Powrót do normalności
Były zwycięstwa i porażki, radość i łzy. Jak to na zawodach sportowych. Ale te odbywające się w sobotę 8 września 2007 były szczególne. Na pierwszej w Europie Onko-Olimpiadzie rywalizowały dzieci, które wygrały najważniejszą walkę – z nowotworem.
Początek... /Fot.T. Przybyszewski
Na OnkoOlimpiadę przyjechały dzieci z ośrodków z całej
Polski...
Fot. T. Przybyszewski
...a także z Rosji i Ukrainy
Fot. T. Przybyszewski
Na obiekty warszawskiej Akademii Wychowania Fizycznego przybyło 190 młodych zawodników z ośrodków onkologicznych w całej Polsce, a także dzieci z Rosji i Ukrainy. Drugie tyle było rodziców, opiekunów, kibiców. Obecne też były gwiazdy filmu, estrady i sportu. Rozpoczęło się uroczystym przemarszem zawodników, zapaleniem znicza i wciągnięciem flagi – wszystko jak na prawdziwych igrzyskach, w mniejszej tylko skali.
Pływak Paweł Korzeniowski pomagał odpalać olimpijski
znicz
Fot. T. Przybyszewski
- To jest wszystko dla dzieci, które wygrały z rakiem – mówił jeden z najlepszych polskich pływaków Paweł Korzeniowski, który przyniósł na stadion olimpijski ogień. – Dla mnie już są zwycięzcami. Nieważne, które tu zajmą miejsce.
Można było dostrzec różnice w stylach startu...
Fot. T. Przybyszewski
...i samego biegu
Fot. T. Przybyszewski
Dzieciom nie było to jednak tak zupełnie obojętne. Na bieżni,
skoczni, rzutni, a także na pływalni, boisku piłkarskim oraz przy
stole pingpongowym rywalizacja była bardzo zacięta. W biegach na 60
i 100 m w kilku przypadkach o kolejności zawodników decydować
musiała fotokomórka. Czasem nerwy nie wytrzymywały i po zajęciu
miejsc poza podium pojawiały się łzy. Skalą entuzjazmu zaskoczony
był nawet pomysłodawca Onko-Olimpiady, prezes Fundacji Spełnionych
Marzeń Tomasz Osuch.
Kibice szaleli
Fot. T. Przybyszewski
Rywalizacja była bardzo zacięta
Fot. T. Przybyszewski
Dzieciom kibicowały także osobowości świata sportu – na zdj.
Marek Citko
Fot. T. Przybyszewski
- To było nieprawdopodobne – przyznał. – Nie spodziewałem się
takiej reakcji. Tak chętnie te dzieci ćwiczyły, przygotowywały się,
rywalizowały, rodzice dopingowali. Podejrzewam, że nie będę miał
żadnych problemów, żeby i w przyszłym roku ta impreza się
odbyła.
Czasem o miejscu na mecie decydować musiała fotokomórka
Fot. T. Przybyszewski
Impreza ma być cykliczna, a udział brać ma coraz więcej dzieci z kraju i zagranicy. Na pewno nie będzie problemów ze sponsorami. Tak jak nie było i tym razem. Tomasz Osuch przyznał, że im bliżej było zawodów, tym wręcz było ich więcej.
- Tu chyba kilka elementów zagrało – powiedział, tłumacząc niejako
ich hojność. – Bo to pierwsza taka impreza w Polsce i Europie, bo
dzieci onkologiczne, bo zasięg ogólnopolski z akcentami
międzynarodowymi.
Także na skoczni poziom był wysoki
Fot. T. Przybyszewski
Także profesjonalizm organizatorów nie był tu na pewno bez wpływu.
Wszystko było przygotowane w najmniejszych szczegółach. Medale
wybiła Mennica Państwowa, obiektom AWF niczego nie brakuje, nad
przebiegiem zawodów czuwali profesjonalni sędziowie, a nad samymi
uczestnikami sztab lekarzy.
Rywalizowano też na basenie
Fot. T. Przybyszewski
Także sama Fundacja Spełnionych Marzeń ma się czym pochwalić. Przez
pięć lat działalności zorganizowała ponad sto wizyt gwiazd ekranu,
sportu czy estrady na dziecięcych oddziałach onkologicznych. To
spełnianie marzeń małych pacjentów, bo to właśnie oni piszą w
ankietach, kogo chcieliby zobaczyć. Jedną z zaproszonych do
szpitala przez dzieci gwiazd była Magdalena Stużyńska, znana m.in.
z serialu „Złotopolscy”. Obecna była także na Onko-Olimpiadzie.
Rywalizowali również starsi zawodnicy
Fot. T. Przybyszewski
- Ja i tak mam wyrzuty sumienia, że za mało działam, za mało pomagam – powiedziała. – Ale pytanie, dlaczego się komuś pomaga, zawsze mnie dziwi. To jest całkowicie naturalny odruch. Według mnie, nie pomagają tylko ci, którzy sami potrzebują pomocy. Zresztą tutaj trudno powiedzieć o jakimś szczególnym pomaganiu. Ja po prostu całym sercem i całą sobą wspieram jak mogę tę wspaniałą inicjatywę. Jestem pełna podziwu dla wolontariuszy, tych młodych ludzi, którzy swój wolny czas spędzają, pracując na rzecz chorych rówieśników, choć mogliby oddać się przyjemnościom.
Medale wręczały m.in. znane z ekranu: Magdalena
Stużyńska...
Fot. T. Przybyszewski
Rzeczywiście, wolontariusze byli praktycznie wszędzie. Także dzięki
nim dzieci mogły zapomnieć o tym, co przeszły i przechodzą. Każdy
zawodnik miał swoją chwilę, choćby parę sekund. Takie same owacje
zbierał zwycięzca, jak i ten, który ledwo przepłynął basen, walcząc
ze swymi słabościami. Byli także multimedaliści – małe gwiazdki
Onko-Olimpiady. Tak jak 10-letnia Daria Pawlak z Olsztyna, która
zajęła pierwsze miejsca w biegu na 60 m i skoku w dal z
miejsca.
...i Agnieszka Włodarczyk
Fot. T. Przybyszewski
- Nie spodziewaliśmy się tego – stwierdziła z dumą mama Darii. Dzięki niej córka przyjechała na zawody. – To mama mi powiedziała, jakie są konkurencje, no i ja sobie wybrałam, przyjechałam i wygrałam – stwierdziła skromnie Daria.
Córkę namówiła także Marta Starzyńska z Lublina. Opłaciło się. Jej Ola wygrała dwie konkurencje, a w chodzie z asystą na 30 m ustanowiła nieoficjalny, choć najzupełniej prawdziwy rekord świata.
Ola Starzyńska z Lublina nie odda zdobytego pucharu
Fot. T. Przybyszewski
- My w ośrodku w Lublinie mamy taką zwartą grupę – mówiła rozradowana mama. – Mamy też sporo znajomych z ośrodków z Lublina, czy z Zabrza. Tą zwartą grupą jesteśmy też tutaj i bardzo dobrze się bawimy.
Aktywizacja i jednoczenie środowiska było jednym z celów Onko-Olimpiady.
- To są całe środowiska, te osoby, które gdzieś tam w kraju przy tych ośrodkach onkologicznych działają jako stowarzyszenia, fundacje, osoby prywatne – mówił Tomasz Osuch. – Chcemy te osoby zaktywizować po to, żeby tam też coś się działo.
Najważniejsze jednak było jego zdaniem danie dzieciom energii, siły i wiary. Ułatwienie im możliwości powrotu do środowiska, przyjaciół, rówieśników w szkole, na podwórku. O tym, że jest to możliwe przekonywała dr Agnieszka Wypych z Oddziału Onkologicznego szpitala przy ul. Litewskiej w Warszawie, członek rady Fundacji Spełnionych Marzeń.
Daria Pawlak z Olsztyna wygrała aż dwie konkurencje (na zdj. z
mamą)
Fot. T. Przybyszewski
- W trakcie leczenia dzieci leżą w łóżku, przesypiają ten czas – mówiła. – Ale jeśli tylko troszkę lepiej się poczują, biegają po korytarzach, chcą rysować, chcą żeby im czytać, żeby przychodziły sławne osoby, żeby były prowadzone jakieś zajęcia plastyczne. Na naszym oddziale zobaczyć można malucha z drenem, za którym biegnie matka ze stojakiem, z pompą infuzyjną i kroplówką. Bo to są zwykłe dzieci. Jak jest tylko troszkę lepiej, starają się wracać do normalności. Mamy pacjentów, którzy w tej chwili studiują. Przychodzą, pokazują nam swoje dzieci, przychodzą się pochwalić, zapraszają na śluby, wesela, więc te dzieci wracają do normalności.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- „Wejdź Nowa” z własnym zakończeniem. Teatr Pinokio w Łodzi znów przełamuje bariery dostępu do kultury
- Dentezja – bezpłatna stomatologia bez barier dla osób z niepełnosprawnością w Warszawie
- Gospodynie turnieju minimalnie lepsze. Porażka Polek w meczu otwarcia MŚ
- Nowy system rezerwacji wizyt w urzędzie miasta
- Codziennie stajemy do walki: z miastenią twarzą w twarz
Dodaj komentarz