Szwajcarska przeprawa Skrzypińskiego
O prawdziwym pechu może mówić polski handbiker Arkadiusz Skrzypiński (Sopur Team/ Vobis Start Szczecin). Kolarz z niepełnosprawnością zajął piąte miejsce w wyścigu dookoła Jeziora Genewskiego – Tour du Lac Léman. Najważniejszy był jednak sam fakt ukończenia wyścigu. Ostatnie czterdzieści kilometrów polski kolarz musiał przejechać "na kapciu".
Celem grupy Sopur, której zawodnicy zajęli na mecie aż osiem pierwszych miejsc, było przejechanie ogromnego dla hanbikera dystansu 180 km poniżej pięciu godzin. Udało się to wprawdzie tylko pierwszej trójce – w tym zwycięzcy wyścigu, Errolowi Merkleinowi, szefowi grupy Sopur (4:56;54) - jednak wielki w tym udział miał właśnie Skrzypiński, który przez pierwsze 120 km niemal bez przerwy prowadził stawkę.
– Moi koledzy byli pod wielkim wrażeniem pracy, którą wykonałem właśnie w ciągu tych 120 kilometrów. Potem złapałem gumę i dziesięć minut musiałem czekać na serwis. Naprawa, serwis odjechał, a ja po piętnastu minutach znowu złapałem gumę i doturlałem się już na kapciu do mety – powiedział Arkadiusz Skrzypiński.
Gdyby Skrzypiński zrezygnował z ukończenia wyścigu, nikt nie miałby do niego cienia pretensji. Szczecinianin zawziął się i przejechał 180-kilometrową trasę w czasie 5:45;58. Przed Polakiem kolejne, i miejmy nadzieję mniej pechowe, starty.
– Najważniejszy, z powodu bliskości Szczecina, to Maraton
Berliński. I nie chodzi mi o miejsce, które w nim zajmę. Bardziej
zależy mi na dobrym wyniku. Prawdziwe ściganie zacznie się dla mnie
za rok. Będę wtedy dużo silniejszy – zakończył najlepszy polski
handbiker.
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- „Wejdź Nowa” z własnym zakończeniem. Teatr Pinokio w Łodzi znów przełamuje bariery dostępu do kultury
- Dentezja – bezpłatna stomatologia bez barier dla osób z niepełnosprawnością w Warszawie
- Gospodynie turnieju minimalnie lepsze. Porażka Polek w meczu otwarcia MŚ
- Nowy system rezerwacji wizyt w urzędzie miasta
- Codziennie stajemy do walki: z miastenią twarzą w twarz
Komentarz