Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Siedem rozmów na ten sam temat

13.02.2009
Autor: Dominika Trębacz, Fot.: www.sxc.hu

„Trudno mówić o miłości, trudniej niż wygrywać w kości, niż do sklepu iść co rano, pić herbatę po śniadaniu. Łatwiej jest układać rymy i obchodzić urodziny…” (Światła Miasta, fragment piosenki pt. "Trudny temat").

Łatwo jest mówić o miłości, gdy jest ona młoda, piękna, odwzajemniona, szczęśliwa… Ale kiedy bywa pełna cierpienia, niespełniona albo gdy nie ma jej wcale, rozmowa o niej już nie przychodzi tak lekko. Jednak mnie udało się przeprowadzić kilka bardzo osobistych rozmów o tej nie zawsze spełnionej, ale bardzo wyczekiwanej miłości. Przez kilka dni rozmawiałam przez telefon, za pomocą Gadu–Gadu oraz e-maili z osobami, które szukają miłości w naszym portalowym dziale ogłoszeń. Przyznaję, że bałam się - przecież postanowiłam rozmawiać z nieznajomymi na bardzo osobisty temat. Dziś mogę powiedzieć jedno: jeśli ktokolwiek kiedykolwiek zasugeruje, że osoby z niepełnosprawnością są zamknięte, niechętne do rozmowy na intymne tematy, że w ogóle „nie wypada” z nimi rozmawiać o pewnych trudnych kwestiach z życia osobistego, spojrzę na niego z dużym dystansem.

Mężczyzna czekający na schodach. Fot.: www.sxc.hu

Rozmowa pierwsza: Bartek (imię zmienione na prośbę rozmówcy)

Samotność to okropna sprawa, szukam więc dziewczyny, która pomoże mi z tą samotnością się uporać…

- Zauważyłem, że im mniej napiszę o sobie w ogłoszeniu, tym więcej osób się do mnie odzywa. Być może chodzi tu o element zaciekawienia, zaintrygowania tej drugiej osoby –mówi Bartek.

Kilka lat temu właśnie przez ogłoszenie w internecie poznał Alkę (imię zmienione na prośbę rozmówcy). – To właściwie był przypadek. Szukała informacji dla kogoś z rodziny, coś jej doradziłem i tak zaczęliśmy pisać ze sobą – wspomina.

Ich związek trwał prawie dwa lata. Spotykali się dość często, jak na dzielącą ich odległość ponad dwustu kilometrów. Bartek jeździł do niej dwa, trzy razy w tygodniu. Było dobrze. Wszystko zaczęło się psuć po wizycie w jej rodzinnym domu. – Niby rodzice byli mili i gościnni, ale od tamtej pory między nami jakoś przestało się układać – opowiada Bartek. – Rodzice musieli zasugerować, że nie jestem dla niej odpowiedni, a że była podatna na wpływ innych, uległa tej sugestii – wspomina.

Może gdyby jej rodzice wiedzieli, że córka wcześniej była związana z chłopakiem na wózku, inaczej spojrzeliby na Bartka, który porusza się przy pomocy kul. Jednak Alka tamtego chłopaka nigdy rodzicom nie przedstawiła.

Dziś Bartek mówi, że się zawiódł i nie szuka pełnosprawnej dziewczyny. Nie szuka też dziewczyny na wózku. Był już w takim związku i również przeżył rozczarowanie.

- To było jeszcze przed Alką – wspomina. – Pracowaliśmy razem i z czasem ta znajomość z pracy przerodziła się w uczucie. Ona jeździła na wózku. Jej rodzice popierali ten związek, co stanowiło niezłą prognozę. Jednak, jak się wkrótce okazało, na drodze uczuciu stanęli rodzice Bartka. Uważali, że nie po to włożyli tyle pracy w rehabilitację syna, by teraz pakował się w związek, w którym będzie mu tylko trudniej.

- Może gdybym widział, że ona jest bardzo za mną, że mnie wspiera, walczyłbym o to uczucie. Ale w tym wszystkim nie czułem jej wsparcia. Przestaliśmy się dogadywać – mówi Bartek.

Teraz Bartek szuka dojrzałej miłości. Jest samodzielny, pracuje, ale wie, że z pracą dla osób z niepełnosprawnością nie jest łatwo. Nie jest łatwo też z akceptacją ze strony innych ludzi. Ale siebie Bartek akceptuje. Choć mówi: – Gdyby nie te kule, to mógłbym więcej.

Mógłby na przykład iść do wojska, bo wojsko to jego wielka miłość. Kiedy wkroczył na komisję wojskową z uśmiechem, zasugerował, że chętnie może skakać ze spadochronem.
Do wojska jednak Bartek nie pójdzie. – Tańczyć też nie bardzo mogę – mówi. Kiedyś w Mielnie poszedł na dyskotekę. – Najpierw ochroniarz nie chciał mnie wpuścić. Ale ja mu na to, że przecież ani nie przyszedłem w dresach, ani nie jestem łysy, ani pijany, więc mam takie samo prawo wejść na dyskotekę jak inni. Choć dyrektorka dyskoteki upierała się, że chodzi tylko o to, żebym czasem nie zasłabł, potem przyznała, że bała się, że zaszkodzę wizerunkowi jej lokalu. A ja na przekór tańczyłem, świetnie się bawiłem i krzyczałem, żeby zrobili miejsce na parkiecie dla gwiazdy wieczoru – mówi z dumą Bartek.

Bo Bartek lubi ludzi. Lubi z nimi przebywać, rozmawiać. Choć szuka miłości przez internet, będzie się starał taką miłość jak najszybciej przenieść do "realu", czyli rzeczywistego świata. Na dobry początek rozgada się przez telefon, tak jak w rozmowie ze mną.

Rozmowa druga: Kasia

Cześć!!! Jestem Kasia, mam 29 lat. Mam umiarkowany stopień niepełnosprawności. Jestem osobą z dziecięcym porażeniem mózgowym prawostronnym. Studiuję na 2. roku pedagogiki w zakresie bibliotekarstwa. Mimo to brakuje mi uczuć, bliskości. Może jest szansa znalezienia takiego chłopaka, najlepiej w wieku 29-33 lata z okolic Gostynia.

Kasia też chciała pogadać telefonicznie. – Dzwoń najlepiej wieczorem w weekend, bo wtedy będę po zajęciach na uczelni – sugerowała. Kasia woli rozmawiać, gdy jest poza domem. Lepiej, żeby rodzice nie wiedzieli o tej rozmowie. W ogóle Kasia robi trochę rzeczy w tajemnicy przed rodzicami. Na przykład ostatnio kilka razy była w Poznaniu. Raz niby miała tam coś do załatwienia, innym razem ponoć jechała do koleżanki. – Takie są wersje oficjalne - śmieje się Kasia. – Ale źle się z tym czuję i wkrótce powiem rodzicom co i jak – dodaje.

Rodzice Kasi są nadopiekuńczy, poza tym boją się, żeby nie przeżyła rozczarowania. W Poznaniu Kasia spotyka się z chłopakiem. Poznała go przez nasz portalowy dział ogłoszeń. On także urodził się z dziecięcym porażeniem mózgowym. – Nie spieszymy się. Niech ta znajomość rozwija się powoli. Na razie jest dobrze i niech tak zostanie. Mamy ze sobą wiele wspólnego, a ja, choć jestem ostrożna, czuję, że coraz bardziej ciągnie mnie do niego – mówi Kasia.

Dziewczyna pisząca na laptopie. Fot.: www.sxc.hu

Kiedyś nie była taka ostrożna. To było tak... Szukała materiałów na zajęcia, pomocy przy komputerze i trafiła na stronę portalu niepelnosprawni.pl. Odezwał się On. Najpierw długo był kontakt na czacie, potem rozmowy telefoniczne. Spotkali się po pół roku. Rodzice oponowali, bali się, żeby nie przeżyła takiej historii jak jej siostra, w której małżeństwie zaczęło się psuć. Ale Kasia postawiła na swoim. – Jak mnie nie podwieziecie na spotkanie, pojadę sama! – mówiła z poczuciem pewności siebie. Odwiedzała go w jego mieszkaniu. Zwykle siedzieli we dwoje. Tylko dwa razy była w gronie jego znajomych. Raz zabrał ją na wesele, innym razem była na parapetówce, którą zorganizował.

– On chyba nie potrafił do końca zaakceptować mojej niepełnosprawności. Wstydził się – mówi Kasia. Mimo to związek rozwijał się w szaleńczym tempie. Już miała się do niego wprowadzać, zaczęli rozmawiać o ślubie.

– Po jednym z moich weekendowych pobytów u niego, kiedy mieliśmy wkrótce razem zamieszkać, zadzwonił i zerwał ze mną przez telefon – opowiada. – Nawet nie podał powodu. Coś tam później tłumaczył, że mu niby przeszkadzało to, że palę, ale dla mnie to jakiś absurd.

Dziś Kasia się nie spieszy. Jednak plan na życie ma klarowny: skończenie studiów, znalezienie pracy, małżeństwo, rodzina. Kasia zdaje sobie sprawę, że samodzielność finansowa daje jej większą szansę na uniezależnienie się od rodziców. Na razie nie chcą jej przyjąć do pracy w rodzinnej miejscowości, bo podobno stworzenie stanowiska dla bibliotekarki z niepełnosprawnością jest zbyt trudne. Ale Kasia się nie poddaje i liczy, że dostanie pracę w innym mieście.

 – To okropne, że osoby niepełnosprawne muszą nieustannie walczyć! – mówi. Po pierwsze toczymy walkę z sobą, ze swoimi ograniczeniami, a po drugie ciągle wojujemy ze światem. Ale ja będę walczyć, żeby udowodnić innym, że dam sobie radę!

Wkrótce Kasia zamierza powiedzieć rodzicom o nowych chłopaku. Do tej pory będzie z wymyślonych powodów jeździć do Poznania.

Rozmowa trzecia: Anonim

Jestem niepełnosprawny ruchowo. Szukam fajnej dziewczyny, która mnie zaakceptuje takiego jakim jestem, mimo mojego stanu zdrowia; dziewczyny, która będzie cenić mnie za to jaki jestem, a nie za to jak wyglądam. Szukam po prostu swojej drugiej połówki, która będzie gotowa na coś więcej niż tylko zabawę moim kosztem i porzucenie...

On woli pozostać anonimowy. Mieszka na wsi, a wiadomo jak jest na wsi, wszyscy się znają, a plotki łatwo się rozchodzą. Do najbliższej większej miejscowości ma czternaście kilometrów, do miasta trzydzieści sześć. Sam miałby trudności w podróżowaniu komunikacją, więc musi liczyć na to, że ktoś go podwiezie. Choć rodzice mają dwa samochody, chyba trudno by im było podrzucić go na randkę. – Uważają, że jestem skazany na samotność – mówi. Jest jeszcze młody, ma dwadzieścia trzy lata, ale, jak twierdzi, woli wcześniej wziąć się do szukania miłości. Nigdy nie był zakochany, nigdy nie miał dziewczyny. Wierzy, że w końcu ją znajdzie. - Przecież każdy towar ma swojego kupca – mówi ze śmiechem.

Pusty przystanek autobusowy. Fot.: www.sxc.hu

Jednak jego życie nie opiera się na czekaniu na miłość. – Mój dzień wygląda całkiem normalnie. Rano idę do pracy w urzędzie gminy. Po pracy czasem spotykam się z kolegami. Mam też taką przyjaciółkę od serca. Przyjaźnimy się od ośmiu lat, ale oboje wiemy, że nie ma mowy o niczym ponad przyjaźń. Poza tym dużo czasu spędzam przed komputerem.

To właśnie na serwisach internetowych szuka swojej drugiej połówki. – Kiedy normalne metody znalezienia kogoś wyczerpały się, zacząłem szukać przez internet – mówi.

Wcześniej spotykał się z dziewczynami, ale jakoś nic nigdy z tego nie wyszło. Dlatego teraz ma swój profil na i-love, zamieścił też ogłoszenie na naszym portalu. Nie załamuje rąk i nie czeka, aż miłość sama go znajdzie. Nie chce dopuścić, żeby ziścił się jego największy lęk.

- Najbardziej boję się tego, że kiedyś będę sam – mówi.

 


Rozmowa czwarta: Dorotka

Jestem spokojna, ale czasami bardzo wybuchowa jeżeli chodzi o wszystko. Jestem spragniona drugiej połóweczki. Chciałabym założyć rodzinę. Nie ważne czy będzie pełnosprawny, czy niepełnosprawny. Musi mieć to coś i musi mnie naprawdę kochać i nie oszukiwać. Nie zbuduje się związku na kłamstwie!!!

Dorotka też buszuje w sieci. Pytam, dlaczego chce się kontaktować ze mną akurat przez Gadu-Gadu. – Bo lubię pisać na gadu – odpowiada. – Jak chcesz, możesz zamieścić całą naszą rozmowę, możesz też podać moje dane i adres – dodaje od razu.

Dorotka (6-02-2009 21:03)
Zaczęłam szukać w wieku 17 lat. Ale jak na złość to nie mam szczęścia w znalezieniu 2 połówki. Nie wiem dlaczego, ale może tak ma być. Myślę jednak, że najlepiej jak on mnie znajdzie. Szukałam przez radio Bogoria, na obozach skałkowych i oczywiście na warsztatach. Nawet przez stronę niepełnosprawnych. Raz spotkałam się z Łukaszem z Warszawy, ale zrezygnował  ze znajomości ze mną. Spotkałam się raz z Wietnamczykiem, który chciał się spotykać, ale ja nie chcę. Wolę już Polaków niż Wietnamczyków, którzy chcą tylko załatwić sobie obywatelstwo polskie. Ja uwielbiałam wspinać się po skałkach wapiennych. Gdy byłam w roku 2004 na skałkach to chciałam być z alpinistą Szymonem, ale on nie chciał i nigdy go nie zmuszałam żeby był ze mną, ponieważ nie da się zmusić człowieka jeśli on nie chce…

To jedna z wypowiedzi, które Dorotka podesłała na gadu. Uporządkujmy pewne fakty. Dorotka jest szaloną dziewczyną. Mimo rozczarowań, które przeżyła, nie zraża się i wierzy w romantyczną miłość. Uczucia szukała przez różne portale. Chętnie korespondowała z ludźmi. Znajomości z mężczyznami jednak urywały się, kiedy dochodziło do spotkania.

Kobieta siedząca na szczycie ośnieżonej góry. Fot.: www.sxc.hu

– Faceci patrzą tylko na wygląd – twierdzi Dorotka. Raz przytrafiła jej się bardzo nieprzyjemna sytuacja. Pisała z chłopakiem, było miło, umówili się na spotkanie. On przyszedł z kolegą i nie był już taki sympatyczny. Rzucił jej kilka przykrych słów i poszedł. Potem zaczęły się wulgarne esemesy. Pisał do niej przekleństwa, obelgi. Zwracała mu uwagę, że ją krzywdzi. Skończyło się dopiero wtedy, gdy zmieniła numer telefonu.

Dominika (6-02-2009 21:43)
a to jakoś rzutowało na Twoje późniejsze kontakty z facetami?
Dominika (6-02-2009 21:43)
jesteś bardziej ostrożna?
Dorotka (6-02-2009 21:44)
jestem nadal otwarta

Jakiś czas temu poznała przez nasz portal Łukasza. Niby też miał dziecięce porażenie mózgowe, niby podobne ograniczenia. Po spotkaniu jednak napisał na GG, że chce mieć dziewczynę o tym samym stopniu niepełnosprawności.

Ale na brak zainteresowania "brzydszej płci" Dorota nie ma co narzekać. Ostatnio zakochał się w niej Wietnamczyk. Ma na imię Duc. Już wyznał mamie Doroty, że chcę się ożenić z jej córką. Ale nie omieszkał wspomnieć, że zależy mu także na uzyskaniu polskiego obywatelstwa.

Dominika (6-02-2009 22:04)
może nie był taki zły ten Wietnamczyk?
Dorotka (6-02-2009 22:05)
a wiadomo czy on nie zjadłby mi kota??

Poza obawą wynikającą z różnic kulturowych Dorota nie bierze pod uwagę związku z Ducem, bo po prostu go nie kocha. Chciałaby przeżyć prawdziwą, romantyczną miłość.

