Małgorzata Kubela
Ja ich wszystkich po prostu kocham
"Nie poddawać się. Pomimo wszystkich przeciwności losu trzeba żyć, i to najlepiej, jak się potrafi."
Takie spotkania nie zdarzają się codziennie. Małgorzata Kubela jest osobą, z którą od razu chciałoby się zaprzyjaźnić. Emanuje niezwykłą pogodą ducha. Jest otwarta, uważna i serdeczna, delikatna i silna. Ma poczucie humoru i osobowość. Udaje się jej pogodzić opiekę nad dwójką ciężko chorych dzieci z działalnością w Stowarzyszeniu Rodzin Osób Niepełnosprawnych "Nadzieja", którego jest prezesem. Pomimo nagród, które przyniosły jej ogromną radość, uważa, że największym sukcesem jest rodzina i miłość dzieci. Chciałaby podzielić się swoimi doświadczeniami w książce. Wierzy, że i to się uda.
Wierność marzeniu
Małgorzata marzyła o szczęśliwej rodzinie. Jest jedynaczką, ale nie była rozpieszczanym dzieckiem. - Życie mnie nie głaskało - stwierdza krótko. - Kiedy rodzice się rozwiedli, postanowiłam, że jak wyjdę za mąż, stworzę radosną gromadkę z trójką dzieci. - Uśmiecha się na to wspomnienie i szybko dodaje: - Muszę mieć dużo dzieci wokół siebie. Kocham ludzi i lubię być nimi otoczona. Długo nie mogła zajść w ciążę, zaczęła nawet myśleć o adopcji, więc kiedy nosiła pod sercem Michała, była to dla niej jedna z najważniejszych spraw w życiu. W pamięci pozostał szok po usłyszeniu przed 30 laty od lekarza: "Ma pani syna. Ale on ma tyle wad, że chyba nie przeżyje...". Kiedy oprzytomniała, Michał był już po operacji, a ona postanowiła, że się nie podda, że jej rodzina będzie szczęśliwa. Udało się to zrealizować. Michał i Ania chorują na rzadki zespół Lawrence'a-Moona-Biedla. Trzy lata temu syn miał wypadek, po którym wystąpiły powikłania.
- Największym szczęściem są dla mnie chwile spędzone w domu z najbliższymi, kiedy czujemy się w miarę dobrze i możemy być razem. Nie znoszę wręcz, kiedy ktoś się nade mną lituje - mówi prezes Stowarzyszenia "Nadzieja". I zaraz dodaje: - Niczego nie żałuję. Kiedy dzieci były bardzo małe, rokowania lekarzy i psychologów nie były najlepsze. - Nie pogodziłam się z tym. Całe życie podporządkowaliśmy z mężem dzieciom, bo są tego warte. Teraz wszystko, co od nich otrzymujemy, jest wielką nagrodą. Jak one potrafią kochać! Jakie mają serca! - wzrusza się Małgorzata Kubela. - Moja Ania ma 27 lat i potrafi cztery razy dziennie przytulić się i powiedzieć: "Kocham Cię". Za wszystko są wdzięczne, wyrozumiałe. Podziwiam je...
Nadzieja przyszła z niebios
Kilkanaście lat temu na turnusie rehabilitacyjnym organizowanym przez Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Rudzie Śląskiej spotkało się kilka mam i za namową ówczesnej dyrektor MOPS, Bogdany Malary, zaczęły działać. - Miałam szczęście poznać ludzi, z którymi do dziś się przyjaźnię i współpracuję. Najpierw miałyśmy Klub dla Dzieci i Młodzieży Niepełnosprawnych w Rudzie Śląskiej. Na początku lat 90. Bogdana Malara znowu wkroczyła do akcji i za jej namową z Elżbietą Wolną i Renatą Klasik założyłyśmy Stowarzyszenie Rodzin Osób Niepełnosprawnych "Nadzieja". To niesamowite... - wspomina pani prezes. - To przyszło chyba z niebios - dodaje. Od 8 sierpnia 1994 roku "Nadzieja" w Rudzie Śląskiej pracuje na pełnych obrotach. - Marzyła się nam muzykoterapia, bo nasze dzieci znały dużo piosenek i były rozśpiewane - opowiada pani Małgorzata. - Sama często nie czułam rąk po koncertowaniu na akordeonie. Śpiewaliśmy przy każdej okazji. Czasem patrzono na nas, jakbyśmy spadli z Księżyca - śmieje się. W tym roku obchodzą pięciolecie muzykoterapii w "Nadziei". Dzięki profesjonalizmowi pań Joli i Izy koncerty i muzyczne talenty osób ze Stowarzyszenia są na Śląsku coraz bardziej znane, a efekty terapii bezcenne. - Nasza perełka Rafał: dziecko autystyczne, otworzył się i zaczął śpiewać, a kiedy wykonał odę z okazji wejścia Polski do Unii, cała sala w Domu Kultury w Rudzie Śląskiej biła brawo na stojąco. Marta natomiast zakwalifikowała się do półfinału ogólnopolskiego konkursu "Zaczarowana Piosenka" - Małgorzata Kubela z wyraźnym wzruszeniem w głosie opowiada o osiągnięciach.
