Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Nowa prezydentka: Gdynia ma być miastem dostępnym

18.07.2024
Autor: Mateusz Różański, fot. UM. Gdyni
Prezdentka Gdynia, Aleksandra Kosiorek, ubrana w jasną marynarkę stoi na tle baneru z napisami Gdynia.

- Jako osoba z doświadczeniem w organizacjach pozarządowych uważam, że zadaniem samorządu jest zgłaszanie potrzeb i szukanie sojuszników w mierzeniu się z nimi - a jeśli okazuje się, że organizacja pozarządowa zmierzy się z nimi taniej i efektywniej niż urzędnicy, to na nią powinien paść wybór – tak mówi nam w wywiadzie Aleksandra Kosiorek, nowa Prezydentka Gdyni.

Mateusz Różański: Gdynia wśród polskich miast jest pionierem, jeśli chodzi o działania na rzecz dostępności. Jak zamierza Pani je kontynuować?

Aleksandra Kosiorek, Prezydentka Gdyni: Staram się, by punktem odniesienia były nie inne polskie miasta, ale opinia i odczucia mieszkańców. To ich miasto, oni muszą czuć, że jest dla nich przyjazne i dostępne, że życie w nim nie jest formą survivalu, że kolejne przestrzenie są organizowane z wrażliwością i myśleniem o wszystkich. Trzeba być zatem gotowym na zbieranie i analizę opinii i nie obrażać się na te krytyczne, bo to o nie głównie chodzi. Każda taka opinia jest podpowiedzią i wskazówką. Mamy instytucje coraz bardziej myślące tym kryterium, mamy stworzone standardy, mamy listę potrzeb i zadań - pewnie zawsze jest za mało pieniędzy i za mało czasu, by świat zmienić od razu, ale jest to dla mnie oczywisty kierunek zmian.

Czy są jakieś duże plany dotyczące modernizacji i udostępniania przestrzeni miasta, którymi może się Pani podzielić z naszymi czytelnikami?

Z szerszą informacją w tym zakresie, mam nadzieję, jeszcze wrócę, a to dlatego, że najpierw są pomysły, potem ich weryfikacja, następnie konsultacja, a dopiero później - odpowiedzialna deklaracja. Mam poczucie, że w Gdyni w poprzednich latach padło wiele deklaracji, z których później niewiele wynikło. Chciałabym zmienić ten obyczaj, stąd pewna ostrożność. Różne fragmenty miasta i ważne dla gdynian przestrzenie są obecnie przedmiotem naszych analiz, więc temat pójdzie do przodu - zróbmy tylko przestrzeń na prawidłową kolejność działań. Najdroższe są oczywiście zmiany przestrzeni już istniejących i źle urządzonych, przejść i tuneli podziemnych, kładek, miejsc, które z perspektywy osób z ograniczoną sprawnością ruchową, są praktycznie niepokonywalną barierą.

Dostępność dotyczy nie tylko architektury, ale wszystkich sfer funkcjonowania miasta. Co chce Pani zrobić, by Gdynia jako miasto była przyjaźniejsza osobom z niepełnosprawnością?

Chcę słuchać, zbierać uwagi i na nie odpowiadać oraz konsekwentnie budować gdyński standard dostępności. Wiele rekomendacji jest gotowych - trzeba je wdrażać, inne postulaty trzeba po prostu usłyszeć, dobrze przeanalizować i zrozumieć. Mam w sobie dużą otwartość na to. Gdynia musi być miastem dostępnym, w każdym wymiarze tego słowa: architektonicznie, urbanistycznie, komunikacyjnie, ale i mentalnie. To taki postulat do ciągłej realizacji - tu zawsze jesteśmy skazani na niedosyt i zapewne nigdy nie poczujemy się zadowoleni. Ważne, by konsekwentnie i z otwartą głową iść do przodu i zmieniać miasto na lepsze.

Niedawno Integracja nagrodziła gdyńskie Laboratorium Innowacji Społecznych. Jak widzi Pani rozwój tej instytucji?

Laboratorium Innowacji Społecznych ma duże doświadczenie w zakresie komunikacji z mieszkańcami, zbierania opinii, a także sprawdzone mechanizmy, dlatego będziemy chcieli je wykorzystać do lepszych konsultacji społecznych.

Często przedstawia się Panią jako reprezentantkę organizacji miejskich i trzeciego sektora. Proszę opowiedzieć o swoich planach dotyczących współpracy z organizacjami pozarządowymi?

Organizacje pozarządowe to sól społeczeństwa i samorządności. Bardzo zależy mi, by jak największe grono NGO-sów czuło się zapraszane do współpracy, dzielenia wiedzą i doświadczeniem i mogło włączać się w realne działania. Zależy mi jednak na tym, by dobrze rozeznać dotychczasową sytuację, gdyż dociera do mnie wiele uwag o tym, że w Gdyni były organizacje lepiej i silniej powiązane z poprzednią władzą oraz te, pozostające na marginesie, przez to zdemotywowane, sfrustrowane, z niewykorzystanym potencjałem. Chciałbym, byśmy potrafili lepiej korzystać z tego potencjału, by organizacje nie czuły się podzielone i klasyfikowane na te właściwe i te nieco mniej. Wierzę, że w krótkim czasie przejrzymy i ulepszymy dotychczasowy model współpracy, usprawnimy działanie Gdyńskiego Centrum Organizacji Pozarządowych.

Dużym wyzwaniem są zmiany demograficzne i starzenie się społeczeństwa, z którymi muszą mierzyć się także polskie miasta. Co w tym obszarze zmieni się w Gdyni?

Niestety, Gdyni tak jak innych polskich miast, zjawiska demograficzne nie ominą. Z jednej strony, mieszkańców jest mniej, z drugiej rośnie średnia wieku obecnego mieszkańca miasta. Oba te zjawiska mają swoje skutki. Dużo energii chcemy włożyć w to, by obecni gdynianie nie musieli się z miasta wyprowadzać, a to znaczy, że muszą mieć sensowną ofertę mieszkaniową, a także wysoką jakość oferowanych usług publicznych. Ta wysoka jakość będzie kosztować, czyli miasto musi mieć możliwość sfinansowania tych zadań, a to znaczy, że powinno dbać o wpływy z PIT. Zatem, skarbem miasta są zamożni, uzyskujący dochody mieszkańcy. Z drugiej strony, wśród usług społecznych coraz większe znaczenie będą miały te kierowane do osób starszych, których przybywa, które żyją dłużej i są aktywne. I ta oferta musi się rozwijać: od Uniwersytetu III wieku, przez usługi teleopieki, rehabilitacji, ofertę kulturalną czy sportową kierowaną do seniorów. To wszystko musi być dobrze zbilansowane - przy zaburzonej proporcji osób w wieku produkcyjnym i seniorów nie będzie nas na ten standard stać.

Gdynia ma piękną historię współpracy z Integracją, a nasz założyciel, Piotr Pawłowski, był honorowym obywatelem miasta. W Gdyni prężnie działa też nasze Centrum. Jak wyobraża sobie Pani naszą dalszą współpracę?

Fundacja Integracja to ważny element historii i teraźniejszości Gdyni. Pana Piotra Pawłowskiego nie miałam okazji osobiście poznać, ale oczywiście doskonale znam postać i wiele dobrego słyszałam od moich współpracowników. Nasza dalsza współpraca to pochodna z jednej strony - zdiagnozowanych potrzeb, z drugiej zaś - możliwości i gotowości fundacji do mierzenia się z kolejnymi wyzwaniami. Jako osoba z doświadczeniem w organizacjach pozarządowych uważam, że zadaniem samorządu jest zgłaszanie potrzeb i szukanie sojuszników w mierzeniu się z nimi - a jeśli okazuje się, że organizacja pozarządowa zmierzy się z nimi taniej i efektywniej niż urzędnicy, to na nią powinien paść wybór. Już teraz zachęcam do rozmowy, współpracy, zgłaszania ważnych tematów, które fundacja ma na radarze, a samorząd być może ich nie zna wystarczająco dobrze. Spróbujmy się nimi wspólnie zaopiekować. Gdy ma się obok doświadczonego i sprawdzonego w boju partnera, jest łatwiej o sukces.
 

 

 

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas