Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Czy osoba z zespołem Aspergera to „szaleniec”? Filozof wywołał burzę kontrowersyjnym artykułem

18.01.2017
Autor: Mateusz Różański, fot. Daniel Battiston/Freeimages.com
Przekreślony znak osoby powstrzymującej przed czymś gestem dłoni

Dr hab. Piotr Nowak, wykładowca filozofii Uniwersytetu w Białymstoku, opublikował na łamach weekendowego dodatku do dziennika „Rzeczpospolita” artykuł pt. „Czy ludzie niezrównoważeni psychicznie powinni być przyjmowani na uczelnie wyższe”. W swoim dość mocno subiektywnym tekście filozof zawarł tezę, że osoby nieneurotypowe nie powinny być przyjmowane na uniwersytety. Za przykład posłużył mu student z zespołem Aspergera.

„Student niepoczytalny nie jest niepoczytalny naumyślnie! Jest chory! I jak każdy chory zasługuje nie na osobne traktowanie w ramach „indywidualnej organizacji studiów”, ale na leczenie” – czytamy w artykule dr. hab. Piotra Nowaka na łamach dodatku „Plus Minus” do dziennika „Rzeczpospolita”.

Autor, powołując się na postać wykładowcy fikcyjnej uczelni, przywołuje kolejne dziwne zachowania studenta z zespołem Aspergera, w dość obcesowy sposób mieszając tę niepełnosprawność z intelektualną i chorobami psychicznymi, a raczej ich stereotypowym odbiorem. Używa przy tym obraźliwych określeń, typu „wariat”, „szaleniec” itp. Wszystko po to, by uzasadnić swoją tezę o tym, że uniwersytety nie powinny przyjmować osób z szeroko rozumianymi problemami psychicznymi.

Nieprzychylne komentarze

Tekst wywołał lawinę komentarzy. Głos zabrała m.in. Fundacja Synapsis, ale też władze wydziału „Artes Liberales” Uniwersytetu Warszawskiego, na którym dr hab. Piotr Nowak gościnnie wykłada.

„W związku z artykułem dr. hab. Piotra Nowaka, prof. UwB, pt. Czy ludzie niezrównoważeni psychicznie powinni być przyjmowani na uczelnie wyższe, chciałbym stwierdzić, że wyrażone w nim poglądy i język nie mają nic wspólnego z poglądami i językiem, właściwymi Wydziałowi „Artes Liberales” Uniwersytetu Warszawskiego, który to Wydział w swojej działalności akademickiej nie uznaje języka dyskryminacji, a wszystkim swoim studentom i doktorantom stara się zapewnić jak najlepsze warunki nauki i pracy naukowej – takie oświadczenie opublikował na stronie wydziału dr hab. Robert A. Sucharski, prof. UW, dziekan Wydziału „Artes Liberales” Uniwersytetu Warszawskiego.

Petycja ws. przeprosin

Zareagowały też media – temat niefortunnego artykułu został poruszony m.in. w audycji Tok FM „Kwadrans Filozoficzny”, a Daniel Flis, dziennikarz portalu Oko.press, wskazał na błędy rzeczowe, zawarte w artykule dr. Nowaka.

Redakcja Wirtualnej Polski dotarła nawet do kolegi przedstawionego w tekście dr. Nowaka studenta. Natomiast osoby obrażone użytymi przez wykładowcę filozofii sformułowaniami wystosowały do redakcji „Rzeczpospolitej” petycję, w której domagają się przeprosin i opublikowanie stosownego sprostowania.

Podpisały ją już tysiące osób.


Przeczytaj także: list otwarty Zygmunta Marka Miszczaka, prezesa Lubelskiego Stowarzyszenia JESTEŚMY, który otrzymała redakcja mediów Integracji. List zawiera odpowiedź prezesa Miszczaka udzieloną prof. Piotrowi Nowakowi w związku z artykułem pt. „Czy ludzie niezrównoważeni psychicznie powinni być przyjmowani na uczelnie wyższe”.

Komentarz

  • Spójrzmy szerzej
    Hanna Pasterny
    20.01.2017, 15:53
    Autor tekstu do jednego wora wrzucił upośledzenie umysłowe, choroby psychiczne i zespół Aspergera. Zespół Aspergera to całościowe zaburzenie rozwojowe, nie psychiczne. Wiele osób z tą niepełnosprawnością prowadzi aktywne życie, osiąga sukcesy, wnosi duży wkład w życie społeczne, tworzy wynalazki. Jedną z nich jest moja przyjaciółka ze Szkocji dr Marion Hersh, bohaterka mojej książki „Tandem w szkocką kratkę” i jednego rozdziału „Moich podróży w ciemno” (fragmenty na www.hannapasterny.pl ). Znam też innych bardzo wartościowych dorosłych z ZA. Dlatego osobiście poczułam się dotknięta kreowaniem negatywnego wizerunku osób z tą niepełnosprawnością. Z drugiej strony, autor poruszył ważny temat. Mimo że na uczelniach studiuje coraz więcej osób z różnymi niepełnosprawnościami, wielu wykładowców nie wie, jak z nimi pracować i nie rozumie ich potrzeb. Zdarzają się więc nieporozumienia, konflikty (np. wykładowca nie zgadza się, by niewidomy student nagrywał jego zajęcia), a czasem akty dyskryminacji. Jestem niewidoma. Podczas siedmiu lat studiów na trzech uczelniach (studia licencjackie, magisterskie i podyplomowe) spotkałam wielu otwartych i życzliwych wykładowców, ale też dwie osoby, które miały alergię chyba na każdą niepełnosprawność. To było dla mnie bardzo frustrujące. Czytałam artykuł prof. Nowaka i nie sądzę, że jest uprzedzony do wszystkich niepełnosprawnych, ale być może przerastają go problemy z jednym studentem. Trudno stwierdzić, czy go wyolbrzymia, czy też student nie zna reguł lub potrzebuje treningu umiejętności społecznych. Nie chcę usprawiedliwiać autora i uważam, że jego tekst zyskałby, gdyby był bardziej obiektywny, lecz warto spojrzeć na tę sprawę szerzej. Z powodu łatwego dostępu do studiów, ich powszechności i braku egzaminów wstępnych, na uniwersytety trafiają także osoby, które z różnych względów, niekoniecznie niepełnosprawności, się do tego nie nadają. Nie jest dobrze, gdy wykładowca obniża poziom i cała grupa dostosowuje się do osoby najsłabszej. Powinny być jasne reguły, czytelne dla wszystkich, a studenci muszą znać konsekwencje nieprzestrzegania ich. Zdarzają się też studenci, którzy lenistwo usprawiedliwiają niepełnosprawnością, domagają się ulgowego traktowania, a do podjęcia studiów skłoniły ich korzyści finansowe, takie jak stypendium specjalne. Nie powinno być na to przyzwolenia, ale jednocześnie trzeba uważać, by nie wylać dziecka z kąpielą. W przypadku studentów z dysfunkcją wzroku, słuchu czy ograniczoną sprawnością rąk wydłużony czas egzaminu nie jest ulgowym traktowaniem, lecz racjonalnym usprawnieniem. Ważne jest również uświadomienie sobie, że niepełnosprawny nie jest pępkiem świata. Jakiś czas temu rozmawiałam z matką pełnosprawnego dziecka, która wraz z innymi rodzicami domagała się, by chłopiec z ADHD przeszedł na nauczanie indywidualne. Rodzice argumentowali, że rozwala lekcje, jest agresywny, a ostatnio złamał innemu dziecku rękę. Matka nie zgadza się ani na farmakoterapię, ani na nauczanie indywidualne, bo twierdzi, że to dyskryminacja jej dziecka. Moim zdaniem dyskryminowani są pełnosprawni koledzy z klasy. Apeluję o zdrowy rozsądek. Poprawność polityczna i udawanie, że nie ma problemu nie wyjdzie nam na dobre i może się przyczynić do jeszcze większej alienacji osób niepełnosprawnych.

Dodaj odpowiedź na komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin
Prawy panel

Wspierają nas