Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Gdy szef gra nie fair

13.11.2007
Autor: Tomasz Przybyszewski, konsultacja merytoryczna: Anita Siemaszko
Źródło: "Praca" 7/2007

logo dodatku Praca

„Praca w magazynie: zimą w temperaturze 7 st. C, po 12 godzin, bez płatnych nadgodzin, ew. urlop w listopadzie. 600 zł na rękę". Czy ktoś odpowie na takie ogłoszenie?

rysunek: niewidoma Temida z białą laską i wagą
Ilustr. B. Przybyszewski

Czasem tak właśnie wyglądają zapewnienia pracodawców o „atrakcyjnym systemie wynagrodzeń i możliwości rozwoju zawodowego”. Co zrobić, gdy daliśmy się nabrać, a szef wykorzystuje swoją pozycję?

Pracodawca jest uprzywilejowany w stosunku do pracownika. Choć sytuacja trochę się zmienia, ponieważ nieco trudniej o siłę roboczą, wciąż nie należy liczyć na to, że szef nie będzie chciał naginać praw swoich podwładnych. Lista łamanych praw pracowniczych jest dłuższa w przypadku osób niepełnosprawnych, gdyż dodatkowo naruszane są ich uprawnienia w pracy.

Przywileje kuszą

Pracodawcy bardzo często nie przestrzegają 7-godzinnego dnia pracy, a urlopy przyznają w korzystnym dla firmy momencie. Czasem przyjmują do pracy na tzw. próbę, czyli bez umowy. Pracownik wykonuje zadanie, po czym dowiaduje się, że zatrudniony nie będzie i pieniędzy nie dostanie. Zdarza się też, że osoba niepełnosprawna nie pracuje na stanowisku, na które zgodę wyraził lekarz medycyny pracy, lecz na innym, które wręcz szkodzi jej zdrowiu.

Powszechne jest wypłacanie części pieniędzy „pod stołem". Ponoć dla dobra samych niepełnosprawnych, by nie musieli rezygnować z renty. Lewych pieniędzy często też nigdy nie widzą. Pracodawcy żądają czasem, aby nie przedstawiać im orzeczeń. Chcą ominąć wynikające z tego obowiązki. Szefowie firm potrafią bez uzasadnienia z dnia na dzień zwolnić pracownika, fałszując przy okazji świadectwo pracy.

Na ewentualne narzekania pracowników pada najczęściej porada: „Ciesz się, że w ogóle masz pracę". Może to i prawda, ale czy w związku z tym trzeba dawać się wyzyskiwać?

Jak walczyć o swoje

Cztery sposoby na nieuczciwego pracodawcę można stosować po kolei lub osobno.

I Rozmowa
Pierwszy sposób to oczywiście negocjacje z pracodawcą. Jeśli nie przynoszą rezultatu, następne kroki są bardziej radykalne.

II Zwolnić szefa
Jeśli pracodawca dopuścił się ciężkiego naruszenia podstawowych obowiązków wobec pracownika, ten na mocy art. 55 Kodeksu pracy może „zwolnić szefa", czyli rozwiązać umowę o pracę bez wypowiedzenia. Pracownikowi przysługuje wówczas odszkodowanie za czas wypowiedzenia. Warto jednak mieć dowód naruszenia swych praw pracowniczych, a także skonsultować sprawę np. w inspekcji pracy.

III Państwowa Inspekcja Pracy (PIP)
PIP ma oddziały w większych miastach. Pracownicy udzielają bezpłatnie porad prawnych z zakresu prawa pracy. Adresy i telefony placówek znaleźć można na www.pip.gov.pl. Do PIP można zwrócić się także z prośbą o interwencję. Inspektor pracy może cokolwiek pracodawcy nakazać jedynie w wypadku łamania zasad BHP, np. braku wentylacji, złego oświetlenia, niezabezpieczonych maszyn. Inspektor nie jest ostateczną instancją w razie łamania innych praw pracowniczych. Może jednak przeprowadzić w zakładzie kontrolę, której wyniki przydadzą się w sądzie pracy.

IV Sąd pracy
To ostatnia deska ratunku - wydzielona jednostka sądu rejonowego (I instancja) oraz okręgowego (II instancja). Pozew składa się zazwyczaj w sądzie właściwym dla siedziby zakładu pracy. Pracownik jest zwolniony od opłat sądowych w sądzie I instancji, gdy roszczenie nie przekracza 50 tys. zł (powyżej tej kwoty trzeba zapłacić 5 proc. wartości sporu). Może też ponieść koszty procesu, jeśli przegra sprawę. W pozwie należy zawrzeć: dane powoda (swoje) oraz pozwanego (zakładu), o co się wnosi (w punktach), krótką historię swojej pracy w pozwanym zakładzie oraz poparty dowodami opis sytuacji, w wyniku której składa się pozew. Od wyroku sądu strony mogą złożyć apelację, a na każdym etapie postępowania możliwa jest ugoda. Pozew pomogą napisać pracownicy PIP.

Więcej o sądowych potyczkach z pracodawcą

Sąd pracy nie jest straszny, gdy ma się w ręku twarde dowody. Wiadomo jednak, jak trudno jest o pracę. I że sprawa sądowa może trwać dość długo, a pracownikowi nie będzie już dane pracować w pozwanym zakładzie pracy. Czy warto więc tracić zdrowie, za wszelką cenę trwać na stanowisku, jeżeli pracodawca nie zmienia nieuczciwego postępowania? Czy straty nie są większe od zysków?

Trzy zasady
Choć nie spowodujemy nagłej przemiany swego szefa ze złego człowieka w dobrego i nie zapobiegniemy wszystkim jego niegodziwościom, warto poznać trzy zasady, dzięki którym utrudni się mu wykorzystywanie nas w pracy.

I zasada: Nic na gębę
Nie rozpoczynać pracy bez podpisania umowy, nawet jeśli pracodawca obiecuje, że podpiszemy ją za parę dni. Bez umowy nie ma także okresu próbnego.

II zasada: Czytać, co się podpisuje
Niektórzy są tak zaaferowani samym znalezieniem pracy, że nie wiedzą, co właściwie podpisują. Tymczasem nieważne jest, o czym zapewniał przyszły pracodawca. Ważne to, co zostało na papierze.

III zasada: Zbierać dowody
Jeśli zorientujemy się, że jesteśmy przez pracodawcę wykorzystywani, warto po cichu zbierać dowody. Nie wiadomo, może przydadzą się kiedyś w sądzie? Dowodami mogą i być wysyłane po godzinach pracy służbowe e-maile czy ksero rachunku za tankowanie firmowego samochodu w dzień wolny od pracy! Jeśli ktoś codziennie podbija kartę o 8.00 i 16.00, a pracuje na umowę zlecenie, to także ma w ręku dowód, gdyż powinien  pracować na podstawie umowy o pracę. Natomiast jeśli - podana w pozwie jako dowód lista obecności, niewygodna dla pracodawcy - nagle „zaginie", to tym lepiej, bo zmniejsza w oczach sądu wiarygodność pozwanego. Dowody są o tyle istotne, że trudno liczyć na zeznania świadków. Niełatwo im będzie zeznawać przeciwko firmie, w której pracują.

Mgr inż. Józef Fijołek, Starszy Inspektor Pracy Okręgowego Inspektoratu Pracy w Warszawie
- Wykorzystywany pracownik nie powinien się na to godzić. Powinien zakończyć współpracę z nieuczciwym pracodawcą lub mając twarde dowody, wystąpić do inspekcji pracy lub sądu pracy. Przezorny pracownik powinien zacząć po cichu zbierać dowody, jeżeli zorientuje się, że jest przez pracodawcę wykorzystywany. Inspektor
pracy i sąd pracy będą się opierać na dokumentach, a ten ostatni dzięki nim zdecyduje, która strona jest bardziej wiarygodna. Takie postępowanie pracownika jest nienaturalne, ale jeżeli pracodawcy są nieuczciwi, trzeba temu zapobiegać. Zgodnie z art. 242 Kodeksu pracy pracownik może dochodzić swych roszczeń ze stosunku pracy na drodze sądowej, kiedy to sąd ma prawo oceniać wiarygodność oraz moc dopuszczonych dowodów według własnego przekonanania na podstawie wszechstronnego rozważenia zebranego materiału w sprawie. Decyzja sądu przesądzająca o rozstrzygnięciu sporu ze stosunku pracy jest dla stron wiążąca i rodzi określone skutki prawne. Godzenie się z łamaniem praw pracowniczych niczego pracodawcy nie nauczy, a siedzenie cicho nie jest czymś normalnym w XXI wieku, w kraju, który jest członkiem Unii Europejskiej.

***

Artykuł powstał w ramach projektu "Integracja - Praca. Wydawnicza kampania informacyjno-promocyjna"
współfinansowanego z Europejskiego Funduszu Społecznego w ramach Sektorowego Programu Operacyjnego Rozwój Zasobów Ludzkich.

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

  • czy to jest ok
    masakra
    03.07.2015, 12:21
    Jezeli przykladowo ktos pracuje na umowie 1/2 a tak naprawde praxuje asz skonczy nawet po 8-10-12 godzin co dostaje max 8zl za tak zwanom nadgodzine i w miejscu gdzie oowinno sie znajdowac z 6 kudzi na stanowiskah a jest 4 tylko i w upal gdzie pracodawca nawet niedostarcza wody to jest legal niedostarczajonc posilku zadnego w tym czasie i ganiajac z przykladowo glupim oytaniem czemu tak wolno i dlugo skoro tyle roboty dane a swoje maszyny musza przerobic
    odpowiedz na komentarz
Prawy panel

Wspierają nas