Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Pan Bóg niedostępny

10.03.2009
Autor: Piotr Stanisławski, Fot.: Adam Chełstowski/Forum, Krzysztof Kuczyk/Forum, Pior Malecki/Forum, Bill Davenport, Ewa Strasenburg
Źródło: Integracja 1/2009

Kościół daje przywilej nieskrępowanego życia religijnego tylko wiernym cieszącym się dobrym zdrowiem.

Jean Vanier, założyciel katolickich wspólnot Arka i ruchu Wiara i Światło, wyznał kiedyś Janowi Pawłowi II, że osoby z niepełnosprawnością są w Kościele tymi, którym można tylko zaoferować miłosierdzie i otoczyć je opieką. Przy różnych okazjach powtarzał też, że Kościół powinien dać im więcej możliwości udziału w swym życiu, a tymczasem część z nich ma trudności już na etapie możliwości uczestniczenia w nabożeństwie.

 Kobieta o kulach schodzi po schodach kościoła. Fot.: Adam Chełstowski/Forum

Cichy jak labrador
Wiele świątyń zamyka drzwi przed osobami niewidomymi, które poruszają się z psem przewodnikiem. Zdarza się, że bezpański pies wejdzie do kościoła z ulicy. Zwykle jest przeganiany przez wiernych albo księdza. Pies to pies. Wielu ludzi nie widzi różnicy między bezpańskim kundlem a spokojnym labradorem idącym przy nodze pana. Jeden i drugi to zwierzę, a zwierz w świątyni to zgorszenie.
Darek długo w Poznaniu szukał świątyni, do której mógłby chodzić ze swoim psem. Jego sytuację w końcu opisał miesięcznik „W Drodze” (5/2007). Gdy udał się do kolejnego z poznańskich kościołów na mszę, ksiądz kazał mu wyjść ze świątyni.
– Powiedział, że nie wolno, bo to święte miejsce – opowiada Darek.
Darek wyjaśniał, że jest osobą niewidomą, a Nero to przewodnik. Na nic się to zdało. Był jednak uparty i nie posłuchał zakazu. Kapłan w końcu pozwolił zostać, ale kazał stanąć przy drzwiach. Dla Darka było to jednoznaczne z wyrzuceniem. Poczuł się upokorzony. Pogłębiło się to jeszcze, gdy ktoś wcisnął mu do ręki złotówkę, jak żebrakowi. W poszukiwaniu świątyni, do której mógłby przychodzić, udał się też do dominikanów. Przeor bez pytań zgodził się, aby przychodził z Nero.
Więcej szczęścia miała pani Monika. W czasie kolędy ksiądz powiedział jej wprost, aby przyszła na mszę ze swoim Fokusem. To było miłe. Kiedy pojawiła się w świątyni, starsi wierni nie kryli oburzenia, widząc czworonoga w kościele. Przykre incydenty i komentarze skończyły się dopiero wtedy, gdy ksiądz opowiedział o jej sytuacji z ambony. Wkrótce nawet najstarsze osoby zagadywały panią Monikę o psa.
– Obecność Fokusa sprawiła, że częściej ze mną rozmawiają. Kiedy chodziłam z białą laską, rzadko się odzywali – wyznaje pani Monika.
Obecność psa w kościele rodzi także inne dylematy. Wielu niewidomych nie ma oporów, aby podejść po komunię ze swym ukochanym czworonogiem i przyjąć ją na stojąco. Raczej nie powinni klękać obok psa, bo ich labradory mimo wyszkolenia, mogą wziąć z wyciągniętej ręki księdza komunikant, który przypomina im ciastko.

Ministrant edukacyjny
Niekiedy ministrantem pomagającym podczas nabożeństwa jest osoba z upośledzeniem umysłowym. Księża obawiają się „nieprzewidywalnego” ministranta, że „wykręci” jakiś numer w czasie mszy i wywoła u zgromadzonych śmiech albo gorzej – zgorszenie.
– Romek jest ministrantem choralistą i daje wiernym sygnały za pomocą dzwonków – mówi jego starszy kolega „ceremoniarz”, który prowadzi próby z młodszymi ministrantami. – Kiedyś podczas kazania ćwiczył sobie dzwonienie „na sucho”. Tak mocno machał rękami w górę i w dół, że ludzie nie mogli powstrzymać śmiechu.
Ministranci niepełnosprawni intelektualnie są bardzo przejęci swą rolą. Zdarzają się im oczywiście wpadki: poniosą krzyż do góry nogami albo przystawiają patenę w czasie podawania komunii nie tym osobom, przed którymi staje ksiądz. Te omyłki zwykle wywołują uśmiech wiernych i księży.

Jak wiadomo, Kościół nie udziela ślubu dorosłym osobom z umiarkowanym i znacznym upośledzeniem umysłowym. W nauce Kościoła katolickiego małżonkowie powinni być w pełni odpowiedzialni za akt małżeński i wynikające z niego konsekwencje – jak współżycie i urodzenie potomstwa.

– Osoba niepełnosprawna intelektualnie nie jest w stanie w sposób pełny podjąć się obowiązków małżeńskich i odpowiedzialności za innych – stąd też nie ma prawa do aktów seksualnych – wyjaśnia ks. Krzysztof Bąk.

Spowiedź. fot.: Piotr Malecki/Forum

Kościół nie godzi się również na małżeństwa osób fizycznie niezdolnych do współżycia. Mówi o tym Kodeks Prawa Kanonicznego. Dotyczy to także osób sparaliżowanych i z niedowładem kończyn dolnych, jeśli nie są w stanie współżyć. To stanowisko oparte jest na nauce biblijnej, według niej kobieta i mężczyzna są jednym ciałem tylko w małżeństwie. I tylko w małżeństwie mogą współżyć. Stąd wniosek, że skoro współżycie nie jest możliwe (z powodu anomalii anatomicznych czy funkcjonalnych), to niemożliwe jest i małżeństwo.

Istnieje jednak szansa na otrzymanie sakramentu małżeństwa. Gdy Kościół nie ma pewności co do niezdolności do współżycia któregoś z partnerów, wtedy trzyma się zasady nieprzeszkadzania w zawarciu małżeństwa.


Ciało Pańskie w glutenie
Niedawno w Hiszpanii chorującemu na celiakię parafia odmówiła przyjęcia pierwszej komunii w postaci bezglutenowego komunikantu. Kapłan zaproponował rodzicom chłopca, aby przyjął komunię w postaci wina. Mimo wyjaśnień, że tak niewielka ilość wina mu nie zaszkodzi, nie zgodzili się na to, powołując się na prawo zakazujące podawania dzieciom alkoholu. Gdy podobna sytuacja zdarzyła się w Stanach Zjednoczonych (biskup unieważnił pierwszą komunię dziewczynki, gdyż przyjęła komunikant  wytworzony z mąki ryżowej) wywołała ogromną dyskusję. W konsekwencji kościół amerykański zgodził się na podawanie tzw. komunii bezglutenowej.

W Polsce chorujące na celiakię osoby także walczą o to, aby Kościół wprowadził podobne opłatki. Wydana w tej sprawie kilka lat temu nota Episkopatu Polski, która zezwala im na przyjmowanie komunii pod postacią wina, dla wielu nie jest rozwiązaniem. Uważają, że wino to nie to samo co komunikant, który przyjmują inni. To jeszcze bardziej wskazuje na ich chorobę i stygmatyzuje. Muszą umawiać się z księdzem przed każdą mszą i przyjmować komunię na samym końcu, przez co znowu zwracają na siebie uwagę. Poza tym, nie wszyscy księża wykazują zrozumienie. Niektórzy uważają to za fanaberię, a nawet przekonani są, że nic im się nie stanie od przyjęcia Eucharystii. Chleb przecież nie może szkodzić.

– To ogromny problem – mówi Małgorzata Źródlak, prezes Polskiego Stowarzyszenia Osób z Celiakią i na Diecie Bezglutenowej. – Zawartość glutenu w opłatku kilkukrotnie przekracza dozwoloną dzienną dawkę, jaką mogą spożyć osoby z celiakią. Mała ilość glutenu może zniweczyć leczenie i wywołać groźne reakcje w organizmie. Lekarze są zgodni, że nie wolno im spożywać opłatka. W USA i we Włoszech bezpieczne opłatki są już stosowane i wytwarzają je siostry sakramentki. Te robione przez firmy produkujące żywność bezglutenową są zabronione ponieważ zawierają wiele sztucznych dodatków. Opłatek komunijny wytwarza się z pszennej mąki i wody, bez zakwasu. Nie ma w nim innych składników. Zrobienie opłatka bez glutenu jest bardzo trudne. Staje się kruchy i niemal się rozsypuje. Z tego powodu producenci dodają składniki, które działają jak zlepiacze. Kościół nie godzi się jednak na ich inny skład. Nie wiadomo, w jaki sposób w piekarniach zakonnych na Zachodzie udaje się wytworzyć takie opłatki bez dodawania innych związków. Nie są jednak całkowicie pozbawione glutenu, gdyż na to nie zgodziłby się Kościół. Najprawdopodobniej zostawiają tak minimalną jego ilość, aby nikomu nie zaszkodził.

Kościół katolicki w Polsce zastanawia się, co zrobić. Istotne są dla niego pytania, czy mąka pszenna poddana specjalnej chemicznej obróbce w celu pozbawienia jej takiej ilości glutenu może być wykorzystana do wypieku hostii? Gluten jest przecież naturalną częścią składową chleba, a taki podawał Jezus swym uczniom podczas Ostatniej Wieczerzy. Skoro Jezus jest symbolem chleba, to hostia powinna mieć te same składniki co chleb wytwarzany w tamtych czasach. Czy może mieć zaniżone proporcje?

– Sprawa komunii niskoglutenowej była już poruszana na Komisji Liturgicznej – mówi ks. prof. Bogusław Nadolski, konsultor Komisji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów Episkopatu Polski. – Wyrażono wolę, aby któreś z polskich zgromadzeń zakonnych uzyskało ze Stanów Zjednoczonych recepturę wytwarzania tego opłatka. Oczywiście musi być w tej sprawie jeszcze akceptująca uchwała episkopatu, ale jest to dyskutowane.

Migane kazanie
Z zupełnie innymi trudnościami borykają się osoby głuche i niedosłyszące. W dużej mierze wiążą się one z odbiorem nabożeństwa i posług religijnych w języku im nieznanym. Msze w języku migowym odprawiane są tylko w największych miastach, i to w jednym kościele raz na dwa tygodnie, a nawet raz na miesiąc. Każdego roku jednak ok. 30 księży decyduje się nauczyć języka migowego.

Msza w języku migowym. Fot.: Krzysztof Kuczyk/Forum

– To wciąż nie zaspokaja potrzeb – mówi prof. Bogdan Szczepankowski. – Jeden duszpasterz niesłyszących służy w kilku miejscach. Tam, gdzie jest niewielu głuchoniemych, nie ma nabożeństw w języku migowym. Do Warszawy głusi przyjeżdżają z okolic, aby w niedzielę być na mszy.
Problemem jest także spowiedź. Trudno wyobrazić sobie, aby obecny przy niej był tłumacz. Konfesjonał jest wykluczony. Zwykle znajduje się jakieś zaciszne miejsce, aby można było się wyspowiadać. Samotna osoba niesłysząca w parafii to rzadkość. Takie osoby przestają chodzić na nabożeństwa, których nie rozumieją.

– To jeszcze bardziej daje im odczuć samotność – wyjaśnia pani Zofia, pisząc na małej kartce. – Rozumiem księdza, który rozkłada ręce, nie wiedząc, jak ma pomóc. Chyba cały Kościół nie wie, jak sobie poradzić z niepełnosprawnymi wiernymi, którzy nie potrzebują opieki, lecz chcą uczestniczyć w życiu Kościoła.

Własne problemy mają osoby niedosłyszące. Dla nich najważniejsza jest jakość i siła dźwięku. Gdy wchodzą do świątyni, szukają miejsca, gdzie głos księdza brzmi najwyraźniej. To trudne zadanie. Mury polskich świątyń tworzą taki pogłos, że potrafią „nieść” słowa kapłana przez kilka sekund. Zdania nakładają się na siebie, czasem niezrozumiałe są nawet dla słyszących. Istnieje kilka świątyń, które wydzieliły dla niedosłyszących wiernych strefy z pętlą indukcyjną.

Pewien ksiądz założył w kościele małe głośniki na końcach każdej ławy. Osoby niedosłyszące szybko zajmowały przy nich miejsca. Rozwiązanie to nie spodobało się jednak biskupowi, który kazał głośniki usunąć i umieścić na ścianie.

– Gdy jestem w nowej świątyni, zawsze robię rozeznanie i szukam miejsca, gdzie dźwięk jest najkrótszy – mówi pan Grzegorz ze Starachowic. – Czasem nie mogę go zlokalizować, bo dźwięk się niesie i zlewają się zdania. Być może problem tkwi w regulacjach wzmacniacza i źle ustawionych głośnikach. Nie zaszkodziłoby przeprowadzenie szkolenia księży z akustyki.


Kapłan na kółkach
Zgodnie z Prawem kanonicznym kandydat do seminarium powinien odznaczać się zdrowiem fizycznym i psychicznym. Tylko wtedy będzie mógł podjąć się odpowiedzialnego posługiwania. Nie oznacza to, że wśród duchownych nie ma osób z niepełnosprawnością. Na wózek usiedli jednak po święceniach. Zwykle z powodu wypadku, choroby lub starości. Ich posługa zmienia się, choć choroba czy wypadek nie pozbawiają ich kapłaństwa. Święcenia nigdy nie tracą ważności, ksiądz po wypadku pozostaje kapłanem. Nie pełni już tradycyjnych funkcji, może np. odprawiać msze i prowadzić niektóre posługi. Z reguły jest rezydentem parafii albo przenosi się go w inne miejsce.

Ks. Marek został wyświęcony w 1998 r. W 2003 miał wypadek, w którym złamał kręgosłup. Fot.: Ewa Strassenburg

Choć Prawo kanoniczne nie określa, jaki rodzaj niepełnosprawności uniemożliwia wstąpienie do seminarium, nie zdarzyło się jeszcze, aby pozwolono wstąpić do niego osobie na wózku. Jeden z wykładowców w wyższym seminarium duchownym tak to uzasadnia: – Ksiądz jest po to, by służyć, nie zaś by jemu służono. Kapłan musi cały czas być dla drugiego człowieka, a w przypadku niektórych niepełnosprawności nie jest to możliwe. Niepełnosprawnym duchownym poruszającym się np. na wózku ciężko byłoby swobodnie przemieszczać się i nieść posługę. Z byciem kapłanem jest troszkę tak, jak z byciem strażakiem, pilotem czy lekarzem: nie każdy może nim być, pomimo najszczerszych chęci.

Z powodu odmowy wiele osób przeżywa dramat, bo czują powołanie i ogromną potrzebę oddania swego życia służbie kapłańskiej. – Już w podstawówce marzyłem o seminarium i kapłaństwie – wyznaje 23-letni Rafał poruszający się o kulach. – W szkole wołali na mnie ksiądz na wózku, ale się nie obrażałem. Rodzice mówili mi, że Kościół kulawego na księdza nie weźmie. Po liceum rozmawiałem z księżmi i biskupem oraz pisałem listy do kurii. Mówiono mi, że to nie jest moje powołanie i pocieszano, że Bóg ma dla mnie inny plan.

Pustelnica
Przyjęcia osób z niepełnosprawnością odmawiają też zgromadzenia zakonne. Jedną z reguł zakonnych jest „dobre zdrowie”. Ale powodów może być więcej. Większość klasztorów jest w starych budynkach z wieloma barierami (wszechobecne są schody, progi i wąskie korytarze). Często to zabytkowe obiekty, więc konserwatorzy niechętnie godzą się na przebudowę. Poza tym argumentuje się, że zakonnica z niepełnosprawnością nie mogłaby pracować w ogrodzie, zostać kucharką, siostrą „zewnętrzną” która opuszcza klasztor (tam także są bariery), siostrą obsługującą gości czy hafciarką, jeśli pracownia jest na strychu. Pozostaje pisanie książek lub tłumaczenia, ale to potrafi niewielu.

Różnorodność zgromadzeń zakonnych jest tak duża, że niektóre mogą zgodzić się na przyjęcie osób z niepełnosprawnością. Udało się to np. osobom z poważnymi schorzeniami kręgosłupa lub głuchotą. Chlubnym wyjątkiem jest Zgromadzenie Sióstr Orionistek z okolic Warszawy, w której jest grupa Sióstr Sakramentek Niewidomych. Tworzą wspólnoty kontemplacyjne. Można u nich spotkać zakonnice i zakonników poruszających się na wózkach. Są po ślubach wieczystych, które składa się po kilku latach życia zakonnego. Dostosowuje się dla nich pomieszczenia i instaluje windy. Jeśli ulegliby wypadkowi lub zachorowaliby przed ślubami i usiedliby na wózek, ich szanse na pozostanie w klasztorze byłyby nikłe.

– Jezus zawsze był dla mnie Kimś bardzo ważnym – mówi pani Agnieszka chorująca od urodzenia na artrogrypozę (wrodzona sztywność stawów). – Nawet w dzieciństwie bliskie mi było wyobrażenie, że będę kiedyś siostrą zakonną. Codzienność upływała mi w szpitalach z powodu wielu operacji nóg. Wysyłałam mnóstwo e-maili do zakonów, przedstawiałam swoją sytuację zdrowotną i miłość do Jezusa. Siostry zapewniały mnie o modlitwie i o tym, że byłabym najcenniejszą perełką w zakonie, lecz reguła zakonna wymaga, aby kandydatka była zdrowa. Czułam się gorsza.

Zakonnica, koleżanka pani Agnieszki, opowiedziała jej o zakonie we Francji, który przyjmuje nawet osoby na wózku. Napisała list z nadzieją, że są tam zakonnice pochodzące z Polski. Wkrótce dostała odpowiedź, że przyjmą ją do siebie. – Jestem po kolejnej operacji i kończę ostatni rok studiów. Potem wyjeżdżam do Francji, aby móc żyć już tak, jak dawno sobie to w sercu wymarzyłam.

Gorycz i rozsądek
Aby złagodzić rozczarowanie osób odrzuconych z powodu niepełnosprawności, duchowni pocieszają je słowami, że Bóg ma dla nich inną drogę. Mogą kochać Jezusa, nie wstępując do zakonu czy seminarium. Poza tym, wiele dobrych rzeczy mogą zrobić jako wolontariusze. Argumentom tym nie można odmówić racji, bo Kościół musi także kierować się rozsądkiem.
Jednak wielu odrzuconych żyje z poczuciem, iż wyznaczono im miejsce w ostatnich ławkach życia wspólnoty religijnej. Widok świątyń bez podjazdów i pętli indukcyjnych, niewpuszczanie do świątyni osób niewidomych z psem przewodnikiem mogą to uczucie pogłębiać. Episkopat zaleca parafiom otwartość na wszelkie potrzeby osób z niepełnosprawnością, lecz jednoznacznego polecenia dostosowania świątyń nie daje. Trudno nie zauważyć pozytywnych zmian, lecz o pełnej otwartości największego w Polsce Kościoła na potrzeby tych osób trudno jeszcze mówić.

 



 

Światowy Dzień Chorego
11 lutego obchodzony jest Światowy Dzień Chorego. Został ustanowiony przez papieża Jana Pawła II i skierowany do Kościoła powszechnego, aby wierni poświęcili jeden dzień w roku modlitwie i refleksji za tych, którzy cierpią. Jan Paweł II, ustanawiając ten dzień, powiedział: „Ma on na celu uwrażliwienie Ludu Bożego i – w konsekwencji – wielu katolickich instytucji działających na rzecz służby zdrowia oraz społeczności świeckiej na konieczność zapewnienia lepszej opieki chorym”. Po raz pierwszy Dzień ten obchodzono w 1993 roku w Lourdes, a rok później w Częstochowie. Zwraca on uwagę na konieczność lepszej opieki nad chorymi, włączenie w duszpasterstwo służby zdrowia, wspólnot chrześcijańskich, rodzin zakonnych i wolontariuszy.

