Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Gruźlicy nie wolno lekceważyć

21.03.2007
Autor: Rozmawiał Tomasz Przybyszewski

Antoni Błachnio

Rozmowa z dr. Antonim Błachnio, dyrektorem Mazowieckiego Centrum Leczenia Chorób Płuc i Gruźlicy w Otwocku

Ile jest w tej chwili w Polsce rocznie zachorowań na gruźlicę?
Mamy ponad 10 tys. nowych zachorowań w ciągu roku.

Ale przecież XXI wiek nie kojarzy się z gruźlicą. Czy ta choroba nie należy już do przeszłości?
Gruźlica jest chorobą zakaźną, a koniec XX wieku pokazał, że choroby zakaźne są nadal groźne. Gruźlica należy do chorób, które nadal są mocno rozprzestrzenione w świecie. Postęp w medycynie przyczynił się wprawdzie do jej ograniczenia, odkryto skuteczne leki przeciwgruźlicze. W związku z tym leczenie jest skuteczne, można się w 100 proc. wyleczyć. Gruźlica nie jest więc w tej chwili problemem medycznym. Jest głównie problemem społecznym. Dotyczy najczęściej osób z pewnego kręgu, w którym trudno jest dotrzeć do zakażonych, by poddać ich skutecznej terapii. Do tego dochodzą nowe zjawiska, czyli narastanie lekooporności prątków gruźlicy na leki, które w efekcie bywają mniej skuteczne w stosunku do niektórych prątków. Pojawiły się także nowe choroby zakaźne, które współistnieją z gruźlicą, a obniżają w istotny sposób odporność organizmu, myślę tutaj o AIDS. To jest złożony problem.

Kto jest narażony na zarażenie gruźlicą?
Gruźlica jest problemem społecznym, który ciągnie się latami. Jeżeli w danej populacji było bardzo dużo osób zakażonych gruźlicą, to jej rezerwuar w tej populacji będzie wysoki przez odpowiednio długi czas. Polska z II wojny światowej wyszła jako kraj z największą zachorowalnością na gruźlicę. Ta wojna dotknęła nas najmocniej ze wszystkich krajów Europy, mieliśmy najwyższe wskaźniki. W związku z tym, dziś są one nadal bardzo wysokie. Oprócz lekooporności i nowych chorób współistniejących, problemem jest migracja ludzi, której kiedyś praktycznie nie było. Za nasza wschodnią granicą mamy potężną liczbę zachorowań na gruźlicę. To jeszcze nie byłoby takie przejmujące, gdyby nie fakt potężnej liczby gruźlicy odpornej na wiele leków. Boimy się bardzo, czy nie zostanie ona na nasze tereny „zawleczona”. Wszystko to powoduje, że tempo spadku zachorowań nie jest tak mocne, jakbyśmy tego oczekiwali.

W jaki sposób można zachorować na gruźlicę? Czy każdy jest nią zagrożony?
Bardzo łatwo się ona przenosi – drogą kropelkową. Natomiast czy każdy jest zagrożony? Nie można tak powiedzieć, bo w ten sposób wytworzymy stan masowego zagrożenia. W jakimś jednak stopniu narażeni jesteśmy. Tym bardziej, im więcej jest w populacji zachorowań. Musimy jednak wiedzieć, że mamy własną odporność. Zakażenie gruźlicą nie równa się chorowaniu na gruźlicę. Można być zakażonym i nie chorować. W naszej populacji jest dużo osób zakażonych, a nowych zachorowań jest przecież rocznie jedynie ponad 10 tys.

Ile jednak osób jest zakażonych?
Bardzo dużo. Nikt precyzyjnie nie odpowie na to pytanie.

Dlaczego jedna osoba zachoruje, a druga nie?
To wynika z odporności organizmu, z tego, jak on reaguje na prątki. Gdyby to była choroba, w której zakażenie jest jednoznaczne z chorobą, to byśmy mieli niesamowitą liczbę chorujących. Tę chorobę ogranicza układ immunologiczny każdego z nas.

Czyli nie ma szans na epidemię?
To jest niemożliwe. Tym bardziej, że funkcjonuje centralny rejestr zachorowań na gruźlicę. Instytut Gruźlicy rejestruje je wszystkie, analizuje, wyjaśnia przypadki wątpliwe itd. Jest w Polsce sieć pracowni prątka, jest sieć poradni pulmonologicznych. Dostępność do leków jest dość dobra, chorym są one podawane bezpłatnie. System zorganizowany jest tak, aby maksymalnie ograniczać tę chorobę. O ile nie ma problemów z leczeniem, o tyle jest problem z nadzorowaniem tego leczenia u niektórych trudnych pacjentów. Dotyczy to najczęściej osób nadużywających alkoholu, środków odurzających, osób bardzo biednych i mających trudności komunikacyjne, gdzie już kupienie biletu do poradni jest problemem. Podam przykład Czech, gdzie w szczególny sposób mobilizuje się pacjentów, aby przychodzili do poradni po leki. Dostają tam np. piwo albo pieniądze na nie. Różnych sposobów się próbuje, żeby chory zakończył cykl leczenia.

Jak w Polsce walczy się z gruźlicą?
Cała ochrona zdrowia wychwytuje jej przypadki. System jest tak zorganizowany, że jeżeli ktoś choruje na gruźlicę, to przypadek ten jest zgłaszany do terenowej stacji sanitarno-epidemiologicznej i do miejscowej poradni. Wtedy osoby, które mieszkają razem z chorym otrzymują skierowanie na przebadanie. Badane są więc wszystkie kontakty. Często chorobę wykrywa szpital, w którym pacjent jest hospitalizowany z jakiegoś powodu: gorączki, chudnięcia, kaszlu. Tam jest diagnozowany. Są też inne sytuacje, gdy np. przypadkowo wykryje się gruźlicę podczas zabiegu chirurgicznego.

Czy na świecie wszędzie radzą sobie z gruźlicą tak dobrze?
W Polsce na szczęście nigdy nie było sytuacji, a pracuję już z gruźlicą ponad 20 lat, byśmy nie mieli dostępu do podstawowych leków przeciwgruźliczych. Natomiast z tego co wiem, w innych rejonach świata są kraje, gdzie tych leków nie ma. Leczy się tym, co jest. Jak jest jeden lek, to leczy się tylko nim. Tak doprowadza się do powstawania lekooporności na dany lek, bo monoterapia powoduje, że ten lek staje się po pewnym czasie bezużyteczny. Schemat leczenia jest dość skomplikowany, ale polega na podawaniu odpowiednio długo wielu leków. Inaczej hoduje się prątki lekooporne.

Czy zdarzają się w Polsce zgony spowodowane gruźlicą?
Niestety tak. Głównie jednak dlatego, że ludzie trafiają do nas wyniszczeni bardzo zaawansowaną gruźlicą, czyli za późno. Z różnych powodów nie zgłaszają się do lekarza wcześniej, po prostu zaniedbują swoje zdrowie. Przywozi ich pogotowie, gdy już nie mogą wstać z łóżka, wychudzonych, kaszlących, wyniszczonych, odwodnionych, w dramatycznym stanie. Najczęściej nie da się ich uratować. Śmiertelne przypadki są więc tylko tego typu. Innych zgonów na gruźlicę nie ma.

Czy gruźlica ma związek z demografią?
Obserwujemy w tej chwili ważną rzecz, jak zmieniają się demograficznie zachorowania na gruźlicę w Polsce. Przed 10-20 laty chorowali głównie ludzie w średnim wieku i młodzież. Obecnie mamy przesunięcie w stronę osób po 65 roku życia. Najwięcej obecnie zachorowań jest w tej grupie wiekowej. Są to po prostu zakażone roczniki wojenne i powojenne. Ludzie ci ze względu na wiek mają teraz mniejszą odporność, więc ujawnienie się gruźlicy jest bardziej prawdopodobne. Mamy za to bardzo wyraźny spadek zachorowań u dzieci. Nie wiemy jednak, co dalej. Polacy migrują, do nas przyjeżdżają ludzie z różnych stron świata, mobilność społeczeństwa zrobiła się dosyć duża, w związku z tym wielu chorób też.

Gdzie w Polsce jest najwięcej zachorowań?
Najwięcej zachorowań to polska ściana wschodnia, a także małopolska i dawne województwo łódzkie. Jest to choroba społeczna. Dotyczy środowisk z problemami dodatkowymi, jak bieda, niedożywienie, niewyspanie, trudne warunki życiowe, brak dobrych warunków higienicznych. Choć tam, gdzie zakażonych jest dużo, chorować mogą oczywiście również ludzie bardzo majętni.

Kiedy powinno się zgłosić do lekarza? Jakie są objawy gruźlicy?
Każdy kaszel, który nie ustępuje przez jakiś tydzień, każde chudnięcie, które nie jest spowodowane czymś, o czym wiemy, poty, zaburzenia w oddychaniu, brak apetytu. Wszystko to powinno skłonić do wizyty u lekarza pierwszego kontaktu. On powinien rozpoznać objawy i skierować chorego dalej, najczęściej do poradni pulmonologicznej, a w przypadkach zaawansowanych bezpośrednio do szpitala.

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas