Biegacze Poland Business Run pomogą polskim paraolimpijczykom z Tokio
Krystian Giera, Kamil Otowski i Robert Jachimowicz będą reprezentowali Polskę w Igrzyskach Paraolimpijskich w Tokio. To tegoroczni beneficjenci biegu charytatywnego Poland Business Run, który pomaga osobom z niepełnosprawnością narządów ruchu.
Najmłodszy z tej trójki Kamil Otowski ma 22 lata. W Tokio będzie startował w pływaniu. Choruje na polineuropatię obwodową. Urodził się zdrowy, w skali Apgar dostał 10 na 10. – Już w wieku dziewięciu miesięcy zacząłem chodzić, ale potem zacząłem mieć problemy z równowagą. Na początku choroba nie postępowała szybko. Grałem w piłkę, jeździłem na rowerze, ale było mi coraz trudniej chodzić. W wieku 11–12 lat zacząłem nosić ortezy. Zanim skończyłem szkołę podstawową, już na stałe trafiłem na wózek. Wtedy jeszcze wstawałem, ale teraz już nie – opowiada o chorobie.
„Mocniej nogi”
Pływać nauczył się w wieku ośmiu lat na wakacjach w Egipcie. Tak naprawdę to najpierw umiał tylko nurkować, ale złapał bakcyla.
- Ojciec mojego przyjaciela i mój rehabilitant zmusił mnie, bym przynosił mu bilety z basenu, a także dał numer do trenera. Już po pierwszym treningu usłyszałem, że mam potencjał, by osiągać sukcesy w sporcie paraolimpijskim – mówi Otowski, który w metryczce paraolimpijskiej jako motto wpisał „Mocniej nogi”. – To cytat z trenera, który do zawodników jeżdżących na wózkach często tak właśnie krzyczał. To trochę taki sarkazm i dystans do siebie, bo wiadomo, że my nóg do pływania nie używamy. Staram się żartować z mojej niepełnosprawności, by osoby, które są w moim otoczeniu też czuły się swobodnie.
Kamil szybko zaczął odnosić sukcesy sportowe – zaczęło się od mistrzostwa Polski, było też mistrzostwo świata juniorów i wiele startów w mistrzostwach Europy. Pięć lat temu był blisko zakwalifikowania się do kadry na Igrzyska Paraolimpijskie w Rio de Janeiro.
- Byłem pierwszy poza burtą, a czułem się wtedy w najwyższej formie. Łezka się zakręciła, zwłaszcza że później mój stan zdrowia się pogorszył – przyznaje.
Co nie udało się w 2016 roku, powiodło się pięć lat później. Kamil złożył ślubowanie i poleci na igrzyska do Tokio. Wystartuje 50 m i 100 m stylem grzbietowym, a także 200 m stylem dowolnym.
- Podczas pandemii był czas, żebym odsapnął od pływania. Wróciłem do sportu silniejszy przede wszystkim mentalnie i to mi pomogło w wywalczeniu kwalifikacji – uważa. – Nie narzucam na siebie presji. Chcę popłynąć najlepiej w sezonie, wyjść z basenu z poczuciem, że dałem z siebie 100 proc., zmęczony i zadowolony.
„Ten grubas nigdy nie będzie jeździł”
Krystian Giera ściga się na rowerze napędzanym siłą rąk – tzw. handbike’u. Jego życie zmieniło się o 180 stopni w 2007 roku, kiedy miał 26 lat. W wyniku wypadku doznał urazu kręgosłupa i stracił czucie w nogach. Dwuletnia rehabilitacja nie przyniosła spodziewanych efektów i musiał przyzwyczaić się do korzystania z wózka.
- Do tej pory sport był dla mnie tylko wyrazem składającym się z pięciu liter. Wtedy moja dziewczyna, a teraz żona, przyniosła kobiecą gazetę, w której była opisana historia niepełnosprawnego kolarza Arkadiusza Skrzypińskiego. Nawiązałem z nim kontakt, a że wcześniej rower był zawsze pod ręką, chciałem spróbować – wspomina. – Trener Zbyszek Wandachowicz jak mnie zobaczył ważącego ponad 100 kg i z buzią pełną jak księżyc, stwierdził: „Ten grubas nigdy nie będzie jeździł”. Lepszej motywacji nie potrzebowałem. Zawziąłem się, zacząłem systematycznie trenować i waga spadła.
