Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Aktywizacja kawą, integracja piwem

28.07.2016
Autor: Mateusz Różański, fot. Mateusz Różański, Rafael Pinto/rgbstock.com, sxc.hu
Źródło: Integracja 3/2016
Filiżanka z kawą trzymana w dwóch dłoniach

Piwo i kawa od wieków sprzyjają likwidowaniu barier komunikacyjnych między ludźmi. Dziś mogą służyć także integracji społecznej, czyli włączaniu do społeczeństwa osób nawet ze znacznymi niepełnosprawnościami.

W marcu 2016 r. warszawska Ochota wzbogaciła się o kolejne ciekawe miejsce. Niemal naprzeciwko Och-Teatru, przy ul. Grójeckiej 68 powstała klubokawiarnia Życie jest fajne. Można tu zamówić kawę, coś zjeść, poczytać książkę albo wziąć udział w jednym z licznych wydarzeń edukacyjno-kulturalnych. Od innych coraz liczniejszych w stolicy lokali tego typu odróżnia ją to, że pracują tu osoby ze spektrum autyzmu.

Pełen profesjonalizm

– Nasza Fundacja powstała po to, by stworzyć ośrodek dla dorosłych niskofunkcjonujących osób z autyzmem, w którym będą mogli edukować się i rozwijać po skończeniu szkoły. Gdy pracowaliśmy nad tym pomysłem, spotykaliśmy się z rodzinami wysokofunkcjonujących osób z autyzmem i stwierdziliśmy, że im też trzeba coś zaoferować, zanim jeszcze powstanie nasz ośrodek – wspomina Aleksandra Ciechomska-Smereczyńska, prezeska Fundacji Ergo Sum, która założyła Życie jest fajne. – Ponieważ sami lubimy chodzić do kawiarni, placówek kulturalnych i edukacyjnych, to stwierdziliśmy, że może to być fajne miejsce i dla nich. Chodziło nam o to, żeby nie tylko podawali kawę, ale też uczestniczyli w życiu kulturalnym Warszawy – wyjaśnia pani Aleksandra.

Koncepcja klubokawiarni powstała wciągu dwóch dni, a w ciągu dwóch wakacyjnych miesięcy powstał biznesplan. Potem trzeba było poszukać źródeł finansowania. Ostatecznie zdecydowano się na kredyt z Towarzystwa Inwestycji Społeczno-Ekonomicznych, który Fundacja otrzymała w październiku. Potem rozpoczęły się poszukiwania lokalu, który ostatecznie udało się znaleźć na warszawskiej Ochocie w miejscu, gdzie kiedyś znajdował się sklep z tanią odzieżą.

Równolegle trwała rekrutacja pracowników. Prowadzono ją w klubokawiarniach, aby kandydaci na pracowników mogli zostać sprawdzeni w takich warunkach, w jakich mają docelowo pracować. Wybrano dziesięć osób z autyzmem, z czego ośmioro pracuje w klubokawiarni na umowy o pracę, a dwoje jest wolontariuszami. Cała dziesiątka może liczyć na wsparcie asystentek i terapeutek.

Szefowa kuchni klubokawiarni Życie jest fajne, Ugryjka i uchodźczyni z Kirgistanu, Mahfirat Mułachunowa

Szefowa kuchni klubokawiarni Życie jest fajne, Ugryjka i uchodźczyni z Kirgistanu, Mahfirat Mułachunowa

Klubokawiarnia działa całkowicie wedle wolnorynkowych zasad. W celu zdobycia coraz szerszego grona klientów, a co się z tym wiąże, pieniędzy na bieżącą działalność, jak też np. przygotowanie antresoli, regularnie organizowane są wydarzenia kulturalno-edukacyjne. Praktycznie nie ma tygodnia, by nie odbywał się tu jakiś koncert, pokaz czy innego rodzaju impreza – nawet tak egzotyczna jak prezentacja rytuału parzenia japońskiej herbaty albo wieczór z muzyką z lat osiemdziesiątych. Nie udałoby się to bez zaangażowanych pracowników.

