Brokatowa rewolucja
Spektakl Performing Justice zagościł po raz kolejny na teatralnej scenie w Mazowieckim Instytucie Kultury podczas Festiwalu Kultury bez Barier. Po raz pierwszy można było go zobaczyć 30 sierpnia w Teatrze Nowym w Warszawie. O czym jest spektakl? Na co chcą zwrócić uwagę grający w nim aktorzy? I wreszcie jak to się stało, że 21 uczestników z niepełnosprawności z różnych stron Polski znalazło się w tym samym miejscu, w tym samym czasie i w ciągu dwutygodniowego wyjazdu stworzyło razem sztukę?
Pamiętam ten krótki moment przed wejściem na scenę w Teatrze Nowym, tę sekundę przed początkiem, kiedy ekscytacja i niepewność sięgają wyżyn.
Wszyscy mamy na twarzach brokatowy makijaż. Mały element, ale czujemy, że nas łączy, daje nam wspólną siłę. Stoimy w ciemności i czekamy na znak, aż będziemy mogli rozpocząć spektakl. Wstrzymujemy oddechy, jest cicho, a ja nerwowo poprawiam sobie przyczepiony mikroport. W głowie szaleje mi mnóstwo pytań: Czy nam się uda? Czy to, co chcemy przekazać jest zrozumiałe? Niepewność powoli znika zastąpiona świadomością, że w razie potrzeby każda stojąca obok mnie osoba mnie wesprze. Wszyscy wiemy, że nawet na scenie, możemy liczyć na siebie nawzajem.
Performing Justice
Zaczęło się od współpracy między Fundacją Kulawa Warszawa i Ambasadą Amerykańską. Potem na horyzoncie pojawiła się amerykańska grupa artystów-edukatorów Centre for Imagining and Performing Justice (w skrócie: CJPJ).
- W tym, że nawiązaliśmy współpracę z CJPJ bardzo dużą rolę odegrała Ambasada Stanów Zjednoczonych, która współpracuje z nimi już od wielu lat – opowiada Izabela Sopalska-Rybak, prezeska Fundacji Kulawa Warszawa. - Bardzo się cieszę, że CJPJ zaangażowało się w nasz projekt i wspólnie z młodymi osobami z niepełnosprawnością stworzyło tę niesamowitą sztukę. Jestem pewna, że ten spektakl nikogo nie pozostawi obojętnym.
Chociaż na polskiej scenie projekt Perfoming Justice zagościł po raz pierwszy, amerykańska grupa CJPJ organizuje go w różnych krajach już od ponad czternastu lat. Dotychczasowe odsłony projektu skupiały się wokół tematów związanych z dyskryminacją z powodu płci i koloru skóry. W tym kryje się wyjątkowość tej grupy: jako pierwsi w projekcie Performing Justice podjęli się stworzenia performensu skupionego wokół doświadczenia niepełnosprawności.
Zwraca na to uwagę Megan Alrutz, jedna z aktorek zaangażowanych w działania CJPJ.
- W wielu projektach, w którym braliśmy udział, poziom sprawności uczestników był bardzo różny. Jednak nie koniecznie zwracaliśmy na to szczególną uwagę podczas samego performensu. Między innymi dlatego praca w ramach tego projektu jest tak istotna, ponieważ pozwala zawrócić szczególną uwagę na sytuację osób z niepełnosprawnościami – tłumaczy.
Na stronie niepełnosprawni.pl dostępny jest wywiad, w którym rozmawiam o projekcie Performing Justice z Megan Alrutz i Matrex’em Kilkore, członkami Centre for Imagining and Performing Justice. Opowiadają w nim więcej o swojej działalności społeczno-artystycznej, metodach edukacyjnych oraz sprawiedliwości społecznej.
Dwa tygodnie na sztukę
Na przygotowanie spektaklu przed premierą w Teatrze Nowym oraz przeprowadzenie prób mieliśmy dwa tygodnie. Spędziliśmy je w hotelu pod Warszawą. Dzięki temu, że mieliśmy zapewniony nocleg w projekcie mogły wziąć udział osoby z całej Polski.
Dwa tygodnie to całkiem długo - można przez ten czas wypocząć nad morzem albo zwiedzić nie jedno miasto - ale na stworzenie spektaklu od zera nie jest to dużo czasu. Chociaż grafik był napięty, nie czuliśmy się przemęczeni, a praca nad spektaklem przychodziła nam naturalnie.
- Od samego początku projektu czuję się wspaniale, pomimo zmęczenia, ponieważ jest bardzo intensywnie. Ale ta intensywność nakręca mnie do działania – mówi Paulina Kozak, jedna z uczestniczek.
Nasz czas nie był zdominowany wyłącznie przez próby. Podczas wyjazdu odbywały się również warsztaty zorganizowane przez Fundację Kulawa Warszawa m.in. warsztaty antydyskryminacyjne, z wystąpień publicznych oraz spotkanie z fundacją odpowiedzialną za szkolenie psów przewodników.
Każda próba zaczyna się tak samo
Siadamy w kole. Jeszcze jesteśmy nieco śpiący, dopiero co skończyliśmy jeść śniadanie: ktoś ziewa, kto inny się przeciąga. Jedni biorą kocyki, inni herbatę, kilka osób rysuje, żeby móc się lepiej skupić, ktoś robi na drutach. Przygotowujemy się do krótkiego check in’u (ćwiczenia, które umożliwia każdemu powiedzenie innym o swoich potrzebach), który nie trwa dłużej niż 10-15 minut. Chociaż to krótka chwila, dzięki możemy mieć pewność, że każdy głos zostanie usłyszany.
Ktoś zaczyna: mówi swoje imię, następnie opisuje czy wszystkie jego potrzeby w kwestii dostępności zostały spełnione. To moment w którym może powiedzieć innym, że ma np. gorszy dzień - dlatego prawdopodobnie na moment opuści próbę - albo prosić o przykręcenie klimatyzacji. Potem krótko opisuje jak się czuje: jest podekscytowany albo nerwowy, szczęśliwy lub niepewny, ciekawy tego co będziemy robić podczas próby albo przytłoczony nadmiarem wrażeń.
Kończy swoją wypowiedź nieco bardziej abstrakcyjnie, przenosząc się do sfery tożsamości. „Jestem artystką, jestem przyjacielem, jestem aktorem, jestem poetką, jestem kobietą” – słychać, gdy każdy z nas, po kolei, mówi jeden z elementów swojej tożsamości. Podkreślamy w ten sposób, że jesteśmy osobami z niepełnosprawnością, ale jesteśmy również artystami, aktorkami, performerami. Mówimy o tożsamości jako o mozaice, w której każde szkiełko to inny tworzący nas element. Krótki check in pozwala nam wszystkim lepiej nawzajem się poznać, zakomunikować swoje potrzeby i wreszcie - jeśli byłoby to konieczne - poprosić o wsparcie.
Chociaż Performing Justice to projekt teatralny, jego celem nie jest wyłącznie stworzenie angażującego i emocjonalnego spektaklu. Równie ważne jest wspólne poszukiwanie odpowiedzi na trudne pytania, takie jak „czym jest sprawiedliwość społeczna”, „jak rozumiem moją tożsamość”, „czy niepełnosprawność stanowi element mojej tożsamości”? Odpowiedzi na te pytania szukaliśmy w atmosferze wsparcia i przynależności. Dzięki temu uczestnicy w bezpiecznej atmosferze mieli szansę na przedstawienie swoich osobistych doświadczeń w ramach sztuki oraz skonfrontowanie publiczności ze swoją niezgodą na dyskryminację, nierówności, brak szacunku.
- Chciałabym wykrzyczeć społeczeństwu, że nie życzę sobie być postrzegana wyłącznie jako osoba z niepełnosprawnością – mówi twardo Zofia Staszewska, jedna z uczestniczek. - Nie tylko chcę, ale również wymagam, by widziano mnie w pełni - m.in. to, że angażuję się aktywistycznie. By zauważono, że robię dużo innych rzeczy w życiu poza tym, że siedzę na wózku. To prawda - siedzę na wózku. Ale to nie tak, że profesjonalnie zajmuje się siedzeniem na wózku albo że to moje hobby. Mam dość mówienia o tym grzecznie. Chciałabym tak raz, a porządnie.
Chociaż to aktorzy z grupy Centre for Imagining and Performing Justice ostatecznie scenariusz, wykorzystali w nim fragmenty wypowiedzi oraz wierszy stworzonych przez uczestników. Słowa, które padały ze sceny były więc jak najbardziej autentyczne. A ostateczny przekaz też w całości należał do nich.
- Chciałabym pokazać, że osoby z niepełnosprawnościami mają prawo być na scenie – tłumaczy Joanna Puchała, jedna z uczestniczek projektu, gdy pytam ją co chciałaby przekazać za pomocą spektaklu - Irytuje mnie to, że szkoły teatralne nie przyjmują osób z niepełnosprawnościami. Teraz na szczęście coraz więcej zaczyna się mówić o tym, że to nie powinno tak wyglądać. Ale jest to zmiana, która musi najpierw zadziać się w głowach. Wciąż wielu aktorów, zwłaszcza tych starszych, nie jest na nią gotowych. Najpierw musi zmienić się myślenie, a to nie nigdy nie dzieje się szybko. Ale bardzo mnie to denerwuje – kończy.
Różnorodność łączy
W projekcie wzięło udział 21 uczestników. Dwadzieścia jeden różnych charakterów, historii, doświadczeń.
- Jeżeli miałabym powiedzieć parę słów o sobie, stwierdziłabym, że jestem brokatowym jednorożcem, któremu zależy na tym, żeby rozjaśnić ludziom świat – śmieje się Paulina Kozak. Paulina ma lekko falowane włosy z różowymi odblaskami i idealny makijaż. Oczy podkreślają jej mocne kreski. - Jednocześnie dość mocno stoję na ziemi i mogę stwierdzić, że jestem dobrą kobietą na ciężkie czasy. Kiedy potrzeba przywództwa, stanę na pierwszym miejscu jako lider. Ale jeśli już jest ktoś kompetentny, chętnie usunę się na bok i skupię na współpracy z innymi.
Paulina samą swoją osobą rozsadza wszelkie stereotypy o osobach z niepełnosprawnościami. W swoich działaniach - tych teatralnych, ale również aktywistycznych - skupia się na celebracji kobiecości. Podkreśla, że wózek w żaden sposób jej nie odbiera.
- Nie można patrzeć na mnie przez pryzmat dwóch dużych i dwóch małych kółek. Tylko trzeba patrzeć na mnie. Wózek nie jest do mnie przyspawany. Jestem silna, atrakcyjna, ciekawa – mówi.
- Na scenie lubię występować od czasu, kiedy brałam udział w strefie twórczej Dawida Kwiatkowskiego. Tam poczułam, że to jest mój konik i czuję się na scenie jak ryba w wodzie – mówi Nadia Rudzka. Uśmiecha się szeroko, w jej oczach lśni entuzjazm. Podkreśla, że aktorstwo jest dla niej naprawdę ważne. - Teatr może pokazać problemy ludzi z niepełnosprawnościami w zupełnie innym świetle. Po prostu pokazać, że jesteśmy normalnymi ludźmi – dodaje.
- Od najmłodszych lat fascynuje się polskim dubbingiem. To dzięki temu pojawiła się moja pasja do aktorstwa – opowiada Joasia Puchała. Jest utalentowaną aktorką, od wielu lat działa w różnych studiach aktorskich, zajmuje się również tańcem współczesnym. Prócz tego jest słabowidząca. - Przez większość życia spychałam to marzenie na margines – uważałam, że jak ja mam czytać tekst i jednocześnie patrzeć na obraz? Zresztą czcionka na pewno będzie za mała. Wciąż mówiono mi, że nie dam rady, nie zostanę aktorką i muszę sobie szukać „prawdziwej pracy”.
Joasia w swojej karierze aktorskiej spotykała się z dyskryminacją z powodu niepełnosprawności, np. gdy chciała się dostać do publicznej szkoły aktorskiej, która nie przyjmuje osób z niepełnosprawnościami. Szybko jednak zrozumiała, że teatr nie jest tylko pasją, ale również ważnym elementem jej codziennego życia, z którego nigdy nie chce zrezygnować. Teraz gra w spektaklu „Brzydkie Kaczątko” w Teatrze Pinokio w Łodzi.
- W pewnym momencie życia powiedziałam sobie „trudno, najwyżej nie wyjdzie, ale dajcie mi spróbować!” No i wylądowałam na pierwszym kursie aktorskim w Studiu Teatralnym KADR. Założyciel tego studia, Andre De la Cruz, uświadomił mi, że w teatrze nie jest istotne to, czy ktoś widzi, czy nie, czy jeździ na wózku. Niepełnosprawność może być atutem, jeśli tylko reżyser na to pozwoli.
- Na co dzień bardzo walczę o to, by ludziom żyło się dobrze – mówi Hela Kalinowska. To jedna z młodszych uczestniczek projektu, która zaangażowała się w Performing Justice nie po to, by mówić o doświadczeniu niepełnosprawności, ale by skupić się na znaczeniu różnorodności. Różnorodności przeżyć, doświadczeń, sposobów pojmowania świata. Sama jest osobą neuroatypową i o tym stara się mówić.
Jest też Kacper Ostrowski. Ma 23 lata, na co dzień studiuje w Warszawie. Po zajęciach skupia się na swojej prawdziwej pasji - tańcu. Tańczy zarówno solo, jak i z partnerką na wózku. Podczas spektaklu Performing Justice również daje popis swoich tanecznych umiejętności.
- Chciałbym kiedyś tańczyć profesjonalnie, zawodowo – mówi. – Skupić się na tym, co jest dla mnie naprawdę ważne.
Zofia Staszewska mówi o innym profesjonalizmie, wcale nie mniej istotnym.
- Ja się profesjonalnie zajmuję burzeniem status quo – śmieje się głośno.
Zofia od 16 roku życia działa w różnych organizacjach społecznych. Jest jedną z pierwszych osób z niepełnosprawnością w Polsce, która uprawia wspinaczkę skałkową. Została uznana przez Forbes za jedną z najzdolniejszych dwudziestu pięciu osób przed 25 rokiem życia. Gdyby ktoś chciał policzyć jej osiągnięcia, nie starczyło by mu palców u rąk. Wszystko to, co robi osiąga jednak nie dzięki przezwyciężeniu swojej niepełnosprawności, ale razem z nią. Potrafi ją wykorzystać w sposób produktywny - jak teraz, mówiąc o swoich doświadczeniach podczas sztuki.
- Robimy dużo ćwiczeń skupionych wokół doświadczenia ciała. I pewne aspekty, które gdzieś na co dzień mi przeszkadzają, jak np. to, że nie wejdę po schodach, tutaj zmieniają swój wymiar. Nagle uświadamiam sobie, że dzięki temu, że mam wózek mogę zrobić świetne zdjęcia albo bardzo ciekawą scenkę i to naprawdę wspaniałe uczucie - mówi.
- Jestem studentką, jestem stażystką badawczą, jestem artystką – mówi Weronika Różycka, kolejna uczestniczka, gdy proszę ją o słowne naszkicowanie swojego „portretu” - Staram się w przestrzeni Internetu zamieszczać informację na temat niepełnosprawności i swojej choroby rzadkiej. Jestem osobą, która stara się korzystać w pełni z życia, mimo i z moją niepełnosprawnością oraz próbuje doceniać każdą miłą chwilę. A ten wyjazd jest jedną wielką miłą chwilą.
Te krótkie „portrety” uczestników to jedynie skrótowe szkice. Nie są w stanie objąć charakterów, doświadczeń, pasji młodych osób, którzy zaangażowali się w projekt Performing Justice. Gdyby chciało się powiedzieć na ich temat tyle, ile naprawdę zasługują, konieczna byłaby co najmniej kilkuset stronicowa książka. Z powodu ograniczonego miejsca umieściłam wypowiedzi jedynie kilku osób uczestniczących. Nawet tak szkicowy obraz pokazuje jednak jak różnorodną stanowią grupę. A różnorodność zamiast dzielić, łączy. Pozwala na stworzenie silnych relacji opartych nie tylko na doświadczeniu niepełnosprawności oraz związanej z nią społecznej dyskryminacji i architektonicznego wykluczenia, ale również na naszych podobieństwach i różnicach.
Chociaż spędziliśmy ze sobą tylko dwa tygodnie, był to czas wyjątkowo intensywny. Szybko przestaliśmy być grupą obcych sobie ludzi. Zaczęliśmy tworzyć wspólnotę.
- Spotkałam się z bardzo wspierającym środowiskiem, pełnym inspirujących ludzi – mówi Weronika - Ale nie mam na myśli, że są inspirujący dlatego, że są niepełnosprawni. Po prostu robią mnóstwo ciekawych rzeczy: od fizyki jądrowej po teatr.
- Czuję od wszystkich bardzo duże wsparcie – dodaje - Chociaż pojawiają się trudne tematy, to wiem, że mogę o nich rozmawiać, bo mogę liczyć na wsparcie innych.
- Na początku miałem myśli w rodzaju „nie patrz na mnie, odsuń się ode mnie, nie dotykaj mnie” – opowiada Kacper - A teraz, po kilku dniach, wszystko się zmieniło, jak po dotknięciu czarodziejskiej różdżki. Naprawdę wszyscy jesteście dla mnie rodziną – kończy ze wzruszeniem.
Czym jest sprawiedliwość?
To pytanie zadawaliśmy sobie podczas warsztatów wielokrotnie. Czym jest sprawiedliwość dla nas? Jak mamy o niej mówić w świecie, w którym wciąż wszechobecne są bariery architektoniczne, a osoby z niepełnosprawnościami często postrzegane są stereotypowo, jako inspirujące albo cierpiące, superbohaterowie albo ofiary? Jak mówić o sprawiedliwości, skoro wciąż tak trudno niektórym zrozumieć, że osoby z niepełnosprawnościami mają własne potrzeby, ambicje, trudności i cele, tak samo jak każdy.
Pytania były trudne, ale my nie zostaliśmy z nimi sami. Odpowiedzi szukaliśmy wspólnie.
„Czym jest dla Ciebie sprawiedliwość? – pytam kilkoro uczestników. Chociaż używają różnych słów, ostateczny wydźwięk prawie zawsze jest identyczny.
- Myślę, że to poczucie, że nie ma ograniczeń, które dotyczą tylko mnie – mówi Paulina. – Podam przykład. Załóżmy, że chcę wejść do muzeum. Szybko okazuje się, nie mogę tego zrobić, bo są schody. Schody powstrzymają mnie, ale np. nie Ciebie. Nie chodzi mi o to, że teraz nagle wszyscy powinni mieć problem z wejściem do muzeum. Właśnie odwrotnie. Sprawiedliwość to dla mnie brak barier, które powstrzymują mnie przed czymś, co mogą zrobić wszyscy wokół.
- Sprawiedliwość jest wtedy, gdy świat dostosowany jest to potrzeb wszystkich, a nie tylko niewielkiej grupy ludzi – twierdzi Weronika. - Sprawiedliwość to równe szanse. Tak by osoba z niepełnosprawnością nie musiała walczyć o wejście do kawiarni, bo prowadzą do niej trzy schodki. Niestety na ten moment jest to utopia. Ale w takim świecie chciałabym żyć – dodaje po chwili.
- Sprawiedliwość to dla mnie równe traktowanie ludzi, nie ważne czy jeżdżą na wózku czy np. są na spektrum autyzmu. Wszyscy jesteśmy równi i zasługujemy na szacunek – kończy Nadia.
Tożsamościowa mozaika
Jak bumerang powraca do nas również temat tożsamości. Analizujemy ją z wielu perspektyw. Czy niepełnosprawność jest elementem tożsamości, czy wręcz przeciwnie, czymś z boku, istniejącym, ale ostatecznie wcale nie aż tak istotnym? To pytanie, na które każdy musi odpowiedzieć sobie sam. Odpowiedzi jest tyle, ilu jest uczestników.
- Uważam, że ludzie są różni i w ogóle nie patrzę na to pod względem niepełnosprawności – mówi Hela. - Nie czuje się osobą niepełnosprawną. Poznałam wiele osób z niepełnosprawnościami, ale nigdy nie rozmawialiśmy o niepełnosprawności, tylko o innych tematach. Przyjechałam tutaj ponieważ jest to projekt dla osób różnorodnych, a ja uważam, że różnorodność jest naszą wielką siłą.
- Niepełnosprawność jest elementem mojej tożsamości – twierdzi Kinga Werońska. - Nie lubię takiego, moim zdaniem, sztucznego oddzielania. Wiem, że dla niektórych to nie jest naturalny element tożsamości, to całkowicie zrozumiałe. Nie lubię jednak podkreślania, że niepełnosprawność i ja to dwa osobne elementy, że niepełnosprawność mnie nie zatrzymuje. Bo czuję, że mnie zatrzymuje, ale wcale nie uważam, że jest w tym coś złego. To prawda, niektórych rzeczy nie zrobię albo zrobię ze wsparciem. Wolę być z tym szczera i mówić na ten temat, niż wymazywać niepełnosprawność z mojego życia na siłę.
