Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

"Pimped by Futechstanza"

21.05.2008
Autor: tekst i zdjęcia: Filip Miłuński, redakcja: Agnieszka Szmerek
Źródło: inf. własna


Olsztyn, zatłoczone centrum miasta. Na przystanku zatrzymuje się autobus. Stanisław Zaręba przeciska się pomiędzy pasażerami, opiera rękami o drzwi i wyskakuje z autobusu na nierówny chodnik. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że pan Stanisław porusza się na wózku inwalidzkim. Żółtym, przyciągającym uwagę wózku z tajemniczym napisem „Pimped by Futechstanza”.

Stanisław Zaręba na swoim wózku

Rozszyfrowanie tego napisu nie jest tak trudne jak mogłoby się wydawać. „Pimped by” oznacza w wolnym tłumaczeniu „stuningowany przez” a Futechstanza to nazwa projektu, skrót sformułowania „Future Technology Stanisław Zaręba”, czyli Technologie Przyszłości Stanisława Zaręby.

Właśnie pod taką nazwą pan Stanisław chciałby założyć firmę, która zajęłaby się produkcją i dystrybucją wózków inwalidzkich, które pozwalają na takie ewolucje, jak właśnie skok z autobusu. Jednak nie o same ewolucje tu chodzi.

- Przede wszystkim chodzi o komfort jazdy i użyteczność. Fabryczne wózki często odstręczają od aktywności. Ja pokonuję dziennie ok. 8 km, robię zakupy w supermarkecie, bywam na plaży. Jestem niezależny. A wszystko dzięki temu, że przerobiłem swój wózek – opowiada Stanisław Zaręba.

Faktycznie jego wózek nie przypomina już standardowego modelu Delight 780 z Rehapolu. Żółty wózek ze specjalnie przerobionym siedziskiem, uchwytami, koszykami na zakupy, koszyczkiem na rękawiczki i specjalnym stojakiem na kule jest zwężony, ma podwyższone podłokietniki, dodany zagłówek i pochylone pod kątem oparcie. Wszystkie te przeróbki kosztowały Stanisława Zarębę 150 zł i dużo pracy prowadzonej metodą prób i błędów.

Stanisław Zaręba na swoim wózku

Cztery metry cierpienia
- Moje problemy z kręgosłupem zaczęły się już na początku lat osiemdziesiątych. Stopniowo mój stan się pogarszał, bóle nasilały się i musiałem zacząć chodzić o kulach. Jednak najgorsze nastąpiło w 2001 roku – wspomina Stanisław Zaręba. – Wypadł mi dysk. Skręciłem się z bólu i leżałem na podłodze. Byłem wtedy sam w mieszkaniu. To stało się wczesnym popołudniem. Do telefonu odległego o cztery metry doczołgałem się ok. ósmej wieczór. Udało mi się zadzwonić po pomoc, ale otworzyć drzwi nie byłem już w stanie. Na szczęście mieszkam na pierwszym piętrze, więc strażacy weszli przez okno – dodaje.

Później była długa rehabilitacja. Na operację się nie zdecydował. Uznał to za zbyt wielkie ryzyko. Choć jest w stanie poruszać się jakoś o kulach, do sklepu oddalonego od domu o 100 metrów szedłby w ten sposób pół godziny. Chcąc nie chcąc Stanisław Zaręba musiał usiąść na wózku inwalidzkim.

Stanisław Zaręba ze swoim wózkiem

Szybko okazało się, że nie spełnia on jego oczekiwań.
- Mieszkam na pierwszym piętrze bez windy, muszę sprowadzać wózek na poziom ulicy trzymając go jedna ręką, a drugą opierając się na kuli. W przypadku fabrycznego wózka nie było to oczywiście możliwe. Za każdym razem musiałem kogoś prosić o pomoc – wyjaśnia Stanisław Zaręba.

Podczas jazdy szybko odkrywał kolejne niedogodności: niewygodę, zsuwanie się z wózka, kiepskie uchwyty na kule, niemożność podjeżdżania pod górki, których w Olsztynie nie brakuje. Nie wiedzieć jak i kiedy zaczął „ulepszanie” wózka.

Krok po kroku
Na pierwszy ogień poszło niewygodne siedzisko i oparcie.
- Zamontowałem podgłówek i odchyliłem oparcie nieco do tyłu. Dzięki temu jest wygodniej i bezpieczniej. Do przedniej części siedziska przymocowałem poduszkę przeciwodleżynową. To właśnie ona, wespół z odpowiednio napompowanymi oponami pozwala mi na bezpieczne „wyskakiwanie” z autobusu – opisuje zmiany konstruktor. – Producent zaleca maksymalne ciśnienie w oponach wózka do 3,5 atmosfer. Ja swoje pompuję do 4,5. Na flakach daleko nie zajedziesz. Dobrze napompowane opony pomagają mi pokonywać wzniesienia i stromizny – dodaje.

Oprócz tego Stanisław Zaręba zwężył wózek. Choć jest to zaledwie 8 milimetrów to ułatwia wciskanie się w wąskie drzwi.

wózek Stanisława Zaręby

Kolejne udogodnienia to krok w stronę samodzielności osoby na wózku.
- Chciałem sam robić zakupy. Tu nie chodzi nawet o to żeby mieć jedzenie w lodówce, bo przecież mógłby mi ktoś pomóc. Ważniejsza dla mnie jest satysfakcja z tego, że sam dbam o swoje potrzeby – wyjaśnia Stanisław Zaręba.

Zamontował więc w wózku dwa kosze na zakupy – jeden z przodu a drugi z tyłu. Wystarczyło dobrać odpowiedni rozmiary koszy i dokupić nakrętki i śruby. Teraz może przywozić samodzielnie do domu kilkanaście kilogramów zakupów.

Pojedyncze uchwyty - tak samo niewygodne dla osoby pchającej wózek, jak i dla samego użytkownika - Stanisław Zaręba usunął. Zastąpił je jednym, półkolistym uchwytem. – Zrobiłem go z rurek hydraulicznych – śmieje się konstruktor. – Oprócz tego, że na nim zamocowane są koszyki i wieszaki na różne drobiazgi, przede wszystkim pozwala na trzymanie, lub sprowadzanie wózka jedną ręką.

Do tych kluczowych modyfikacji dochodzi jeszcze szereg drobniejszych zmian: podwyższone podłokietniki ułatwiające wstawanie z wózka, większe, bardziej poręczne rączki hamulców, koszyczek na zapasowe rękawiczki, no i oczywiście żółty kolor, który nadaje wózkowi całkowicie odmiennego od oryginału charakteru.

W górę i w dół
A jak to wszystko funkcjonuje w praktyce? By to sprawdzić wybraliśmy się z konstruktorem na spacer po mieście.

Stanisław Zaręba zamyka drzwi kluczem i jedna ręką opierając się na kuli drugą sprowadza swój żółty wózek po schodach. – Przed tuningiem musiałem prosić o pomoc sąsiada, bo utrzymanie wózka za pojedynczą rączkę nie jest możliwe. Nawet on, sprawny i silny człowiek musiał się wysilić znosząc wózek. Teraz dzięki jej przerobieniu i wydłużeniu, korzystając z niej jak ze swoistej dźwigni sprowadzam wózek po schodach bez wysiłku – cieszy się wynalazca.

Jesteśmy na ulicy. Pan Stanisław rusza ostro pod górkę. Sprawnie wymija przechodniów. – Nie korzystam z trąbki na ulicy – mówi wskazując na przymocowaną do wózka gumowa piszczałkę. – To się przydaje na zakupach. Zdarza się, że ludzie w supermarkecie się zagapiają i wpadają na wózek lub wręcz siadają mi na kolana. Wtedy trąbię – śmieje się Stanisław Zaręba.

wózek Stanisława Zaręby

Pokonujemy szybko trzy przecznice: pod górkę, w dół i znów pod górkę. Olsztyn to nie jest płaskie miasto. Gdy docieramy na przystanek autobusowy jestem już zasapany. Podjeżdża autobus. Pan Stanisław chce wjechać bez opuszczania platformy, aby zaprezentować możliwości swojego wózka, ale kierowca autobusu jest nieprzejednany i z zawodowym przekonaniem opuszcza platformę.

Gdy wysiadamy na następnym przystanku pan Stanisław wykonuje już swój słynny skok na chodnik. – Nie ma co liczyć na przystosowanie wszystkiego – mówi. – Dlatego ja dostosowałem swój wózek do miasta, nie czekając aż ono dostosuje się do mnie. Dzięki temu mogę być aktywny i chciałbym, aby inni brali ze mnie przykład – podsumowuje.

wózek Stanisława Zaręby

Plany na przyszłość
Podzielenie się swoimi wynalazkami z innymi nie jest jednak łatwe. Stanisław Zaręba stworzył ich wiele. Większość z dziedziny techniki i wojskowości. Niestety procedury patentowe są w Polsce drogie i bez sponsora Stanisław Zaręba nie może pokazać swoich niezwykłych pomysłów światu.

- Jeśli chodzi o wózek to mam praktycznie gotowy projekt nowego. Jego najważniejszym elementem jest zawieszenie, które pozwoli na pokonywanie naprawdę wysokich przeszkód, oraz szybką i bezpieczną jazdę z górki – wyjaśnia konstruktor.

wózek Stanisława Zaręby

Pytam czy próbował zainteresować swoimi wynalazkami producentów wózków inwalidzkich.
- Jasne że tak. Próbowałem przekazać swoje koncepcje jednemu z producentów za pośrednictwem właściciela miejscowego sklepu ze sprzętem rehabilitacyjnym. Przedstawiciel producenta odpowiedział, że po co ma udoskonalać wózki jak i tak wszystko się sprzedaje. Ręce mi opadły - mówi Stanisław Zaręba.

Pozostaje więc tuningowanie własnego wózka i marzenie o sklepie w którym mógłby dostosowywać wózki do konkretnych potrzeb i preferencji klientów. – Chciałbym móc dawać ludziom, których spotkało wielkie nieszczęście, choć trochę radości. Żeby mogli jeździć wygodnymi i funkcjonalnymi, kolorowymi wózkami. Żeby mogli aktywnie żyć – podsumowuje konstruktor.

Obejrzyj film

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas