Nie dostała dowodu, bo nie potrafi pozować
Mama chorej na autyzm Agnieszki od czterech miesięcy próbuje wyrobić córce dowód osobisty w poznańskim Urzędzie Miejskim. Przeszkodą nie do przebycia jest niewłaściwe, zdaniem urzędników, zdjęcie.
Agnieszka Łakoma ma 30 lat. Z powodu choroby nie potrafi się skoncentrować i słuchać poleceń. Do końca ubiegłego roku, podobnie jak miliony Polaków musiała wymienić dowód osobisty. Problemy zaczęły się w studiu fotograficznym. Sesja zdjęciowa trwała trzy godziny.
- Aby nakłonić córkę do spokojnego siedzenia w fotelu, próbowaliśmy przekupić ją cukierkami. Zjadła całą paczkę, a zdjęcia wyszły, jak wyszły – opowiada pani Urszula Łakoma, mama Agnieszki.
Przy pierwszej wizycie w wydziale spraw obywatelskich Urzędu Miasta w Poznaniu urzędniczka zażądała zaświadczenia od lekarza, potwierdzającego, że Agnieszka nie jest w stanie stawić się osobiście.
- Przecież Agnieszka nawet nie wie, co to jest dowód osobisty i że trzeba go mieć! Lekarka z początku nie chciała nam nawet wystawić takiego pisma, uznając za oczywiste, że skoro córka jest ubezwłasnowolniona, a my jesteśmy jej opiekunami prawnymi, możemy ją reprezentować w urzędach – mówi pani Urszula.
Po drugiej wizycie w ratuszu, w grudniu, wniosek o wydanie nowego dowodu osobistego został odrzucony. Urzędnicy zakwestionowali zdjęcie Agnieszki. Na fotografii nie było widać lewego ucha.
Po raz trzeci pani Urszula odwiedziła Urząd Miejski w lutym. Tym razem przedstawiła zdjęcie córki z widocznym uchem. Jednak i ta fotografia nie spełniała wymagań urzędników. Stwierdzili, że dziewczynka patrzy się w bok, nie widać jej oczu.
- Gdyby fotografia w nieznacznym stopniu odbiegała od zasad, na pewno zostałaby zaakceptowana. Zdjęcia nie robi się przecież po to, byśmy mogli na nie spojrzeć. Mają służyć identyfikacji posiadacza dowodu - wyjaśnia Katarzyna Wilk, dyrektorka wydziału spraw obywatelskich Urzędu Miasta:
Zdaniem dyrektorki, każdemu można zrobić dobre zdjęcie do dowodu. - Mamy fotografie osób sparaliżowanych, starszych. Być może trzeba dziecko przytrzymać? Zająć je czymś? – radzi.
Z opinią tą nie zgadza się Agnieszka Haremska, prezes
stowarzyszenia "Pro Futuro", zrzeszającego rodziców dzieci
autystycznych.
- Jeśli terapia jest podjęta odpowiednio wcześnie, dziecko z
autyzmem może nawet skończyć studia. Ale są też dzieci, które nie
słuchają. Nie chcą lub nawet nie potrafią. Nie da się ich niczym
zająć. Trzeba przyjąć ten dar boży – tłumaczy Agnieszka
Haremska.
Zdesperowana mama Agnieszki poprosiła o pomoc dziennikarzy Gazety Wyborczej. Po ich interwencji i nagłośnieniu sprawy do redakcji zadzwonił przedstawiciel Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Zapowiedział kontrolę w wydziale spraw obywatelskich poznańskiego Urzędu Miasta. Kontrolerzy sprawdzą, czy urzędnicy, odmawiając przyjęcia wniosku pani Urszuli, nie popełnili błędu.
Oprac.: Redakcja
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Rusza głosowanie na najlepszego i najpopularniejszego sportowca 2024 roku – tegoroczne #Guttmanny nadchodzą
- Seniorzy w artystycznym żywiole
- Wspólna lekcja wrażliwości. Premiera spektaklu „Brzydkie Kacząko”
- Jak muzyka pomaga przebodźcowanym dzieciom? Ciekawe wyniki badań z polskich przedszkoli
- Nawet 30 kilometrów do ginekologa? Nierówny dostęp do ginekologów w Polsce - jak miejsce zamieszkania łączy się z jakością życia Polek?
Dodaj komentarz