Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Czuję się dyskryminowany

05.05.2009
Autor: Magdalena Gajda, Fot.: www.sxc.hu
Źródło: inf. własna

Dyskryminować drugiego człowieka to znaczy nie uszanować go. Dyskryminacja to odrzucenie bez zrozumienia odmienności.  Osoby chore, z niepełnosprawnością doświadczają tego nieuszanowania bardzo często i w bardzo różnych sferach życia.

Dyskryminacja kojarzy się nam zwykle ze spektakularnymi aktami wrogości wobec  obcokrajowców, rasizmem, antysemityzmem czy łamaniem praw pracownika. Tymczasem wyrażenie „jestem dyskryminowany” oznacza też: „czuję się odepchnięty, niepotrzebny, niezrozumiany” i może dotyczyć spraw, sytuacji, które być może większości z nas wydają się bez znaczenia.

Agnieszka z Warszawy (28 lat, osoba niskiego wzrostu):
Nie czuję się jawnie dyskryminowana. Jestem osobą asertywną i nie pozwalam innym, aby decydowali za mnie lub robili coś wbrew mojej woli. Są jednak pewne sytuacje, gdy okazuje się, że świat został tak urządzony, aby wygodnie się w nim żyło tylko wysokim. Czasem ludziom zdarza się mnie nie zauważyć. Na przykład kiedy stoję w kolejce w sklepie. Ekspedienci mijają mnie i obsługują następną osobę. To pewnie wynika z tego, że przyzwyczajeni są do utrzymywania wzroku na stałym poziomie. Dlatego staram się nie zarzucać im złej woli i nie denerwować się na nich, tylko znaczącym chrząknięciem dać znak o sobie. Ale zupełnie inną sprawą jest usytuowanie pewnych przedmiotów w obiektach użyteczności publicznej. Za wysokie są dla mnie stojaki z ubraniami, niektóre lady sklepowe, półki w supermarketach. Bardzo nie lubię, kiedy nie mogę czegoś dosięgnąć. Fakt – można poprosić o pomoc kogoś z obsługi, ale z czasem to staje się coraz bardziej upokarzające. Podobnie jest w pubach. Nie mogę normalnie złożyć zamówienia, bo zza baru widać jedynie czubek mojej głowy i okulary, a wspięcie się na wysoki stołek wymaga zdolności ekwilibrystycznych. Bardzo rzadko znajduję też dobrze wyprofilowane siedzenie w środkach komunikacji miejskiej, w którym mogłaby wygodnie usiąść osoba, która, tak jak ja, ma krótkie nogi.

Fotele w autobusie. Fot.: www.sxc.hu  
Fot.: Sxc.hu

Joanna z Zielonej Góry (lat 30, MPD – mózgowe porażenie dziecięce):
Pracowałam kiedyś w firmie, gdzie oprócz mnie zatrudnione były trzy inne osoby z niepełnosprawnością. Wszyscy siedzieliśmy przy jednym dużym stole i składaliśmy długopisy. Praca podobała mi się, lubiłam to robić. Kierownictwo było wyrozumiałe. Jeżeli czegoś potrzebowałam lub miałam z czymś problem, starali się mi pomóc. Przykrość spotkała mnie ze strony innych pracowników. Zarzucali mi, że wolniej pracuję, a przecież moja niepełnosprawność nie pozwalała mi na szybsze tempo. Mieli mi za złe, że często robię przerwy, wypominali, że jestem nieproduktywna, a pracujemy za te same pieniądze. Uprzykrzali mi życie. Atmosfera stawała się coraz trudniejsza, z czasem wręcz nie do zniesienia. Źle się czułam w tej grupie. Zrobiłam się nerwowa. Jestem osobą otwartą, ale o tym, co mnie tam spotkało, chciałabym jak najszybciej zapomnieć.  Czasem odrzucają nas ci, po których najbardziej spodziewalibyśmy się zrozumienia.

Dziewczyna na schodach. Fot.: www.sxc.hu
Fot.: Sxc.hu

Jacek z Krakowa (51 lat, po zapaleniu opon mózgowych):
10 lat temu przeszedłem ciężkie zapalenie opon mózgowych. W wyniku komplikacji zostałem częściowo sparaliżowany. Intensywna rehabilitacja dała efekty, ale nie udało mi się powrócić do pełnej sprawności. Szczególnie niemiłe zdarzenia spotkały mnie tuż po chorobie. Ponieważ chodziłem niepewnie, chwiejnie i miałem problemy z pamięcią, traktowany byłem po prostu jak osoba nietrzeźwa. Pamiętam dobrze pewne zajście w urzędzie. Chciałem wyrobić sobie nowy dowód osobisty. Urzędniczka, z którą rozmawiałem, powiedziała mi oburzona, że „w takim stanie do urzędu się nie przychodzi”. A przecież nie było czuć ode mnie alkoholu. Musiałem tłumaczyć się, że moje zachowanie wynika z choroby, a nie dlatego, że jestem pijany. Zanim kogoś odepchniemy, najpierw go poznajmy.

Mężczyzna odwrócony plecami. Fot.: www.sxchu
Fot.: Sxc.hu

Małgorzata z Warszawy (53 lata, po chorobie Heinego-Medina, porusza się o kulach):
Dyskryminacja nie omija uczuć i relacji międzyludzkich. Przeżyłam kilka związków z mężczyznami. Niestety, w każdym z nich doświadczyłam odrzucenia. Głównie przez matki moich partnerów, które uważały, że jako osoba niepełnosprawna, nie jestem dla ich synów „odpowiednią kobietą”, z którą powinni się wiązać. Oczywiście panie te były zbyt kulturalne, aby powiedzieć mi to wprost. A szkoda, bo właśnie wołałabym, aby szczerze ze mną porozmawiały, a nie ostentacyjnie nie zapraszały mnie np. na uroczystości rodzinne. Uznawały, że mnie po prostu nie ma, albo pojawiłam się w życiu ich synów tylko na chwilę, więc nie warto traktować mnie poważnie. W podobny sposób zachowali się również przyjaciele, znajomi moich partnerów. Co więcej, zauważyłam kiedyś, że moi partnerzy – mężczyźni niezwykle uczynni, chętni do niesienia pomocy innym, w stosunku do mnie zmieniali się. Nie mogłam liczyć na ich wsparcie nawet w najdrobniejszych, codziennych domowych sprawach – np. wynoszenie kosza ze śmieciami. Tak było w każdym związku. Postanowiłam dowiedzieć się, dlaczego tak postępowali. Każdy z nich, choć innymi słowami przyznał, że bał się. Obawiali się, że jeśli pozwolą sobie na wyręczanie mnie, to pewnego dnia wszystko będą musieli robić za mnie, że będę ich wykorzystywać. Wymagali więc ode mnie więcej niż od innych kobiet, z którymi byli związani.

Kobieta z laską. Fot.: www.sxc.hu
Fot.: Sxc.hu

Tomasz z Radomia (23 lata, choruje na otyłość):
Otyłość jest postrzegana przede wszystkim jako defekt estetyczny. Niewielu ludzi zdaje sobie sprawę z tego, że to poważna choroba, która dodatkowo wywołuje wiele innych schorzeń utrudniających normalne funkcjonowanie. Najbardziej czuję się poniżony wtedy, gdy ludzie przyglądają się mi z jawnym obrzydzeniem lub komentują mój wygląd, porównując mnie np. do świni. Nie rozumiem dlaczego tak się zachowują. Różnię się od nich tylko tym, że noszę na sobie więcej ciała niż oni. Boję się każdego spojrzenia, które na mnie padnie, więc często chodzę z głową spuszczoną do dołu, wpatrzony w chodnik. Upokarzające jest też dla mnie jedzenie w restauracjach czy innych miejscach publicznych. Ludzie patrzą tam na mnie tak, jakby wyliczali mi każdy kęs. A załatwiając sprawy w różnych urzędach czy instytucjach, staram się nigdzie nie siadać. Boję się, że nie dam rady wstać ze zbyt niskich kanap albo zbyt wąskich foteli i po raz kolejny narażę się na śmieszność.

Otyły mężczyzny. Fot.: www.sxc.hu
Fot.: Sxc.hu

Danuta z Warszawy (44 lata, porusza się na wózku):
Niestety, najbardziej czuję się dyskryminowana na moim własnym osiedlu. Sprawność fizyczną traciłam etapami. W wyniku wypadku najpierw zaczęłam chodzić o kulach. Poprosiłam swoją spółdzielnię mieszkaniową o wybudowanie poręczy po obu stronach schodów, aby łatwiej mi było po nich wchodzić. Udało mi się to załatwić, ale jakiś czas później musiałam już przesiąść się na wózek. Poprosiłam więc o wybudowanie podjazdu przy schodach prowadzących do budynku. Odmówiono mi, tłumacząc, że przecież dostałam już poręcze. Nie mogę też dostać się do budynku administracji osiedla, który w ogóle nie jest przystosowany dla osób na wózku, a przecież muszę się tam pojawiać, aby odebrać dokumenty, których nikt inny wziąć za mnie nie może. Tylko pozornie lepiej przystosowana jest przychodnia zdrowia, do której chodzę na zabiegi rehabilitacyjne i wizyty lekarskie. Owszem, od dwóch lat jest tam winda, ale dość często się psuje, więc zdarza się, że jestem wnoszona razem z wózkiem. Jest też podjazd, ale ma tak dziurawą nawierzchnię, że strach wjechać na niego wózkiem, żeby go nie uszkodzić. I jeszcze problem z parkowaniem samochodu. Pod moim blokiem jest jedna „koperta” dla pojazdów osób z niepełnosprawnością. Aż nadto często jest albo zastawiana samochodami nieuprzywilejowanymi albo inni kierowcy tak parkują, że nie mogę dostać się do swojego auta. Najbardziej przykre jest to, że robią to ludzie, którzy mnie znają. Sąsiedzi, którzy wiedzą, że jestem jedyną osobą na wózku mieszkającą w tej okolicy.

Blok. Fot.: Mateusz Stachowski/www.sxc.hu
Fot.: Mateusz Stachowski/Sxc.hu

Czy Wy również poczuliście się kiedyś dyskryminowani?
Zabierzcie głos w naszej sondzie.
Napiszcie też, w jakich sytuacjach poczuliście się odrzuceni, niechciani, nieuszanowani.

Komentarz

  • Dyskryminacja niewidzialnej niepełnosprawności
    Aga
    07.05.2009, 10:35
    Szczególnie przykra jest nietolerancja tych, u których niepełnosprawmość jest niewidoczna. Osobiście doświadczyłam pomówień o udawanie bądź "lewe" zdobycie zaświadczeń ( głupich gadek o załatwianych rentach nie wspomnę ). A teraz przykładowy opis sytuacji: parkuję niezłym samochodem przed Kauflandem na miejscu parkingowym dla niepełnosprawnych, za okno wystawiam znaczek uprawniający mnie do takiego parkowania. Obok mnie parkuje taksówka na warszawskich numerach, za kierownicą siedzi młoda dziewczyna. Na moje grzeczne pytanie, czy posiada uprawnienia do parkowania w tym miejscu - odpowiada: a pani? Chociaż nie musiałam się tłumaczyć, to jednak pokazałam kartę parkingową. W tym momencie usłyszałam - uprawnienia chyba na głowę. Było mi przykro, choruję na SM, mój stan zdrowia jest zmienny, a ocena tylko na podstawie wyglądu zewnętrznego i używanego samochodu bardzo myląca. Myślę, że logo niepełnosprawnych wyrządziło niejako niepełnosprawnym krzywdę poprzez ukazanie społeczeństwu niepełnosprawności jako ograniczeń ruchowych - często wręcz związanych z koniecznością używania wózka inwalidzkiego. Ludzie niepełnosprawni wiedzą, że to nieprawda, jednak w powszechnym odbiorze wygląda to inaczej. Może przykład nie do końca adekwatny, ale pokazujący stosunek do niepełnosprawności.

Dodaj odpowiedź na komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin
Prawy panel

Wspierają nas