Pokazać siebie innym
Zielona Góra gości nietypową wystawę. Na kilkudziesięciu
dużych zdjęciach oglądać możemy wolontariuszy, którzy pomagają
osobom chorym. Nietypowe jednak jest to, że osoby na zdjęciach też
chorują.
W tym blisko 120-sto tysięcznym mieście jest jedenaście
stowarzyszeń, w których działają wolontariusze, także zmagający się
z chorobami. Rzecz oczywista, znają się dobrze i to w większości od
wielu lat. Kłopot w tym, że znają się przede wszystkim we własnym
gronie. Bowiem wciąż jeszcze wiele osób w naszym kraju nie lubi,
czy wręcz wstydzi się mówić o swojej chorobie komuś z zewnątrz.
Na zdj. uczestnicy projektu
Dobry wzór do skopiowania
Właśnie to postanowiła zmienić Wanda Tyszkiewicz, prezes
działającego już od kilkunastu lat Zielonogórskiego Stowarzyszenia
Amazonek.
- W kwietniu tego roku oglądałam podobną wystawę w Warszawie –
wspomina. – Sprowadzono ją zza granicy, w Polsce była pokazana
tylko w stolicy. Po powrocie do Zielonej Góry, w głowie cały czas
kołatała mi myśl, że i w naszym mieście warto by było zorganizować
coś podobnego.
Na zdj. Wanda Tyszkiewicz
Nie było to jednak wcale łatwe. Nie tylko z tego powodu, o którym
pisałem wyżej. Był jeszcze jeden problem, ten z którym stykamy się
zawsze, gdy chcemy coś zorganizować, czyli pieniądze.
Na szczęście pomysł od razu spodobał się Wioletcie Haręźlak,
wiceprezydent miasta ds. społecznych, pełniącej zarazem funkcję
pełnomocnika ds. osób niepełnosprawnych. Pani wiceprezydent w
miejskiej kasie udało się znaleźć większość środków potrzebnych do
przygotowania wystawy. Resztę dołożyła firma Amoena Polska.
Można było zacząć przekonywać do pomysłu wolontariuszy z
poszczególnych stowarzyszeń.
- Tutaj przyszła nam z pomocą zielonogórska Integracja – mówią
zgodnie ich przedstawiciele. – To właśnie w jej siedzibie odbywały
się nasze spotykania.
Choroba to nie powód do wstydu
Ustalono, że z każdego stowarzyszenia fotografowanych będzie troje
wolontariuszy. Jak łatwo policzyć to 33 zdjęcia. Ostatecznie
wykonano ich 35, na tyle starczyło pieniędzy. Choć zaznaczyć
trzeba, że to koszt obróbki, materiałów, słowem spraw technicznych
związanych z ich przygotowaniem. Bowiem wszystkie fotografie za
darmo wykonali zielonogórscy fotografowie: Jolanta Kaniewska i
Sebastian Kaniewski, mama i syn.
- Im także należą się ogromne podziękowania – podkreśla Wanda
Tyszkiewicz. – Napracowali się chodząc i jeżdżąc za nami, o różnych
porach, w czasie wolnych dni. Zawsze, gdy prosiliśmy, by zjawili
się w danym miejscu, to byli.
Na zdj. podziękowania dla wolontariuszy
Najważniejsze jednak że znalazły się osoby ze stowarzyszeń, które
nie wstydziły się pokazać swych twarzy. Jakby nie patrzeć, w ten
sposób obwieściły całemu światu, że są chore. Jedną z takich osób
jest Bogumiła Burda - doktor nauk humanistycznych, wykładowca
Uniwersytetu Zielonogórskiego. To ważna informacja, bowiem wystawa
najpierw prezentowana jest na tej uczelni, a więc każdy dowie się o
jej chorobie.
Bogumiła Burda należy do zarządu stowarzyszenia „Nerka”. Od wielu
lat żyje z jedną nerką, efekt choroby nowotworowej.
- W Polsce wciąż spotyka się opinię, że choroba nowotworowa to coś
wstydliwego – mówi. – A już na pewno o tych schorzeniach wiele osób
nie chce mówić. Zgodziłam się na zdjęcia właśnie po to, by pokazać
innym, że absolutnie wstydzić się nie wolno, i że właśnie o swoich
chorobach mówić trzeba. Choćby po to, by ci którzy się wstydzą,
przełamali ten niepotrzebny wstyd.
Na zdj. podziękowania dla wolontariuszy
Co ciekawe Bogumiła Burda twierdzi, że to osoby najlepiej
wykształcone, robiące karierę, najczęściej wstydzą się
jakiejkolwiek dyskusji o swoich problemach.
Gdzie jest reszta?
Na pewno nie należy do nich Waldemar Maniak, prezes
oddziału regionalnego Polskiego Towarzystwa Opieki nad Chorymi ze
Stomią Pol-Ilko. Jest też jednym z wolontariuszy tego
stowarzyszenia, od lat bardzo aktywnego.
- W regionie, w którym działamy, żyje około 1200 osób, które
cierpią na tę chorobę – mówi. – Mamy miejsce, w którym dyżurujemy -
to szpital wojewódzki. Nasze namiary są powszechnie dostępne.
Słowem - skontaktować się z nami może każdy. Tymczasem ten kontakt
nawiązało do tej pory 300 osób, pytam więc gdzie pozostałe 900?
Uwzględnijmy fakt, że część osób to indywidualiści, są też tacy
którzy dobrze radzą sobie sami. Lecz większości do tych grup chyba
trudno zaliczyć, więc wniosek nasuwa się sam. Po raz kolejny –
wciąż wielu chorych wstydzi się o chorobie mówić.
Choroba potrzebuje przeciwnika
Nad nazwą wystawy myślano dość długo. Wreszcie zdecydowano
się na krótką i konkretną – „Pacjent Wolontariuszem”. Patronat
honorowy nad nią objęli rektor uniwersytetu, profesor Czesław
Osękowski, Wioleta Haręźlak, oraz dyrektor szpitala wojewódzkiego,
Waldemar Taborski.
Na zdj. Czesław Osękowski, rektor Uniwersytetu w Zielonej
Górze
Organizatorem wystawy jest Wanda Tyszkiewicz i Zielonogórskie
Stowarzyszenie Amazonek. Współorganizatorami: Centrum Integracji
Zielona Góra, Ogólnopolskie Stowarzyszenie „Nerka” oraz Uniwersytet
Zielonogórski.
Na zdj. zielonogórskie Amazonki
Wystawę otwarto, 5 grudnia. Ma swoje motto, które brzmi „Choroba
potrzebuje przeciwnika, gdy go brakuje, czyni szybkie postępy,
siejąc w organizmie ogromne spustoszenie. Często nie przychodzi nam
do głowy, że sami dysponujemy potężnymi zasobami sił zdrowotnych”.
Autorem tego motta jest Władysław Szutta ze stowarzyszenia
Pol-Ilko.
Co więcej, na dole każdej fotografii jest podpis osoby, którą tam
oglądamy, wraz z jej osobistym mottem życiowym lub jakąś jej
osobistą myślą. Fotografie są duże, to właściwie plakaty, o
rozmiarach 60 x 50 cm., do tego umieszczone w jeszcze większych
ramach. Ponadto, w osobnych gablotach, znajdują się informacje o
każdym z tych jedenastu stowarzyszeń.
Nie tylko na uniwersytecie
Zdjęcia mają być na uczelni do końca grudnia lub początku stycznia
przyszłego roku. Później trafią do szpitala wojewódzkiego w
Zielonej Górze, gdzie także oglądać je można będzie przez około
miesiąc. Prawdopodobne, że pojadą także do Chociebuża, miasta
partnerskiego Zielonej Góry.
Czy i jaki skutek wystawa przyniesie, będzie to trudno ocenić. Bo
to niewymierne – ocena ludzkiej duszy i naszych zachowań. W każdym
razie to krok w dobrą stronę. Bo o chorobie trzeba mówić, przecież
to żaden wstyd.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Rusza głosowanie na najlepszego i najpopularniejszego sportowca 2024 roku – tegoroczne #Guttmanny nadchodzą
- Seniorzy w artystycznym żywiole
- Wspólna lekcja wrażliwości. Premiera spektaklu „Brzydkie Kacząko”
- Jak muzyka pomaga przebodźcowanym dzieciom? Ciekawe wyniki badań z polskich przedszkoli
- Nawet 30 kilometrów do ginekologa? Nierówny dostęp do ginekologów w Polsce - jak miejsce zamieszkania łączy się z jakością życia Polek?
Dodaj komentarz