Trauma po wypadku. Gdy życie zmienia się w jednej chwili...
Często to jedna chwila. Samochód, który wyjechał nagle z naprzeciwka, pożar, który wybuchł od wyrzuconego niedopałka czy nieuwaga w miejscu pracy. I życie zmienia się o 180 stopni. Człowiek traci sprawność, jego sposób a czasem także i wygląd życia ulegają drastycznej zmianie i trzeba nauczyć się żyć po nowemu, ale też poradzić sobie z traumą.
Człowiek ulega wypadkowi, w wyniku którego traci sprawność. Jakiej pomocy psychologicznej mu się udziela?
Dr Ewa Odachowska-Rogalska: To, jak będzie wyglądać ta pierwsza interwencja, jest bardzo uzależnione od tego, z jakim urazem mamy do czynienia. Poza tym ważny jest stan psychiczny osoby, która doświadczyła wypadku. Jest to związane z tym, że wypadek nosi znamiona doświadczenia traumatycznego, czyli takiego, którego skutki przybierają formę zaburzeń stresowych-pourazowych. To jakiej pomocy trzeba udzielić danej osobie, zależy od tego, jak dana osoba funkcjonuje po wypadku. Po tym pierwsza interwencja będzie zależeć od etapu, na którym została udzielona. Czy osoba po wypadku jest w takim stanie, że możemy z nią porozmawiać jeszcze w szpitalu, czy rozmawiamy z nią już, gdy jest poddawana rehabilitacji albo już po zakończeniu leczenia, gdy już samodzielnie próbuje funkcjonować na nowo. Ta pomoc jest bardzo związana z akceptacją swojego stanu. Często uczymy te osoby, szczególnie na samym początku, o rzeczach, które mogłyby je zaniepokoić i sprawić, że potrzebna byłaby pomoc psychologiczna. Chodzi tu o akceptację swojej niepełnosprawności, ale też o objawy stresu pourazowego. Oba te aspekty brane są też pod uwagę podczas pierwszej interwencji. To wtedy pomaga się osobie poradzić sobie z tym, co się w jej życiu wydarzyło.
Przyjmijmy, że rozmowa ma miejsce w szpitalu, po udzieleniu pomocy medycznej, gdy musimy przekazać człowiekowi informację, że resztę życia spędzi na wózku.
To bardzo trudna sytuacja, uwarunkowana też stanem fizycznym danego człowieka. Badania pokazują, że im cięższy uraz, tym większy szok psychiczny. Zwykle jest tak, że rozmowę rozpoczynamy od stwierdzenia „Mamy do czynienia z czymś poważnym”, a następnie obserwujemy reakcję chorego. Jeśli jest ona bardzo intensywna, musimy znormalizować osobą, aby móc z nią porozmawiać o pozostałych kwestiach. Jeśli jest on w stanie przyjąć dalsze informacje, to stopniowo mu je dawkujemy. Jeśli nie jest w stanie, to przenosimy rozmowę na przyszłość. Trzeba pamiętać, że osoby po wypadkach zmagają się nie tylko z bólem psychicznym, ale też ogromnym bólem fizycznym. Po wypadku człowiek jest po prostu w szoku wynikającym z samego urazu i informacja o niepełnosprawności jest kolejnym szokiem. Zwykle po fazie pierwszego szoku, jest kolejna, w której człowiek pomimo wszystko oczekuje na wyzdrowienie. Czyli z jednej strony uświadamia sobie swój stan jako poważny, z drugiej postrzega go jako chwilowy. Czasami te oczekiwania mogą mieć charakter irracjonalny. Ta faza takiego targowania się z losem przyniesie kolejną fazę przygnębienia i żałoby po stracie sprawności. Pojawić się może też taka reakcja obronna, gdzie człowiek myśli, że wszystkie problemy są do przezwyciężenia i nie chce przyjąć do siebie informacji o nieodwracalnej utracie sprawności. Po tych wszystkich fazach przychodzi dopiero moment przystosowywania się do nowego życia jako osoba z niepełnosprawnością. Zdarza się, że ta realna ocena stanowi podwalinę do pojawienia się elementów wzrostu potraumatycznego. Niektóre osoby po zaakceptowaniu swojej niepełnosprawności i przystosowaniu się do nowego życia, deklarują, że widzą życie w zupełnie inny sposób. Wiedzą, co jest dla nich ważne, zdaja sobie sprawę z kruchości życia i chcą je przeżyć jak najlepiej.
Co z osobami, których wygląd uległ drastycznej zmianie, na przykład na skutek poparzeń?
Wygląd, podobnie, jak niepełnosprawność wpływa bardzo istotnie na samoocenę. A ta ma ogromny związek z funkcjonowaniem każdego człowieka. Dlatego podwójnie trudna może być akceptacja zmian powstałych na skutek na przykład oparzeń. To też oczywiście zależy od tego, jak rozległe są oparzenia i jak bardzo zmieniony jest wygląd człowieka. Takim sytuacjom zazwyczaj towarzyszy silny stres, a reakcje na niego są bardzo różne. Do tego dochodzą różnice w reakcji na zmianę wyglądu między kobietami a mężczyznami. Drastyczna zmiana wyglądu zawsze jednak będzie wiązała się z ogromnym stresem. Te zmiany w sferze cielesnej przekładają się na stan psychiczny. Dlatego podczas terapii skupiamy się na pracy nad samooceną, poczuciem własnej wartości takich osób. Staramy się je też wyposażyć w inne zasoby, wskazywać im inne ich atuty. Bo w takiej sytuacji przekonanie się, że wygląd nie jest najważniejszy, wymaga zmierzenia się z trudną rzeczywistością. To nie jest już rzucony ot tak sobie frazes, ale ważna życiowa konieczność, wymagająca ogromnej pracy terapeutycznej.
Osoby po wypadkach często słyszą diagnozę PTSD? Co ona oznacza?
PTSD to zespół stresu pourazowego albo inaczej zaburzenie stresowe pourazowe. Jest to zespół objawów, które często towarzyszą ludziom po doświadczeniach o charakterze traumatycznym.
Czyli jakich?
Według definicji zdarzenia traumatyczne to takie, które stwarzają zagrożenie życia lub/i integralności cielesnej jednostki. Trauma to bardzo silny uraz, wstrząs, także doświadczenie nadużycia seksualnego. Doświadczenie może być traumatyczne, gdy przezywa je sam człowiek, ale uraz może powstać także wskutek pozyskania informacji, że coś złego stało się osobie bliskiej lub w wyniku narażenia na dramatyczne szczegóły zdarzeń podczas wykonywanej pracy (ratownicy medyczni, strażacy etc.). Nie zawsze jednak wypadek czy inne podobne wydarzenie traumatyczne będzie skutkowało objawami stresu pourazowego. W przypadku wypadków drogowych szacuje się, że od 20 do 60 procent ofiar wypadków mierzy się z objawami stresu pourazowego. Analizy pokazują, że ta rozbieżność jest spowodowana różnicą w ciężkości odnoszonych urazów. Im cięższy uraz i poważniejsze skutki, tym częściej borykamy się z objawami PTSD. W sytuacji osób, które na skutek wypadku utraciły sprawność, możemy z tym syndromem mieć do czynienia relatywnie często.
To po czym poznać, że ma się PTSD?
Pierwszym kryterium jest kryterium urazowe – czyli pacjent musiał doświadczyć sytuacji zagrożenia życia lub zdrowia. Kolejne objawy świadczące o PTSD to odtwarzanie, tzw. intruzje, czyli niechciane myśli, na które nie mamy wpływu i kontroli. Dotyczą one właśnie tego traumatyzującego zdarzenia, na przykład wypadku drogowego. Te myśli pojawiają się także w snach, a raczej koszmarach sennych, które niekoniecznie muszą dotyczyć bezpośrednio wydarzenia urazowego, ale mają podobny ładunek emocjonalny. Tym intruzjom towarzyszą też objawy fizyczne. Pacjent czuje się tak, jakby to doświadczenie urazowe znów następowało. Doświadcza przyśpieszonego bicia serca, pocenia się lub innych fizycznych objawów silnego stresu. Kolejnym objawem jest unikanie. Zwykle obserwujemy, że taka osoba unika rozmów na temat wypadku. Zdarza się czasem, że pacjenci wyrzucają telefon komórkowy, żeby nie odbierać niechcianych połączeń, bo zwykle ludzie dzwonią z pytaniami o wypadek i jego skutki. Pacjenci unikają też miejsc, ludzi i czynności, które kojarzą się ze zdarzeniem. Na przykład kierowcy, którzy mieli wypadek drogowy, już nie wsiadają za kierownicę. Jednym z przejawów unikania, który jednak nie jest wprost opisany w kryteriach diagnostycznych, jest spożywanie substancji psychoaktywnych, alkoholu lub narkotyków, by uciec od dręczących myśli i emocji. Oprócz tego często osoba z PTSD jest bardzo reaktywna i wyprowadzają ją z równowagi nawet drobne rzeczy, a ona sama nie jest w stanie kontrolować emocji. Zdarza się, że doszukuje się ona przejawów zagrożenia w swoim otoczeniu. Często są problemy ze snem albo sen nie przynosi jej odpoczynku. Jest drażliwa, łatwo wpada w złość etc. To odbija się też na jej ciele – n. skoki ciśnienia tętniczego. Mamy więc przeżycie doświadczenia, odtwarzanie, pobudzenie i unikanie, żeby uchronić się przed podobną sytuacją. To wszystko prowadzi do zmian w funkcjonowaniu poznawczym i nastroju. Stąd kolejny objaw PTSD – zmiany w funkcjonowaniu. Człowiek zwykle staje się smutniejszy. Nie jest w stanie przeżywać pozytywnych doznań, nie cieszą go rzeczy, które wcześniej go cieszyły. Jeśli te objawy występują do 30 dni od wypadku, to mówimy o zespole stresu ostrego (ASD), który jeśli nie będzie odpowiednio wczesnej interwencji, często przeradza się w PTSD. Ma to miejsce w ok. 60 procentach przypadków ASD. Jednym z objawów zespołu stresu ostrego jest poczucie odrealnienia i braku kontroli nad swoim życiem. To poczucie jest też bardzo częste u osób, u których rozwinęło się PTSD.
Jest tylko jeden typ PTSD?
W zasadzie jest jeden, ale różne są kryteria czasowe pojawienia się objawów bądź objawy współwystępujące. Dla przykładu wyróżnić można PTSD ostre, które występuje po 30 dniach od wypadku, ale w pierwszych 3 miesiącach od zdarzenia. Mamy też PTSD o opóźnionym początku, którego objawy pojawiają się po pół roku od zdarzenia traumatycznego. Wyróżnia się też PTSD z objawami dysocjacyjnymi – poczuciem odrealnienia, depersonalizacji. Warto zaznaczyć, że nie leczono PTSD, może w ciągu dwóch lat wywołać trwałe zmiany osobowości. Istotne jest także to, że nie zawsze mamy do czynienia z pełnoobjawowym PTSD, a czasami pojawiają się pewne niespecyficzne lęki, np. przed podróżowaniem etc., które także stanowić mogą efekt wypadku. W sytuacji natomiast, gdy w wypadku traci życie osoba bliska, możemy mieć do czynienia z atypowymi wzorcami żałoby.
Jak wygląda praca nad tym, by osoba, które przeżyła traumę w postaci wypadku, utraciła sprawność i mierzy się z PTSD, wróciła do społeczeństwa?
