Marzena Zięba. Medal zmienił życie
Czasem już podczas podejścia dobrze się wie, że popełniło się błąd. Czasem widać to dopiero na nagraniu. Bywa i tak, że błąd ciężko dostrzec nawet na powtórkach.
- Żartobliwie mówimy, że z poziomicą trzeba wyciskać – śmieje się Marzena Zięba. – Sędziowie widzą każdy błąd, dlatego u nas, w ciężarach, trudno jest zaliczyć podejście. Jak ktoś zaliczy na zawodach wszystkie trzy, to się cieszy, bo to też wielki sukces.
Jej udało się to akurat na najważniejszych zawodach w karierze – igrzyskach paraolimpijskich w Rio w 2016 r.
Wzrok Egipcjanki
To wspomnienie wciąż jest bardzo żywe. Najpierw Marzena bez problemu wycisnęła 128 kg. Potem było 130 kg. I wielka radość po udanej próbie ze sztangą ważącą 134 kg. Nadzieje wzrosły, gdy temu ciężarowi nie podołała Holenderka Melaica Tuinfort. Oznaczało to pewny brązowy medal. A taki był plan przed igrzyskami. Poza zasięgiem była Nigeryjka Josephine Orji, która już w pierwszym podejściu zaliczyła 151 kg. Była jednak jeszcze Nadia Ali z Egiptu. Chciała zacząć mocno, by powalczyć o zwycięstwo. Jednak 145 kg to było dla niej zbyt wiele. Przekombinowała.
- To był za duży ciężar. Za pierwszym razem co prawda go wycisnęła, ale ledwo, do tego było krzywo i nie przytrzymała sztangi na klatce. Były tam same błędy – ocenia fachowym okiem Marzena. – I w ten sposób zepsuła wszystkie trzy podejścia. Najbardziej się zagotowała, jak spaliła trzecie. Tak na mnie popatrzyła... Nie zapomnę tego momentu, takim wzrokiem mnie zmierzyła.
12 lat ciężkiej pracy
To, że zdobyła srebrny medal, do Marzeny dotarło dopiero po powrocie do domu, gdy zaczęły się gratulacje rodziny, przyjaciół, zaproszenia od lokalnych władz, wizyty w szkołach.
- Medal zmienił moje życie. I to bardzo – podkreśla. – Wiele osób publicznych doceniło to, co robię, bo wcześniej za bardzo się tym nie interesowali. A jak wróciłam z Rio, to te wszystkie spotkania trwały pewnie z pół roku. Bardzo miło to wspominam.
Ten medal pokazał też jej i innym, jak ciężko trzeba pracować na sukces, ale też – że determinacja popłaca. Treningi rozpoczęła 12 lat wcześniej. Startowała w Pekinie i Londynie, ale – jak mówi – do trzech razy sztuka. Sukces z Rio nie spowodował, że osiadła na laurach. W 2018 r. zdobyła złoto mistrzostw Europy, a w 2019, podczas mistrzostw świata w Kazachstanie, ustanowiła swój rekord życiowy – i przy okazji Europy – wyciskając 137 kg. Poziom był jednak niezwykle wysoki i tym razem wystarczyło to do zajęcia szóstego miejsca. Jak do tej pory, najwięcej udało się Marzenie wycisnąć na obozie przygotowawczym kadry przed Rio – to było 140 kg.
2 tony na treningu
Od początku 2020 r. rozpoczęła treningi przed igrzyskami w Tokio. Zawsze jest sześć miesięcy na przygotowanie się do mistrzostw Polski lub Europy, a potem już do największej imprezy – mistrzostw świata lub igrzysk paraolimpijskich. Jak wygląda taki cykl treningowy?
- Na początku robimy słabsze ćwiczenia, a po roztrenowaniu stopniowo zaczynamy dodawać na siłowni ćwiczenia ogólnorozwojowe – opowiada sztangistka. – Później wchodzimy na coraz większe ciężary i obciążenia. Ogólnie jednak ćwiczymy „ogólnorozwojówkę”, a tak konkretnie ze sztangą zaczynamy trenować ze dwa miesiące przed zawodami. To jest tzw. BPS, czyli bezpośrednie przygotowanie startowe. Wtedy pracujemy już praktycznie tylko ze sztangą i na dużych obciążeniach. Wchodzimy na 100 albo czasami i 110 proc. naszych możliwości.
Podczas jednego tak intensywnego treningu Marzena przerzuca łącznie około dwie tony ciężarów. Stara się nie zwracać uwagi na to, czy ma gorszy dzień. Tylko przy fizycznym zmęczeniu pozwala sobie na negocjowanie z trenerem. Woli jednak zawody niż trening.
- Trener zawsze powtarza, że jestem typem startowym – mówi. – Jak poczuję adrenalinę, jestem w stanie więcej wycisnąć. Dlatego na zawodach mam lepsze wyniki niż na treningach. Na zawodach czuję się jak ryba w wodzie.
W 2020 r. zabrakło jednak adrenaliny. Najpierw odwołano zawody Pucharu Świata w lutym w Dubaju. Niedługo potem nadeszła decyzja o przełożeniu o rok igrzysk w Tokio.
Wyboista i kręta droga
- Poczułam wielki smutek, bo ostro trenowałam, przygotowywałam się, całe życie temu poświęciłam – mówi z żalem zawodniczka. – Pomyślałam, że wszystko poszło na marne. Tyle treningów, wyrzeczeń... Ale jakoś trzeba się pozbierać i trenować dalej. Droga do Tokio stała się po prostu bardziej wyboista i kręta.
W przepracowaniu tej sytuacji w głowie pomogło wsparcie pani psycholog, bo taka nagła przerwa w przygotowaniach zaburzyła równowagę sztangistki.
- Jak siedzieliśmy w domach, bo pozamykali siłownie, ciężko mi było bez treningu – przyznaje. – Zaczynałam się nudzić i sama wymyślałam sobie w domu jakieś zajęcia, żeby cokolwiek robić. Mam swoje godziny treningowe, zawsze o tej samej godzinie jechałam na trening. Miałam taki swój cykl, wszystko było podporządkowane treningom.
Ma wprawdzie w domu malutką siłownię, ale głównie po to, by robić ćwiczenia ogólnorozwojowe, rehabilitacyjne. Do prawdziwych zajęć mogła wrócić dopiero w lipcu. Przez ten czas forma znacząco jednak spadła. Wiele z tego, co było wypracowane, wsiąkło. Trzeba czasu, by wróciła dobra dyspozycja.
Znaki zapytania
Marzena trochę obawia się tego dziwnego okresu przygotowawczego do igrzysk w Tokio w 2021 r. Czy znowu nie zamkną siłowni? Czy będą zgrupowania? Czy zawody nie będą odwoływane?
- Musimy jeździć na zgrupowania i trenować, nie można tego wszystkiego w domu robić – podkreśla. – Na takich zgrupowaniach wszystko mamy pod ręką, odnowę, fizjoterapię, masaż. Do tego trening przez tydzień po dwa razy dziennie znaczy tyle, co miesiąc treningu w domu. Moje ciało nie działa już tak, jak wtedy, gdy miałam 15 lat. Wtedy mogłam ćwiczyć na obozie i dwa tygodnie, a i tak po sobie tego nie czułam. Teraz z roku na rok jest coraz trudniej.
Na razie jednak nie myśli o końcu kariery, a z Tokio chciałaby wrócić z medalem. Byle tylko te igrzyska się odbyły...
Najnowsze informacje z Igrzysk Paraolimpijskich w Tokio w specjalnej zakładce Niepelnosprawni.pl/tokio, a także na naszych profilach na Facebooku i Twitterze. Na miejscu jest korespondentka Integracji, Ilona Berezowska.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Ze wsparciem samej Ewy Pajor. Polki otworzą pierwsze w historii MŚ w ampfutbolu!
- Jesień pod znakiem profilaktyki
- Głos nauczycielski: MEN planuje zmianę sposobu finansowania uczniów z niepełnosprawnościami
- „Ubezwłasnowolnienie i DPS to byłaby dla mnie masakra”
- Rusza głosowanie na najlepszego i najpopularniejszego sportowca 2024 roku – tegoroczne #Guttmanny nadchodzą
Dodaj komentarz