Zmiana na lepsze

– Gdy byliśmy tuż przed startem, miałam mnóstwo obaw. W tej chwili nie mam już prawie żadnych. Jak to w gastronomii – zdarzają się różne sytuacje – a to komuś wypadnie szklanka, a to nastąpi pomyłka co do podawanego klientowi napoju. Ale nie wynikają z tego, że nasi pracownicy mają autyzm, tylko z normalnych sytuacji życiowych – wyjaśnia Aleksandra Ciechomska-Smereczyńska. – W większości przypadków są całkowicie samodzielni i nie potrzebują wsparcia podczas pracy. W niektórych kwestiach radzą sobie wręcz znakomicie, na przykład z kasą.

Jako największy sukces prezeska Fundacji Ergo Sum podaje zmianę, jaka zaszła w pracujących w klubokawiarni osobach z autyzmem.

– Gdy przypominam sobie czas przyjmowania ich do pracy w styczniu i porównam z tym, co widzę dzisiaj, to widoczna jest pewność siebie, która przekłada się na to, że chętnie rozmawiają z klientami. Jakiś czas temu mieliśmy w klubokawiarni spotkanie z harcerzami, którzy grali na gitarach i śpiewali tzw. piosenki ogniskowe. Nasi pracownicy wyszli zza baru i zaczęli śpiewać wraz z nimi – wspomina.

– Dopiero tutaj stałem się bardziej uprzejmy, miły zarówno w pracy, jak i prywatnie. Zacząłem spotykać nowych ludzi, których nie miałbym szansy poznać. Kiedy odbywał się u nas Muzyczny Dzień Dziecka, miałem okazję poprowadzić tę imprezę i wygłosić mowę wstępną – opowiada o swojej pracy w klubokawiarni jeden z jej pracowników, Robert Kucharski.

– Mam świetnych współpracowników i szefostwo. Oczywiście są problemy, z którymi jednak cały czas uczymy się sobie radzić. Mam coraz wieksze doświadczenie, uczę się przezwyciężać własne słabości. Ta praca to okno na świat, dalej może być tylko lepiej – wtóruje mu kolega, Bartosz Jakubowski.


Życie jest fajne

logo Życie jest fajne

Koszt: 150 tys. zł z kredytów, ok. 35 tys. zł z crowdfundingu i darowizn oraz środki własne

Od pomysłu do realizacji: w lipcu 2015 r. zaczęły się prace nad biznesplanem, a 18 marca 2016 r. nastąpiło otwarcie lokalu

Forma działalności gospodarczej: Fundacja prowadzi działalność gospodarczą

Kto pracuje: 8 osób z autyzmem na umowy o pracę (+ 2 wolontariuszy z autyzmem), 7 osób zespołu terapeutyczno-asystenckiego, szefowa kuchni, 4 organizatorów


Niemalże równolegle z klubokawiarnią Życie jest fajne powstała podobna inicjatywana warszawskim Nowym Świecie, w prawdziwym zagłębiu restauracji i kawiarń – klubokawiarnia Pożyteczna, w której pracę znalazły osoby z niepełnosprawnością intelektualną.

Przyjazne nastawienie

– Czujemy, że gdy ludzie do nas przychodzą, to cieszą się i są dla nas mili. Wcześniej nie zawsze tak było – mówi Zuzanna Chołody, pracownica Pożytecznej.

Razem z kolegą Pawłem Popowskim, który zajmuje się sprzątaniem, najbardziej lubią zajęcia z angielskiego, które organizowane są dla pracowników kawiarni, z myślą o zagranicznych klientach, których na Nowym Świecie nie brakuje.

– Kiedyś przyszedł do nas Japończyk, który dowiedział się od przewodniczki z muzeum Pawiaka, że u nas podają najlepszą kawę w Warszawie – chwali się Blanka Popowska, prezeska prowadzącej klubokawiarnię Spółdzielni Socjalnej Pożyteczna.

Od fundacji do kawiarni

Wszystko zaczęło się od Fundacji Też chcemy być, która została założona sześć lat temu przez trzy rodziny z dziećmi kończącymi szkołę specjalną. Nie było dla nich żadnej propozycji na przyszłość.

Wkrótce powstała Akademia Umiejętności. Później dzięki współpracy Fundacji Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych pojawiła się Spółdzielnia Socjalna Pożyteczna, która od wiosny tego roku prowadzi klubokawiarnię o tej samej nazwie.

kilka osób czyta książki w klubokawiarni Pożyteczna

Klubokawiarnia Pożyteczna tętni życiem. Jej pracownicy są coraz bardziej pewni siebie, samodzielni i zadowoleni z tego, że – jak wieść niesie – podają najlepszą kawę w mieście...

– Dzień pracy jest podzielony na dwie zmiany: przedpołudniową i popołudniową. Na każdej zmianie jest przynajmniej jeden podopieczny Fundacji i jedno z rodziców. Jeśli odbywa się jakaś większa impreza, to ten skład jest na bieżąco uzupełniany – tłumaczy Andrzej Czarnecki, zastępca prezesa Fundacji.

W sumie podopiecznych jest zazwyczaj około dziesięcioro, pięcioro spośród nich jest spółdzielcami, a więc współwłaścicielami kawiarni.

Praca nam niestraszna

Pożyteczna współpracuje z Fundacją Centrum Prasowe dla Krajów Europy Środkowo-Wschodniej i mieści się w zajmowanym przez nią budynku. Fundacja organizuje konferencje o różnej tematyce, które są obsługiwane przez pracowników Pożytecznej. Obsługa klientów to dla nich nie pierwszyzna, wcześniej, jeszcze przed powstaniem klubokawiarni, zajmowali się m.in. obsługą wydarzeń organizowanych przez Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Oprócz tego odbywają się tu imprezy okolicznościowe – m.in. prowadzony przez stylistkę z TVN kurs makijażu, a także typowe dla tego typu miejsc koncerty czy imprezy urodzinowe. Mimo krótkiego czasu funkcjonowania Pożyteczna dorobiła się już grona stałych bywalców.

– Codziennie przychodzi do nas pan Sławek i zamawia coś na śniadanie – mówi pracująca za barem Zuzanna.

Podobnie jak Życie jest fajne miejsce to powstało z myślą o przyszłości podopiecznych Fundacji.

– Stworzyliśmy już miejsca pracy dla podopiecznych, teraz dążymy do tego, by przetrwały nawet wtedy, kiedy nas nie będzie – wyjaśnia Andrzej Czarnecki.

Kluboawiarnia Pożyteczna planuje rozszerzenie oferty także o sprzedaż piwa. Być może wkrótce będzie tam można napić się trunku produkowanego przez zatrudniającą dawnych uczestników WTZ spółdzielnię socjalną z Pucka.


Pożyteczna

logo Klubokawiarni Pożyteczna

Koszt: 120 tys. zł z funduszy unijnych

Od pomysłu do realizacji: 2 lata

Forma działalności gospodarczej: spółdzielnia socjalna

Kto pracuje: 5 wolontariszy (rodzice) i 8 młodych ludzi z niepełnosprawnością intelektualną


Króliki doświadczalne

– W tej pracy jest wspaniale – tak o swoim miejscu zatrudnienia, Spółdzielni Socjalnej Dalba, mówi jeden z jej pracowników, Michał. Wśród zalet podaje smak produkowanego m.in. przed siebie piwa.

To właśnie Dalba uruchomiła Browar Spółdzielczy, pierwszy w Polsce, w którym pracują osoby z niepełnosprawnością intelektualną. Droga od pomysłu do pierwszej wyprodukowanej porcji złocistego napoju nie była jednak łatwa.

– Jesteśmy we wszystkim trochę królikami doświadczalnymi – nikt z nas nie prowadził takiego browaru. Janusz Golisowicz, prezes spółdzielni, przez rok warzył piwo we własnej piwnicy. Potem uczyliśmy się na dużym sprzęcie – wspomina Pani Agnieszka.

W zeszłym roku Browar Spółdzielczy wziął udział w organizowanym przez Fundację Ashoka w Polsce konkursie Społeczny StartUp i został jednym z 10 nagrodzonych. Oprócz nagrody pieniężnej spółdzielnia otrzymała też wsparce merytoryczne menedżerów zaangażowanych w projekt Ashoki.

– Zaczynaliśmy z dziesiątką chłopaków i zamysłem browaru. Teraz mamy czternaście osób załogi i szykujemy się do zatrudnienia kolejnych, a oprócz browaru prowadzimy pub w Gdańsku przy ul. Grunwaldzkiej 190. To multitap (wielokran), w którym można wypić ponad 20 rodzajów piwa, nie tylko z Browaru Spółdzielczego, ale też innych rzemieślniczych – opowiada Agnieszka Dejna i wymienia kolejne sukcesy: – W tym roku spółdzielnia zakupiła jedyny w Polsce beertrack, czyli wielokran na kółkach, dzięki któremu może obsługiwać imprezy plenerowe. Oprócz tego zdecydowaliśmy się na wybudowanie swojej hali produkcyjnej, co pozwoli na obniżenie kosztów i czterokrotne zwiększenie produkcji.

Przyznaje też, że rozkręcenie biznesu wymagało ogromnego nakładu pracy i środków (patrz ramka obok). Na szczęscie te inwestycje okazały się strzałem w dziesiątkę.

plakat promocyjny browaru Dalba, na którym są trzy kufle piwa

Wielkie perspektywy

– Założyliśmy sobie, że po roku działania otworzymy browar, po trzech pub, a po pięciu... sami nie wiemy, co się wydarzy. W rzeczywistości po roku otworzyliśmy browar, po półtora roku pub, a po dwóch latach podjęliśmy się zbudowania hali – chwali sukcesy spółdzielni Agnieszka Dejna. – Chyba nie planujemy takiego momentu, w którym się zatrzymamy. W ciągu pół roku chcemy, by na bazie pubu powstała sieć franczyzowa, którą mogłyby tworzyć puby zatrudniające osoby z niepełnosprawnością.

Agnieszka Dejna podkreśla, że spółdzielcze piwo sprzedaje się bardzo dobrze.

– Mamy taką sytuację, że aż trzy hurtownie chcą kupować nasze piwo, a my nie jesteśmy w stanie nadążyć z produkcją, bo tak rośnie jego popularność – mówi pani Agnieszka.

Do tego wszystkiego nie sukces w branży piwowarskiej jest tu kluczowy.

– Od pół roku prowadzimy pilotażowy projekt nurkowania dla osób z niepełnosprawnością intelektualną. Już trzech uczestników zdobyło uprawnienia nurka i ma prawo do nurkowania na głębokości 12 metrów – mówi.

Tego typu działania służą integracji społecznej pracowników browaru. Sama ciężka praca przy produkcji piwa to za mało – główną rolę odgrywa rehabilitacyjny charakter działalności spółdzielni.

Okazuje się więc, że palący problem, jakim jest brak pracy dla osób z niepełnosprawnością intelektualną i autyzmem, można rozwiązać... piwem lub kawą.


Dalba (Browar Spółdzielczy i Pub)

logo piwa Dalba

Koszt: około 300 tys. zł (pub), 600 tys. zł (browar)

Od pomysłu do realizacji: 1,5 roku (pub) i 1 rok (browar)

Forma działalności gospodarczej: spółdzielnia socjalna

Kto pracuje: 2 osoby z chorobami psychicznymi + 1 pełnosprawna (pub) i 12 osob z niepełnosprawnością intelektualną i 1 pełnosprawna (browar).

 

Komentarz

  • Alkohol?
    eno
    29.07.2016, 08:43
    No co wy? Promujecie alkohol? Wstyd!

Dodaj odpowiedź na komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin
Prawy panel

Wspierają nas