Jeśli chodzi o PTSD, to mamy wiele strategii, które stosujemy z powodzeniem. Takimi terapiami pierwszego wyboru są strategie poznawczo – behawioralne. Tu wymienić trzeba terapię przedłużonej ekspozycji i terapię przetwarzania poznawczego. Jest też ekspozycyjna terapia narracyjna. Mamy też terapię eklektyczną. Ostatnio jako najskuteczniejszą często wskazuje się bilateralną stymulację półkul mózgowych metodą ruchu gałek ocznych, czyli metodę EMDR.
Na czym ona polega?
Na naprzemiennej stymulacji półkul mózgowych i systematycznej desensytyzacji (odwrażliwianiu) struktur mózgowych, które zostały nadmiernie zaktywizowane w momencie wydarzenia traumatycznego. Chodzi tu przede wszystkim o struktury limbiczne: ciało migdałowate i hipokamp. Aktywizacja tych struktur powoduje, że człowiek inaczej zapamiętuje wydarzenie traumatyczne - stąd też często nie pamięta się urazu. Te struktury są szczególnie nadwrażliwe wskutek urazu i wymagają stabilizacji, między innymi temu właśnie służy metoda EMDR. Sam mechanizm działania nie jest dokładnie poznany, niemniej jednak badania świadczą o dużej skuteczności metody.
Jak ta praca nad traumą przebiega u dzieci? Czy różni się ona od tej u osób dorosłych?
Zdecydowanie. Świat dziecka jest zupełnie inny niż świat osoby dorosłej. Metody pracy trzeba dobrać odpowiednio do wieku i poziomu dojrzałości dziecka. Dzieci najmłodsze mają trochę inne symptomy zaburzeń stresowych pourazowych, w związku z tym i oddziaływanie jest trochę inne, natomiast u dzieci powyżej 12 roku życia stosuje się już wszystkie wspomniane przeze mnie rodzaje terapii.
Świat małego dziecka to świat czarno-biały. Albo coś jest, albo czegoś nie ma. U tych dzieci z dużym powodzeniem stosujemy EMDR. To, jakie dziecko ma problemy psychologiczne, zależy od wielu czynników: wieku dziecka, rodzaju i wielkości urazu, ale też od tego, czego dziecko było świadkiem i od reakcji dorosłych. Przerażenie dorosłych bardzo mocno przekłada się na przerażenie dziecka. Dlatego, że to dorosły daje poczucie bezpieczeństwa i stabilności dziecku. Jeśli dziecko widzi dorosłego, jako słabego i bezsilnego albo wręcz jest świadkiem jego śmierci, to jest to sytuacja skutkująca potężnymi problemami. Dlatego pierwszą rzeczą, jaką musimy zrobić podczas pracy z dzieckiem, jest przywrócenie mu poczucia bezpieczeństwa i równowagi. W sytuacjach traumatycznych u dzieci wyraźnie wzrasta poziom lęku separacyjnego. Dzieci boją się utraty rodzica i „przyklejają” się do dorosłego. Jeśli taka możliwość jest, to zalecamy, żeby rodzic to poczucie bezpieczeństwa przywracał jak tylko to możliwe. Jednak czasem jest to niemożliwe, gdyż rodziców po prostu nie ma przy dziecku. To od tego, jak będzie wyglądała ta sytuacja tuż po wypadku, zależy dalszy tryb pracy. Na pewno jednak pierwszą zasadą jest jak najszybszy powrót do równowagi psychicznej otoczenia dziecka.
Co z bliskimi ofiary wypadku, które widzą, że ich bliski stracił sprawność? Jakiej pomocy psychologicznej oni potrzebują?
Zazwyczaj uwaga jest w całości skierowana na osobę z niepełnosprawnością. Tymczasem rodzina również mierzy się z czymś na kształt żałoby po stracie sprawności osoby bliskiej. Widzi też to, z czym boryka się najbliższy, a to dla nikogo nie jest łatwe. Wsparcie w rodzinie jest bardzo ważnym czynnikiem, który może choćby w widoczny sposób skrócić rekonwalescencję. Dlatego też należy psychologicznie wspierać także członków rodziny. Jeśli u nich występują objawy stresu pourazowego, to ta praca terapeutyczna jest podobna do tej, jaką wykonuje się wobec ofiary wypadku. Również musimy „odwrażliwić” ten moment doświadczenia traumatycznego — czyli w tym wypadku otrzymanie informacji o tym, że osoba bliska uległa wypadkowi.
A sprawcy wypadku? Przecież często oni również zmagają się z traumą.
Zwłaszcza w sytuacjach, w których osoba bliska ponosi śmierć lub staje się osobą z niepełnosprawnością, bardzo ważnym czynnikiem utrudniającym nam działania terapeutyczne, jest poczucie winy. Wymaga ono często osobnej interwencji terapeutycznej. Pracujemy nie tylko nad PTSD, ale też tym przekonaniem. Wiele badań pokazuje, że wzięcie na siebie odpowiedzialności stanowi czynnik zmniejszający szansę pojawienia się PTSD. Osoby, które wzięły winę na siebie, przejawiały mniej symptomów PTSD po 6 miesiącach od wypadku niż osoby, które obwiniały kogoś innego. Dzieje się tak dlatego, że osoby, które przyjmują rolę ofiary, często mają poczucie, że w przyszłości spotka j podobna krzywda i tracą poczucie kontroli nad otaczającą je rzeczywistością. Wzięcie odpowiedzialności może być czynnikiem chroniącym przed PTSD. Z drugiej strony poczucie winy utrudnia proces terapeutyczny, zwłaszcza u osób, które obwiniają się za śmierć czy utratę sprawności osoby bliskiej i nie dają sobie prawa na powrót do normalności. Dla nich interwencja terapeutyczna jest absolutnie niezbędna.
Dr Ewa Odachowska-Rogalska: Doktor nauk społecznych w dziedzinie psychologii, magister psychologii i pedagogiki, psycholog transportu i psychotraumatolog. Na co dzień pracuje w Instytucie Psychologii Akademii Pedagogiki Specjalnej, jako Kierownik Zakładu Psychologii Klinicznej Dzieci i Młodzieży. Wykładowca w Uniwersytecie SWPS (psychotraumatologia, interwencja kryzysowa) oraz specjalista w Zakładzie Psychologii Transportu i Fizjologii Instytutu Transportu Samochodowego, gdzie pracuje ofiarami i sprawcami wypadków oraz jako biegły sądowy. Terapeuta, autorka licznych publikacji naukowych dotyczących psychologii ryzyka, traumy powypadkowej i innych.
Artykuł pochodzi z numeru 1/2022 magazynu „Integracja”.
Komentarze
-
Moje przemyślenia
06.04.2022, 16:25Droga Pani Trauma, o której Pani mówi wlecze się przez całe życie :-( i Pani dobrze o tytm wie. Czasami mam wrażenie że w takim przypdaku lepiej jest nie żyć gdyż umiera się raz a cierpi do końca swoich dniodpowiedz na komentarz -
i znowu o tych biednych inwalidach po wypadkach
06.04.2022, 11:48a co z tymi! którzy w wyniku ciężkiej choroby która na nich spadła w pewnym etapie życia i w sekundę zmieniła na zawsze ich życie, wygląd? Odnoszę wrażenie, że o nich nie mówi się, jakby ich dramat był niczym w porównaniu z wypadkami .... żal.odpowiedz na komentarz
Polecamy
Co nowego
- Podpaski dla szkół w całej Polsce. Ruszyła rekrutacja szkół do programu pilotażowego MEN!
- Łzy smutku zamienione w łzy radości. Reprezentacja Polski kobiet trzecią drużyną świata!
- Wystawa oraz Aukcja Wielkiego Serca
- Ekstra pieniądze z ZUS dla stulatków
- Białystok: „Dekada 80” - spektakl z udziałem osób z niepełnosprawnością słuchu
Dodaj komentarz