Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Tragiczny impuls do działania

24.09.2008
Autor: Filip Miłuński, fot.: Wojciech Traczyk/EastNews, Artur Przybysz/EastNews, archiwum metra w Mediolanie, Wikimedia Commons
Źródło: inf. własna

Po tragicznym wypadku w warszawskim metrze wybuchła medialna burza o nieprzystosowaniu środków transportu do potrzeb osób niedowidzących i niewidomych. Możliwe, że doprowadzi ona do zmian, które ułatwią osobom z niepełnosprawnością codzienne poruszanie się po mieście. Dlaczego jednak motywacja władz do działania musi być okupiona cierpieniem młodego człowieka?

Filip Zagończyk to człowiek, którego postawa jest zaprzeczeniem stereotypu o osobie niepełnosprawnej jako biernym człowieku, zamkniętym w czterech ścianach. Choć nie widzi, studiuje dziennikarstwo na UW, współpracuje z radiem Euro, pasjonuje się historią i kinem, jest poliglotą znającym trzy języki. Tyloma zainteresowaniami można by obdzielić co najmniej dwóch młodych, w pełni sprawnych, ludzi. I właśnie tego aktywnego, młodego człowieka spotkała tragedia w warszawskim metrze.

zdjęcie: Akcja ratunkowa w warszawskim metrze po wypadku Filipa Zagończyka, fot: Wojciech Traczyk/EastNews
Na zdjęciu: Akcja ratunkowa w warszawskim metrze po wypadku Filipa Zagończyka, fot.: Wojciech Traczyk/EastNews.

W środę 17 września ok. 13.15 Filip Zagończyk stał razem ze swoją, również niewidomą, koleżanką, na peronie stacji metra Centrum. Rozmawiali, gdy na peron zaczął wtaczać się pociąg. Dziewczyna poczuła, że Filip puszcza jej łokieć, po chwili usłyszała odgłos gwałtownego hamowania pociągu i krzyki ludzi. Filip, najprawdopodobniej przekonany, że metro już stoi, nie wyczuł laską krawędzi peronu i wpadł prosto pod koła maszyny.

Przeżył, ale ma zmiażdżone obydwie nogi i grozi mu ich amputacja. Tydzień po wypadku jego stan nadal jest ciężki, a lekarze utrzymują go w śpiączce farmakologicznej.

Choć ten tragiczny wypadek jest pierwszym tak poważnym w trzynastoletniej historii warszawskiego metra, to można było mu zapobiec. O dokładnej przyczynie tragedii zawyrokuje prokurator, gdy zakończy trwające wciąż śledztwo, już dziś możemy jednak stwierdzić, że warszawskie metro nie jest przystosowane do potrzeb osób niewidomych i niedowidzących. Pytaniem pozostaje: dlaczego?

zdjęcie: W metrze mediolańskim odpowiednio fakturowane pasy na powierzchni peronu ostrzegają osoby niewidome, fot: archiwum metra w Mediolanie
Na zdjęciu: W metrze mediolańskim odpowiednio fakturowane pasy na powierzchni peronu ostrzegają osoby niewidome, fot.: archiwum metra w Mediolanie.

Choć media zajmują się tym problemem od momentu wypadku Filipa, sprawa wcale nie jest nowością. Liczne organizacje pozarządowe, z Polskim Związkiem Niewidomych na czele, nie od dziś zasypują Ratusz i Metro Warszawskie propozycjami dostosowania.

- Jestem niewidoma. Codziennie jeżdżę metrem, ale za każdym razem boję się, że spadnę z peronu. Od lutego tego roku wysłaliśmy do władz miasta kilka petycji w tej sprawie – opowiadała dziennikarzom Gazety Wyborczej Małgorzata Pacholec z Polskiego Związku Niewidomych.

zdjęcie: W paryskim metrze zainstalowano bramki które uniemożliwiają spadnięcie z peronu, fot; Wikimedia Commons
Na zdjęciu: W paryskim metrze zainstalowano bramki które uniemożliwiają spadnięcie z peronu, fot.: Wikimedia Commons.

- Niestety decyzja w tej sprawie nie należy wyłącznie do nas – wyjaśnia rzecznik prasowy warszawskiego metra, Krzysztof Malawko.
– Właścicielem stacji metra jest Zarząd Transportu Miejskiego. Już w marcu 2006 roku przedstawiliśmy ZTM projekt koncepcji wizualnej oznaczenia metra pod kątem osób słabowidzących i niewidomych. Obejmował on trzy punkty: „ścieżki” dla osób niewidomych prowadzące z wind i schodów ruchomych na peron, oznakowanie schodów i dostosowanie wind – wylicza.

Przez dwa i pół roku projekt doczekał się częściowej realizacji. W zeszłym roku dostosowano windy. Zaimplementowano komunikaty głosowe informujące o ruszeniu windy, zatrzymaniu na konkretnym poziomie i zamykaniu drzwi, a na przyciskach pojawiły się oznaczenia w alfabecie brajla.

W roku bieżącym miał być zrealizowany drugi etap prac: oznakowanie krawędzi schodów. Odbyły się dwa przetargi na wykonanie tych prac. Na pierwszy nie wpłynęła żadna oferta. Drugi nie został rozstrzygnięty ponieważ najtańsza z ofert, opiewająca na ok. 1 mln. złotych, trzykrotnie przekroczyła budżet, jaki na realizację przeznaczyło miasto.

- Rozpiszemy trzeci przetarg i mamy nadzieję, że on zakończy się sukcesem – mówi rzecznik ZTM Igor Krajnow.

Najważniejsza część prac, czyli dostosowanie peronów jest zaplanowana na przyszły rok. Dlaczego jednak ten element projektu, który ma największy wpływ na bezpieczeństwo użytkowników metra został zaplanowany na końcu? Choć dostosowane windy i dobrze oznaczone schody to niewątpliwy komfort dla osób niedowidzących i niewidomych, to właśnie brak zabezpieczeń na peronach może mieć najtragiczniejsze skutki.

- Największym problemem są pieniądze. Miasto przekazało nam na ten cel ok. 5 mln złotych. Tymczasem dostosowanie peronów będzie kosztowało 20 mln. – tłumaczy Krajnow.

Trzeba więc nadal czekać: na decyzję Urzędu Miasta, koniec prokuratorskiego dochodzenia i na informację ze szpitala przy ul. Lindleya. Trzymajmy wszyscy kciuki za Filipa i jego powrót do zdrowia i za decyzje władz miasta dzięki, którym niepełnosprawni warszawiacy mają szansę zyskać coś, na co nie powinni czekać ani chwili dłużej – możliwość bezpiecznego poruszania się po własnym mieście.

*****
Jeśli chcecie Państwo pomóc Filipowi Zagończykowi można to zrobić na dwa sposoby. Polski Związek Niewidomych uruchomił specjalny numer konta, na który można wpłacać pieniądze dla Filipa. Zebrane pieniądze zostaną przeznaczone na jego leczenie i późniejszą rehabilitację.

Wpłat prosimy dokonywać z dopiskiem "Pomoc dla Filipa" na konto 97 1370 0000 1706 4091 2203 Bank DnB Nord Polska SA III oddział.

Można też oddawać krew potrzebną Filipowi do transfuzji w Centrum Krwiodawstwa, przy ul. Saskiej 63/75.

Komentarz

  • Brak słów
    cOOba
    25.09.2008, 20:13
    Przyznam, że choć o tym wydarzeniu słyszę nie po raz pierwszy to do teraz powoduje on u mnie wściekłość, frustrację i (a może przede wszystkim) żal ! Żal - bo jak tu nie czuć żalu, skoro osobę i tak już ciężko doświadczoną przez los dotknęła kolejna, straszna tragedia. Wściekłością napawa mnie głupota (nie boję się tego powiedzieć) urzędników. Inaczej bowiem nazwać tego nie można. Ile jeszcze wypadków (oby nie) musi się zdarzyć, żeby władze zaczęły w końcu coś robić ? Coraz to częsciej zastanawiam się, co musiałoby się stać, żeby ci, których - z racji piastowanego stanowiska - obowiązkiem jest zapewnić bezpieczeństwo ludziom, zwłaszcza tym bardziej potrzebującym w końcu wzięli się za porządną robotę. Najboleśniejsze i najbardziej frustrujące jest dla mnie to, że na braku działań, opieszałości urzędników (różnych szczebli), podejmowanych przez nich takich, czy innych decyzjach cierpią nie ci urzędnicy, ale niewinni ludzie ! Tego, co się zdarzyło - biorąc pod uwagę ocenę odpowiedzialnych za tę sytuację urzędników nie mogę nazwać inaczej, aniżeli SKANDALEM i choć to może niezbyt eleganckie, ale poważnie zastanawiam się, że może jednemu panu, czy pani z takiego, czy innego urzędu, odpowiedzialnej/mu za to, czy tamto powinno się coś stać, żeby ktoś się w końcu wziął do roboty !

Dodaj odpowiedź na komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin
Prawy panel

Wspierają nas