Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Zastępstwo na zawsze

29.05.2014
Autor: Ada Prochyra
Źródło: Integracja 1/2014

Rodzina zastępcza od biologicznej różni się tym, że tworzy się ją jakby od końca, z ludzi, którzy tego potrzebują. Poza tym nie jest ani bogatsza, ani w żaden sposób bardziej szczególna.

Proza życia, czyli obiady, szkolne wywiadówki, kłótnie z rodzeństwem, spacery z psem – jest tylko czasem przerywana wizytą koordynatora albo biologicznego rodzica. Tu widoczna jest fastryga, w reszcie obrazu nie ma co doszukiwać się sensacji. Nawet jeśli pojawia się na nim niepełnosprawność.

Początki. Pani Anna została rodziną zastępczą niepełnosprawnej Natalii z poczucia bezsilności. Czasy sprzed kilkunastu lat wspomina tak: - Pracowałam wtedy w domu dziecka i wiedziałam, że nie zmienię całego niewydolnego systemu, ale mogę zrobić coś konkretnego – pomóc jednemu dziecku.

Droga, jaką przebyła od podjęcia tej decyzji do wdrożenia jej w życie, była bardziej wariacka niż skomplikowana. W latach 90. nie było takich wymogów jak dzisiaj: szkoleń, kursów kwalifikacyjnych ani ostrej selekcji dla przyszłych rodzin zastępczych.

Sąd przyznał pani Annie opiekę nad Natalią, a lekarka, wypisując dwuletnią dziewczynkę z domu dziecka, udzieliła nowej mamie ostatniej rady – żeby lepiej zmieniła zdanie, bo z tej małej nic nie będzie. I rzeczywiście, jak wszystkie dzieci odrzucone na tak wczesnym etapie Natalia miała masę „braków”. Nie chodziła, nie mówiła, nie potrafiła siedzieć ani gryźć. Do tego miała chore nerki, przepuklinę oponowo-rdzeniową, zespół FAS i żadnych szans na adopcję, co ostatecznie przekonało panią Annę
do zajęcia się małą.

 – Kiedy pracowałam na Nowogrodzkiej, została nam pod opieką grupka dzieciaków. Bardzo chciałyśmy je „powypychać” do rodzin i z częścią się udało, ale wiedziałam, że Natalii nikt nie weźmie. I dlatego ja ją wzięłam.

Dziewczynką trzeba było się zająć jak niemowlęciem, nauczyć wszystkiego, a także kupić cewniki, zapisać na rehabilitację itd. To, co dla niektórych rodzin biologicznych okazuje się dramatem nie do udźwignięcia, pani Anna, wówczas osoba samotna, wzięła na siebie z własnego wyboru:

– Nie byłam do końca świadoma, co ta niepełnosprawność oznacza. Pojawiały się różne problemy, a ja po kolei je rozwiązywałam. Gdy Natalia potrzebowała wkładek ortopedycznych, to załatwiałam wkładki, gdy przechodziła operacje, w tym ratujące życie, to byłam przy niej. Na szczęście to nie działo się naraz – tłumaczy mi, podczas gdy mąż w pokoju obok zajmuje się najmłodszym, szóstym dzieckiem.

Po co to wszystko? Rodzice zastępczy często nie potrafią opisać, co nimi kierowało, kiedy przyjmowali do domów dzieciaki z nieraz bardzo poważnymi zaburzeniami.

– To jest zawód dla wybranych, ludzi, którzy z góry godzą się na trudy, altruistów. Mają satysfakcję, że pomogli dziecku, ale też czerpią z tego trochę przyjemności – opisuje tę grupę Agnieszka Patela-Owczarczyk, kierownik działu ds.pieczy zastępczej Warszawskiego Centrum Pomocy Rodzinie.

Założenie jest takie, że dziecko przebywa w rodzinie zastępczej tylko czasowo, aż rodzina biologiczna stanie na nogi albo znajdzie się dla niego rodzina adopcyjna. W przypadku dzieci z niepełnosprawnością praktyka ma się nieco inaczej – zazwyczaj zostają w rodzinie zastępczej na dobre.

Kuba trafił do rodziny zastępczej jako1,5-roczny chłopiec
Kuba trafił do rodziny zastępczej sześć lat temu; miał wtedy 1,5 roku, fot.: arch. bohaterów artykułu

Te, które nie będą wychowywać się w rodzinach biologicznych, często porzucane są już w szpitalu. Stamtąd trafiają do domu dziecka i jeśli sytuacja prawna jest uregulowana, uruchamia się dla nich procedurę adopcyjną. Chętnych prawie zawsze brakuje, ale jeżeli mają szczęście, trafiają do rodziny zastępczej. Kuba miał.

W zastępstwie

Państwo Witeccy zawsze chcieli mieć dużą rodzinę i byli gotowi przyjąć do niej dziecko adopcyjne. Z czasem chęć zwykłej adopcji zamieniła się w pewność, że mogą wychować dziecko z zespołem Downa, ponieważ ma go jeden z ich biologicznych synów, Szymon.

– Początki z Szymonem były pozytywne, on nas nie przeraził. Przez cały czas mieliśmy przekonanie, że Bóg nas prowadzi – Marta Witecka, mama piątki dzieci wtajemnicza mnie w sytuację zaraz po tym, jak przekraczam próg ich mieszkania.

Od razu wpadam w wir życia rodzinnego. Kuba i Szymon właśnie wrócili ze szkoły, rozpakowują plecaki, nalewają sobie rosół i siadają z nami przy stole. Co chwila ktoś wchodzi do pokoju, wykrzykuje coś z kuchni. Dom tętni życiem. Kuba trafił do niego sześć lat temu, gdy miał 1,5 roku. Tyle samo czasu zajęła mu adaptacja do życia w rodzinie. Podobnie jak Natalia, musiał nauczyć się gryźć, siadać i zaufać nowej mamie, że go nie zostawi.

O mamie biologicznej państwo Witeccy wiedzą dużo, ale proszą, żeby nie pisać o niej w artykule.
– Musimy chronić prywatność naszego syna – wyjaśnia krótko Marta Witecka.

Rodzina państwa Witeckich była zdecydowana wychować dziecko z zespołem Downa, ponieważ ma go jeden z ich biologicznych synów
Rodzina państwa Witeckich była zdecydowana wychować dziecko z zespołem Downa, ponieważ ma go jeden z ich biologicznych synów, Szymon, fot.: arch. bohaterów artykułu

Wszyscy rodzice zastępczy dokładnie zapoznają się z historią dziecka, które przyjmują pod dach. Z dokumentacji mogą wyczytać podstawowe dane matki, czasem też ojca. Resztę na ich temat dopowiedzą życzliwi albo ujawnią na Facebooku sami zainteresowani.

Paradoksalnie, wątek biologicznych rodziców wydaje się bardziej bolesny dla rodziców zastępczych niż niepełnosprawność dzieci czy trudy wychowania. Chętnie opowiadają o dzieciach, ich postępach, sukcesach i zainteresowaniach, a nawet ciężkich momentach. Kiedy zaczyna się rozmowa o tym, co dziecko przeszło, zanim trafiło w bezpieczne progi, natychmiast poważnieją. Jakby nie do końca potrafili zrozumieć rodziców biologicznych.

Grupa wsparcia

Nie zawsze powodem odrzucenia dziecka jest niepełnosprawność. Mama zastępcza trzyletniej Magdy wie, że jej biologiczna mama przez całą ciążę nie była u lekarza.
– Chyba z góry wiedziała, że córki nie zatrzyma – kwituje krótko pani Mariola.

Po urodzeniu małej od razu wyszła ze szpitala, nie zabierając Magdy ze sobą. Nie dowiedziała się więc, czy z dzieckiem wszystko w porządku, a w porządku nie było. Magda zmaga się z szeregiem poważnych, nietypowych przypadłości: aniridią, niedorozwojem plamki żółtej, zaćmą, zaburzeniami integracji sensorycznej itd., ale kiedy odwiedzam ją w domu, dziewczynka wita mnie wesoło i pyta, czy z nią porysuję.
– Oto moje niewidome dziecko – przedstawia Magdę mama.

Pani Mariola jest doświadczoną mamą, przed Magdą wychowała biologiczną córkę, a także dwójkę cudzych dzieci.
– Ludziom wydaje się, że dzieci, które są porzucane i trafiają do domów dziecka, rodzą się z mezaliansu profesora i pielęgniarki. A to nie są różowe bobasy, tylko zazwyczaj dzieci z problemami – mówi pani Mariola.

Problemy mogą nie być natury fizycznej, ale jest niemal pewne jak w banku, że się pojawią. Ten bagaż może być różny. Magda ma opóźnienia w rozwoju psychoruchowym. Natalia mimo upływu lat nie potrafi wypełnić pustki z pierwszych lat życia, a huśtawka jej nastrojów regularnie uderza w panią Annę. Z kolei Kuba, przez pracowników domu dziecka opisany jako chłopiec pogodny i spokojny, w rodzinie zastępczej z początku był nieufny i złośliwy. Jego mama źle wspomina pierwsze miesiące w nowym domu i otwarcie mówi o tym, jak bardzo była wyczerpana sytuacją. Udało się z niej wybrnąć, bo jak mówi Andrzej Witecki (jedyny ojciec, który zgodził się ze mną rozmawiać) „wspólna decyzja to wspólna odpowiedzialność”.

Problemy mogą nie być natury fizycznej, ale jest pewne niemal jak w banku, że się jakieś pojawią. Ten bagaż może być różny, fot.: arch. bohaterów artykułu
Problemy mogą nie być natury fizycznej, ale jest pewne niemal jak w banku, że się jakieś pojawią. Ten bagaż może być różny, fot.: arch. bohaterów artykułu

Rodzice zastępczy dzieci z niepełnosprawnością mają się z czym mierzyć. Na zwykłe problemy rodzicielskie nakładają się te związane ze stanem zdrowia dzieciaków i ich emocje. Po wsparcie emocjonalne mogą zwrócić się do Ośrodka Wsparcia Rodzinnej Opieki Zastępczej PORT, dodatkowo każda rodzina ma swoją koordynatorkę lub koordynatora z ramienia WCPR. Jednak rodziny zastępcze, zwłaszcza te z dłuższym stażem, wolą radzić sobie we własnym zakresie – z pomocą przyjaciół lub wspólnoty religijnej.

Pani Mariola jest zdziwiona moim pytaniem:
– Jakie wsparcie, jakie problemy psychologiczne? Kto ma za mnie to dziecko kochać? Sama muszę to zrobić.

Dzieci

– Najradośniejszy moment był wtedy, kiedy Kuba zaczął zajmować całe łóżko. Pierwszej nocy u nas spał skulony w rogu jak psiak. Teraz ręce i nogi ma szeroko wyciągnięte – wspomina pani Marta.

Kuba cieszy się, że o nim rozmawiamy i z radości po skończonym obiedzie wszystkim po kolei wyznaje miłość. Mnie również. Jest wesoły, żywy i kontaktowy. Dużo mówi, co chwila zaczepia któreś z rodziców, śmiało podchodzi do mnie, żeby się przytulić. Śladów jego wcześniejszych przeżyć można doszukiwać się najwyżej w drobnej budowie ciała.

Podobnie rozkwitła Magda w cieple rodzinnego domu. Okazało się, że wbrew temu, co powiedziały opiekunki z placówki, w której dziewczynka spędziła pierwsze pół roku życia, Magda widzi. Co więcej, rozróżnia kolory, buduje z klocków, często się śmieje i dużo się rusza.

O Natalii dowiaduję się, że chodzi do liceum, interesuje się muzyką i z koleżankami z fanklubu jeździ na koncerty Sylwii Grzeszczak. Wiedziała o mojej wizycie, ale odmówiła spotkania z dziennikarką. Jest ostrożna, odkąd zgodziła się wystąpić w programie telewizyjnym i na koniec nie była zadowolona z tego, w jakim świetle ją przedstawiono.

– Natalia jest zbuntowaną nastolatką. – Uśmiecha się jej mama.

Wychowanie i co dalej?

– Kiedy zdecydowałam się na opiekę nad Magdą, wiedziałam, że to będzie moje ostatnie dziecko. Chciałam zająć się dzieckiem niepełnosprawnym, bo one mają ograniczone szanse na dom, a chciałam im go dać. Kiedy w placówce opiekuńczej wzięłam Magdę na ręce, nawet nie słuchałam, co jej jest, wiedziałam, że muszę ją zabrać.

Gdy pani Mariola opowiada, dziewczynka kręci się obok i wkłada nam w ręce klocki. W rodzinach zastępczych mało kto ukrywa przed dzieckiem jego pochodzenie. Teoretycznie w każdej chwili rodzina biologiczna może stać się „wydolna wychowawczo” albo zgłosi się ktoś chętny do adopcji.

– System nie jest okrutny. Zawsze zastanawiamy się, co jest najlepsze dla dziecka. Rodzina zastępcza ma prawa pierwszeństwa adopcji, a starszych dzieci, nastoletnich nie przerzucamy z rodziny do rodziny – uspokaja kierownik Agnieszka Patela-Owczarczyk.

W przypadku dzieci z niepełnosprawnością rodzina zastępcza zazwyczaj zostaje rodziną właściwą. A rodzice, jak to rodzice, myślą przyszłościowo.

Pani Anna planuje: – Natalia na razie jest w liceum, ale myślimy o tym, że z czasem się usamodzielni, zamieszka sama.

Pani Mariola także wybiega myślami do przodu: – Mam 52 lata, nie wiem, ile czasu mi z Magdą zostało, ale umówiłam się z najstarszą córką, że Magdę adoptuje – jakby co.

Agnieszka Patela-Owczarczyk mówi o dwóch momentach krytycznych dla rodzin zastępczych – kiedy się taką rodzinę zawiązuje i rozwiązuje. To, co jest pomiędzy, to wspomniana proza życia. Czułe na to są zwłaszcza instytucje podpisujące z nowymi rodzinami umowy.

– Rodzin zastępczych jest wciąż za mało, ale nie reklamujemy się z tą potrzebą. Na początku każdego szkolenia uprzedzamy chętnych, że bycie rodziną zastępczą jest bardzo trudne. Po zakończeniu udaje się wybrać jedną-dwie kandydatury. Selekcja jest ostra, bo nie chcemy narażać dzieci na sytuacje, kiedy mogą zostać ponownie odrzucone – tłumaczy Agnieszka Patela-Owczarczyk.

System tworzenia i wsparcia rodzin zastępczych jest istotny w tej układance, ale na końcu odpowiedzialność za dziecko spada na rodzica. To on musi się nim zająć i zbudować więź. Za włożony trud otrzyma miłość, która musi wystarczyć do końca tej relacji. Jak u pani Marioli, którą Magda budzi co dzień o piątej rano słowami: „Mamo, wstawaj, gotuj kaszę! Dasz radę!”.


Rodzina rodzinie nierówna...

Rodziną zastępczą może zostać każdy, kto po odbyciu odpowiedniego kursu zostanie zakwalifikowany jako kandydat do opieki nad dzieckiem (więcej na stronie www.wcpr.pl lub stronach lokalnych ośrodków pomocy rodzinie).

Nie trzeba być w związku małżeńskim, żeby zostać rodziną zastępczą. Połowę warszawskich rodzin zastępczych tworzą osoby samotne, w większości kobiety. To rodzina zastępcza określa, jakie dziecko jest w stanie przyjąć, tj. np. w jakim wieku, czy i z jaką niepełnosprawnością. W 2013 r. w Warszawie w rodzinach zastępczych niezawodowych i spokrewnionych przebywało 1547 dzieci, z czego 134 z orzeczoną niepełnosprawnością. W rodzinach zawodowych – 1407 dzieci, w tym 91 z niepełnosprawnością.

Rodziny zastępcze dzielą się na:

• Rodziny zawodowe – wychowują przynajmniej dwójkę dzieci. Podpisują umowę cywilnoprawną z prezydentem
miasta i otrzymują wynagrodzenie oraz 1000 zł dodatku na dziecko (jeżeli dziecko ma niepełnosprawność, rodzina zastępcza otrzymuje dodatkowe 200 zł).

• Rodziny niezawodowe – nie wymaga się od nich, aby przyjęły więcej niż jedno dziecko. Dziecko przebywa w tych rodzinach na podstawie postanowienia sądu. Otrzymują świadczenie i dodatek na dziecko na takich samych zasadach jak rodziny zawodowe.

• Rodziny spokrewnione – tworzą je dziadkowie lub rodzeństwo dziecka. W wielu miastach nie muszą odbywać szkolenia na rodzinę zastępczą, ale w Warszawskim Centrum PomocyRodzinie jest ono wymagane. Otrzymują 660 zł dodatku na dziecko.

Komentarz

  • rodzina zawodowa
    Anna Sołyga
    03.06.2014, 10:14
    W ustawie jest zapisane,że w rodzinie zawodowej specjalistycznej przebywa od 1 do 3 dzieci

Dodaj odpowiedź na komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin
Prawy panel

Wspierają nas