Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Zmienić świat dla siebie

17.09.2008
Autor: Artur Kowalczyk, fot.: B. Patro, S. Decroos, W. Dąbrowski
Źródło: Integracja 4/2008

ikona Internet jako jedyne w miarę wolne medium jest już katalizatorem ogromnych zmian społecznych. Jego prawdziwą siłą jest jednak możliwość zmian w najbliższym otoczeniu.

Dzięki internetowi jesteśmy już w stanie wpływać na otaczającą nas rzeczywistość, np. wymusić zmianę pewnych działań, które uważamy za niesprawiedliwe lub krzywdzące. I nie chodzi tylko o wielką politykę jak na www.salon24.pl, ale przede wszystkim o działania na rzecz nas samych - po to, aby żyło się po prostu łatwiej.

W internecie ludzie dyskutują o wszystkim i o niczym. Oczywiście głównie o niczym (tacy już po prostu jesteśmy i nie ma co narzekać). Toczą się w tysiącach miejsc dyskusje o jakimś nowym sposobie życia, nowych pomysłach na życie zawodowe i osobiste. O ile 10-15 lat temu takie „nowe" potrzeby artykułowali głównie ekolodzy, ludzie zazwyczaj zaangażowani w działalność na rzecz wspólnot lokalnych itd., o tyle teraz chyba każdy zetknął się z jakimś niekonwencjonalnym stylem życia.

Dotychczas najbardziej spektakularną akcją, którą udało się zorganizować dzięki internetowi były protesty alterglobalistów - www.strefa.prawda.pl . Choć prawdopodobnie większość z demonstrujących nie miała większego pojęcia o współczesnej ekonomii, to na salonach finansowych i politycznych zaczęto wreszcie mówić o potrzebach zwykłych ludzi - serwisy.gazeta.pl/wyborcza/2029020,34474,2037915.html. Oprócz „tradycyjnych", dużych problemów (jak np. brak wody, wojny itd.) – www.food-force.com/pl - pojawił się zwykły człowiek, który chce mieć większy wpływ na swoje życie.

zrzut ekranu strony www.salon24.pl

Copy & paste
Sztandarowym przykładem takiej mniejszej sprawy (choć ogromnej ze względów finansowych, a kto wie, czy nie największej pod tym względem) są wysokie ceny kompaktów z piosenkami lub filmami. Wszyscy zastanawiają się, jak to możliwe, że produkt, którego skopiowanie kosztuje grosze, jest w sklepie tak drogi? Nikt oczywiście nie chce, żeby twórcy czy wydawcy poszli z torbami, ale wyczuwamy, że jest tu jakaś przesada - tym bardziej, że wielkie wytwórnie fonograficzne wściekle bronią swojego stanu posiadania -wszyscy chyba słyszeli o prawdziwej krucjacie, jaką wytwórnie i reprezentujące je wielkie kancelarie prawne prowadzą z właścicielami serwerów, za pośrednictwem których internauci wymieniają się piosenkami czy filmami.

Dla poszukujących:
www.attac.com.pl - Ruch ATTAC Polska
www.opensource.org - Otwarte oprogramowanie
www.rowery.org.pl/masa.htm - Masa krytyczna
www.nigdywiecej.org - Stowarzyszenie „Nigdy więcej"
www.es.ekonomiaspoleczna.pl - Projekt „W poszukiwaniu polskiego modelu ekonomii społecznej"

Od dłuższego czasu atakowani są także internauci - osoby prywatne pozywa się przed sądy (głównie w USA, ale i w Europie). Kopiowanie dzieł różnych twórców bez ich zgody jest nieetyczne i często porównywane ze złodziejstwem, ale takie prostackie metody walki z tym ogromnym (jak twierdzą same korporacje) zjawiskiem utwierdzają jedynie ludzi w przekonaniu, że liczy się już tylko - mówiąc brutalnie - kasa. A takie myślenie (świadomość!) pozbawia kupno piosenki, filmu czy dowolnego produktu tego artystycznego klimatu, jaki jest niezbędny, aby naprawdę się z nich cieszyć - wolnakultura.info.

Cyfrowa rewolucja w kulturze jest czasami nazywana kulturą „copy&paste", bo polega na kopiowaniu i twórczym (lub nie) przejmowaniu bądź wykorzystywaniu prac innych osób. W przypadku piosenek czy filmów chodzi jednak nie tyle o przerabianie, ale o możliwość w miarę taniego ich kupowania i być może także dzielenia się nimi z przyjaciółmi: „Podeślę ci najnowszą piosenkę Madonny, a ty wyślij mi coś od siebie". Czy to uczciwe? - przecież każdy słyszał, że to kradzież! Być może warto włączyć się do dyskusji. Przedtem koniecznie zapoznajcie się z szalenie znanym projektem creatwecommons. Jest on dla zwykłych ludzi, którzy chcą korzystać z prac innych albo upowszechniać za darmo swoje prace - muzykę, piosenki, filmy strony WWW, grafikę, teksty - cokolwiek - creativecommons.pl. Swoją pracę wystarczy oznaczyć odpowiednim - rozpoznawalnym symbolem np. „można kopiować i przerabiać do woli", albo „do wykorzystania, ale nie dla celów komercyjnych" itd.

zrzut ekranu strony www.slowfood.com

Pola bitew
Miejsc, gdzie ludzie starają się robić coś dla innych, jest w sieci bardzo dużo - oczywiście trzeba wiedzieć, gdzie ich szukać, by móc skorzystać. Ostatnio modne - ale i niezwykle skuteczne stało się zakładanie różnych forów internetowych, na których klienci przedsiębiorstw budowlanych lub deweloperów dyskutują o tysiącach problemów związanych z odbieraniem mieszkań. Niejednej spółce budowlanej takie fora przysporzyły potężnych kłopotów, a raczej ukróciły ich samowolę. Jedna osoba nie jest w stanie wywrzeć wystarczającej presji na wielką firmę, ale połowa mieszkańców konkretnego budynku, jak najbardziej! Wspólne działania są zresztą tańsze - koszt wynajęcia prawnika przez jednego klienta jest zazwyczaj zbyt duży, ale jeśli złoży się 20 lub 30 mieszkańców, to gra zaczyna być warta świeczki. Wszystko zaczyna się jednak i kończy na komunikacji i koordynacji działań, a to zapewnia jedynie forum internetowe, które można założyć w wybranym miejscu w internecie. Ważne by było to jedno forum, a nie cztery lub pięć.

Kolejnym przykładem wspólnego działania po to, by zwykłemu człowiekowi żyło się lepiej, jest ruch Slow Food - www.slowfood.com. Nazwa przewrotnie nawiązuje do fast foodów, czyli barów szybkiej obsługi typu McDonald's. Członkowie Slow Food chcą bronić tradycyjnego smaku żywności. Nie zgadzają się na to, byśmy jedli te same, przerobione przemysłowo potrawy w każdym kraju na świecie. Ruch powstał we Włoszech (a jakże!) pod koniec lat 80., a teraz - m.in. dzięki internetowi – rozpowszechnił się na całym świecie. W Polsce działa około 40 firm spełniających normy Slow Food www.slowfood.pl. Wytwarzają m.in. słynne sery (oscypki, bryndzę), piwo, soki, miody pitne, pieczywo, przetwory owocowe itd.

zrzut ekranu strony www.food-force.com/pl

Freeconomy
Freeconomy to stosunkowo nowe, bardzo ciekawe zjawisko. Samo słowo to zbitka angielskich slow: free - wolny, economy - gospodarka. Te działania mają różny charakter, ale zawsze wspólny mianownik: próbują w jakiejś części kontestować zastaną rzeczywistość.

Działania i myślenie „freeconomistów" to kontestacja współczesnej ekonomii. Opiera się na przekonaniu: tak naprawdę w większości przypadków nie potrzebujemy pieniędzy. Możemy wykonywać dla siebie, dla naszych lokalnych społeczności niewielką pracę bez zapłaty, w zamian otrzymując pracę innych www.justfortheloveofit.org.

Rozwiązania praktyczne są już wprowadzane w życie - przybierają zresztą różne formy. Na przykład można pieniądze zastąpić punktami (czyli uwalniamy się od fetyszu pieniądza), które każdy członek społeczności może sprawdzić w swoim intranecie (to wydzielony obszar internetu, na pewnych stronach, dostępnych tylko dla lokalnej społeczności). Ważna jest także zasada proporcjonalności, tzn. że likwidujemy ogromne różnice w punktowych zarobkach. Prawnik pomoże w drobnym problemie rodzinie hydraulika za niewiele więcej punktów niż hydraulik weźmie od prawnika za wymianę uszkodzonej rurki. Można wręcz zrezygnować z punktów i po prostu wymieniać się drobnymi przysługami gratis.
No, proszę - czy to nie brzmi jak powrót do normalności?


Wolne pod kontrolą
Używając „wolnego oprogramowania" warto mieć świadomość związanych z tym konsekwencji:

  • Licencja typu Shareware - wymaga opłaty po upływie pewnego okresu próbnego, gdy użytkownik może przekonać się o przydatności programu. Często wiąże się to z ograniczoną liczbą uruchomień programu, czasem zobowiązanie do zapłaty nie jest wymuszane w ten sposób, a pozostawione jako problem moralny dla użytkownika.
  • Careware (lub Charityware) - program typu Shareware, którego autor wymaga wpłacenia pewnej sumy na rzecz wskazanej instytucji charytatywnej.
  • Nagware - program (zwykle Shareware), który w pewnych odstępach czasu wyświetla komunikat przypominający o obowiązku wniesienia opłaty rejestracyjnej, zmuszający do chwilowego przerwania pracy z programem; celem i jest „zmęczenie" użytkownika, zniechęcenie go do korzystania z programu bez rejestracji.
  • Warez - rozpowszechnianie istniejących programów komercyjnych przez osoby trzecie z naruszeniem praw licencyjnych.
  • Abandonware - program używany i rozpowszechniany z naruszeniem licencji, tak jak Warez, który nie jest już sprzedawany i rozwijany przez producenta. Właściciele praw do programu mogą dochodzić swoich praw lub nie. Na ogół pod pojęciem tym kryją się starsze wersje programów komercyjnych.
Źródło: fragment hasła „free software" w Wikipedii




Komentarz

  • internet
    Mariol
    18.09.2008, 07:16
    Wielu twierdzi, że to wirtualny świat, a ja twierdzę, że jest bardzo realny.

Dodaj odpowiedź na komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin
Prawy panel

Wspierają nas