Gruźlicy nie wolno lekceważyć
Rozmowa z dr. Antonim Błachnio, dyrektorem Mazowieckiego Centrum Leczenia Chorób Płuc i Gruźlicy w Otwocku
Ile jest w tej chwili w Polsce rocznie zachorowań na
gruźlicę?
Mamy ponad 10 tys. nowych zachorowań w ciągu roku.
Ale przecież XXI wiek nie kojarzy się z gruźlicą. Czy ta
choroba nie należy już do przeszłości?
Gruźlica jest chorobą zakaźną, a koniec XX wieku pokazał, że
choroby zakaźne są nadal groźne. Gruźlica należy do chorób, które
nadal są mocno rozprzestrzenione w świecie. Postęp w medycynie
przyczynił się wprawdzie do jej ograniczenia, odkryto skuteczne
leki przeciwgruźlicze. W związku z tym leczenie jest skuteczne,
można się w 100 proc. wyleczyć. Gruźlica nie jest więc w tej chwili
problemem medycznym. Jest głównie problemem społecznym. Dotyczy
najczęściej osób z pewnego kręgu, w którym trudno jest dotrzeć do
zakażonych, by poddać ich skutecznej terapii. Do tego dochodzą nowe
zjawiska, czyli narastanie lekooporności prątków gruźlicy na leki,
które w efekcie bywają mniej skuteczne w stosunku do niektórych
prątków. Pojawiły się także nowe choroby zakaźne, które
współistnieją z gruźlicą, a obniżają w istotny sposób odporność
organizmu, myślę tutaj o AIDS. To jest złożony problem.
Kto jest narażony na zarażenie gruźlicą?
Gruźlica jest problemem społecznym, który ciągnie się latami.
Jeżeli w danej populacji było bardzo dużo osób zakażonych gruźlicą,
to jej rezerwuar w tej populacji będzie wysoki przez odpowiednio
długi czas. Polska z II wojny światowej wyszła jako kraj z
największą zachorowalnością na gruźlicę. Ta wojna dotknęła nas
najmocniej ze wszystkich krajów Europy, mieliśmy najwyższe
wskaźniki. W związku z tym, dziś są one nadal bardzo wysokie.
Oprócz lekooporności i nowych chorób współistniejących, problemem
jest migracja ludzi, której kiedyś praktycznie nie było. Za nasza
wschodnią granicą mamy potężną liczbę zachorowań na gruźlicę. To
jeszcze nie byłoby takie przejmujące, gdyby nie fakt potężnej
liczby gruźlicy odpornej na wiele leków. Boimy się bardzo, czy nie
zostanie ona na nasze tereny „zawleczona”. Wszystko to powoduje, że
tempo spadku zachorowań nie jest tak mocne, jakbyśmy tego
oczekiwali.
W jaki sposób można zachorować na gruźlicę? Czy każdy
jest nią zagrożony?
Bardzo łatwo się ona przenosi – drogą kropelkową. Natomiast czy
każdy jest zagrożony? Nie można tak powiedzieć, bo w ten sposób
wytworzymy stan masowego zagrożenia. W jakimś jednak stopniu
narażeni jesteśmy. Tym bardziej, im więcej jest w populacji
zachorowań. Musimy jednak wiedzieć, że mamy własną odporność.
Zakażenie gruźlicą nie równa się chorowaniu na gruźlicę. Można być
zakażonym i nie chorować. W naszej populacji jest dużo osób
zakażonych, a nowych zachorowań jest przecież rocznie jedynie ponad
10 tys.
Ile jednak osób jest zakażonych?
Bardzo dużo. Nikt precyzyjnie nie odpowie na to pytanie.
Dlaczego jedna osoba zachoruje, a druga nie?
To wynika z odporności organizmu, z tego, jak on reaguje
na prątki. Gdyby to była choroba, w której zakażenie jest
jednoznaczne z chorobą, to byśmy mieli niesamowitą liczbę
chorujących. Tę chorobę ogranicza układ immunologiczny każdego z
nas.
Czyli nie ma szans na epidemię?
To jest niemożliwe. Tym bardziej, że funkcjonuje centralny
rejestr zachorowań na gruźlicę. Instytut Gruźlicy rejestruje je
wszystkie, analizuje, wyjaśnia przypadki wątpliwe itd. Jest w
Polsce sieć pracowni prątka, jest sieć poradni pulmonologicznych.
Dostępność do leków jest dość dobra, chorym są one podawane
bezpłatnie. System zorganizowany jest tak, aby maksymalnie
ograniczać tę chorobę. O ile nie ma problemów z leczeniem, o tyle
jest problem z nadzorowaniem tego leczenia u niektórych trudnych
pacjentów. Dotyczy to najczęściej osób nadużywających alkoholu,
środków odurzających, osób bardzo biednych i mających trudności
komunikacyjne, gdzie już kupienie biletu do poradni jest problemem.
Podam przykład Czech, gdzie w szczególny sposób mobilizuje się
pacjentów, aby przychodzili do poradni po leki. Dostają tam np.
piwo albo pieniądze na nie. Różnych sposobów się próbuje, żeby
chory zakończył cykl leczenia.
Jak w Polsce walczy się z gruźlicą?
Cała ochrona zdrowia wychwytuje jej przypadki. System jest tak
zorganizowany, że jeżeli ktoś choruje na gruźlicę, to przypadek ten
jest zgłaszany do terenowej stacji sanitarno-epidemiologicznej i do
miejscowej poradni. Wtedy osoby, które mieszkają razem z chorym
otrzymują skierowanie na przebadanie. Badane są więc wszystkie
kontakty. Często chorobę wykrywa szpital, w którym pacjent jest
hospitalizowany z jakiegoś powodu: gorączki, chudnięcia, kaszlu.
Tam jest diagnozowany. Są też inne sytuacje, gdy np. przypadkowo
wykryje się gruźlicę podczas zabiegu chirurgicznego.
Czy na świecie wszędzie radzą sobie z gruźlicą tak
dobrze?
W Polsce na szczęście nigdy nie było sytuacji, a pracuję
już z gruźlicą ponad 20 lat, byśmy nie mieli dostępu do
podstawowych leków przeciwgruźliczych. Natomiast z tego co wiem, w
innych rejonach świata są kraje, gdzie tych leków nie ma. Leczy się
tym, co jest. Jak jest jeden lek, to leczy się tylko nim. Tak
doprowadza się do powstawania lekooporności na dany lek, bo
monoterapia powoduje, że ten lek staje się po pewnym czasie
bezużyteczny. Schemat leczenia jest dość skomplikowany, ale polega
na podawaniu odpowiednio długo wielu leków. Inaczej hoduje się
prątki lekooporne.
Czy zdarzają się w Polsce zgony spowodowane
gruźlicą?
Niestety tak. Głównie jednak dlatego, że ludzie trafiają
do nas wyniszczeni bardzo zaawansowaną gruźlicą, czyli za późno. Z
różnych powodów nie zgłaszają się do lekarza wcześniej, po prostu
zaniedbują swoje zdrowie. Przywozi ich pogotowie, gdy już nie mogą
wstać z łóżka, wychudzonych, kaszlących, wyniszczonych,
odwodnionych, w dramatycznym stanie. Najczęściej nie da się ich
uratować. Śmiertelne przypadki są więc tylko tego typu. Innych
zgonów na gruźlicę nie ma.
Czy gruźlica ma związek z demografią?
Obserwujemy w tej chwili ważną rzecz, jak zmieniają się
demograficznie zachorowania na gruźlicę w Polsce. Przed 10-20 laty
chorowali głównie ludzie w średnim wieku i młodzież. Obecnie mamy
przesunięcie w stronę osób po 65 roku życia. Najwięcej obecnie
zachorowań jest w tej grupie wiekowej. Są to po prostu zakażone
roczniki wojenne i powojenne. Ludzie ci ze względu na wiek mają
teraz mniejszą odporność, więc ujawnienie się gruźlicy jest
bardziej prawdopodobne. Mamy za to bardzo wyraźny spadek zachorowań
u dzieci. Nie wiemy jednak, co dalej. Polacy migrują, do nas
przyjeżdżają ludzie z różnych stron świata, mobilność społeczeństwa
zrobiła się dosyć duża, w związku z tym wielu chorób też.
Gdzie w Polsce jest najwięcej zachorowań?
Najwięcej zachorowań to polska ściana wschodnia, a także
małopolska i dawne województwo łódzkie. Jest to choroba społeczna.
Dotyczy środowisk z problemami dodatkowymi, jak bieda,
niedożywienie, niewyspanie, trudne warunki życiowe, brak dobrych
warunków higienicznych. Choć tam, gdzie zakażonych jest dużo,
chorować mogą oczywiście również ludzie bardzo majętni.
Kiedy powinno się zgłosić do lekarza? Jakie są objawy
gruźlicy?
Każdy kaszel, który nie ustępuje przez jakiś tydzień, każde
chudnięcie, które nie jest spowodowane czymś, o czym wiemy, poty,
zaburzenia w oddychaniu, brak apetytu. Wszystko to powinno skłonić
do wizyty u lekarza pierwszego kontaktu. On powinien rozpoznać
objawy i skierować chorego dalej, najczęściej do poradni
pulmonologicznej, a w przypadkach zaawansowanych bezpośrednio do
szpitala.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Rusza głosowanie na najlepszego i najpopularniejszego sportowca 2024 roku – tegoroczne #Guttmanny nadchodzą
- Seniorzy w artystycznym żywiole
- Wspólna lekcja wrażliwości. Premiera spektaklu „Brzydkie Kacząko”
- Jak muzyka pomaga przebodźcowanym dzieciom? Ciekawe wyniki badań z polskich przedszkoli
- Nawet 30 kilometrów do ginekologa? Nierówny dostęp do ginekologów w Polsce - jak miejsce zamieszkania łączy się z jakością życia Polek?
Dodaj komentarz