Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Nadopiekuńczość zniewala

20.01.2009
Autor: Marta Kotas, Fot.: www.sxc.hu

Kiedy na świat przychodzi dziecko z niepełnosprawnością, od razu myśli się o problemach. Radość narodzin przyćmiewa strach o to, że nie podoła się obowiązkom. Nie każdy potrafi sobie poradzić z tą odpowiedzialnością.

Presja, stres i wymagania
Podejmując się opieki nad dzieckiem z niepełnosprawnością, rodzice biorą na siebie ogromną odpowiedzialność i ciężar. Jak wiadomo, nie jest to tylko duży koszt, ale również presja nałożona na rodziców, by przygotować dziecko do normalnego życia lub przynajmniej do odpowiedniego funkcjonowania w społeczeństwie. Rodzice powinni zarówno nauczyć dziecko jak radzić sobie w miarę samodzielnie oraz jak prosić o pomoc innych. Jeśli rodzice skupią się głównie na ochronie dziecka przed problemami, wszystko będą za nie robić, może okazać się ono zupełnie nieprzystosowane do samodzielnego i dorosłego życia.

Opiekować się trzeba
- Oczywistym jest, że dziecko niepełnosprawne to wiele dodatkowych obowiązków – mówi psycholog Maria Skut – wiadomo, że rodzice muszą poświęcać mu więcej uwagi i czasu. Pojawienie się w rodzinie dziecka niepełnosprawnego również przewraca do góry nogami życie wszystkich członków. Jednak z czasem trzeba nauczyć się zachować pewną równowagę i znaleźć złoty środek pomiędzy tym, co trzeba robić, a czego nie powinno się robić.  W każdym przypadku obowiązkiem rodziców jest wychować dziecko do samodzielnego życia i tego oczekuje się również od rodziców dzieci niepełnosprawnych  – dodaje.

Mimo, że są to rzeczy oczywiste, rodzice podświadomie uważają, że ich dziecko nigdy nie będzie normalnie funkcjonować i będą musieli całkowicie się mu poświęcić. Najczęściej rezygnują z własnego życia i z normalności na rzecz opieki.
 

- Nikt nie neguje tutaj konieczności poświęcania większej ilości czasu niepełnosprawnemu dziecku. Jednak w wielu przypadkach sami rodzice nakładają na siebie szereg dodatkowych, zbędnych obowiązków. Wyręczając swoje dzieci we wszystkim, uniemożliwiają  im naukę samodzielności – wyjaśnia Maria Skut.

Mama i córka nad morzem. Fot.: Maj-Britt H. Lassen
Fot.: Maj_Britt H. Lassen/www.sxc.hu

Różni ludzie, różne potrzeby
W zasadzie ciężko jest stworzyć jeden konkretny wzór tego, jak uniknąć nadopiekuńczości i sprawić, by dziecko mimo swojej niepełnosprawności potrafiło radzić sobie samemu w życiu. Wiadomo, że oczekiwania względem dziecka trzeba dopasować do jego możliwości, bo przecież trudno oczekiwać od osoby przykutej do łóżka, aby radziła sobie sama. Jednak w przypadku kiedy nasze dziecko nie słyszy lub nie widzi, albo też porusza się na wózku, jest w stanie wykonywać pewne czynności samodzielnie, bez niczyjej pomocy. Im bardziej dziecko angażowane jest w obowiązki domowe, im mniej daje mu się do zrozumienia, że wszyscy przez nie musieli zmienić swoje życie i tylko nim się muszą zajmować, tym większa szansa, że dziecko będzie chciało robić więcej, a tym samym odciążyć najbliższych. Nikt bowiem nie chce być ciężarem dla innych.
 

- Nawet wobec dzieci z niepełnosprawnością można, a nawet trzeba mieć jakieś oczekiwania, by mogły się rozwijać – mówi Maria Skut. - Oczywiście muszą to być oczekiwania i obowiązki dostosowane do indywidualnych możliwości każdego dziecka, ale każdy, nawet chore dziecko, chce, by od niego ktoś czegoś oczekiwał.

Opieka a nadopiekuńczość
Granica pomiędzy tymi dwoma pojęciami jest dość nikła i często sami rodzice nie dostrzegają, kiedy sami tę granicę przekraczają. Wiadomo, że na samym początku, zanim dziecko nie oswoi się ze swoją niepełnosprawnością, nie nauczy się odpowiednio wykonywać pewne czynności, jak choćby samodzielne poruszanie się, przygotowanie posiłków, ubieranie się czy samodzielna zabawa z innymi dziećmi lub po prostu możliwość pozostawienia dziecka samego w mieszkaniu, należy mu pomagać, uczyć, jednak nie wyręczać.

- Troska rodziców o bezpieczeństwo dziecka podczas zabawy jest ważna – mówi Maria Skut. – Jednak ciągłe stanie nad dzieckiem, pilnowanie na każdym kroku może mu nie tylko utrudnić kontakt z rówieśnikami, ale również sprawić, że będzie ono myślało, że przez to, że nie widzi czy nie słyszy, nie może mieć normalnego życia i że już ciągle będzie musiało być zależne od swoich rodziców.

Dla pani Iwony z Częstochowy, wychowującej niewidomego Adasia, największym problemem okazuje się pozwalanie synowi na zabawy z innymi dziećmi.
- Boję się tego, że inne dzieci będą się z niego naśmiewać czy dokuczać mu lub sam sobie zrobi krzywdę – wyjaśnia pani Iwona. – Dlatego najczęściej Adaś bawi się w domu lub towarzyszę mu podczas zabaw na podwórku mimo, że Adam ma już 13 lat i ciągle mi tłumaczy, że sam sobie daje radę.

Matka i syn. Fot.: www.sxc.hu
Fot.: www.sxc.hu

Ważne zatem jest to, by starać się dopasować ilość opieki do stopnia niepełnosprawności dziecka i dążyć do tego, by w miarę swoich możliwości miało ono normalne życie. Bardziej należy starać się być przy dziecku kiedy ono tego potrzebuje niż doprowadzać do sytuacji, gdy dziecko potrzebuje rodziców do wszystkiego, bo samo nie potrafi czegoś zrobić.

 


Rodzice vs. dzieci
- Mimo, że moja Magda ma zespół Downa, staramy się ją włączać do obowiązków domowych – mówi Katarzyna Majewska z Krakowa.  - Wiadomo, że nie jest w stanie sama np. ugotować obiadu, ale pomaga np. przy nakrywaniu do stołu czy drobnych porządkach. Staramy się też, by nie siedziała w domu, ale bawiła się z innymi dziećmi, chodziła na specjalne zajęcia dodatkowe, które pozwalają rozwijać jej zainteresowania. Oczywiście nie można sprawić, by miała zupełnie normalne życie, ale staramy się zrobić wszystko, by normalności tej było jak najwięcej – dodaje.

Jednak nie każdy rodzic ma takie podejście. Najlepiej wie o tym poruszający się na wózku Kamil Lewandowski, który zanim przekonał swoich rodziców, że jest w stanie sam o siebie zadbać, poświęcił na to dużo czasu.

- Odkąd zacząłem jeździć na wózku, rodzice obchodzili się ze mną jak z jajkiem, wszystko za mnie zaczęli robić – opowiada Kamil. – Do moich obowiązków należało jedzenie, spanie i oglądanie telewizji. Owszem, na początku było to nawet przyjemne, bo po wszystkich przeżyciach związanych z wypadkiem potrzebowałem odpoczynku. Jednak z czasem zaczęło mi to przeszkadzać, gdy nic nie musiałem robić. Wciąż trwały kłótnie o zakres moich obowiązków. Myślałem, że najgorsze mam za sobą. Okazało się, że problem pojawił się, gdy chciałem iść na studia do innego miasta. Rodzice wpadli w histerię, że sobie nie poradzę, że powinienem zostać w domu, a później zaczęli myśleć, by przeprowadzić się ze mną.  Dopiero po wielu dyskusjach ustaliliśmy, że spróbuję sam i jeśli nie wyjdzie, to wrócę do domu. Rodzice nie mieli racji. Całkiem nieźle radzę sobie sam.

Podobnego zdania są rodzice jeżdżącej na wózku Kingi Werner, która mimo, że skończyła gimnazjum, w dalszym ciągu jest pod stałą kontrolą rodziców. Zwłaszcza mama stara się wyręczać Kingę we wszystkich obowiązkach.

– Przez długi czas byłam z nią w szkole, by pomóc jej przemieszczać się po korytarzach, piętrach, by sprawdzać czy na pewno radzi sobie z dojazdem do domu – mówi mama Kingi, Ewa. – Również w domu starałam się ograniczać do minimum obowiązki Kingi. I robiłam tak, dopóki mąż nie zwrócił mi uwagi, że robię z niej bezużyteczny przedmiot. Na początku oburzyłam się takimi słowami, dopiero z czasem zrozumiałam, że faktycznie Kinga może trochę się tak czuć.

Ojciec i syn jadący na rowerze. Fot.: www.sxc.hu
Fot.: www.sxc.hu


Jak uniknąć nadopiekuńczości
Nadopiekuńczości trudno uniknąć, bo żaden rodzic sam nie przyzna, że nadmiernie troszczy się o swoje dziecko. Jest to praktycznie niemożliwe – i nie ma znaczenia czy mówimy tu o rodzicach dzieci sprawnych, czy z niepełnosprawnością. Jednak można zawczasu zapobiec pewnym działaniom i próbować walczyć z chęcią wyręczania dzieci we wszystkim, bo to nie prowadzi do niczego dobrego. Aby zrozumieć, jak właściwie wychować tego małego człowieka na osobę, która sobie radzi sama we własnym życiu, można spróbować poradzić się np. psychologa czy pedagoga, który doradzi, w jaki sposób uniknąć pewnych sytuacji i jak sobie z nimi radzić. Dodatkowo, jeśli mamy lekarza prowadzącego nasze dziecko, można porozmawiać z nim o możliwościach naszego dziecka, tak by wiedzieć czego można od niego oczekiwać, a z czym sobie nie poradzi. Co więcej, można też skorzystać ze specjalnych szkoleń czy warsztatów, które często organizowane są przez fundacje, organizacje pozarządowe czy poradnie. Najczęściej są to warsztaty, które uświadamiają rodzicom konsekwencje nadmiernej troski o dziecko, a także czego i w jaki sposób można od dziecka oczekiwać.

Opieka nad dzieckiem to obowiązek, ale również strategia doprowadzenia go do samodzielnej dorosłości. Pozbawianie możliwości samodzielnego decydowania o sobie, zajmowania się sobą sprawi, że dziecko zamiast rozwijać się, będzie skazane do końca życia na pomoc innych. Nie zawsze pomoc ta będzie mu potrzebna.

Pomocy w radzeniu sobie z nadopiekuńczością wobec niepełnosprawnego dziecka można szukać w poradniach psychologicznych czy rodzinnych, znajdujących się w każdym mieście lub w fundacjach i organizacjach pozarządowych. Przykładem takich warsztatów są m.in.: „A my mamy świetne mamy” - Fundacja im. dr Piotra Janaszka Podaj Dalej, Fundacja Normalna Przyszłość – organizująca warsztaty dla rodziców i dzieci z niepełnosprawnością, Stowarzyszenie Jestem.


 

Komentarz

  • Zmuszani do nadopiekunczosci...
    29.01.2009, 00:01
    Moja 10-letnia corka jest dzieckiem obciazonym Zesp.Downa,gleboki stopien uposledzenia.Zawsze staralam sie traktowac ja jak pozostale dzieci biorac jednak pod uwage jej ograniczone mozliwosci.W ten sposob chcialam wspomoc jej rozwoj.Wszystko jest dobrze kiedy jestesmy w domu.Horror zaczyna sie ,gdy ktos przychodzi do nas lub my wychodzimy poza dom.To otoczenie traktuje moja corke jak kaleke.W obecnosci osob trzecich nie moge jej skarcic,wymagac czegokolwiek,pozwalac na samodzielnosc...wtedy padaja slowa dezaprobaty..."biedne dziecko jest maltretowane przez matke".Poniewaz nie"chowam "dziecka przed swiatem i ma kontakt z wieloma osobami,mala nauczyla sie wykorzystywac sytuacje/rozkosznie to robi/.Otoczenie wymaga od nas rodzicow abysmy zupelnie zapomnieli o sobie i calkowicie poswiecili sie dziecku,nie biora pod uwage,ze samo dziecko ma dosc rodzicow i chcialoby od nich odpoczac.Kiedy ostatnio zwierzylam sie znajomej,ze chetnie na weeken wyjechalabym sama aby doladowac bateri uslyszalam niewybredny komentarz nt.swoich macierzynskich uczuc.Ja jednak boje sie,ze szybko sie one wypala jesli nie nadrobie zaleglosci w spaniu,jesli nie zadbam o swoje zdrowie fizyczne i psychiczne.Juz teraz pomimo wyrzutow sumienia coraz czesciej mysle o oddaniu corki do osrodka.Egoizm?niech bedzie egoizmBrutalne?tak lecz prawdziwe>Dlaczego nikt nie pomysli,ze my-rodzice nadal jestesmy ludzmi...ja mam wrazenie,ze zmienilam sie w trybik w maszynie.Na jak dlugo?Nie chce byc tylko samotna matka niepelnosprawnego dziecka...Pozdrawiam wszystkich rodzicow,zycze im wiecej wytrwalosci niz moja

Dodaj odpowiedź na komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin
Prawy panel

Wspierają nas