Dama i szkielet, czyli sposób na depresję
Sztuka jest często formą osobistej terapii. Dzięki przelewaniu na papier myśli czy obrazów, przez ruch i śpiew można symbolicznie wyrazić to, co gra nam w duszy. To pomocne narzędzie w zarówno akceptowaniu siebie, jak i... depresji. Tak zrobiła Koreanka Haenuli, która przez wiele lat zmagała się z tą chorobą. Zobaczcie prace artystki i przeczytajcie jej krótką wypowiedź.
Witajcie. Jestem Haenuli, pochodzę z Korei. Na co dzień projektuję ubrania i prowadzę własną małą markę oraz jestem artystką. Moim największym hobby jest rysowanie i tworzenie kreatywnych rzeczy.
Kiedyś byłam w Muzeum Orsay w Paryżu, gdzie podziwiałam mnóstwo obrazów. Jeden z nich szczególnie zwrócił moją uwagę – „Young girl and the angel of death” (ang. „Młoda dziewczyna i anioł śmierci”), autorstwa Marianne Stoke. Ogólnie motyw śmierci i depresji ujęty w metaforach oraz sposób ich przedstawiania na przeróżne sposoby przez wieki w historii jest dla mnie interesujący.
Ten obraz zainspirował mnie do tego, by pogodzić się z własną depresją. Myślałam o moich utraconych przyjaźniach, złamanym sercu i ciężkim czasie, przez który przechodziłam. Miałam pewną chorobę, w skutek której byłam w stanie “wegetacyjnym” – nie mogłam pić czy ruszyć palcem. To trwało pół roku. W tym czasie tydzień po tygodniu straciłam czwórkę przyjaciół, a w mojej firmie ktoś zaufany oszukał mnie - wyłudził pieniądze.
Wiem, że jest mnóstwo osób, które mają ciężej, ale to, co mnie spotkało było dla mnie tak ciężkie... Moja depresja zaczęła się pogłębiać przez te problemy. Starałam się być na terapiach, modlić się, wykonywać ćwiczenia, pisać, ale to nigdy mi nie pomagało.
Przez kilka lat byłam bardzo „przygnębiona”, ale też wtedy zauważyłam, że depresja jest także częścią mnie. Właśnie dlatego zaczęłam rysować – by zaakceptować siebie przez jakieś głupie bazgroły, w których wysyłałam dla samej siebie pocieszające mnie treści. To był mój sposób na zaakceptowanie siebie i mojego smutnego humoru.
Stworzyłam kilkanaście obrazków, w których bohaterami są kobieta i szkielet. Byłam bardzo zaskoczona, gdy okazało się, że ludziom podobają się moje rysunki. Być może są one związane dla nich z czymś osobistym.
Nawet mroczniejsze rzeczy przynoszą nam komfort – często depresja jest dziwnym komfortem poznania nas samych.
Niedawno cykl obrazów „Dama i szkielet” zostały wydane w książce pt. „Their Story: The Story You Don’t Know” (ang. „Ich historia: historia, której nie znasz”).
Więcej prac artystki znajduje się na Facebooku i Instagramie.
Komentarze
brak komentarzy
Dodaj komentarz