Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

AWF w Warszawie nie przyjmuje osób niepełnosprawnych

Agnieszka Gryz, niesłysząca dziewiętnastolatka z Bydgoszczy, nie została dopuszczona do egzaminów na warszawskiej AWF.

Profesor Zbigniew Lew- Starowicz, dziekan Wydziału Rehabilitacji, powiedział Gazecie Wyborczej, że głównym powodem takiej decyzji jest program nauczania. Jego zdaniem osoby niepełnosprawne nie są w stanie mu podołać. Zapowiedział, że uczelnia planuje wprowadzenie zmian programowych.

Agnieszka od czterech lat trenuje szermierkę. Odnosi sukcesy. Krajowy konsultant z zakresu medycyny sportowej, prof. Jerzy Smorawiński, uznał, że jest ona zdolna do uprawiania szermierki. Agnieszka ukończyła zwykłe przedszkole, sportową szkołę podstawową i liceum plastyczne. Po zdaniu matury ubiegała się o przyjęcie na kilka uczelni. Ostatecznie dostała się na poznański AWF i poznańską Akademię Sztuk Pięknych.

Kierownik Zakładu Psychologii Rehabilitacyjnej i Pedagogiki Specjalnej warszawskiej AWF, prof. Tadeusz Gałkowski napisał do Agnieszki list. Pisze w nim między innymi, że taką decyzją uczelni był zbulwersowany i zaskoczony, zwłaszcza, że trwa obecnie rok osób niepełnosprawnych. Jego zdaniem narusza to prawa konstytucyjne. Wspomina także uchwałę, którą w odpowiedzi na pismo PFRON, podjęła przed kilku laty Rada Wydziału, w której stwierdza, że gotowa jest przyjąć trzech studentów z uszkodzonym narządem słuchu.

AWF w Poznaniu już od lat przyjmuje studentów niepełnosprawnych. Prorektor, prof. Ryszard Strzelczyk powiedział Gazecie, że program nauczania dostosowywany jest do możliwości każdego niepełnosprawnego studenta. Jego zdaniem nie ma przeszkód, aby na uczelni studiowały osoby z niepełnosprawnością - na wydziale wychowania fizycznego studiuje niedowidząca dziewczyna, a biegaczka z niedowładem ręki, kończy studia doktoranckie.

Pełnomocnik Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych, minister Jolanta Banach, jest zaskoczona taką decyzją AWF. Uważa, że to dyskryminacja. Zapowiada interwencję u rzecznika praw obywatelskich oraz minister edukacji Krystyny Łybackiej.

Piotr Pawłowski, prezes Stowarzyszenia Przyjaciół Integracji, powiedział Gazecie, że taka decyzja to cios dla całego środowiska. Jego zdaniem sprawa powinna trafić do rzecznika praw obywatelskich. Prezes SPI podkreśla także, że przecież niepełnosprawni zawodnicy sportowego klubu integracyjnego przy warszawskim AWF przywożą przecież medale z zawodów najwyższej rangi

Opracowanie: Joanna Pertkiewicz
Źródło: gazeta.pl


Specjalnie dla portalu niepelnosprawni.pl 14 sierpnia 2003 wypowiedział się Paweł Wdówik, Pełnomocnik Rektora Uniwersytetu Warszawskiego ds. Osób Niepełnosprawnych

Ta sytuacja po raz kolejny pokazuje, że niezbędne jest prawo antydyskryminacyjne chroniące osoby niepełnosprawne przed tym, co zdarzyło się kandydatce na warszawską AWF.

W naszym kraju nie ma ustalonych norm prawnych, które gwarantowałyby osobom niepełnosprawnym rzeczywiste przestrzeganie równych praw obywatelskich, czyli np. możliwość studiowania na dowolnie wybranej uczelni.