Dominika (6-02-2009 21:21)
a jaka jest Twoja wymarzona miłość?
Dorotka (6-02-2009 21:21)
hmm...
Dorotka (6-02-2009 21:22)
na pewno wierna, romantyczna, czuła, delikatna…

Rozmowa piąta: Marek

Witajcie! Mam na imię Marek, 32 lata. Jestem osobą niepełnosprawną po dziecięcym porażeniu mózgowym z niedowładem prawej strony. W życiu jest niby ok, bo skończyłem studia, pracuję i jakoś sobie w życiu radzę, ale jak sami wiecie, to nie wszystko... Dlatego też poszukuję kobiety w wieku od 25 do 35 lat, najlepiej z Bydgoszczy lub okolic. W celu poznania się, proszę o maile. Postaram się na każdego odpowiedzieć! :)))

Marek też ma duszę romantyka. Choć jest informatykiem, jego niezwykle zmysłowe postrzeganie świata wychodzi w rozmowie na pierwszy plan. Zwłaszcza gdy opowiada o fascynacji kobiecością. – To jest tak, że mijasz na ulicy kobietę i ona robi na tobie wielkie wrażenie. Trudno powiedzieć dlaczego. Bywa, że minie cię jedna kobieta i nie zwrócisz na nią uwagi, a inną nie sposób się nie zachwycić. Takie kobiety mnie inspirują. Wierzę, że ja też mogę inspirować kobiety… - mówi Marek.

Róża wpięta w bramę. Fot.: www.sxc.hu

Ona też zafascynowała go swoją kobiecością. Poznali się przez Kościół. Potem był wyjazd na rekolekcje. Dobrze im się rozmawiało, pojawiła się fascynacja. – Póki trwała, było w porządku – wspomina Marek. – Ale po pół roku fascynacji wszystko się skończyło. Chyba to jednak jest tak, że tylko osoba z niepełnosprawnością potrafi mnie zrozumieć – dodaje. Dziś Marek szuka takiej właśnie partnerki. Zależy mu przede wszystkim na zrozumieniu i poczuciu akceptacji.

Ale nadal najważniejszy jest dla niego ten żar. – Zawsze musi być chemia, uczucie – zapewnia.

- A jak się czujesz w  samotności? – pytam. - Samotność jest okropna. Kiedy wracam do pustego domu, myślę, że fajnie byłoby gdyby ktoś tu był… - dodaje.

Rozmowa szósta i siódma to w zasadzie kontakt przez pocztę elektroniczną. Obaj panowie napisali do mnie e-maile. Każda z tych historii, choć inna w nastroju, jest tak dosadna, że wstydem byłoby ich po prostu nie zacytować.

Rozmowa szósta: Wojciech

Spokojny, bez nałogów, lat 24, szuka dziewczyny z Bielska (mogą być też kobiety starsze kilka lat ode mnie) :-)

- Mój przypadek jest chyba „nudny”, ale spróbuję - mówi Wojciech.

Mam 24 lata, od sześciu (!) szukam dziewczyny. Na początku głównie czatowałem, przeglądałem też portale randkowe, pisałem do dziewczyn itd. Ale przede wszystkim były czaty. W ten sposób gadałem z kilkoma tysiącami dziewczyn, jednak zupełnie nic z tego nie wyszło, nawet z żadną się nie spotkałem w realu. Czat to głupi sposób na szukanie miłości - czasochłonny i nieskuteczny, często irytujący.

Przyszedł wreszcie taki czas (po kilkuletnim szukaniu), że znalazłem w randkach w gazeta.pl dziewczynę mieszkającą w Pszczynie. Zdawało się, że już będzie dobrze, przynajmniej coś drgnęło. Pojechałem więc do Pszczyny i się z nią spotkałem. Pochodziliśmy po parku, byliśmy w knajpce. Starałem się oczywiście, by wszystko było jak najlepiej, ale chyba jej nie spasowałem i ostatecznie nic z tego nie wyszło.

Osoba na ruchomych schodach. Fot.: www.sxc.hu

Jako osoba niepełnosprawna - cierpię na Zespół Stresu Pourazowego, ciężką depresję i schizofrenię paranoidalną. Jestem jakby wykluczony ze społeczności. Staram się ukrywać moje choroby, tylko że to rzadko wychodzi. Nie umiem nawet sensownie porozmawiać (jeszcze pisanie mi jakoś wychodzi), a gdy spojrzy mi się w twarz - widać chorobę: szara skóra, podkrążone oczy itd. Prawda jest taka, że w społeczeństwie jest całkowity brak akceptacji dla osób chorujących psychicznie. Dlatego nikt nie chce ze mną nawet gadać przez internet, gdy mu powiem, że cierpię na schizofrenię, a co dopiero rozmowa w rzeczywistości! Piszę więc najczęściej, że mam depresję, to względnie trafia do ludzi, bo schizofrenia kojarzy się z tym, że pewnie biegam po ulicy z siekierą.

Jeszcze za pomocą portalu randkowego spotkałem się dwa lata temu z dziewczyną z Żywca, ale z tego też nic nie wyszło, choć się starałem. Rozmowa w lokalu się nie kleiła, głównie to ja mówiłem. I znowu nic. Od dwóch lat korzystam tylko z portali randkowych, obejrzałem chyba wszystkie, jakie są w sieci, do wielu się zapisałem. Niestety, tak naprawdę to mało ludzi szuka w ten sposób miłości. A jeśli chodzi o niepełnosprawnych, sprawa ma się tragicznie. Oprócz  strony niepelnosprawni.pl, gdzie rzadko coś się pojawia w "Szukam przyjaciół", jest jeszcze ipon.pl (liczba nowych ludzi równa prawie zeru) i ostatnio osobliwi.pl - tam też prawie nikogo nie ma. No i praktycznie tyle – pisze Wojciech.

Rozmowa siódma: Krzysztof

Poznam panią/panie-samotne, dojrzałe w wieku 30-45 lat, cierpiące na depresję, z woj. małopolskiego lub śląskiego. Ja - samotny, 40 l., kawaler, z okolic Wadowic, pogodny, wesoły, domator, dobrze gotujący, lubiący kulturalnie spędzać wolny czas. Mam na imię Krzysztof, szukam trwałego, stałego, dojrzałego związku, uczucia opartego na prawdziwej miłości, uczciwości, partnerstwie, wzajemnym zaufaniu.

Ręce: mężczyzny i kobiety. Fot.: www.sxc.hu

Krzysztof: Jest tak cudna pogoda że grzechem byłoby siedzieć przed komputerem. Muszę zrobić sobie dobrej kawy i wtenczas napiszę więcej, na razie powiem, że wcale nie uważam się za osobę niepełnosprawną. Mogę chodzić, mam dwie zdrowe ręce, zapał do pracy i kieruję się mottem: „miłość cierpliwa jest, nie zna końca, wszystko potrafi znieść, zawsze ufająca”. Wierząc w te słowa, żyje mi się łatwiej. Muszę powiedzieć, że urodziłem się w Wadowicach, a to do czegoś zobowiązuje. Z natury jestem romantykiem zakochanym w magicznym mieście Krakowie, skąd piszę tego maila. Lubię pomagać drugim, gotować, lubię sport… Na razie kończę, bo naprawdę chcę wykorzystać pogodę, chcę iść na Wawel i pospacerować bulwarami wiślanymi. (…) Aha, i powiem, że ja z natury nie lubię narzekać. Byłem kiedyś przez siedem lat z dziewczyną, ale to chyba nie była miłość, bo prawdziwa miłość oparta jest na wierze w siebie i w drugiego człowieka, i ona przetrwa wszystkie przeciwności losu. (…) Teraz pędzę na Wawel, uwolnić księżniczkę, zabrać ją na spacer:).


Wszystkie opisane wyżej historie są autentyczne. Bardzo dziękuję moim rozmówcom, że odkryli kawałek swojej duszy.

„Kiedy trochę czasu minie, w tej codziennej krzątaninie, polecimy hen do góry, uderzając czołem w chmury. Gdy zabraknie nagle kogoś, uśmiechając się nerwowo, goniąc w swej pamięci słowa, niech to jedno dźwięczy: KOCHAM…” (Światła Miasta, refren piosenki pt. "Trudny temat"). Posłuchaj piosenki

Komentarz

  • jeden temat ludzi mnóstwo
    wmilka
    14.02.2009, 22:28
    rozumiem wszystkich rozmowcow, gdyz też jestem osobą niepełnosprawną ciągle szukającą i ufającą iż poprostu trafi mi się wlaściwy kompan życia. wytrwali osiągają wszystko. powodzenia wszystkim. pozdrawiam

Dodaj odpowiedź na komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin
Prawy panel

Wspierają nas