Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Samotność wśród ludzi

19.12.2008
Autor: Janka Graban, fot.: L. Wauman/East News, Humbert/East News
Źródło: Magazyn Integracja 6/2008

Od rozświetlonych cmentarzy w listopadzie, poprzez grudniowe mikołajki i Boże Narodzenie, aż po roztańczony, ostatni dzień roku mamy szczególny czas wspomnień, radości, wzruszenia i nadziei.

Każdy miesiąc w roku można przetrwać w szpitalu, byle nie wtedy, kiedy są święta. Apelujemy zatem, by nikt nie został sam w Wigilię, aby jak co roku uruchomiła się człowiecza solidarność. Realizuje się ona przez chwile pamięci o tych, którzy odeszli, ale głównie przez działania na rzecz pozostałych - bliższych lub dalszych.

Niesprawność nie jest chorobą, ale prawie każda osoba z niepełnosprawnością była pacjentem, bywa nim co jakiś czas, akurat teraz przebywa w szpitalu lub będzie za chwilę. Wielu z Was od lat spędza święta w białej sali i mówi, że to jest już ich drugi dom... Z lekarzami, pielęgniarkami, salowymi nierzadko jesteście po imieniu.

Zdjęcie: choinka, fot.: L. Wauman/East NewsLekcja obowiązkowa
Z Fundacji Rozwoju Pielęgniarstwa Polskiego otrzymaliśmy list. Autorka jest pielęgniarką. Odwiedziła kogoś w szpitalu w Warszawie. Bardzo poruszyły ją warunki i stan techniczny szpitala psychiatrycznego w centrum Europy.

„(...) Najgorsza jest niepełnosprawność niewidoczna dla oka, a dotykająca najgłębszych pokładów człowieczeństwa - niesprawność etyczna. Dotyka nas wszystkich, którzy są obojętni na los najbardziej poszkodowanego człowieka. Patrząc z obojętnością na warunki życia w polskich szpitalach, cieszymy się, że to nas nie dotyczy. A jakże często w życiu dochodzi do zamiany miejsc!".

Przyznać muszę, że mnie z kolei bardzo zadziwiło poruszenie Autorki. Jakby nie była polską pielęgniarką. Na świecie są różne placówki, a doświadczenie pokazuje, jak wiele w szpitalu zależy właśnie od średniego personelu medycznego. Zwłaszcza kiedy szpital jest bardziej „zamknięty" niż ten leczący choroby ciała. Może w ramach edukacji młode pielęgniarki powinny taki szpital obowiązkowo poznawać?

Czytając ten list (w całości na portalu www.niepelnosprawni.pl), pełen emocjonalnego zaangażowania i wołania o pomstę do nieba, a jednocześnie ukrywający nazwisko autorki, odniosłam wrażenie, że ta osoba nie zna niepełnosprawności psychicznej albo się jej boi.

Zdjęcie: korytarz szpitalny, fot.: East NewsWięcej niż szpital
Polskie szpitale są różne. Każdy pacjent ma na ten temat swoją opowieść. Latem byłam w Gdyni. Na wyremontowanym pl. Kaszubskim stoi miejski szpital, nieprzyzwoicie odrapany. To jest żałosne, żenujące i bolesne. Zarząd placówki, mając unijne pieniądze, rozpoczął modernizację od środka. Jak ktoś o tym nie wie, kipi świętym oburzeniem...

Podobnych miejsc w kraju jest więcej, ale najważniejsi w nich są ludzie...

Pan Sylwester Paczkowski ma stwardnienie rozsiane od 17 lat. Od dawna jest pacjentem oddziału neurologicznego Powiatowego Szpitala im. dr. L. Błażka w Inowrocławiu. Napisał do redakcji:

„(...) Do 2007 roku cieszyłem się względnym zdrowiem, ale w tym roku choroba tak mocno postąpiła, że przykuła mnie do łóżka. Jestem w szpitalu pod bardzo troskliwą opieką. Gdyby nie fachowa i pomocna dłoń Pani Ordynator Jolanty Piaskowskiej i jej zastępcy Pani Elżbiety Fołdy oraz grona ich podwładnych: lekarzy, pielęgniarek, rehabilitantów, to już by mnie nie było. Tym razem żegnałem się z życiem...".

Mimo bardziej lub mniej słusznych pretensji do opieki medycznej w naszym kraju, takie doświadczenia pokazują, że pieniądze niczego nie załatwią. To ludzie decydują o tym, jakie mamy warunki leczenia i jak znosimy choroby.



Zdjęcie: osoba na wózku inwalidzkim, fot.: Humbert/East NewsDo kogo uśmiecha się los

Jak co roku będą tacy, którzy Wigilię, święta i Nowy Rok spędzą w szpitalach. Niektórzy już z nich nie wrócą...

Z grona mych wieloletnich znajomych w tym roku nie wróciło dwóch niebanalnych poetów: po białaczce Wojtek Sobecki z Torunia, a po amputacji Włodek Lis z Przemyśla. Umierali, a ja nie byłam tego świadoma. Prawie do końca prowadziliśmy korespondencję i to oni dodawali mi otuchy bardziej niż ja im...

„(...) Piszę, leżąc osłabiany chemią - czytam w liście z Torunia, z początku tego roku, po którym nastąpiła cisza wieczna. - Może to tak nakręca mnie do pracy, na przekór, na złość. Chciałbym tyle jeszcze przekazać, powiedzieć, podzielić się. Moja białaczka cofa się, ale leczenie wymaga czasu. Leżę w szpitalu od jesieni. Przepadło mi kilka autorskich spotkań i zaproszeń. Musiałem to zdusić w sobie i zacisnąć zęby. Ostatnio los się uśmiechnął, dostałem przepustkę na spotkanie w Bydgoszczy. Zrobiliśmy z żoną tyle zdjęć. Nowy tomik jest już przygotowany. Poezja daje mi tyle siły... Jestem taki szczęśliwy...".

Każdy z nas będzie miał swoją wigilię przed Wigilią. Tak myślę. Przez lata nie byłam w stanie chodzić na cmentarze ani na pogrzeby. Dopiero w tym roku coś się we mnie „przewaliło". Dojrzałam. Prawdą jest bowiem to, że śmierci boi się ten, kto boi się życia. Nie można żyć bez umierania..

Jesteśmy po wizytach na grobach albo dopiero pójdziemy do bliskich, omijając świąteczne tłumy. Przyjrzyjmy się zatem swoim emocjom,  poczujmy je. Ile w nas jest jeszcze lęków, a ile już dobrego uśmiechu, który pochodzi nie z tego świata?

Zdjęcie: kobieta i kroplówka, fot.: East NewsProtestuję przed Wigilią
Tak naprawdę, to każdy jest sam ze sobą. Czy ma rodzinę, czy jej nie ma, bez względu na to, ilu ma znajomych. Jest taka granica, której nikt na ziemi nie przekroczy. Ale i tak mamy ogromną przestrzeń, w której możemy okazywać ludzką solidarność, współczucie i nieść pomoc.

Mam okazję mocno zaprotestować przeciwko różnego rodzaju (i choćby najbardziej uzasadnionym) wszystkim Wigiliom przed Wigilią. Odbieram je tak jak pani Kazia z Zakopanego:

„Czuję wtedy wielki dyskomfort. Dopada mnie mieszanka uczuć: wstyd, zażenowanie i przejmujący smutek. Zawsze wraca do mnie wspomnienie z czasów, kiedy byłam uczestnikiem takiej imprezy w roli podopiecznej. Dwa tygodnie przed świętami było przez dwie godziny fajnie i radośnie. Pojawiły się kolędy, prezenty, pełno było uśmiechniętych ludzi, ale gdy przyszła właściwa Wigilia i Boże Narodzenie, nie było nikogo... Lepiej nie mieć tego bólu braku miejsca na świecie".

Kiedy organizujemy takie imprezy, czujemy, że jesteśmy wspaniałomyślni, a my tylko uspokajamy sumienia. Lepiej poświęcić osobom samotnym parę chwil, ale w odpowiednim czasie... Można np. pojawić się przy wigilijnych stołach ludzi, którzy są poza domami rodzinnymi albo zaprosić na kolację samotnego sąsiada. Dzięki takim gestom rodzi się autentyczny człowieczy heroizm: musimy dotknąć samotności, choroby, nieszczęścia zupełnie obcego człowieka. Nikt przecież nie wie, czy jutro nie będzie na jego miejscu.

Komentarz

  • samotność - nie wyjście
    Viktor Sylin
    31.12.2008, 09:54
    Drodzy czytelnicy! W przychodzącym Nowym Roku składam życzenia dla was, abyście jaknajmniej chorowali i spędzali święta w szpitalu. Pamiętajcie, że samotność nie jest wyjściem. Wśród Was jest tak dużo ludzi, a napewno dla niektórych jesteście nieobojętni. Często przykładem tej samotności i niepełnosprawności,a w dodatku jeszcze szpital stwarza najgorsze poczucie - pożegnanie z życiem. Jeżeli potrzebna jest AKCEPTACJA, to należy przyjąć to z AKCEPTACJĄ. Sam przeszedłem tę szkołę. Rozumiem, że ciężko jest, ale staram się walczyć ze swoimi stereotypami. Najlepszy lek od samotności to w pełni jest zanurzenie się w społeczeństwo, otwieranie się na ludzi, poznawanie nowych rzeczy, jak odnajdywanie w sobie nowych możliwości i talentów. Spróbujcie. Niech Nowy Rok będzie dla was pełen nadziei, wiary i miłości. Trzymajcie się

Dodaj odpowiedź na komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin
Prawy panel

Wspierają nas