Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Pociągiem przez dekadę

29.04.2015
Autor: Beata Wachowiak-Zwara
Uśmiechnięta twarz Beaty Wachowiak-Zwary

Jestem dużo wcześniej i czekam przed wejściem na peron przed schodami. Szukam wzrokiem jakiś silnych, młodych mężczyzn, którzy mogliby mi pomóc... Trochę się denerwuję, co będzie, jeśli akurat nikt nie będzie przechodził albo odmówi pomocy – wspomina Beata Wachowiak-Zwara, Pełnomocnik Prezydenta Miasta Gdyni ds. Osób Niepełnosprawnych.

Rok 2003.

Muszę dojechać do Poznania, a stamtąd już busem na zawody do Austrii w narciarstwie alpejskim osób niepełnosprawnych. Przed nami kolejny Puchar Świata. Postanowiłam pojechać pociągiem, jest dobre połączenie z Gdynią, a zimą podróż bezpieczniejsza niż samochodem. Z małym bagażem dam radę. W końcu to nie pierwszy raz. Dzień przed wyjazdem ogrania mnie, jak zwykle, lekkie podenerwowanie. Nic już nie jem i nie piję, bo wiadomo, że z toalety nie będę mogła skorzystać, chociaż prawdopodobnie całą podróż spędzę obok niej. Wózek nie mieści się do przedziału, korytarze zbyt wąskie, dodatkowo grzejniki utrudniają przejazd.

Jestem dużo wcześniej i czekam przed wejściem na peron przed schodami. Szukam wzrokiem jakichś silnych, młodych mężczyzn, którzy mogli by mi pomóc... Trochę się denerwuję, co będzie, jeśli akurat nikt nie będzie przechodził albo odmówi pomocy? Czas płynie, sami starsi panowie i kobiety, miło się uśmiechają, ale wiem, że może im być za ciężko. Nie ryzykuję. Idzie młody facet z walkmanem na uszach, podjeżdżam i pytam: „Przepraszam, czy mógłby mi Pan pomóc?”, wskazując schody. On, nie zatrzymując się, odpowiada: „Przepraszam, ale nie mam drobnych”. Chwila konsternacji, a potem wybucham śmiechem. Wziął mnie za żebraczkę. No tak, dworzec, wózek, proszę o pomoc... Łatwe skojarzenie, ale czy wyglądam aż tak źle w mojej nowej kurtce narciarskiej z logo reprezentacji Polski w mono-ski?

Uff... Udało się, spotkałam dwóch przesympatycznych chłopaków. Nie dość, że wnieśli mnie na peron, to jeszcze wsadzili mnie do pociągu. Jadę... obok toalety, trochę zimno i wieje, ale co tam, cztery godziny – wytrzymam. Zapach tylko trochę nie bardzo... i głośno, stukot kół i tarcie metalu w połączeniach wagonu są przerażające. Mój wagon sąsiaduje z Warsem. Może by spróbować się tam dostać? Cieplej, milej... Prawie na styk, ale przejechałam! Ale tu fajnie. Zamówiłam herbatę, wyjęłam książkę... Tak to można podróżować nawet na koniec świata. Trochę czytam, ale głównie podziwiam zimowe widoki za oknem.

Wchodzi konduktor, podaję mu swój bilet. Przygląda się uważnie i pyta: „Ale na jakiej podstawie ma pani zniżkę?”. Uśmiecham się, myśląc, że to jakiś żart, i mówię, no jestem na wózku... Pan konduktor na to: „Ale proszę o jakiś dokument, bo wózek to pani mogła pożyczyć od koleżanki”. Podaję swoje orzeczenie, on jednak na to: „Ale to jest wydane zaocznie, to znaczy, że sfałszowane. Jak mi pani udowodni, że jest osobą niepełnosprawną?”.

Ludzie z zainteresowaniem zaczynają się nam przysłuchiwać... Pan konduktor robi „pokazówkę” i brnie dalej: „Jeśli nie przedstawi mi pani jakiegoś dokumentu, że jest osobą niepełnosprawną, to będę musiał panią wysadzić”. W ostatniej chwili przypomniało mi się, że w paszporcie mam napisane w rubryce „znaki szczególne” – niedowład kończyn dolnych. Pan konduktor sprawdził i pogroził mi palcem: „No, tym razem się pani udało!”.

Rok 2015.

Ale jestem podekscytowana. Pierwszy raz pojadę Pendolino z Gdyni do Krakowa! Bilet kupiłam przez internet. Jako osobie z pierwszą grupą inwalidzką przysługuje mi duża zniżka, a opiekun płaci tylko symbolicznie. Nareszcie sprawdzę osobiście wszystkie opowieści o tym pociągu i nowych standardach podróżowania w Intercity.

Autorka na wózku z asystentem na peronie, w tle pociąg Pendolino

Uprzedzono mnie, że zamiar swojej podróży muszę zgłosić telefonicznie co najmniej 48 godzin przed dniem wyjazdu, takie są procedury. Dzwonię pod wskazany numer. Bardzo sympatyczna pani zbiera ode mnie wszystkie dane, włącznie z wagą wózka, moją wagą, informacją, czy będę podróżowała sama i z jakim bagażem. Potem ustaliłyśmy, gdzie i na ile minut przed godziną odjazdu mam czekać na asystę, by dostać się do pociągu.

Jestem już na Dworcu Głównym w Gdyni, całkowicie wyluzowana. Dworzec został pięknie wyremontowany, przed wejściem znajduje się podjazd. Na perony są już windy, ale grzecznie i według procedur czekam na asystę 20 minut przed odjazdem pociągu. Asysta ma mnie bezpiecznie doprowadzić na peron, a nuż winda nie będzie czynna. Patrzę na zegar... wskazówki przesuwają się szybko. Czas umówiony mija... rozglądam się nerwowo. Może stoję w złym miejscu? Podchodzę do informacji Intercity, mówię pani w okienku o sytuacji. Ona nic nie wie i... nie reaguje. Szybka decyzja, co robić? Do odjazdu pozostało niewiele czasu. Jadę sama. Ulga, winda jest czynna, bez problemu dostaję się na peron. Pendolino już jest! Natychmiast podchodzą do mnie panowie z obsługi pociągu, uśmiechnięci, zajmują się mną profesjonalnie. Wiedzieli, że jadę. Czekali na mnie.

Uruchamiają platformę. Wjeżdżam, zachwycona wielkością przedziału. Uprzejmy pan udziela mi instrukcji, prezentuje pociąg. Łazienka jest duża i funkcjonalna, z oznaczeniami dla osób niewidomych. Miejsce dla osoby niepełnosprawnej połączono z Warsem (sic!), co oznacza, że w przedziale jest kilka miejsc ze stolikami dla podróżnych, którzy chcą coś spokojnie zjeść.

Autorka na wózku wjeżdża do pociągu na uruchamianej przez obsługę windzie

Nawet nie wiem, kiedy ruszyliśmy, cichutko i z muzyką Chopina w tle. Dostaję poczęstunek i kolejne zapewnienie, że gdybym czegoś potrzebowała, obsługa jest do mojej dyspozycji. Pytam kierownika Warsu, czy dużo jest takich podróżnych, jak ja? Okazuje się, że całkiem sporo i według pana kierownika nie wszystko jest tak doskonałe, jak mi się wydaje. Poza tym w Polsce mogli zrobić lepsze wagony niż te włoskie. Konduktor sprawdził bilet i... nie chciał żadnego dokumentu potwierdzającego moją niepełnosprawność.

Podróż upłynęła szybko i komfortowo. Z pewnością, jak będę miała wybór pomiędzy samolotem a podróżą Pendolino, wybiorę ten ostatni sposób podróżowania. Ciut dłużej, ale bardziej komfortowo, przynajmniej mogę skorzystać z toalety, bo w samolocie niestety nie jest to możliwe. A obsługa jest równie pomocna i miła.

W Krakowie już na peronie czekała na mnie uśmiechnięta asysta.

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

  • niestety to prawda
    andrzej
    30.01.2019, 23:59
    zgłoszenie przejazdu niepełnosprawnego w pkp intercity nie funknkcjonuje ja zglosilem dostałem potwierdzenie zgłoszenia i nikt mi niepomogltylkomoglemliczyc na pasazerow i wtym przypadku mam bardzo dobre doświadczenia nikt mi nie odmowil pomocy oprócz konduktora na stacji szczeci dabie wsiadałem do intercity do katowic wiec najpierwnalezy wyszkolić obsluge bo kondiktor był zwykłym chamem dopiero wsiadający pasażerowie sami mi popmogli jazda z naszym intercity to horor
    odpowiedz na komentarz
  • Tekst sponsorowany?
    Izabela
    30.04.2015, 20:32
    Parafrazując Bareję i jego "Misia","to jest pendolino na miarę naszych możliwości. My tym pendolino otwieramy oczy niedowiarkom". Tekst pani Beaty to przykład marketingu wielopoziomowego czyli pseudobiektywne reporterskie relacje" o roli jaką odgrywają paciorki i perkal w życiu mieszkańców naszego bantustanu (jak pamiętny przylot Dreamlinera). Tutaj - pełna wdzięczności niepełnosprawna, której dane było odbyć podróż w cywilizowanych warunkach (to "czekam grzecznie", "zachwycona przedziałem i uprzejmością załogi"). Ludzie mamy XXI wiek! Przejazd w cywilizowanych warunkach tym cackiem dla majętnych (Trójmiasto-Kraków - 171 zł), nie powinien być powodem do nieprzytomnego zachwytu, ale NORMĄ! Proponuję dorzucić kilka spotów reklamowych jakimi raczy nas PKP ostatnio w telewizji (też swoją drogą kosztujące skandaliczne pieniądze). Tym razem seria ze szczęśliwymi niepełnosprawnymi odbywającymi liczne podróże pendolino.
    odpowiedz na komentarz
Prawy panel

Wspierają nas