Każdy może powiedzieć: "proszę stąd wyjść, pani tu nie przyjmiemy" i nie ma odwołania do żadnego dokumentu, można się odwoływać jedynie do konstytucji, ale jest to zbyt duże przełożenie, aby dało się zastosować w życiu.
Jeżeli więc dziekan powie "nie", to niestety nie ma instancji, do której można by skutecznie i szybko się odwołać, powiedzieć dziekanowi "Pan tak nie może postąpić, bo łamie pan prawo, traktując mnie inaczej niż każdego innego obywatela!"

A taka sytuacja, gdzie mamy do czynienia z decyzją urzędnika, którą później próbuje naprawić minister, jest właśnie obrazem rzeczywistości bez prawa.

Jako osobie niewidomej poruszającej się z psem przewodnikiem, zdarzały mi się podobne sytuacje ze względu na mojego psa, ktoś podejmował decyzję negatywną, którą potem naprawiał jego zwierzchnik. Ostatnio, w amerykańskim samolocie, stewardessa powiedziała mi, że jest komplet pasażerów na pokładzie i nie ma szans, żebym miał oddzielne miejsce dla psa. Miałem podciągnąć nogi pod brodę, postawić na psie i tak podróżować.

Jest to, moim zdaniem, sytuacja analogiczna. Mówi się: "Nie da się i koniec, nie marudź człowieku niepełnosprawny, ciesz się, że cię wzięliśmy z tym psem na pokład.

Różnica polegała na tym, że ja w takiej sytuacji mogłem powiedzieć "Być może pani nie ma miejsca, być może pani nie wie, co zrobić, ale ja mam prawo, które za mną stoi". Podałem nazwy ustaw, które powodują, że mam możliwość domagania się od linii lotniczych zapewnienia mi tego, co mi się należy. Dodałem: "Nie wiem, jak rozwiążecie ten problem, ale ja z psem i nogami pod brodą lecieć nie będę!" Okazało się oczywiście, że szybko znaleziono dla nas stosowne miejsce.

Gdybyśmy mieli w Polsce prawo, to Agnieszka Gryz mogłaby podobnie odpowiedzieć dziekanowi: "Być może pan uważa, że nie jest to słuszne, być może pana zdaniem uczelnia jest nieprzystosowana, ale nie ma pan wyjścia, musi mnie pan przyjąć. Chyba, że chce się Pan procesować o łamanie konkretnej ustawy o dyskryminacji." Nie miała jednak takiej możliwości, bo nie ma u nas się do czego odwołać.

W Roku Osób Niepełnosprawnych zajmujemy się organizowaniem setek różnego rodzaju sympozjów, narad, konferencji, pikników, z których wynika tyle, że jest miło i sympatycznie. Wydajemy pieniądze, ale to nie zmienia sytuacji osób niepełnosprawnych w tym kraju.

Być może dobrze się stało, że taka sytuacja zdarzyła się teraz, bo mam nadzieję, że trochę otrzeźwi decydentów, pokaże, że naprawdę nie jest dobrze. To, co się dzieje, jest obrazem rzeczywistości, która w zasadzie się nie zmienia, poza tym, że dostrzega się istnienie takiej mniejszości społecznej, jak osoby niepełnosprawne.

Dziekan, profesor Lew-Starowicz, przykro to powiedzieć, lecz nie wykazał się specjalną elastycznością, co w Gazecie komentują jego konkurenci z poznańskiej AWF. Powiedział on, że nie przyjmują osób niepełnosprawnych, ponieważ program studiów jest niedostosowany, gdy go dostosują, to zaczną przyjmować osoby niepełnosprawne.

Są na to dwie odpowiedzi.
Po pierwsze: istnieje możliwość dostosowania programu do indywidualnych potrzeb studenta - robi to już wiele polskich uczelni, m.in. poznańska AWF i nasz Uniwersytet Warszawski, troszcząc się o to, żeby nie naruszać istoty programu, aby student rzeczywiście kończył studia, a nie fikcyjny program. Wprowadza się indywidualny sposób zaliczania, zastępowania jednych zajęć drugimi. Tę praktykę stosuje się na całym świecie. Szkoda, że profesor Starowicz nie sięgnął po doświadczenia uczelni, które już mają pewną praktykę w tym obszarze.

Po drugie: powiedzenie, że uczelnia jest niedostosowana dla osób niepełnosprawnych, wobec czego nie przyjmuje danej osoby, obrazuje zjawisko, które nazwałbym podejściem paternalistycznym lub po prostu opiekuńczym. Zakłada ono, że osoby pełnosprawne najlepiej wiedzą, co człowiek niepełnosprawny może, a czego nie, co jest dla niego dobre, a co nie. Mówi się: "Pani się tu nie nadaje, pani sobie nie poradzi, więc my, w trosce o panią, nie przyjmiemy pani."

Normalna procedura w demokratycznym kraju jest taka, i my to podejście stosujemy na Uniwersytecie Warszawskim, że pozwalamy człowiekowi niepełnosprawnemu dokonywać wolnych i niezależnych wyborów, podejmować niezależne decyzje, w takim samym zakresie jak czynią to studenci pełnosprawni.
 
Pomagamy studentowi, który ma, naszym zdaniem, nawet szalony pomysł na studiowanie, szanujemy jego decyzję. Wyobraźmy sobie np.: studenta na wózku inwalidzkim, który będzie studiował archeologię i chciałby zostać archeologiem pracującym przy wykopaliskach, a nie teoretykiem. Ja mogę tylko mu na to powiedzieć - "nie wiem, jak panu pomóc i wobec tego moje biuro nie jest w stanie zaoferować takiej pomocy, ale, jeżeli chce pan zdawać egzaminy, to ma pan do tego prawo i nasze biuro będzie próbowało służyć panu wszelką możliwą pomocą. Jest to jednak pana wybór." Może się stać tak, że student na pierwszych zajęciach, na których nie jest w stanie sobie poradzić, zostanie oblany, dostanie dwóje z egzaminu pierwszego, drugiego, komisyjnego i kończy studia. Ale to była jego decyzja.

Z naszego doświadczenia wynika jednak, że osoby niepełnosprawne wykazują się zdrowym rozsądkiem i nie zdarzyło się, żeby niewidomy chciał zostać astronomem, a człowiek na wózku - archeologiem, który chce pracować na wykopaliskach. Osoby niepełnosprawne znają swoje możliwości. Więc być może należy wykazać odrobinę zaufania. Szkoda, że brakło go władzom warszawskiej AWF.

Na Uniwersytecie Warszawskim nie ma kierunku, na który nie zostanie, z założenia, przyjęta osoba o jakimś typie niepełnosprawności. Najwyżej nie będzie w stanie zaliczyć programu studiów.

Więc jeśli nawet dana uczelnia nie chce uelastycznić programu, to zawsze powinna pozwolić człowiekowi zmierzyć się z konsekwencjami jego decyzji.

Na AWF-ie nie pozwolono, odmówiono człowiekowi prawa wolnego wyboru, wolnej decyzji i poniesienia jej konsekwencji. Dla mnie to jest rzecz, z którą trudno się pogodzić. Specyfika AWF jest zupełnie inna od tego, co się dzieje na uniwersytecie, ale można szukać rozwiązań, tutaj niestety nawet nie podjęto próby. Na szczęście okazało się, że są inne uczelnie, bardziej otwarte, na których Agnieszka będzie mogła zdobyć wykształcenie, jakiego pragnie.

Biuro Pełnomocnika ds. Osób Niepełnosprawnych
ul. Krakowskie Przedmieście 26/28,
(Pałac Kazimierzowski)
00-927 Warszawa
Tel.: 0*22 55 24 222,
e-mail: bon@mercury.ci.uw.edu.pl
http://www.uw.edu.pl

Opracowanie: Anna Jastrzębska

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

Prawy panel

Wspierają nas