Od 2000 roku "Nadzieja" prowadzi hipoterapię, a od trzech lat zajęcia na basenie. Członkowie Stowarzyszenia wyjeżdżają na turnusy rehabi- litacyjne i na wycieczki jedno- i kilkudniowe. - W ubiegłym roku byliśmy m.in. w Licheniu, Bochni, w Muzeum Koronek w Koniakowie, na pikniku w Zielonej i w Ustroniu... - wylicza prezes Kubela. - Prowadzimy klub psychologiczny dla rodziców, ćwiczenia relaksacyjne, organizujemy bale przebierańców, festyny, pikniki, Dzień Dziecka. Treningi relaksacyjne i szkolenia dla rodziców są na porządku dziennym, bo jak zauważa Małgorzata Kubela - oni też muszą się odprężyć i mieć chwilę dla siebie. Każdego roku w Opłatku Wigilijnym uczestniczy ponad 200 osób, a dzieci występują z programem kolęd w kościołach. - Te koncerty za każdym razem miały ponadczasowy wymiar, integrowały wszystkich mieszkańców Rudy Śląskiej - dodaje Małgorzata.
Źródła inspiracji
- Moim marzeniem jest, by żyć jak najdłużej i pomagać dzieciom, własnym i tym ze Stowarzyszenia "Nadzieja". One potrafią mnie zmotywować i zmobilizować do działania. Ich miłość jest źród- łem mocy - wzrusza się Małgorzata Kubela. - Chciałabym też, by kłopotów nie przybywało. Że jeśli napiszemy dobre wnioski - dostaniemy na nie finanse, a potem już tylko zrealizujemy nasze pomysły. Nie wie, skąd one przychodzą, ale kiedy jednego dnia odczuwa zmęczenie, następnego już myśli o tym, co jeszcze można zrobić.
- Ja ich wszystkich po prostu kocham - mówi. - A oni też darzą mnie uczuciem. Uważa, że dla pewnych chwil warto żyć. Stowarzyszenie skupia ponad 90 osób i ich rodziny. Przez lata przewinęło się przez nie ponad 200 rodzin i cały czas przychodzą nowi. - Rodzice opowiadają o nas, stajemy się znani. Jest u nas na Śląsku artysta, który zaśpiewał z naszą grupą, a nie każdy artysta chce się integrować. Panuje takie przekonanie, nie wiem, skąd się bierze, że osoby niepełnosprawne mniej czują. A one mają ogromne serca, a jak kochają - to do bólu. I trzeba okazywać im uczucia. Często powtarzam rodzicom, jeśli widzę ich nerwowość, że muszą uzbroić się w cierpliwość, a efekty prze- rosną najśmielsze oczekiwania. Nasze dzieci są wspaniałymi ludźmi i dają moc radości. Dla mnie niesamowicie ważne jest dawać im poczucie bezpieczeństwa - mówi Małgorzata Kubela.
Zwyczajne i niezwyczajne radości Małgorzata rozciąga dobę. Ma plan dnia, wiele obowiązków i robi wszystko, żeby wywiązać się z nich najlepiej, jak potrafi. Umie odpoczywać. Wstaje bardzo wcześnie, robi sobie kawę i ładuje akumulator na cały dzień. A wieczorem, kiedy już wszystko jest zrobione - czyta książkę. To chwile tylko dla niej. Na oglądanie telewizji i plotki nie ma czasu. Podkreśla, że gdyby nie pomoc męża, nie mogłaby robić wielu rzeczy. Udaje się jej utrzymywać kontakty towarzyskie i pielęgnować przyjaźnie, jest szczęśliwa, kiedy spotyka się z bliskimi. Według Małgorzaty Kubeli każdy problem ma jakieś rozwiązanie. - Ważne jest mieć wokół siebie ludzi życzliwych, na których można polegać. Bo największym nieszczęściem dla człowieka - jak zauważa - jest samotność, kiedy nie ma rodziny i przyjaciół. Raz do roku, jeśli tylko stan zdrowia dzieci pozwala, Małgorzata wyrusza na całodzienną pielgrzymkę do Piekar Śląskich. Wraca pełna energii i odnowiona duchowo.
Jest tyle do zrobienia
- Uważam, że każdy ma w życiu jakąś misję do spełnienia. My chcemy uczynić życie naszych podopiecznych godnym, bardziej barwnym. Nie chcemy, by siedzieli w domach. To pełnowartościowi ludzie - mówi o osobach ze Stowarzyszenia Małgorzata Kubela. - Odwiedziliśmy już pół Polski, a w 2007 roku byliśmy w Bieszczadach. Wybieramy się też nad morze. Trzeba wiele wyrównać - z zapałem opowiada prezes "Nadziei". - Bardzo nam pomaga prezydent miasta Andrzej Stania, który mnie ujął, gdy powiedział, że jesteśmy solą tej ziemi, i obiecał, że będzie nas wspierał. Dotrzymuje słowa. Prezes Kubela stawia realne cele. - Mogłabym, oczywiście, wymarzyć sobie wczasy w Egipcie, ale po co, skoro wiem, że tego nie zrealizuję - mówi. - Osiągalnym celem jest wyjazd nad polskie morze i tym się zajmuję - dodaje z uśmiechem. Zależy jej na tym, żeby panie, które prowadzą muzykoterapię, dalej chciały u nich pracować. - To wspaniałe kobiety, a sukcesy odnoszone przez dzieci najlepiej o tym świadczą. - Pragnie też, by udawało się pozyskiwać środki na dalszą działalność. - Trzeba kochać ludzi i traktować ich tak, jakby się samemu chciało być traktowanym.
Tekst pochodzi z książki pt. "Człowiek bez barier. Sylwetki laureatów Konkursu z lat 2003-2007", wydanej w 2007 r.
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- „Wejdź Nowa” z własnym zakończeniem. Teatr Pinokio w Łodzi znów przełamuje bariery dostępu do kultury
- Dentezja – bezpłatna stomatologia bez barier dla osób z niepełnosprawnością w Warszawie
- Gospodynie turnieju minimalnie lepsze. Porażka Polek w meczu otwarcia MŚ
- Nowy system rezerwacji wizyt w urzędzie miasta
- Codziennie stajemy do walki: z miastenią twarzą w twarz
Komentarz