Krystian był tak uparty, że już rok później znalazł się w kadrze, a potem zaczął odnosić sukcesy. Uwielbia startować w jeździe indywidualnej na czas. W tej konkurencji zdobył najpierw brązowy (w 2017 roku), a potem srebrny medal (2018) mistrzostw świata. Miał startować w Rio de Janeiro, ale plany pokrzyżowały problemy ze zdrowiem.
- Teraz już nic mnie nie zatrzyma, chyba że test na koronawirusa. W Tokio będzie cała światowa czołówka. Udział w zawodach takiej rangi to już jest wielka nagroda. Będę starał się być przygotowany na 150 procent. Czy będzie medal, nie umiem powiedzieć, bo są tylko trzy do zdobycia. Zapewniam, że w czasówce od początku będzie full gaz – twierdzi.
„Żaby się pluskają, a ty jesteś miotacz”
W porównaniu do Krystiana i Kamila Robert Jachimowicz to weteran igrzysk paraolimpijskich. Startował już w 2000 roku w Sydney, potem miał 16 lat przerwy. Wrócił na igrzyska w Rio de Janeiro, a w Tokio wystartuje po raz trzeci. 54–letni paralekkoatleta czucie w nogach i częściowo w rękach stracił w wyniku wypadku na motocyklu. Od tego czasu porusza się na wózku. Najpierw miał być pływakiem, ale Aleksander Popławski, trener Startu Koszalin, jak go zobaczył, stwierdził „żaby się pluskają, a ty jesteś miotacz”. I tak zaczęła się przygoda Jachimowicza z lekkoatletyką.
Tyle że szybko została przerwana na prawie 13 lat. W 2000 roku na igrzyskach w Sydney Polak wygrał w rzucie dyskiem i pobił rekord świata. Po tym, jak odsłuchał Mazurka Dąbrowskiego i odebrał medal, został wezwany przed komisję medyczną. Ta go zdyskwalifikowała. Podobnie było dwa lata później na mistrzostwach świata. Jachimowicz się zniechęcił, zrezygnował ze sportu, zajął rodziną i pracą. Wrócił za namową trenera i zaczął odnosić sukcesy. Wystartował w Rio de Janeiro, gdzie zdobył srebrny medal w rzucie dyskiem. W 2017 roku prezydent odznaczył go srebrnym Krzyżem Zasługi.
Można pomóc
Poza startem w Tokio tę trójkę sportowców łączy jeszcze jedno – w tym roku, między innymi, dla nich pobiegną (5 września br.) charytatywne sztafety Poland Business Run. To dziesiąta edycja tej imprezy. Od początku biegacze pomagają osobom z niepełnosprawnością narządów ruchu. Dzięki opłatom startowym beneficjenci dostają profesjonalne protezy i wózki, a także mogą liczyć na rehabilitację i wsparcie psychologów.
- Kolega mi doradził, by zgłosić się do tej fundacji. Zebrałem dokumenty, napisałem wniosek, żona go zredagowała i wysłaliśmy. Okazało się, że dostanę dofinansowanie do wózka. Mój stary ma już 10 lat, części szybko się zużywają i ledwo zipie. Bardzo się cieszę, że się udało – mówi Giera. – Sam bardzo chętnie biorę udział w imprezach charytatywnych. Jeśli można gdzieś pojechać i kręcić kilometry dla potrzebujących, to możecie na mnie zawsze liczyć – obiecał.
- Mój wózek jest bardzo kosztowny, robiony na zamówienie, a każdy element jest do mnie dopasowany. Jest wykonany z bardzo lekkich materiałów. Dzięki temu radzę sobie z krawężnikami czy schodami. Raz machnę rękami i 10 metrów za mną – podkreśla Otowski. – Cieszę się, że trafiliśmy na wielką rodzinę biegaczy, która nam bezinteresownie pomaga.
Fundacja Poland Business Run wciąż szuka osób z niepełnosprawnością narządów ruchu, którym może pomóc. Przez 10 lat działalności pomogła już ponad 600 osobom. Szczegóły jak się zgłosić są dostępne na www.polandbusinessrun.pl.
- W tym roku obchodzimy jubileusz i chcielibyśmy pomóc „stanąć na nogi” stu beneficjentom. Frekwencja przerosła nasze oczekiwania, bo zgłosiło się równo 28 500 biegaczy. To oznacza, że możemy dać wsparcie większej liczbie osób. Zachęcamy do składania wniosków i oczywiście trzymamy kciuki za naszych podopiecznych w Tokio – podkreśla Marta Hernik, dyrektor zarządzająca Poland Business Run.
Komentarze
brak komentarzy
Dodaj komentarz