Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Grzegorz Pluta. Gdy jest zdrowie, są medale

29.08.2021
Źródło: „Droga do Tokio”, wyd. Polski Komitet Paraolimpijski, fot. Bartłomiej Zborowski
Grzegorz Pluta z podniosioną szablą do góry

Rok temu miał poważne problemy zdrowotne. Przeszedł operację. Od września 2019 r. musiał opuścić kolejne zawody Pucharu Świata. Przez pięć miesięcy był praktycznie poza sportem, a do lekkiego treningu zaczął wracać pod koniec stycznia. Więc choć pandemia to nic dobrego i nie ma się z czego cieszyć, przełożenie igrzysk o rok w ogóle go nie zmartwiło.

- Mój występ w sierpniu tego roku wisiał na włosku. Raczej nie byłbym przygotowany fizycznie na 100 proc. – podkreśla. – Na szczęście szermierka na wózkach jest o tyle wdzięczna, że nie trzeba przerzucać ton na siłowni. Wśród zawodników z czołówki o wyniku decydują głównie głowa i doświadczenie, więc oczywiście różnie by to mogło się potoczyć.

Wiosenny lockdown potraktował jako czas na spokojne dojście do siebie. Gdyby igrzyska miały się odbyć w 2020 r., musiałby przyśpieszyć z przygotowaniami, a to mogłoby nie wyjść mu na zdrowie.

Bez wymówek

Mało brakowało, by w jakimś sensie powtórzyła się historia sprzed czterech lat. Od stycznia 2016 r. też zmagał się z kontuzją, praktycznie przez pół roku się leczył i tak naprawdę przygotowania do igrzysk w Rio zaczął w czerwcu. Na początku sierpnia jednak problemy wróciły i zakończyły się pobytem w szpitalu.

- Jak zawodnicy wylatywali na igrzyska, to akurat wychodziłem ze szpitala – wspomina. – Nawet nie wiedziałem, czy będę walczył do Rio. Ale ostatecznie poleciałem i byłem czwarty.

Nie lubi wracać myślami do Rio, gdzie walkę o finał szabli przegrał jednym punktem, a bronił przecież złota z Londynu. Po półfinale nie mógł się skupić na walce o brąz i do kraju wrócił bez medalu. Nie jest jednak z tych, którzy będą rozpamiętywać i szukać wymówek.

- Nie ukrywam, że byłem wkurzony, ale powiedziałem sobie, że w Tokio są kolejne igrzyska i tyle – podsumowuje.

Wziął się za siebie pod względem fizycznym, by być mocniejszym motorycznie. Choć w 2017 r. kontuzja sprzed Rio wciąż dokuczała, dzięki odpowiednim ćwiczeniom udało mu się uniknąć operacji. Siłą rzeczy odbywające się w tym roku mistrzostwa świata nie mogły być udane, ale na rok 2018, gdy rozpoczynały się kwalifikacje do Tokio, Grzegorz był w pełni przygotowany – i kondycyjnie, i technicznie. Potwierdzają to wyniki. W 2018 r. został wicemistrzem Europy, a na mistrzostwach świata w 2019 r. zdobył brąz. Do tego w tych latach pięciokrotnie wygrywał zawody Pucharu Świata.

- Zawsze powtarzam, że jeżeli będzie zdrowie, to jestem w stanie się przygotować na tyle, żebym powalczył o medale – mówi. – A jak nie ma zdrowia, człowiek się boryka z kontuzjami, wówczas pewnych rzeczy się po prostu nie chce, trochę się odpuszcza. Niestety, kontuzje nie idą w parze z dobrymi występami.

Grzegorz Pluta na wózku w stroju sportowym z szablą i przyłbicą

Szachy na szybko

Grzegorz to bardzo doświadczony szermierz. Dobrze wie, że nie musi pracować z takim natężeniem, jak dawniej. Przed igrzyskami w Londynie potrafił trenować nawet po dwa razy dziennie przez siedem dni w tygodniu. Dziś nie musi już brać na siebie takich obciążeń.

- Z czasem górę biorą doświadczenie, zimna krew – podkreśla. – Do tego towarzyszy mi myśl, że ja już nie muszę niczego więcej zdobywać. Jak się uda, to super, jak nie, to trudno. To też pomaga, bo nie ma z tyłu głowy takiego ciśnienia, od którego człowiek się spala.

Zawodnicy ze światowej czołówki znają się jak łyse konie, trudno jest się czymś wzajemnie zaskoczyć. Zamieszanie robią utalentowani młodzi sportowcy – nikt nie wie, czego się można po nich spodziewać.

- Jest u nas pewnie dwunastu zawodników, spośród których każdy może zdobyć medal – mówi Grzegorz. – Szermierka nie jest sportem wymiernym. Jeśli w pchnięciu kulą zawodnik, który jest na topie, uzyskuje o 2 m więcej niż pozostali, to praktycznie nie ma szans, żeby ktoś z nim wygrał. A w szermierce decyduje dyspozycja dnia, a nawet godziny czy danej chwili. Ważna jest ciągła koncentracja. Mówi się o szermierce, że to szachy na szybko, więc jak koncentracja siada, to może być po turnieju. Gdybyśmy jednego dnia kilka razy rozegrali zawody, to podium mogłoby być za każdym razem w innym składzie.

Dlatego, prócz przygotowania fizycznego i szermierczego, Grzegorz współpracuje z psychologiem sportowym. Wspólnie wypracowują metody, które potem pomagają podczas zawodów.

- Od wielu lat trening jest mocno sprofesjonalizowany – podkreśla. – Cały świat idzie do przodu, wszyscy się rozwijają, więc poziom też wystrzelił w górę. Jeśli chce się zrobić dobry wynik, wszystko musi być dograne na 100 proc.

Pozostaje czekać

Grzegorz plan na Tokio ma dość klarowny.

- Jak będzie zdrowie, to będę jechał bić się o medale – deklaruje. – Taki jest plan, a co z tego wyjdzie, zobaczymy.

Nie zastanawia się nad tym, czy igrzyska na pewno się odbędą. Nie ma na to przecież wpływu. Wiadomo jednak, że maska szermiercza nie chroni przed wirusem, a igrzyska odbywać się będą w reżimie sanitarnym, być może nawet bez kibiców.

- Spodziewam się, że będą telewizje, sponsorzy, reklamodawcy, którzy będą naciskać, bo zainwestowali duże pieniądze i coś będą chcieli z tego odzyskać – mówi Grzegorz. – Trzeba sobie jednak zdawać sprawę, że jak sportowcy z całego świata zjadą do Tokio, to może z tego powstać duże skupisko wirusa. Nie wiem, czy Japończycy się na to zgodzą. Czy straty nie będą większe, niż w przypadku, gdyby igrzyska w ogóle się nie odbyły?

Pozostaje więc czekać na decyzje i spokojnie się przygotowywać.

- Jeśli igrzyska się odbędą, to trzeba wystartować i pokazać się z jak najlepszej strony – podsumowuje. – A jeśli nie, to czekać na Paryż.


Najnowsze informacje z Igrzysk Paraolimpijskich w Tokio w specjalnej zakładce Niepelnosprawni.pl/tokio, a także na naszych profilach na Facebooku i Twitterze. Na miejscu jest korespondentka Integracji, Ilona Berezowska.

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas