Błysk szprychy Marcina Polaka i Michała Ładosza
Marcin Polak i jego pilot Michał Ładosz od kilku lat zmagali się z problemami zdrowotnymi. Z Rio wracali mocno niezadowoleni z wyniku. Wtedy byli faworytami, ale podium okazało się poza ich zasięgiem. Strefę, w której sportowcy rozmawiają z dziennikarzami, pięć lat temu mijali ze spuszczonymi głowami. W Tokio znowu są sobą i jeżdżą tak, jak nas do tego przyzwyczaili przed kontuzją.
Aktualizacja 27.08.2021 r.:
27 sierpnia Polska Agencja Antydopingowa (POLADA) poinformowała o naruszeniu przepisów antydopingowych przez Marcina Polaka i Michała Ładosza. Więcej informacji w: „Tokio 2020. Brązowy medal Polaków na dopingu? POLADA nie zostawia złudzeń...”.
- Ze względu na kontuzję Michała, igrzyska w Rio były dla nas nieudane. Po jakimś czasie jednak wszystko zaczęło wracać do normy. Zaczęliśmy zdobywać medale na mistrzostwach świata, puchary i ukoronowaniem tej drogi jest start na tych igrzyskach i nasz medal – mówi Marcin Polak.
Ogromna presja
Medal przyszedł po pełnym emocji dniu na torze kolarskim w Izu.
- Zajęliśmy trzecie miejsce w eliminacjach, co dało nam prawo, by walczyć w finale B o brązowy medal i praktycznie przez cały dystans przegrywaliśmy. Przez cały czas Grzesiek [Krajner, trener – przyp. red.] informował nas o stracie. Presja była ogromna. Jeszcze trzy rundy do końca mieliśmy ponad sekundę straty. Prawda jest taka, że gdybyśmy nie znali przeciwnika, to ten wyścig byłby przegrany. Wiedzieliśmy, że do ostatnich metrów musimy cisnąć wszystko, co jest w nogach, a najlepiej jeszcze więcej – mówi pilot Michał Ładosz.
Ich rywale w walce o brąz, Alexandre Lloveras i Ermenault Corentin, to mniej doświadczony tandem.
- Ale jednocześnie są to bardzo mocni zawodnicy, szczególnie pilot jest utytułowany. Sekunda straty na torze to jest przepaść. Aby to odrobić, potrzebny jest minimum kilometr. Dzięki taktyce i dzięki zaangażowaniu Grześka, który całym swoim ciałem pokazywał, że ta strata jest do nadrobienia, na ostatniej rundzie udało nam się dogonić i wyprzedzić Francuzów o 0,2 sek. To praktycznie niezauważalny błysk szprychy – dodaje Michał Ładosz.
Luźna noga
Polski tandem jest zgodny co do tego, że tak ciężkiego wyścigu na tym dystansie jeszcze nie jechali.
- Za to teraz pojedziemy już luźną nogą. Już nie mamy nikomu nic do udowodnienia. Zrobiliśmy medal. Cieszę się, że zdrowie mi na to już teraz pozwala – mówi Michał Ładosz.
Teraz przed nimi pięć dni na regenerację. Start na 1000 m na torze potraktują ulgowo, potem przyjdzie czas na szosę.
- Jesteśmy w niej mocni. Będziemy walczyć. Warunki są tu trudne. Wysoka temperatura i wilgotność. To dla każdego będzie wyzwaniem. Wszystko przed nami. Dzisiaj już byliśmy na treningu, więc emocje trochę opadły, ale do następnego startu ten medal będzie w nas tkwił – podsumował Marcin Polak.
Najnowsze informacje z Igrzysk Paraolimpijskich w Tokio w specjalnej zakładce Niepelnosprawni.pl/tokio, a także na naszych profilach na Facebooku i Twitterze. Na miejscu jest korespondentka Integracji, Ilona Berezowska.
Komentarze
brak komentarzy
Dodaj komentarz