 

 Kościół protestancki. Fot.: Bill Daveport

Kościoły protestanckie
W Kościołach protestanckich, z racji mniejszej liczby wyznawców (poza Kościołem luterańskim i zielonoświątkowym większość nie przekracza 10 tys. wiernych), rzadko spotyka się problemy poruszone w artykule. Większość nie wyklucza jednak, aby osoba z niepełnosprawnością (także poruszająca się na wózku) została kaznodzieją, duszpasterzem lub pastorem. Każdy przypadek rozpatrywano by indywidualnie, w dużej mierze patrząc na wiarę kandydata, jego zaangażowanie i talenty. W większości Kościołów małżeństwo nie jest traktowane jako sakrament (jest nim tylko Chrzest i Wieczerza Pańska). Niezdolność do współżycia kandydatów nie stanowi więc przyczyny odmowy udzielenia ślubu. Tą jest przede wszystkim niechrześcijański sposób życia. Komunia traktowana jest najczęściej jako symbol i znak Wieczerzy Pańskiej (a nie przemienienie w ciało Chrystusa, tak jak naucza Kościół rzymskokatolicki), nie ma więc przeszkód, aby chorującym na celiakię podano komunię bez glutenu. Składniki komunii: chleb i wino są tylko symbolem krwi i ciała Jezusa. Czy będzie to opłatek, chleb czy maca, nie ma znaczenia, gdyż najistotniejsze jest przeżycie tego, co stało się podczas ostatniej wieczerzy i na Golgocie. Wierni przyjmują komunię również w postaci wina (w niektórych Kościołach soku gronowego). Tam, gdzie podawane jest wino, sok otrzymują wierni, którzy leczyli się z uzależnienia od alkoholu. Przeciwwskazań nie ma też w sprawie przychodzenia na nabożeństwo z psem przewodnikiem. Zwykle to lokalne rady Kościoła, parafii i zboru rozwiązują wiele spraw i wydają odpowiednie decyzje. W warszawskim Kościele ewangelicko-reformowanym dla osób niedosłyszących przygotowano dwie ławki wyposażone w słuchawki ze wzmocnionym głosem. – Nie mamy przepisów zabraniających osobom niepełnosprawnym zostania pastorem. Wymagane jest zdrowie psychiczne – mówi Wanda Falk, dyrektor generalny Diakonii Kościoła ewangelicko-augsburskiego. – Z góry na pewno nie odrzucono by kandydata tylko dlatego, że porusza się na wózku. W większości naszych kościołów (132 parafie) bariery architektoniczne zostały zlikwidowane, choć wciąż są takie, które mają tzw. schody do nieba.

 

Komentarz

  • Jasna Góra
    Dynia
    27.10.2018, 13:59
    Dwa dni temu byłam na Jasnej Górze i nie mogę przestać płakać. Kościół jest niedostępny dla ludzi na wózkach. Młodzi ludzie wnosili i znosili mnie po schodach. Mimo, że w planie było dwudniowe uczestnictwo w różnych nabożeństwach weszłam tylko raz i miałam dość. Chciałam zobaczyć choć przez chwilę cudowny obraz. Stare baby omal mnie nie stratowały i nie przewróciły razem z wózkiem. Pod obrazem była kłótnia między nimi która będzie stać najbliżej jakby obraz dawał +10 do świętości. Zamiast zobaczyć obraz widziałam tyłki pielgrzymów. Nie mogłam w ogóle skupić się na modlitwie. Stare babska nie chciały mnie nawet po Mszy na chwilę przepuścić blisko obrazu. Rozpłakałam się w kościele. Było to jedno z najbardziej traumatycznych przeżyć w moim życiu. Kościół niby tyle gada o chorych i niepełnosprawnych a podczas komunii ksiądz mnie ominął i podchodził tylko do starych ludzi. Czułam się tam tak strasznie niepotrzebna i odrzucona, że nie wiem czy po tym przeżyciu jeszcze kiedykolwiek pójdę do kościoła. Moja wiara została poważnie zachwiana...

Dodaj odpowiedź na komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin
Prawy panel

Wspierają nas