Każde spojrzenie na te kwestię jest równie wartościowe. Każde jest również całkowicie inne. Ważniejsze od samej odpowiedzi jest fakt, że istnieje przestrzeń, w której można rozmawiać, zastanawiać się i pytać. I szukać, szukać, szukać, w atmosferze wzajemnego wsparcia pozbawionego osądzania. A potem nasze pytania, nasze odpowiedzi, pragnienia, siłę, ale również naszą niepewnośćprzedstawić na scenie.
Nasza rewolucja. Nasza sprawiedliwość
Na scenie stanęliśmy dwa razy. Po raz pierwszy w Teatrze Nowym, 30 sierpnia, trochę przerażeni, ale podekscytowani patrzyliśmy na tłum, który wypełniał publiczność. Drugi raz 16 października, w Mazowieckim Instytucie Kultury w Warszawie, po raz kolejny mogliśmy pokazać nasz spektakl odbiorcom. Słowa, które słychać było ze sceny nie były może zawsze idealne, ale były nasze. Osobiste. Własne. Za każdym razem malowaliśmy sobie oczy i twarze brokatem, trochę po to, by dodał nam odwagi, a trochę dla tego, by pokazać, że nasza rewolucja - rewolucja osób z niepełnosprawnościami - jest nie tylko silna i podszyta złością, ale również brokatowa, piękna i nie łatwa do ugaszenia.
- Ja odebrałem ten spektakl jako coś bardzo prawdziwego, autentycznego – mówi Mikołaj Tkaczyk, który oglądał spektakl Performing Justice podczas premiery w Teatrze Nowym. – Zainteresowało mnie w spektaklu to głębokie oddziaływanie na emocje. Czułem przejęcie oraz zaangażowanie towarzyszące artystkom i artystom kiedy mówili o swoich osobistych doświadczeniach. Poruszane wątki wiązały się z doświadczeniem niepełnosprawności i łatwo było je odnieść również do własnych przeżyć. Chociaż osobiste, były też w jakiś sposób uniwersalne.
Po spektaklu za każdym razem odbywała się również krótka rozmowa z aktorkami i aktorami. Odpowiadaliśmy ze sceny na różne pytania, ale za każdym razem zwracaliśmy uwagę na jeden element. Na to, że będziemy za sobą nawzajem tęsknić. Że stworzyliśmy grupę, wspólnotę, która potrafi wspierać się nawzajem.
- Czuję się wzmocniona. Na początku czułam się dość niepewna, przyjechałam tutaj właściwie w ramach eksperymentu – opowiada Monika Krzemińska, jedna z uczestniczek, już po skończonym spektaklu - Ale teraz naprawdę czuję naszą moc. To że możemy iść dalej z naszym buntem i coś przekazać. Wspaniale było stać z wszystkimi na scenie i być razem.
I niech zostanie to z nami jak najdłużej. Ten moment kiedy kończy się spektakl, słyszymy oklaski, a my trzymamy się za ręce, kłaniamy i jesteśmy razem.
Organizatorem Projektu Performing Justice jest Fundacja Kulawa Warszawa dzięki wsparciu U.S. Embassy Warsaw.
Teatralnym Partnerem projektu jest Nowy Teatr.
Amerykańskim Partnerem jest Center for Imagining and Performing Justice.
Projekt jest objęty Patronatem Honorowym Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Patronatem Honorowym Prezydenta m.st Warszawy.
Projekt jest organizowany pod Patronatem: Centrum Sztuki Włączającej / Teatr 21, Polski Związek Głuchych, Polski Związek Niewidomych Instytut Tyflologiczny, Fundacja Aktywnej Rehabilitacji FAR
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Dobry Wzór 2024: znamy laureatów konkursu
- Razem stworzyli spektakl dostępny dla wszystkich. Premiera „Brzydkiego Kaczątka” w Teatrze Pinokio w Łodzi
- Brokatowa rewolucja
- Zaproszenie dla pracowników służby zdrowia na warsztaty dotyczące dostępności i komunikacji z niepełnosprawnym pacjentem
- Sztuka przekracza bariery dzięki potędze obrazu
Dodaj komentarz