Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Miasto kontra miasteczko

10.09.2015
Autor: Julita Kuczkowska, fot. Rafał Michalczyk
dwa zdjęcia porównawcze - po lewej domy jednorodzinne w mniejszej miejscowości, po prawej szklane wieżowce w Warszawie

Na warszawskich ulicach jestem kolejną dziewczyną na wózku, w rodzinnym niewielkim Sulejowie – Julitą na wózku. W Warszawie jest się postrzeganym przez to, jakim się jest człowiekiem, a nie przez opinię, tworzoną stopniowo przez lokalną społeczność.

Miejsca. Tak wiele w życiu od nich zależy. Dają możliwości rozwoju, poznania nowych osób, możliwość wypoczynku. Każdy powinien znaleźć swoje miejsce, gdzie będzie czuł, że to jego dom i dzięki temu obierze właściwy kurs. Dla jednych będzie to dom, w którym mieszkają od dziecka, dla innych nowe miasta i kolejne środowiska.

Zawsze byłam niespokojnym duchem. Kiedy niedawno ktoś zapytał mnie, czy rodzina nie jest zła, że tak rzadko bywam w domu, odpowiedziałam, że są do tego przyzwyczajeni. Poznałam wiele miejsc w Polsce i poza granicami kraju, i w każdym próbowałam się odnaleźć. Tylko dwa zasługują na szczególną uwagę.

Sulejów – małe miasto, z którego pochodzę, w którym się wychowałam i gdzie mieszka moja najukochańsza rodzina. Spokojne, zielone, pełne urokliwych miejsc stworzonych przez naturę. I zupełnie odmienna Warszawa. Metropolia – nowoczesna, z architekturą, która zachwyca.

Nie można ich porównać w sposób jednoznaczny i zdecydowany. Życie w tych miejscach ma wady i zalety. Jako osoba poruszająca się na wózku czasem wyraźniej dostrzegam te różnice i nie mogę powiedzieć, w którym miejscu mieszka mi się lepiej. Krążąc pomiędzy jednym a drugim miastem, pragnę podzielić się swoimi spostrzeżeniami.

Julita siedzi przy wagonie pkp

Warszawa Centralna. Obsługa zapewniająca pomoc i platformy, dzięki którym przemieszczanie się jest bezstresowe.

Julita czeka na autobus na przystanku

Sulejów, przystanek autobusowy. W oczekiwaniu na busa, do którego wejście jest prawdziwym wyzwaniem.

Anonimowość czy familia?

Bezsprzecznie największa różnica między małą miejscowością a wielkim miastem dotyczy anonimowości. W Warszawie jest się postrzeganym przez to, jakim się jest człowiekiem, a nie przez opinię, która stopniowo jest tworzona przez lokalną społeczność. Można być, kim się chce, wyglądać, jak się chce i nie bać się ocen ani komentarzy na swój temat. Nawet jeśli ktoś kogoś zszufladkuje, to innych nie będzie to wiele obchodzić.

Lecz wiadomo – czasem w życiu przydają się znajomości. Wtedy można zatęsknić za swoim miasteczkiem, w którym mieszkańcy to pewnego rodzaju familia. Zupełnie inaczej jest w nim też postrzegana kwestia inności i indywidualności. Wynika to z faktu, że ludziom trudno zaakceptować jest to, co do tej pory było nieznane.

Na warszawskich ulicach jestem kolejną dziewczyną na wózku, w Sulejowie – Julitą na wózku.

Komunikacja, czyli nie czekać do środy

To raczej oczywiste, że duże miasto, gdzie nieustannie trwają modernizacje i powstają nowe obiekty, jest zdecydowanie lepiej dostosowane dla osób z niepełnosprawnością. Nie żyjemy jednak w raju i bariery architektoniczne oraz utrudnienia w przemieszczaniu się są wszędzie – bez względu na miejsce. Różnica jest jedna – obecność ludzi, których można poprosić o pomoc.

Gdy wracam z imprezy nocą w Warszawie, zawsze znajdę ktoś, kto pomoże mi się dostać na chodnik z wysokim krawężnikiem. W Sulejowie musiałabym próbować sama, co zapewne skończyłoby się wywrotką. Aby kogokolwiek zaczepić, musiałabym czekać do rana, a najlepiej... do środy, bo wtedy jest targ i najwięcej osób kręci się po ulicach.

W dużym mieście mogę też poruszać się całkiem nieźle dostosowanym transportem publicznym. W małej miejscowości w ogóle go nie ma, ale w zasadzie nie ma też potrzeby korzystania z takiego rozwiązania, bo wszędzie jest tak blisko, że można dotrzeć pieszo bądź – jak ja – skuterem elektrycznym.

przejście dla pieszych - kostka na wybrukowanej ulicy, w tle warszawski kościół

Warszawa, ul. Chłodna. Kostka na przejściu dla pieszych na wybrukowanej ulicy. Brawo!

szare budynki, wysokie krawężniki

Sulejów, ul. Wschodnia. Krawężniki mamy poobniżane. Drogi w niektórych miejscach też :)

To, co akurat jest organizowane

Wielkie miasto ma większą bazę fizjoterapeutyczną niż małe miejscowości. Ponadto istnieje wiele zajęć skierowanych do osób z niepełnosprawnością, jak na przykład fitness na basenie, dostosowany do indywidualnych potrzeb. Ogromny wybór kursów i zajęć sportowych pozwala na udział w tym, co się lubi, a nie na uczęszczanie na to, co jest akurat organizowane.

Należy jednak pamiętać o tym, że sami tworzymy rzeczywistość, w której żyjemy. Nawet w małej miejscowości warto pytać o zajęcia, a nawet dążyć do ich organizowania. Od zawsze ubolewałam nad tym, że w moich rodzinnych okolicach nie ma zajęć dla osób z niepełnosprawnością. A teraz – dzięki moim pomysłom i wspaniałomyślności ludzi – niedługo rozpoczniemy kurs zumby na wózkach!

Julita czeka przy schodach do budynku, aż ktoś po nią wyjdzie

Przychodnia i MOPS w Sulejowie. W małych miejscowościach niestety nie wszystkie obiekty są dostępne. Dzwonimy po wsparcie.

kibice na meczu Legii Warszawa w swojej dostosowanej strefie

Stadion Legii Warszawa. Klub dba o wszystkich swoich kibiców.

Ruch i pęd, ale bez gwiazd

Wieżowce, mosty, stadiony. Ulice pełne barwnych ludzi, zabytkowa architektura przeplatająca się z blokowiskami i... drapaczami chmur. Ruch, pęd i poczucie przynależności do świata, który ma tak wiele do zaoferowania. Jestem zachwycona Warszawą nocą! Jej światłami, refleksami, a przede wszystkim życiem, jakie w niej tętni. Nieustannie i nieprzerwanie. Mając świadomość, że 70 lat temu były tu zgliszcza, nie można nie czuć dumy, ale też fascynacji tym miejscem.

A czym zachwyciłam się ostatnio? Rozgwieżdżonym niebem, tyle że oglądanym z mojego sulejowskiego podwórka po tygodniowej nieobecności w domu. W wielkim mieście nie ma takiego nieba. Jest „zanieczyszczone” właśnie tymi zachwycającymi mnie światłami. Gdy rano wypiłam kawę na zielonym podwórku wśród lilii i oleandrów, doceniłam życie z dala od miejskiego zgiełku.

Julita na Bulwarach nad Wisłą przy moście Świętokrzyskim

Bulwary nad Wisłą przy moście Świętokrzyskim. Świetne miejsce na spacery.

Julita przy rzece, wysokich trwa, w oddali kościół

Rzeka Pilica i kościół św. Floriana w Sulejowie. Cisza, spokój, piękne widoki. Czego chcieć więcej?!

Znikome bariery mentalne

Brak możliwości zatrudnienia to jeden z głównych powodów, dla których ludzie wyjeżdżają z mniejszych miast i małych miejscowości. Tę konieczność jeszcze bardziej odczuwa osoba z niepełnosprawnością.

W metropoliach bariery mentalne są znikome, potencjalnych miejsc pracy jest znacznie więcej, a utrudnień architektonicznych – znacznie mniej. Ponadto, jeśli masz ochotę zacząć uczyć się języka hindi, to żaden problem. W małym miasteczku pozostaje nauka on-line...

budynki połączone ze sobą w Sulejowie

Konecka główna ulica Sulejowa. Placówki publiczne i małe prywatne przedsiębiorstwa to jedyni potencjalni pracodawcy.

Julita w studiu TVP

Warszawa, siedziba TVP. Duże miasto daje nieograniczone możliwości rozwoju.

Rozrywka, czas wolny i życie towarzyskie

Warszawskie popołudnia i wieczory mogą upływać pod znakiem Wisły, bulwarów i świetnych pubów w ich pobliżu. Znalezienie lokalu czy klubu, do których można dostać się na wózku, to żaden problem. Wybór wydarzeń jest tak wielki, że trzeba decydować, w czym chce się brać udział, bo na wszystko nie wystarczy doby.

Po stołecznych szaleństwach wracam do domu i odpoczywam. Zazwyczaj trwa to jeden wieczór, bo wbrew pozorom w małych miejscowościach też można fajnie spędzić czas. Kiedy dopisuje pogoda, zbieramy ekipę i robimy spływ kajakowy. Kino? Owszem, ale domowe, połączone z degustacją potraw kuchni wietnamskiej i rozmowami do późnej nocy.

Julita na Bulwarach, miejsce, gdzie można coś zjeść, poleżeć na leżaku pod światełkami

Bulwary nad Wisłą. Klimatyczne miejsce, gdzie wieczorami tętni życie. W pobliżu liczne puby, restauracje i dobre kluby.

Julita pije lampkę wina na Rynku w Piotrkowie Trybunalskim

Rynek w Piotrkowie Trybunalskim. Na spotkania w dostępnych restauracjach trzeba dojechać 20 km do pobliskiego większego miasta.

Bo ostatecznie to przecież głównie ludzie tworzą miejsce i jego klimat. A fantastycznych ludzi można znaleźć wszędzie.

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

  • Sulejowska przejazdówka
    adzica
    22.02.2017, 16:04
    Tak się złożyło, że w zeszłym roku kilkakrotnie odwiedziłam Sulejów. Autorka nie wspomina o tym, że sprawne i bezpieczne przejście na drugą stronę głównej ulicy tego uroczego miasteczka, graniczy z cudem. Podziwiam ją za to, że dała radę przeżyć ;-) przez te wszystkie lata, kiedy musiała przedostawać się przez miasto na wózku. Główna ulica jest w rzeczywistości arterią o tak dużym natężeniu ruchu, że zdrowa osoba wchodzi na pasy z przysłowiową duszą na ramieniu. Wiem, byłam, doświadczyłam. Wprawdzie w Warszawie zdecydowanie NIE jest bezpieczniej, ale przynajmniej można liczyć na sygnalizację świetlną...
    odpowiedz na komentarz
  • Osoba niepełnosprawna.
    Ryszard Kwiatkowski
    12.09.2015, 01:53
    Ja podziwiam dziewczynę chociaż jest niepełnosprawna jest dzielna i umiała sobie ale trzeba jej pomóż.
    odpowiedz na komentarz
  • dokładnie
    niepełnosprawna
    10.09.2015, 18:08
    Tak właśnie jest, w mieście lżej i bliżej do cywilizacji. Muszę nanieść fakt, że jak widzę jesteś owszem na wózku, jednak postawa, plecy, ręce, układ kończyn dolnych w tym stopy wskazują na mniejszą niepełnosprawność jaką mają co niektórzy, a wtedy to jest dopiero jest gehenna !!!! Jeśli Ty zauważasz trudności, to co dopiero powiedzą ciężej niepełnosprawni na wózku, jak wówczas ułożyć sobie życie- trzeba pod swoją sytuację, jednak nie jest to lekkie jak sądzą inni. Sa owszem tacy co mają asystenta, opiekuna, a to już inna bajka.
    odpowiedz na komentarz
Prawy panel

Wspierają nas