Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Podróżowanie na wózku

27.07.2022
Autor: Sylwia Błach, fot. pexels
Wózek inwalidzki i rozłożony piknik nad rzeką.

Co roku Polacy tłumnie ruszają na wakacje. Wybierają zagraniczne kierunki. Niewiele dziś potrzeba – dowód w ręku i bagaż podręczny stają się symbolami szczęśliwego podróżnika. Wystarczy kilka kliknięć, by zwiedzać świat, a jeszcze mniej, by zobaczyć Europę z jej wyspami i uroczymi miasteczkami. Nawet koszty nie są odstraszające. Szkoda tylko, że takie budżetowe i łatwe podróżowanie dotyczy wyłącznie pełnosprawnych turystów. Niepełnosprawność i podróże? Tu się zaczynają (dosłownie!) schody!

Gdy dostosowany pokój hotelowy okazuje się jednak  „niedostosowany”

Podróżowałam całe życie, choć to, co kiedyś było wakacyjnym urlopem, dziś przemienia się w coraz dłuższe wyjazdy i zwiedzanie świata. Daleko mi do profesjonalnego podróżowania, które możemy podziwiać u niektórych influencerów (odsyłam na blog RobiMy Podróże – kawał świata z perspektywy czterech kółek!), jednak już trochę doświadczeń nałapałam. Szkoda, że wiele z nich dotyczy tylko osób na wózkach. Przykrą normą stało się opisywanie przez hotele pokoi niedostępnych jako dostosowanych. Pamiętam, gdy 12 lat temu, dzwoniąc do pewnego pensjonatu, usłyszałam:

- Oczywiście, że mamy przystosowany pokój, ale jest po schodach!

W 2022 r. wydawało mi się, że takie sytuacje się nie zdarzą. Bywam naiwna, wiem, choć wolę to nazywać wiarą w ludzi. W Warszawie trafiłam kiedyś do hotelu, który w dostosowanym pokoju miał wannę bez żadnych ułatwień, żeby się do niej dostać. Kiedyś w pensjonacie w Rzymie mój wózek nie zmieścił się w windzie. Na szczęście właściciele przenieśli gości z pokoju na parterze i dali go nam. Słyszałam niedawno o hotelu, który odmówił przyjęcia osoby na wózku, bo wózek… porysuje płytki. Chciałoby się wykrzyknąć coś nieprzyzwoitego, ale gdy absurdalne sytuacje się mnożą, człowiekowi tylko ręce opadają z bezsilności...

Utrudnione podróżowanie

Czy oznacza to, że osoba na wózku ma siedzieć w domu i nie wyjeżdżać? Pewnie niektórzy hotelarze zmęczeni pytaniami o dostępność chcieliby takiego świata, ale ja i inni podróżnicy na to się nie zgadzamy. Jak zatem zagwarantować sobie wygodne wakacje na wózku? Do niedawna myślałam, że znam wszystkie sztuczki, ale życie to zweryfikowało: mimo że poświęciłam dwa miesiące na przygotowanie urlopu i znalezienie noclegów, jeden z hoteli okazał się nie mieć dostępnego pokoju. Wierzę, że nie ma tego złego, bo trafiłam w znacznie piękniejsze miejsce, ale na myśl, że bym na te wakacje przyleciała, a nie przyjechała samochodem, krew zastyga mi w żyłach, bo ów lepszy hotel znalazłam 200 km dalej.

Bezsilność, gdy dojeżdża się do celu, marzy o toalecie i wypoczynku; gdy wszystko boli, a okazuje się, że nie ma gdzie nocować, jest potężna. Paraliżująca. I choć portal zajmujący się wynajmem ma obowiązek (tak, obowiązek!) przenieść gościa w inne miejsce, to człowiek na infolinii rozkłada ręce. Pełen współczucia mówi, że mu przykro, ale co z tego, skoro on siedzi w wygodnym biurze, a nad tobą niebo zasłaniają chmury? Wspomniałam o samolocie – loty to coś, czego osoby na wózkach boją się chyba najbardziej. Tak wynika z moich obserwacji i rozmów. Choć wszystkie nasze przeloty skończyły się szczęśliwie, to przeżyliśmy już grozę, gdy obsługa powiedziała, że my możemy lecieć do Poznania, ale wózek poleci nazajutrz... do Warszawy.

Jest jedna rzecz, której nigdy ze sobą nie zabierałam, ale nauczyłam się już ją mieć przy sobie w samolocie – to tabletki przeciwbólowe. Nie istnieje nic potworniejszego od pełnej entuzjazmu ekipy „dźwigaczy”. Ich obowiązkiem jest przenieść człowieka z wózka na krzesło i z krzesła na fotel. I choć wykrzykują: „It’s great!” (Jest wspaniale!), to ja się darłam: „I’m falling!” (Spadam!), gdy wyślizgiwałam się z ich dłoni. Przez dwa tygodnie miałam krwiaka po trafieniu pośladkiem w podrączkę.

Pamiętam ich uśmiechy, gdy po pięciu próbach udało się mnie podnieść, ale usłyszałam, że jestem trudna do przesadzania. Cóż, worek ziemniaków waży 25 kg, a ja tyle co dwa worki. Nadal się dziwię, że dwie silne osoby zatrudnione do dźwigania nazwały mnie wprost ciężką. Ale może to tylko moje narzekanie, bo w sumie, gdy mną rzucali, przypominało to przerzucanie worka ziemniaków...


Artykuł pochodzi z numeru 2/2022 magazynu „Integracja”.

Zobacz, jak możesz otrzymać magazyn Integracja.

Sprawdź, jakie tematy poruszaliśmy w poprzednich numerach.

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

  • XXI wiek...
    Dynia
    28.07.2022, 12:01
    Firma Hopper chciała zgodziła się kiedyś na mój przejazd pod warunkiem, że pojadę... bez wózka! Teraz się śmieje ale wtedy myślałam, że szlag mnie trafi! PKP InterCity w ostatniej chwili powiadomiło mnie, że nie będzie dostosowanego wagonu i mogę jechać normalnym pociągiem ale sama muszę załatwić kogoś kto mnie wniesie, nie wiedzą czy zmieści się wózek a gdy wózek będzie przeszkadzał innym pasażerom wyproszą mnie z wagonu. PolskiBus nie chciał również mnie zabrać bo podróż wózkiem trzeba zgłosić na 14 dni (!) przed podróżą a InterCity zostawiło mnie na lodzie dzień przed zaplanowana podróżą! XXI wiek... Pojechałam bla bla car ale musiałam kierowcy dopłacić za przewóz wózka. Na tym się moje przygody podróżnicze skończyły. A to nie były wyjazdy rekreacyjne tylko do szpitali.
    odpowiedz na komentarz
Prawy panel

Wspierają nas