uważa się, że uwsteczniłeś się intelektualnie, albo, że już niczego nie potrafisz i niczego nie oczekujesz), a to z instytucji pomocowych. I niezależnie czy dane urządzenie jest potrzebne w funkcjonowaniu czy nie, to „skoro dają, to czemu nie brać” by potem sprzedać z zyskiem na allegro czy innym serwisie.
W pracy zawodowej był mi niezbędny komputer i naiwnie złożyłem podanie do jego dofinansowania. Okazało się, że przekraczałem o 150 zł dochodowe kryterium. Wniosek: pracujesz, masz jakieś dochody, zostaniesz ukarany. Więc nieważne było, że komputer nie służył mi do rozrywki, ale był częścią rehabilitacji zawodowej. W sumie sprzęt kupiłem sobie na raty, a screenreader szczęśliwie był free.
Filozofia biedy
Marzy mi się system rzetelnie podchodzący do rehabilitacji, zgodnie z rzeczywistymi potrzebami jednostki, a nie dochodowym kryterium. Dofinansowujemy tych biednych i bezradnych nie dlatego, że są w rehabilitacyjnej kropce, ale biedni. Pytanie czy biedak bez pracy musi mieć wypasiony sprzęt komputerowy i takiż telefon czy inne wyposażenie? Jestem już emerytem i nieźle pracuje na starutkim komputerze i dość starym telefonie. Nie robię biznesowych konferencji czy specjalistycznych projektów. Ale przecież mamy prawo do godnego życia, nieprawdaż? Więc musimy dostać to co z najwyżej półki. A nie można by tak dofinansować sprzęt do średniej półki, a jeśli chcesz mieć to co jest extra – dopłać za luksus.
Dlaczego musimy mieć dofinansowywany wypoczynek, przejazdy, liczne i powtarzające się tematycznie szkolenia...? Owszem opiekunowie (tam gdzie są niezbędni – tak, bo nie udźwigniemy podwójnych kosztów), ale wolę być taki, jak każdy członek społeczeństwa, czyli jeśli są ulgi to ogólnego zastosowania, a nie tylko dla mnie jako inwalidy.
Rozumiem opiekę nad naprawdę bezradnymi osobami, bo to należy do naszych powinności społecznych, ale nie nad osobami biednymi z wyboru.
Dość często spotykam opinie dot. ułatwień w edukacji. Słuszny to pogląd w odniesieniu do niepełnosprawnych intelektualnie. Pozostali młodzi ludzie mogą i powinni uczyć się bez przywilejów, biur i pełnomocników. Jak to się działo, że w latach PRL inwalidzi także kończyli uczelnie, poszukiwali samodzielnie pracy i ją znajdowali. Czyżby byli z innej gliny. Te dodatkowe przywilej budzą opór bo nikt nie chce mieć kłopotów. Nie miałem przywilejów, nie było kłopotów z moim zatrudnieniem. Taki sam czas pracy, ten sam wymiar urlopu.
Czasami mam wrażenie, że jest zbyt wiele akcji pozorowanych, tymczasowych i o losie, nieprzemyślanych.
Z poważaniem,
Piotr Stelmaszek”
Zgadzacie się z Panem Piotrem? Napiszcie w komentarzu.
Komentarz