Płytka wyobraźnia po 25 latach
Jestem teraz w Gdyni. Wzdłuż linii brzegowej Zatoki
Gdańskiej oglądam liczne pomosty, z których ludzie - głównie młodzi
- skaczą do wody na główkę. Patrzę, jak po skoku wypływają na
powierzchnię z uśmiechem na twarzy, a woda sięga im do klatki
piersiowej albo do pasa. Niesamowite. Młodzi ludzie ciągle
podejmują tę decyzję, nie mając najmniejszego pojęcia, jakie może
powodować konsekwencje.
Siedzę na wózku i przyglądam im się z daleka, przypominając sobie
to wszystko, co działo się ze mną 25 lat temu. Byłem w takiej samej
sytuacji - jako nastolatek stanąłem nad taflą wody i podjąłem
decyzję, by skoczyć.
24 lipca 1982 roku. Tego dnia wykonałem mój ostatni skok w życiu. Może to dotyczyć każdego człowieka, ale szczególnie dotyczy ludzi młodych, którzy akurat przebywają nad morzem, rzeką lub dopiero planują takie wyjazdy i myślą o skakaniu do wody.
Skok do wody wydaje się prostą czynnością. Każdy, kto lubi wodę,
ma na swoim koncie dziesiątki, setki skoków, które się udały. Nie
miał z nimi żadnego problemu. Pamięta radość i relaks. Ale można
wykonać taki skok, który zmieni całe życie. Któryś skok na główkę
do płytkiej wody sprawi, że złamany kręgosłup sparaliżuje ciało, a
ręce i nogi przestaną funkcjonować.
Czy potraficie to sobie wyobrazić? W jednym momencie tracicie
władzę nad swoim ciałem.
Zanim więc podejmiecie decyzję o skoku do wody, przez chwilę
wyobraźcie sobie wyżej opisaną sytuację.
Z Darkiem Malejonkiem nakręciliśmy kiedyś teledysk, w którym Darek śpiewał, że w takich sytuacjach chciałoby się cofnąć czas. Niestety, nie ma takiej możliwości. Była decyzja i skok, jest złamany kręgosłup i koniec samodzielności. Medycyna nie jest w stanie pomóc takiemu człowiekowi, pozostaje wielomiesięczna, bolesna rehabilitacja. Ćwierć wieku temu o mały włos nie straciłem życia. W szpitalu lekarz powiedział: „Przykro mi, Piotrze, ale resztę życia musisz spędzić na wózku inwalidzkim”. Kiedy się ma naście lat, to nie pojmuje się znaczenia takiej diagnozy.
Nikogo nie chcę straszyć. Jest to jedynie mój najbardziej osobisty apel, przestroga, ale i zachęta, by chwilę pomyśleć, zanim skoczy się do wody. I tak zrobicie, jak zechcecie. To wy decydujecie. To wasz wybór. Skaczecie bądź nie skaczecie. Narażacie swoje życie lub nie. Chodzi mi o waszą świadomość. Wiem doskonale, że mógłbym tego, co mnie dotknęło 25 lat temu, uniknąć, gdybym wiedział, że nieprzemyślany skok do wody jest tak niebezpieczny, że woda może zabić, a jeśli nie zabije, to spowoduje wielki dramat. Nie miałem pojęcia, że jak się skacze do wody, to odpowiada się za swój los, ale też za los innych.
Dramatyczne konsekwencje skoku do wody ponosi nie tylko skoczek, który złamał kręgosłup. W jednej chwili zaczyna to dotyczyć jego rodziny, przyjaciół, znajomych, lekarzy, którzy bez swojej woli zostają w to wydarzenie zaangażowani na całe lata. Dla wszystkich nasza decyzja o skoku staje się wielkim problemem. Okazuje się, że nie można wrócić do szkoły, pracy, pasji. Nic nie może być tak, jak było. W codziennych, najprostszych czynnościach stajemy się bezradni. Żeby się umyć, ubrać, zjeść, wyjść z domu, potrzebujemy czyjejś nieustającej pomocy. W każdej sytuacji dnia codziennego nie można obejść się bez pomocy. Jak bardzo zmienia to świat wszystkich wokół?
Zatem odpowiedzmy sobie na pytanie, czy takiego życia chcemy, i gdy jeszcze możemy decydować o sobie - unikajmy sytuacji, które prowadzą do tragedii.
Z życzeniami szczęśliwego, pełnego dobrych wrażeń powrotu z wakacji
Piotr Pawłowski, redaktor naczelny www.niepelnosprawni.pl
Komentarze
brak komentarzy
Dodaj komentarz