Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Relacja z Ukrainy kierowcy pomocy humanitarnej z Fundacji „Potrafię Pomóc”

29.03.2022
Autor: Fundacja Potrafię Pomóc
Bardzo długa kolejka tłumu ukraińskich uchodźców stoi na drodze asfaltowej wśród tirów

Maciej Nastaga z Fundacji „Potrafię Pomóc” kursuje busem na Ukrainę w celu udzielania pomocy humanitarnej i przewozu osób na granicę polsko-ukraińską. Publikujemy jego wrażenia i wspomnienia z początkowych przejazdów.

Maciej Nastaga„3 marca 2022 roku, zaledwie tydzień po rozpoczęciu wojny, wyruszyłem do Ukrainy naszym fundacyjnym busem. Wcześniejsze zbiórki najpotrzebniejszych artykułów pomocowych dla ludności z Ukrainy przyczyniły się do tego, że nasz „bus do zadań specjalnych” był wypełniony po dach artykułami higienicznymi, pampersami, lekami, środkami opatrunkowymi, żywnością o długim terminie przydatności. To co zobaczyłem i usłyszałem na granicy, zostanie w mojej głowie już do końca. Przed wyjazdem oglądałem różne przekazy w TV, lecz ludzka tragedia, widziana z bliska, na żywo, potrafi rozmiękczyć nawet największego twardziela.

Lęk, płacz, pożegnania rodzin

Do Lwowa dotarłem w nocy, kilka godzin po rozpoczęciu „godziny policyjnej”. Pięć godzin snu, szybka pobudka i pierwszy kontakt z uchodźcami. Jadąc do Ukrainy próbowałem zwizualizować sobie plan działania, kontakt z uchodźcami, metodykę postępowania. Na pozór łatwa sprawa. Tak – na pozór.

Kilka pierwszych minut obcowania z kobietami i ich dziećmi pokazało mi, jak bardzo się myliłem. Zobaczyłem zlęknionych ludzi, płaczące dzieci oraz pożegnania z mężami, partnerami, chłopakami. Te obrazy „trawiłem” wracając na granicę, starałem się zrozumieć tą sytuację. Przyjechałem z kraju, gdzie wojna jest znana z kart historii, nigdy jej nie doświadczyłem. A tutaj widziałem rodziny, które mogą się już nigdy nie zobaczyć – mężczyźni w wieku od 18 do 60 lat muszą zostać na miejscu z uwagi na możliwość powołania do ukraińskiej armii.

Grad pytań

Pierwszy przewóz uchodźców ze Lwowa na granice w Korczowej był 4 marca o godzinie 6.30. Temperatura odczuwalna około -14 stopni.

Nasz „bus do zadań specjalnych” formalnie może zabrać 9 osób, w tym kierowcę, lecz nieformalnie… do 20! Jechaliśmy, cisza w samochodzie. Próbowałem przez wewnętrzne lusterko raz po raz zaglądać w oczy moich pasażerów. Wyczytać, gdzie są myślami? Czy w samochodzie, który wiezie ich do lepszego, a przede wszystkim bezpiecznego życia, czy też w swoim mieszkaniu, które zostało zbombardowane?

Ukraińscy uchodźcy idą drogą polną, gdzie stoją puste auta w kierunku drogi asfaltowej, gdzie są tiry, wśród których są tłumy ludzi

Bywały momenty, że nasze spojrzenia się spotykały. I przez te kilka sekund padał grad pytań: „Jak będzie tam w Polszczi?”, „Co stanie z moimi dziećmi?”, „Jak ja tam przeżyję?”, „Czy ktoś mi pomoże?”.

Przy trzecim, czwartym kursie na granicę staram się wejść w jakąś interakcję, włączyć radio, dzieciom dać słodycze, czy też udostępnić możliwość naładowania smartfonu. Uczę się.

W samochodzie zawsze mam koce, śpiwory, które rozdaję na granicy moim pasażerom. Często są zdziwieni – po co? Kiedy pokazuje im długość kolejki i mówię, ile godzin będą stali, szybko przystają na moją prośbę (średni czas przekroczenia granicy pieszo około 18 – 20 godzin, samochodowy około 4 – 5 dni). Wracając zabieram dary oraz mężczyzn, którzy wracają z różnych miejsc na świecie, aby bronić swojej Ojczyzny.

Ostrzał pod miejscem spotkania

Nawiązujemy kontakt z Ukraińskim Czerwonym Krzyżem (UCK), mamy przekazać im medykamenty, środki opatrunkowe, leki przeciwbólowe. Miejsce spotkania – Winnica, oni jadą z Kijowa. Plany przeładunku zmienia ostrzał rakietowy lotniska pod Winnicą, spotykamy się na obrzeżach miasta.

W trakcie przekazywania darów słychać alarm lotniczy. Nasi koledzy z UCK są do niego przyzwyczajeni, pracy nie przerywają. My, delikatnie rzecz biorąc, rozglądamy się po niebie.

Bus pomocy humanitarnej z darami

Wracamy do Lwowa. Zabraliśmy 10 osób. Liczne korki ciągnęły się po 40 km. Pomimo, że nasz bus należy do pojazdów uprzywilejowanych ze względu na to, że świadczymy pomoc humanitarną i rzadko stoimy w korkach, to skala zmotoryzowanych uchodźców, jaką widzimy w drodze powrotnej, powala. Z pomocą przyszła nam policja – byliśmy eskortowani przez 40 km.

Wróciliśmy na bazę, 16 godzin za kółkiem, ale szczęśliwi, że mogliśmy pomóc, padamy.

Ranek – szybka kawa i w drogę na granicę. Musiałem chwilowo zostawić pięć osób, pojadą drugim kursem. Ładowność naszego busa po raz kolejny przekroczyła wszelkie normy. W tym dniu zabieraliśmy też ludzi z dworca we Lwowie. Były gigantycznie długie kolejki do kas biletowych, wziąłem 17 osób i na granicę. I tak codziennie.

Wróciłem na chwilę do Polski: wymieniam samochód na większy, na taki którym przewiozę więcej darów i więcej ludzi.”

 

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas