Chcę oddać dobro, które dostałam od innych [WYWIAD]
- Piotr Pawłowski był dla mnie ogromną inspiracją. Regularnie czytałam „Integrację”, czytałam o nim, o tym, co robi, i pragnęłam być takim człowiekiem i robić też coś tak wielkiego, tak imponującego dla osób z niepełnosprawnością – mówi Katarzyna Bartosiewicz, prezeska i założycielka Fundacji MiKa, zwyciężczyni I edycji konkursu stypendialnego w ramach Funduszu Wieczystego im. Piotra Pawłowskiego.
Mateusz Różański: Skąd się wziął pomysł na założenie fundacji?
Katarzyna Bartosiewicz: Już jako nastolatka myślałam o swojej fundacji. Chciałam pomagać ludziom z niepełnosprawnością, tak jak mnie ludzie pomagali i pomagają. Chcę oddać dobro, które dostałam od innych.
Decyzja o założeniu Fundacji MiKa wzięła się z potrzeb moich i znanych mi osób z niepełnosprawnością. Będąc w różnych ośrodkach rehabilitacyjnych i szpitalach, spotkałam się z niekompetencją opiekunów medycznych, np. kiedy jedna z opiekunek, pierwszy dzień w pracy, nie potrafiła mnie przesadzić z łóżka na wózek, ponieważ nigdy wcześniej tego nie robiła. Czasami miałam wrażenie, że przychodzą do pracy bez żadnego przeszkolenia dotyczącego pracy z osobami np. na wózkach. I wtedy wpadłam wraz ze swoim znajomym fizjoterapeutą Michałem na pomysł prowadzenia wspólnie szkoleń, na których będziemy uczyć właśnie podstawowych umiejętności opiekunów medycznych osób z niepełnosprawnością, opiekunów osób starszych, ale też szkoleń dotyczących niepełnosprawności, oferowanych instytucjom i firmom. Z czasem pomysł prowadzenia szkoleń przerodził się w założenie wspólnie Fundacji MiKa.
MR: Opowiedz, proszę, o swoich doświadczeniach z opiekunami medycznymi.
KB: Będąc w renomowanym ośrodku rehabilitacyjnym, widziałam niekompetencję personelu i mogę powiedzieć, że zostałam poniżona z ich strony. W sytuacji, gdy zasygnalizowałam potrzebę skorzystania z toalety, zostało to zbagatelizowane i odmówiono mi pomocy. Pracownicy ośrodka argumentowali swoją postawę moją niepełnosprawnością (!) i obawami o swój kręgosłup, sugerując użycie „basenu” lub pampersów. Ta postawa jest często wynikiem nieznajomości technik transferowych. Uważam takie zachowanie za pogwałcenie elementarnych praw człowieka. Gdy wróciłam do domu, postanowiłam zrobić coś z tym, by osoby z niepełnosprawnością nie były narażone na podobne sytuacje.
MR: Na czym polegają działania Twojej fundacji?
KB: Wspieramy osoby niesamodzielne oraz ich otoczenie (rodziców, opiekunów), a naszą główną działalnością są szkolenia skierowane do opiekunów medycznych, asystentów osób z niepełnosprawnością, także szkolenia i warsztaty z zasad savoir-vivre’u wobec osób z niepełnosprawnością dla firm, instytucji i miejsc publicznych. Mamy też szkolenia dla opiekunów faktycznych, czyli rodziców/rodzin. Kiedy ludzie spotykają się z niepełnosprawnością swoich dzieci czy innych członków rodziny, to nie mają pojęcia, jak się zająć taką osobą. Często nie wiedzą, jak się zaopiekować, aby nie zniszczyć sobie zdrowia, nie nabawić się urazu kręgosłupa, nie doznać jakiejś kontuzji, ale też sprawić, żeby podopieczny był bezpieczny i czuł się komfortowo.
Większość szkoleń prowadzimy odpłatnie (dla instytucji czy finansowanych ze środków unijnych) i tak naprawdę może w nich wziąć udział każdy, kto chce nabyć nowe kompetencje lub poszerzyć swoją wiedzę. W trakcie szkoleń przybliżamy przepisy BHP i zasady pracy z osobą niesamodzielną, ale też to, jak rozpoznawać potrzeby takich osób i udzielać wsparcia emocjonalnego, prowadzić skuteczną komunikację, aktywizację ruchową czy przeciwdziałać wypaleniu zawodowemu. Bardzo ważne jest dla nas przedstawienie perspektywy osoby z niepełnosprawnością – podopiecznego, o czym często się zapomina.
MR: Jakie instytucje, organizacje i jacy ludzie już skorzystali z działań Twojej fundacji?
KB: Rozpoczęliśmy działalność w trudnym czasie pandemii, więc nie było wiele naszych szkoleń. Do tej pory przeprowadziliśmy ich pięć. Głównie dla fundacji i stowarzyszeń, które prowadziły projekty unijne, w ramach których zatrudniani byli asystenci osób z niepełnosprawnością. W grudniu będziemy mieli jedno szkolenie z savoir-vivre’u dla instytucji publicznej z regionu.
Katarzyna Bartosiewcz z bliskimi oraz (od lewej) prezes Integracji, Ewą Pawłowską i dziennikarzem Tomaszem Wolnym po Wielkiej Gali Integracji 2021
MR: Czy to jest główne źródło środków na rzecz Twojej fundacji?
KB: Tak, głównie z tego się utrzymujemy, ale też z projektów, w których bierzemy udział. W tej chwili, jako jeden z partnerów, zaczynamy realizację projektu „Łowickie Centrum Usług Środowiskowych”. Będziemy w nim oferować opiekę w miejscu zamieszkania osobom z niepełnosprawnością poprzez tzw. opaski życia oraz pomoc opiekunów w codziennym funkcjonowaniu i dostarczanie posiłków potrzebującym. Pomoc będzie udzielana przez pracowników, których my zatrudnimy w ramach projektu i przeszkolimy.
MR: Czy Twoje główne źródło utrzymania to praca w fundacji?
KB: Tak, od niedawna jestem zatrudniona w fundacji w ramach projektu OWES, w którym otrzymaliśmy dofinansowanie na utworzenie i doposażenie trzech miejsc pracy, realizowanego przez Stowarzyszenie Wsparcie Społeczne „Ja-Ty-My”. Jestem zatrudniona na stanowisku dyrektor zarządzający, czyli koordynuję działania fundacji.
MR: Jakie masz wykształcenie i jak się przygotowywałaś do roli szefowej fundacji?
KB: Mam wykształcenie wyższe – w 2011 r. ukończyłam studia licencjackie na kierunku Praca socjalna na PWSZ w Skierniewicach. Skończyłam też studia podyplomowe na kierunku Metody Wspierania Relacji Międzyludzkich – Coaching Życiowy na Uniwersytecie Łódzkim. Zdobytą na nich wiedzę wykorzystuję w szkoleniach i warsztatach prowadzonych przez Fundację MiKa. Do roli szefowej nie przygotowywałam się jakoś specjalnie, tak naprawdę cały czas się uczę.
MR: Często się mówi o wspieraniu osób z niepełnosprawnością, działaniu na ich rzecz. Przeważnie mówią to osoby pełnosprawne. Tymczasem osoby z niepełnosprawnością są często zagłuszane i niesłuchane. Nawet kiedy sprawy dotyczą ich samych. Jak Twoim zdaniem można to zmienić?
KB: Osoby z niepełnosprawnością nadal są mało widoczne w życiu publicznym. Często przy tym pokazywane w kontekście pomocy dla nich, zbiórek publicznych, charytatywności. Równocześnie nie wspiera ich się w decydowaniu o własnym życiu. Trochę boją się wyjść do świata i głośno powiedzieć o swoich potrzebach. O tym, że chcą być pełnoprawnymi uczestnikami życia społecznego. Tego brakuje najbardziej.
MR: Jak chcesz to zmieniać?
KB: Poprzez swoją postawę i aktywne życie chcę pokazać, że pomimo niepełnosprawności, i to znacznej, można żyć normalnie. Na warsztatach, które prowadzimy, mówię o tym, że można podróżować, spełniać marzenia, skoczyć ze spadochronem tak jak ja, założyć fundację, pracować, mieć przyjaciół, mężów, żony, dzieci. Życie może wyglądać zupełnie normalnie pomimo niepełnosprawności. Dlatego też zachęcam do udziału w naszych warsztatach i szkoleniach.
MR: Czy w tym pomoże Ci stypendium?
KB: Stypendium pomoże mi pod względem merytorycznym, gdyż poza pieniędzmi będę też mogła korzystać z mentoringu Koalicji Liderzy Pro Bono. Pieniądze przeznaczę m.in. na studia podyplomowe, które chcę rozpocząć. A także na kursy i szkolenia. Moim zamiarem jest pójście na studia podyplomowe, na kierunek Psychologia pozytywna na uczelni SWPS w Warszawie. Dowiem się tam, jak pomóc ludziom się otworzyć. Jak wyjść ze strefy komfortu, z siedzenia bezpiecznie w domu bez wychodzenia na zewnątrz. Gdy ja będę się rozwijać, to i fundacja będzie się rozwijać – dzięki temu, że będę miała większą wiedzę o tym, jak pomagać innym.
Katarzyna Bartosiewicz otrzymuje czek od Ewy Pawłowskiej i Pawła Łukasiaka podczas Wielkiej Gali Integracji 2021
MR: Dlaczego zdecydowałaś się na start po stypendium? Czy ktoś Cię do tego namówił, czy to Twój pomysł?
KB: To moja decyzja. Przyznam szczerze, że nie sądziłam, iż je dostanę. Napisałam bardzo długi wniosek, ale kiedy wypełniałam formularz, okazało się, że dużo informacji muszę z niego wyciąć. Wydawało mi się, że pozostanie o mnie zbyt mało informacji. Byłam więc bardzo zaskoczona, kiedy dostałam stypendium.
MR: Kim był dla Ciebie Piotr Pawłowski?
KB: Prezes Integracji był dla mnie ogromną inspiracją. Regularnie czytałam „Integrację”, czytałam, co pisze, co robi, i pragnęłam być kimś podobnym i też robić coś tak wielkiego, tak imponującego dla osób z niepełnosprawnością. Dzięki Integracji znalazłam swoją pierwszą pracę. A dokładniej dzięki prowadzonemu przez nią portalowi Sprawniwpracy.com.
MR: Na czym ta praca polegała?
KB: Była to zdalna praca biurowa w firmie Randstad, na stanowisku analityk internetowy. Do moich obowiązków należało wyszukiwanie informacji w internecie i wpisywanie ich do bazy danych. To pierwsza praca na cały etat, którą znalazłam po studiach; pracowałam tam 7–8 lat.
MR: Co powinny Twoim zdaniem robić osoby z niepełnosprawnością, żeby być aktywne, rozwijać się i nie zamykać w czterech ścianach?
KB: To jest indywidualne, bo każdy potrzebuje czegoś innego, innego koła napędowego. Mam nadzieję, że gdy np. przyjdą na prowadzony przeze mnie warsztat motywacyjny, to pomyślą, że skoro ja mogę, to oni też. Ktoś inny będzie potrzebował większego wsparcia – ze strony rodziny, przyjaciół, a także państwa, dlatego że bycie osobą z niepełnosprawnością jest drogie. My zwykle potrzebujemy sporych środków finansowych, żeby móc regularnie zażywać leki, rehabilitować się, mieć dobry sprzęt ortopedyczny, dostosowaną przestrzeń. Osoby z niepełnosprawnością, jeśli nie mają pieniędzy na życie, to nawet nie myślą, aby się realizować, wychodzić do ludzi, podróżować.
MR: Co powinno robić otoczenie osób z niepełnosprawnością, ich rodziny, ale też szkoły, żeby były one aktywne i się rozwijały?
KB: Powinno się motywować dzieci, zapewniać je, że świat jest dla nich otwarty, że ludzie są dobrzy i chętnie pomogą. Ja mam takie doświadczenia. Powinno się też pokazywać dzieciom, że są normalne, że nie odbiegają od normy. Niestety, dzieci z niepełnosprawnością czują się inne, a nie powinny się tak czuć. Rodzice powinni okazywać im miłość, wsparcie, wskazywać możliwości rozwoju, których jest coraz więcej.
Ogromna też w tym rola nauczycieli. Moi nie wierzyli w moje możliwości, podcinali skrzydła, często słyszałam, że do niczego nie dojdę, bo jestem niepełnosprawna i odbiegam od przyjętej normy. Tymczasem powinni pokazywać dzieciom możliwości, zwłaszcza nastolatkom, ale także integrować je z rówieśnikami w klasie i szkole, uczyć wzajemnego szacunku należnego każdemu człowiekowi.
MR: Mieszkasz na wsi. Jakie trudności napotykają w Polsce osoby z niepełnosprawnością w małych miejscowościach, wioskach i miasteczkach?
KB: Oj, ogromne trudności. Począwszy od mentalnych, gdyż na co dzień w małej miejscowości mieszkańcy nie widzą niepełnosprawności. A gdy zobaczą człowieka z niepełnosprawnością, to przyglądają się, zwracają uwagę nie zawsze tak, jak by się tego chciało. Małe miejscowości pełne są też barier architektonicznych i transportowych. Do mojej wsi nie dojeżdża żaden autobus ani pociąg. Rodzice musieli mnie wozić do szkoły i w inne miejsca, i do tej pory tak robi tata.
MR: Gdy studiowałaś, rodzice wozili Cię na uczelnię?
KB: Tak, rodzice i młodszy brat od zawsze mnie wspierają. Kiedy chodziłam do liceum, zawoziła mnie na lekcje mama, co zajmowało jej dużo czasu i energii, przy czym mój starszy brat Paweł, który ma 34 lata, też jest osobą z niepełnosprawnością ruchową i wymaga całodobowej opieki. Paweł ma przepuklinę oponowo-rdzeniową i niepełnosprawność intelektualną w stopniu lekkim.
Rodzice bardzo dużo pracy włożyli w to, kim jestem i na jakim jestem etapie życia. Tata zawoził mnie na Uniwersytet Łódzki na studia podyplomowe (a to od nas 50 km), wracał, potem przyjeżdżał po mnie i jechaliśmy do domu. To też wymagało od niego bardzo dużo siły, energii i czasu, tym bardziej że od śmierci mamy (w 2008 r.) opiekuje się nami sam. Wspiera go w tym mój młodszy brat Michał.
MR: Jakich rozwiązań potrzebują osoby z niepełnosprawnością w małych miejscowościach? Nie każdy ma bowiem rodziców, którzy mogą je zawozić albo intensywnie wspierać.
KB: Teraz jest wiele możliwości, które daje internet. To otwarcie na świat zwłaszcza dla ludzi, którzy z powodu niepełnosprawności są mniej mobilni. Można się wzajemnie komunikować, także z osobami z podobną do swojej niepełnosprawnością. Podzielić doświadczeniami, wątpliwościami, emocjami, problemami. Na poziomie technicznym, logistycznym komunikacja ta powinna być lepsza. Zwłaszcza gdy teraz do małych miejscowości nie dojeżdżają autobusy – nawet te niedostosowane. Bardzo przydałyby się usługi asystenckie i opiekuńcze, ponieważ asystent i opiekun mogliby pomóc wyjść z domu, dowieźć do szkoły, pracy czy na uczelnię, ale też do znajomych, lekarza czy kina. Byłoby to duże wsparcie także opiekunów i rodzin.
MR: Jakie masz plany i marzenia poza pracą i rozwojem swojej fundacji? Co chcesz zrealizować w najbliższych latach, ale też w dalekiej przyszłości?
KB: Moje największe marzenie to dom stałego pobytu, w którym osoby z niepełnosprawnością mogłyby mieszkać w komfortowych warunkach. Gdzie będą się nimi zajmowali wykwalifikowani opiekunowie. Marzę, by stworzyć taką oazę dla osób z każdą niepełnosprawnością, które straciły swoich opiekunów lub rodziców. Nasi rodzice się starzeją, w pewnym momencie nie będą w stanie się nami opiekować. W takim moim wymarzonym miejscu osoba z niepełnosprawnością będzie czuła się bezpieczna, zaopiekowana, ale też motywowana do aktywnego życia i rozwoju. Jest to na razie w sferze marzeń, ale mam nadzieję, że kiedyś takie miejsce powstanie – dzięki naszej Fundacji MiKa.
Katarzyna Bartosiewicz, prezes Fundacji MiKa, mieszkająca w Bobrowej (gm. Łyszkowice), została zwyciężczynią konkursu stypendialnego w ramach Funduszu Wieczystego im. Piotra Pawłowskiego. Stypendystka otrzyma 10 tys. zł na wydatki związane ze swoją działalnością oraz wsparcie mentorskie Koalicji Liderzy Pro Bono. Katarzyna Bartosiewicz została wybrana niemal jednogłośnie z grona 19 kandydatów i kandydatek. Każdy z nich musiał spełniać pięć kryteriów. Kapituła szukała osób z niepełnosprawnością w wieku 18-35 lat, które działają na rzecz innych w ramach organizacji pozarządowej, w małych miejscowościach do 20 tys. mieszkańców. Konkurs stypendialny w ramach Funduszu Wieczystego im. Piotra Pawłowskiego miał w tym roku swoją 1. edycję i będzie wydarzeniem cyklicznym.
Artykuł pochodzi z numeru 6/2021 magazynu „Integracja”.
Komentarze
brak komentarzy
Dodaj komentarz